Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Słodko-Gorzko

Miłość jest po prostu pragnieniem i dążeniem do całości

Platon Uczta

- Iruka... - nie był pewny czy wypowiedział jego imię, czy tylko je pomyślał, ale to nie miało już większego znaczenia. Gdyby miał siłę, mógłby je wykrzyczeć, ale to i tak by nic już nie zmieniło. Wiedział, że jego koniec jest już blisko i tym razem nie wymknie się śmierci. Tym razem nic go nie uratuje. A misja wydawała się tak prosta.

- Zupełnie jak w Kraju Fal... - przeleciało mu przez myśl, a gorzki uśmiech wykrzywił usta.

Gdyby wiedział, może... może wówczas odważyłby się i powiedział prawdę. Chociaż, może jednak tak jest lepiej...

- Iruka-sensei - Kakashi stał oparty o framugę drzwi prowadzących do klasy. Wracał właśnie z siedziby Hokage, kiedy mimo późnej pory zobaczył światło w jednej z klas. Miał nadzieję, że to będzie Iruka. I nie mylił się.

- Kakashi-san?! - Iruka zerwał się na równe nogi. Nie spodziewał się, że ktokolwiek, a w szczególności on, będzie o tej godzinie w Akademii. - Co cię tu sprowadza? - Czuł, że drży mu głos, a na policzki wypełza rumieniec. Kakashi zawsze go onieśmielał.

- Mógłbym o to samo zapytać ciebie, Iruka-sensei. Czyżby któryś z uczniów odbywał karę, że siedzisz tu po nocy? - Kakashi ruszył w jego stronę.

Naprawdę mu się poszczęściło, już się bał, że tym razem nie będzie mu dane nawet go zobaczyć, nim ruszy na kolejną misję. Zdążył dopiero wrócić, a Tsunade od razu wysyła go na kolejną. Już chciał się sprzeciwić, ale wystarczyło jedno jej spojrzenie, aby skapitulował. W końcu to tylko inspekcja posterunku. Załatwi to raz-dwa i będzie mógł w końcu trochę odpocząć.

Wracając od Hokage, wymyślił ponad milion powodów, dlaczego nachodzi go w domu w środku nocy, jednak wiedział, że żadnego nie będzie mógł wykorzystać, gdyż wszystkie, bez wyjątku, były idiotyczne. Nie chciał jednak rano wyruszać bez choćby chwili spędzonej w jego towarzystwie. Tak dawno się nie widzieli. Kiedy jeszcze trenował Drużynę 7, Iruka sam często przychodził do niego, lub spotykali się w Ichiraku, aby porozmawiać o postępach Naruto. Polubił te ich pogawędki, jak i jego towarzystwo, ale odkąd Naruto wyruszył z Jiraiyą , coraz rzadziej mieli okazję do spotkań.

- Naprawdę już tak późno? - Iruka spojrzał w okno. Była czarna, bezgwiezdna noc. - O rany! Faktycznie się zasiedziałem. Całkowicie straciłem poczucie czasu. - Uśmiechnął się przepraszająco.

- Cóż cię tak zaabsorbowało? - Kakashi podszedł do biurka, przy którym siedział Iruka. Całe było zasypane pracami uczniów.

- Sprawdzałem wypracowania i... - Urwał, nie wiedząc co powiedzieć, aby zabrzmiało to w miarę wiarygodnie. Kakashi nie może poznać prawdy. To by wszystko zniszczyło.

- Czyżby dzieciaki były aż tak beznadziejne? - Kakashi wziął pierwszą lepszą kartkę i przeczytał temat wypracowania. "Kim chcę zostać, jak dorosnę". - Hmm... - mruknął, przepatrując tekst. - Widzę, że nadal potrafisz przekazać Wolę Ognia.

- Staram się, aby nauki Trzeciego nie zostały zapomniane. Był dla mnie jak ojciec... - Iruka poczuł, jak na wspomnienie Trzeciego ściska go w piersi. - Ale i ty, Kakashi-san, masz swoich wielbicieli. - Podał mu trzymaną w ręku kartkę. - Jakby nie patrzeć jesteś legendą naszej wioski.

- Legendą mówisz... - Kakashi odebrał papier. Ich palce na moment się zetknęły.

- Oczywiście! - Iruka niemal krzyknął. - Kopiujący ninja. W wieku trzynastu lat mianowany na jonina najmłodszy członek Anbu. Bohater... - wyliczał z entuzjazmem.

Kakashi słuchał jednym uchem. Może i był uważany za bohatera wioski. Może i niektórzy nazywali go geniuszem, a dzieciaki widziały w nim niedościgniony wzór, ale wszystko ma swoją cenę. A w świecie shinobi ta cena jest niezwykle wysoka.

Samotność. Koszmary nawiedzające go niemalże każdej nocy. Samobójstwo ojca. Przez niego najpierw zginął jego najlepszy przyjaciel Obito. A następnie własnoręcznie zabił Rin. A jako Anbu był tylko maszyną do zabijania. Wypruty z wszelkich emocji. Dlaczego o tym nikt nie pamięta? Czy może nikt nie chce pamiętać? Nienawidził siebie za to, kim wówczas był i co robił. Był bestią. I nieważne ilu ludzi teraz uratuje. Nieważne ile dobrego zrobi dla wioski. Nigdy nie będzie potrafił sobie tego wybaczyć. Nigdy...

- ... i wiem, że okupiłeś tę sławę wielkim cierpieniem, i przykro mi, ale patrząc, jak wspaniałym stałeś się człowiekiem, ciesze się, że Naruto trafił akurat do twojej drużyny... Kakashi-san? Czy wszystko w porządku? - Iruka urwał, widząc zaskoczenie malujące się w oku Hatake. Czyżby powiedział coś nieodpowiedniego? - Kakashi-san - stanął przed nimi i skłonił się nisko. - Wybacz, jeśli cię czymś uraziłem.

W pierwszej chwili Kakashi nie wiedział, jak powinien zareagować. Iruka po raz pierwszy mówił o nim w ten sposób. W zasadzie to w ogóle po raz pierwszy mówił bezpośrednio o nim. Do tej pory wszystkie ich rozmowy dotyczyły Naruto i jego postępów w treningu. A teraz okazało się, że on rozumiał znacznie więcej, niż by się wydawało. Nikt, nigdy nie mówił o tym tak bezpośrednio i z takim współczuciem w głosie. No może z wyjątkiem Czwartego, ale to było tak dawno temu, że niemal już zapomniał. Czy to możliwe, że Iruka się o niego martwi? Czy tylko sobie wmawia to, co chciałby aby było prawdą.

Iruka chciał zapaść się pod ziemię. Zaciskał mocno pięści, do oczu cisnęły mu się łzy i przeklinał sam siebie. Jak mógł się tak zapomnieć?! Jak mógł mówić tak bezpośrednio do tego wspaniałego shinobi? To, że czasem zamienili kilka słów na temat Naruto, nie dawało mu prawa myśleć, że są przyjaciółmi. On jest tylko marnym chuninem, a Kakashi legendą Wioski Liścia. Nie ma żadnego prawa uważać, że są przyjaciółmi, a teraz ośmieszył się przed nim. Spoufalił. I zapewne teraz Kakashi już nigdy się do niego nie odezwie. Zaprzepaścił wszystko.

- Iruka-sensei - Kakashi w końcu odzyskał głos. - Proszę cię, przestań się wygłupiać i wyprostuj się - podszedł do niego i położył dłoń na ramieniu, ale Iruka tylko pogłębił ukłon.

- Pokornie proszę o wybaczenie, Kakashi-san. Ja...

- Ty co? - Kakashi przerwał mu, ostrzej niż zamierzał. Poczuł, jak Iruka zadrżał, jakby spodziewał się ciosu. - Iruka-sensei – Kakashi odetchnął głęboko.

Strach Iruki był ostatnią rzeczą, jakiej pragnął. Najchętniej przytuliłby go i powiedział, że jak dla niego to właśnie on jest bohaterem. Wiele by dał, aby móc prowadzić spokojne i zwyczajne życie. Bez ciągłej walki i zabijania. Bez narażania swoich uczniów. Bez narażania kogokolwiek na śmierć. Gdyby mógł żyć inaczej, może wówczas mógłby liczyć na odrobinę szczęścia. Czy prosi o zbyt dużo?

- Jak widzę, ty również cieszysz się wśród dzieci popularnością. - Kątem oka zobaczył tekst zaczynający się od słów "Chciałbym być jak Iruka-sensei..." Miał nadzieję, że zmiana tematu sprawi, że Iruka w końcu się opamięta. - Proszę cię, Iruka-sensei. Naprawdę niczego nie mam ci za złe. Twoje słowa mnie zaskoczyły, to wszystko. Już zapomniałem jak to jest, kiedy ktoś się o mnie martwi – dodał cicho, bardziej do siebie.

- Ale o czym ty mówisz, Kakashi-san? - Iruka poderwał się równie gwałtownie, co skłonił. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że w swoich dłoniach trzyma jego. - Jest tyle osób, które cię kochają i się o ciebie martwią. - Dodał z wypiekami na twarzy.

-Na przykład kto? - Kakashi przez chwile miał nadzieję, że ujrzy w jego oczach to, czego tak bardzo pragnął.

- No, Naruto, Sakura i myślę, że i sam Sasuke również cię podziwia. Podziwiają cię inni shiniobi. Nawet i czcigodna Tsunade wyraża się o tobie bardzo pochlebnie. Dzieciaki, które uczę również, sam zresztą widziałeś. I... - Iruka odskoczył, nagle zdając sobie sprawę, jak blisko niego był oraz jak niewiele brakowało, aby powiedział o kilka słów za dużo. - Jest wiele osób, które cię podziwiają. - Dodał, odwracając wzrok. W gardle mu zaschło, serce biło mu jak oszalałe, a w głowie dudniła krew. Czuł jak ręce, w których jeszcze sekundę temu trzymał dłoń Kakashiego, drżą i nie był w stanie nad tym zapanować.

- Iruka-sensei – Kakashi postąpił o krok w jego stronę, ale w tym samym momencie Iruka odsunął się od niego, jakby unikając bliskości. - Nie pracuj tak ciężko. Powinieneś bardziej o siebie dbać - mówił szczerze, chociaż chciał mu powiedzieć coś zupełnie innego. Ale widząc jego reakcję, nie był w stanie, wykrztusić tego, co leżało mu na sercu. Nie zniósłby pogardy i obrzydzenia, jakie zapewne pojawiłyby się w jego oczach. Bo kto mógłby pokochać bestię?

- Będę się już zbierał, rano wyruszam na kolejną misję, więc jakiś czas mnie nie będzie – ciągnął dalej, podchodząc do otwartego okna. Chłodny wiatr owiał jego twarz, skrywaną pod maską. Nie był wstanie, spojrzeć na Irukę. Bał się tego, co może zobaczyć. Nie tak wyobrażał sobie tę rozmowę. Zupełnie nie tak. - Żegnaj, Iruka-sensei - rzekł, nim pochłonęła go ciemność nocy.

- Kakashi-san! - Iruka rzucił się do okna, ale choć wytężał wzrok, nigdzie nie mógł dostrzec jego sylwetki. Był na siebie wściekły. - Proszę, uważaj na siebie – szepnął w mrok, jednak słowa nie sięgnęły uszu adresata.

- Jestem tchórzem... - Kakashi zsunął maskę, aby otrzeć krew z ust.

Oparł się o pień drzewa i przymknął zmęczone oczy. Miał wrażenie, że lewe oko płonie żywym ogniem, powoli pochłaniając jego umysł. Wiedział przecież, że użycie kamui trzeci raz z rzędu skończy się właśnie w ten sposób, więc dlaczego to zrobił? Miał dość czakry, aby obronić się w inny sposób, a jednak wybrał właśnie tę drogę. Dlaczego? Czy to przez to co się wtedy stało?

- Iruka... Wybacz mi... Jestem tchórzem... - Słyszał, jak ktoś się zbliża, jednak nie miał już jak uciekać. - Powinienem jednak ci powiedzieć...

Wróg minął go dosłownie o parę metrów. Potem nastała całkowita cisza. Kakashi oddychał płytko, jakby płuca wypełniał mu płyn. Wzrok i umysł się mącił, a mimo to wracał cały czas do tego samego momentu.

... i wiem, że okupiłeś tę sławę wielkim cierpieniem, i przykro mi, ale patrząc, jak wspaniałym stałeś się człowiekiem...

... jest tyle osób, które cię kochają i się o ciebie martwią...

- Czy jesteś jedną z nich, Iruka-sensei? Czy mógłbyś, poczuć to samo co ja czuję do ciebie? Czy mógłbyś mnie pokochać, Iruka-sensei? Czy to, co słyszałem, kiedy wypowiadałeś te słowa, to było prawdą czy tylko moim pobożnym życzeniem? Co, Iruka-sensei? Czy mógłbyś pokochać bestię? Czy...

Kakashi zapadał się coraz bardziej w ciemność. Miał wrażenie, że ktoś go woła. Ktoś go szuka. Nie, nie ktoś. Czy to był głos Iruki? Nie, to tylko podstęp jego własnego umysłu. Ostatnim co poczuł to silne ramiona, które uniosły go w górę.

- Tsunade-sama – kobiecy głos wdarł się do jego umysłu. - Budzi się.

- Gdzie... - głos z trudem wydobył się z jego ust.

- Nie nadwyrężaj się. - Tsunade przyłożyła mu dłoń do czoła. - Ledwo przeżyłeś. Niemal do końca wyczerpałeś czakrę. Gdyby nie znalazł cię w porę, byłoby po tobie. Co ci strzeliło do tego pustego łba, żeby walczyć z nimi w pojedynkę? Zachowałeś się jak uczniak. Masz szczęście, że...

- Kto ... - Kakashi miał wrażenie, że struny głosowe zaraz mu popękają. Nie miał siły nawet otworzyć oczu, ale musiał znać odpowiedź. Musiał wiedzieć czy nie zwariował.

- Jak to kto? Iruka - parsknęła w odpowiedzi. - Naprawdę dobraliście się w korcu maku. Jeden bardziej narwany od drugiego. I tyle z mojego spokoju - mamrotała do siebie. - Ale dobrze, że już ci lepiej. W końcu przestanie mnie zamęczać ciągłymi pytaniami o ciebie. A jak już wydobrzejesz, to sam powinieneś mu podziękować i również przeprosić. Za samowolne opuszczenie wioski siedzi aktualnie w areszcie – skłamała, nie chcąc się przyznać, że kazała go zamknąć, aby mieć, choć chwile spokoju. - Ale za parę dni go wypuszczą. Myślę, że i ty do tego czasu odzyskasz siły na tyle, aby sam mu opowiedzieć co się stało. I Kakashi – urwała na chwilę. - Nigdy więcej nie narażaj się bez potrzeby. Nie tylko Iruka się o ciebie martwi.

Kakashi uśmiechnął się, chociaż nikt tego nie mógł zobaczyć. Teraz już wiedział, że znajdzie w sobie siłę. Musi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro