one-shot | Maezono Kenta
Ćwiczył zamachy odkąd pamiętał. I właściwie odkąd ktokolwiek wokół niego potrafił sobie przypomnieć. Maezono był znany z wymachiwania kijem popołudniami, do późnej nocy i generalnie w każdej wolnej chwili.
Mówiąc szczerze, czuł się trochę samotny. Ludzie, którzy nie znali go bliżej, uważali go za strasznego i woleli trzymać dystans. W końcu małe oczka utkwione w czaszce świdrowały z determinacją, usta wykrzywiał często zacięcie, brwi zaś marszczył mimowolnie. Do tego był barczysty i głowę zgolił sobie prawie na łyso. No tak, oczywiście, że się go bano.
Dlatego tak bardzo ucieszyło go, kiedy jeden z pierwszaków przyszedł do niego pewnego dnia i poprosił o radę. Rozpoznał w chłopaku od razu młodszego brata Ryousuke.
- Maezono, mógłbyś...
- Mów mi Zono! - poprawił go od razu - wszyscy tak mówią i w sumie Maezono wydaje mi się jakieś... - podrapał się po szyi niezręcznie.
W tym umięśnionym cielsku potwornego pałkarza tkwił zawstydzony chłopak, proszący o wyrozumiałość. Haruichi uśmiechnął się na tę myśl. Przecież to było słodkie.
- Więc Zono, mam prośbę. Nie wiem, czy podczas zamachu dobrze wykorzystuję biodra, mógłbyś mnie może skontrolować? - spojrzał ma wyższego spod grzywki, poprawiając chwyt na drewnianej pałce, opartej o ziemię.
- To zaszczyt! - wykrzyczał, bijąc się pięścią w pierś, na co otrzymał stłumiony chichot.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro