Ch. 11
Jak to się stało? Inoue Kamiya była osobą, od której chciał i powinien trzymać się z daleka. Nie był Touyą. Teraz nosił imię Dabi i zabił do tej pory około trzydziestu osób. Dlaczego więc osobą kroczącą obok niego była właśnie Inoue? Najwidoczniej ona nie widziała w tym nic dziwnego, bo tylko zerkała w aparat lub w telefon, nie czując zagrożenia z jego strony. A powinna! Cały czas zachowywać ostrożność. Szła ramię w ramię z mordercą, złoczyńcą i prawdziwym potworem. Jakim cudem jej to nie przeszkadzało? A może tylko nie dawała tego po sobie poznać?
Nie. Był pewien, że Inoue Kamiya nie odczuwa strachu. Czyżby wydarzenia sprzed jedenastu lat tak oddziałały na teraz dorosłą kobietę? Zanim odszedł nigdy nie zauważył, by poza straszną tęsknotą coś jej dolegało.
- Wiesz, czego szukasz? - spytał.
- Zaczniemy od miejsca, gdzie ostatnio doszło do wymiany towaru z użyciem poszukiwanej ciężarówki - odparła, nie zaszczycając go spojrzeniem.
Aha. Wiedziała, gdzie iść i co robić. Dabi wykorzystał chwilę jej skupienia czymś innym, by uważnie ją wybadać. Przez dziewięć lat zmieniła się drastycznie. Urosła, nabrała masy i krągłości w odpowiednich miejscach. Zwolenniczka krótkich włosów zapuściła je aż do pasa. Szybko podniósł wzrok, zdając sobie sprawę, w co się wgapia. W ogóle jak to się stało, że Inoue miała dostęp do informacji, do których nawet Giran nie mógł się dokopać? To było zastanawiające, ale nie spodziewał się odpowiedzi. Dlatego też nie pytał.
Wkroczyli w dzielnicę magazynów. Wątpił, by ciężarówka wciąż tu była, więc jakich śladów chciała się doszukiwać dziewczyna? Raczej nie była osobą wylewną, a zadawanie zbędnych pytań nie miało większego sensu. Jej darem był kamuflaż, czy może przez ten czas obudził się jakiś szósty zmysł?
- W ogóle jak to się stało, że wpadłaś na ich trop? - Z jakiegoś powodu chciał przerwać ciszę. Dziwnie się czuł, że o głowę niższa dziewucha prowadzi go w nieznanym kierunku.
- To proste. Po nitce do kłębka.
- Że co?
- Zapamiętałam blondyna, którego spaliłeś i kiedy zobaczyłam go na ulicy, podążyłam za nim - powiedziała bez ogródek. Mówienie takich rzeczy przychodziło jej z taką łatwością.
- Po co?
- Bo myślałam, że znowu idzie na spotkanie z tobą i twoimi kolegami.
- Co żeś się tak mnie uczepiła?
Inoue spojrzała na niego ze znudzeniem, jakby teraz sobie przypomniała, że idzie za nią. Coraz bardziej irytowało go to martwe spojrzenie. Oczy skrywające ból i niemą prośbę o ratunek. Chyba że to wszystko sobie tylko wmawiał?
- Od kiedy zobaczyłam cię pierwszy raz pragnę zrobić ci zdjęcie. Myślę, że jeśli zostaniesz moim modelem uda mi się zrobić zdjęcie idealne.
A ta znowu o tym...
- Tylko ostrożnie, bo się we mnie jeszcze zakochasz - parsknął śmiechem.
Odczekał chwilę, ale nie uzyskał odpowiedzi na zaczepkę. Ogłuchła czy świadomie go zignorowała? Zrobiła się bezczelna. To na pewno.
- To w sumie nie byłoby trudne - mruknęła. - Nie mam jakoś specjalnie wysokich wymagań. - Że niby on zaliczał się do tych niskich standardów? - Ale nie mieszam pracy z życiem zawodowym - dodała.
- Robisz to dla hajsu, nie? - Mruknęła coś pod nosem, co miało być niezrozumiałą odpowiedzią. - Jesteś taką materialistką?
- Nie chodzi o same posiadanie pieniędzy. Ja ich po prostu potrzebuję.
I na tym zakończyła temat. Dabi wbił w nią wzrok. Po co potrzebowała pieniędzy, by zniżać się do takich brudnych spraw, kontaktów ze złoczyńcami? Powiedz, Inoue, co się stało, gdy odszedłem? Nie powiedział tego na głos i nie zamierzał. Dzięki temu, że dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, kogo obok miała, zyskiwał przewagę. Niby taka dobra informatorka, a nie odkryła tego. Nie zamierzał też się zdradzać. Przeszłość umarła. Zostawił ją za sobą i nie myślał, by się chociaż raz obejrzeć.
- To tutaj. - Wskazała magazyn znajdujący się obok kamienicy mieszkalnej.
Skrzywiła się nieznacznie przy tym drobnym geście, ale nie dała sobie poznać, jak bardzo ją to zabolało. Samo wspomnienie gonitwy i ucieczki przed dilerami sprawiło, że rana na boku przypomniała o sobie. Dabi również udał, że nic nie zauważył w nietypowym zachowaniu towarzyszki. W ciszy patrzył jak Inoue bawi się w detektywa i uważnie ogląda okolicę, porównując coś do zdjęć z aparatu. Starszy diler mógł być nieuważny, kiedy wdał się w pościg za studentką. Chyba, że wszystko było tak skrupulatnie przygotowane, że nie było miejsca na pomyłkę? Nie, blondyn popełnił błąd - do końca wierzył, że może wykiwać Ligę Złoczyńców.
Inoue zerknęła na godzinę na telefonie. Niedługo powinna szykować się do spotkania z Giranem. Nie zamierzała od razu udzielać odpowiedzi, co do podjęcia współpracy z mężczyzną. Przez krótkie zawieszenie ekranu, otworzyła się skrzynka pocztowa. Nadal nie odpisała nic Hawksowi, czy powinna napisać? Zapewne miał lepsze rzeczy do roboty.
- Och! Czy to nie Kamiya? - Oboje usłyszeli za sobą podniecony głos. Zbliżały się do nich trzy studentki z wydziału Inoue. Dabi stanął do nich plecami, by nie zwracać na siebie większej uwagi. - Słyszałam, że przyłapałaś chłopaka Izumy na zdradzie w klubie. Jesteś super! Nic się przed tobą nie ukryje! Też myślałam, czy nie sprawdziłabyś wierności mojego Hiro...
Jedna z koleżanek dźgnęła ją w bok, posyłając surowe spojrzenie, które szybko przeniosło się na Kamiyę.
- Chyba oszalałaś - warknęła przez zaciśnięte zęby. - Zepsuła wieloletni związek. Horie Izuma ponoć musiała udać się do psychiatry, bo sobie nie radzi. Inoue Kamiya przez wtrącanie się w cudze życia, tylko je niszczy.
- Słyszałam też, że ciągle kręci się wokół Endou-senpai'a - dodała druga dziewczyna.
Najwyższa studentka, która jako pierwsza zagadała do Inoue, zamyśliła, by zaraz wydać z siebie dziwny świst.
- No tak! Powiedz, Kamiya - mówiła z uśmieszkiem na zarumienionej od zimna twarzy - jak to jest? Nie masz sumienia? Nie przeszkadza ci, że zrujnowałaś życie takiej osobie, jaką jest Horie? To taka miła i uczynna dziewczyna... Nie mogłaś sobie odpuścić?
Dabi poczuł dziwną irytację oskarżeniami tych gówniar, drgnął, by postraszyć je ogniem. Inoue, jakby wyczuła jego zamiar, złapała go dyskretnie za ramię, przez co oprzytomniał.
- Czyli... - zaczęła ostrożnie fotografka, puszczając mężczyznę - waszym zdaniem powinnam udawać, że przed moimi oczami nic się nie dzieje i pozwalać dalej na ten toksyczny związek?
- N-nie... chodziło nam o to...
- Chodziło wam o to, że Izuma Horie nie potrafi zaakceptować okrutnej rzeczywistości, bo domniemana miłość jej życia - zaakcentowała to dwoma palcami w powietrzu - okazała się nic niewartą gnidą. Lepiej, by było, aby stworzyli wspólnie przyszłość, w której jej chłopak spędza wieczory w towarzystwie innych kobiet. Uważacie, że to w porządku? - Głos zwykle wyprany z głębszych emocji przybrał na sile, nadając dziewczynie surowego wyglądu.
Studentki cofnęły się, nie poznając z tej strony Inoue.
- Nie obarczajcie mnie winą, że wydarłam prawdę na wierzch. W tej sytuacji to wy jesteście okropne.
- K-Kamiya! - wydarła się jedna z nich, ta od początku wrogo nastawiona, ale zamilkła pod ciężarem spojrzenia zielonych oczu. - Z-zobaczysz, że się kiedyś doigrasz!
Uciekły tak szybko, że obecność ich tutaj wydawała się krótkim przywidzeniem. Usta Inoue poruszyły się, wypowiadając bezdźwięcznie słowa, ale od razu pokręciła głową.
- Koleżanki? - odezwał się złoczyńca.
- Nie mam koleżanek. Może to i dobrze. Im mniej ludzi wokół siebie trzymasz, tym mniej masz do stracenia. Zresztą sam widziałeś. To idiotki.
O ile on pozwolił przeszłości umrzeć, pogrzebał ją nową przyszłością, tak Kamiya tkwiła w niej jako więzień. W żaden sposób nie potrafiła pójść na przód. Wciąż wracała do wydarzeń sprzed wielu lat. Przeżywała to od nowa i od nowa, strącając się w otchłań samotności i beznadziei. A zdając sobie z tego sprawę, nic nie próbowała z tym zrobić. Odpowiadał jej taki stan rzeczy. Naprawdę zamierzała się już na zawsze izolować od innych ludzi i nikogo nie dopuszczać do swojego serca? Co z twoim ojcem, myszo?
Minęła Dabiego w celu odejścia. Nic tu po niej, wykonała swoją część zadania. Pokazała mu miejsce, niech sam spróbuje gdzieś tym tropem dojść. Ona powinna natychmiast wrócić do domu, zmienić przeklęty opatrunek, zażyć pół paczki przeciwbólowych leków i wybrać się na spotkanie z Giranem.
- Dokąd się wybierasz? - Zatrzymał ją nagle.
- No chyba nie myślisz, że odwalę za ciebie całą robotę. Pokazałam ci tablicę rejestracyjną, miejsce, gdzie powinieneś zacząć. Ja muszę iść, bo Giran nie będzie czekał. Tacy jak on nie czekają.
- Mam iść z tobą? - wyrwało mu się.
- Dzięki, ale jak to mówią do tanga trzeba dwojga, a troje to już tłok - fuknęła. - Zresztą nie potrzebuję niańki tylko nagiego modela. - Posłała mu sugestywne spojrzenie.
W odpowiedzi zademonstrował bezczelny uśmiech. Nie zareagowała.
- Co za wstrętna mała mysz...
Zdziwiło go, że tak popędziła, zostawiając go samego. Westchnął zirytowany, że jednak sam będzie musiał zająć się szukaniem tej ciężarówki. Giran potrafił wybierać sobie pory. I czego on niby miał tu szukać? Śladów opon sprzed kilku dni? On był od palenia a nie szukania. Chciał podrapać się po karku, ale wtedy zdał sobie sprawę, że wciąż ma na szyi szalik dziewczyny. Co za idiotka... kazała mu go oddać, a sama o nim zapomniała. Pochylił nos, by zaciągnąć się zapachem. Tak jak się spodziewał szalik pachniał właścicielką, a ona sama ciepłym domem.
* * * * *
Tak, jak obiecałam, zmajstrowałam Wam w gimpie takiego cute Dabiego w szaliczku ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro