{~1~\>}
*P.O.V. BLUEBERRY*
Już otwieram portal... gdy nagle usłyszałem Papayrusa
-BLUE? GDZIE IDZIESZ?
-Do Inka... a co?
-NIC... DOBRA... IDŹ
Otworzyłem portal do Anty-Voidu i zastałem Inka i Errora którzy się całują
-Ym... nie przeszkadzam?
-Blue? Zapomniałem że miałeś przyjść...
-Ale widze że moje przypuszczenia że będziecie parą sie sprawdziły...
-JAkiE prZypuSzczEniA? CzY jA 0 czYmś nIe WieM?
-O wielu rzeczach Error... takich jak rysunki-
-Cicho Blue!
Heh... jak ja uwielbiam być słodko-wkużający...
-okej... już nic nie mówię... a mogę pójść do tego "nowego" Au?
-Nie.
-Czemu?! Obiecałeś że jeśli się pojawi nowe Au to pozwojisz mi iść...
-Nie tym razem... wybacz...
Ink wstał i gdzieś poszedł...
A domnie podszedł Error
-MAsz..- powiedział otwierając portal- tAm KtoŚ nA cIebIe czEk4
-Dzięki...
Uśmiechnąłem sie poczym przeszedłem przez portal...
Znalazłem sie w pustym Snowdin...
Sprawdziłem
nobody is here... (nikogo tu nie ma)
...
somebody is here (ktoś tu jest)
I zobaczyłem szkieleta...
*P.O.V. DUST*
O... ktoś przyszedł... może to Error?
Wyjżałem przez okno i zauważyłem niskiego szkieleta
Miał na sobie takie ubrania:
(NIE CHCE MI SIE OPISYWAĆ...)
Heh... przypomina Papsa...
-Jest tu ktoś?!- heh... czas wyjść...
Przeteleportowałem się na dwór...
-Jest...
Raptownie sie odwrócił... wyglądał jeszcze bardziej słodko niż z daleka...
-Witaj! Jestem wspaniały Sans... ale nazywają mnie Blueberry! A ty jak sie zwiesz?
-Ym... mnie jak na razie odwiedziła tylko jedna osoba...
-Error?
-Tak i przedstawiłem mu sie jako Dust...
-Oh... wiec będe cię nazywać Dust! - o mój... on jest słodki... tak jak mówił Error...
*Time skip krótki...*
Chwilę pogadaliśmy o jego Au i o innych...
- A co sie stało z mieszkańcami twojego Universum?- bałem się że mnie o to zapyta... czas zagrać złego
-Zabiłem ich...- plwiedziałem z obojętną miną
-Oh... to trochę smutne..- czekaj co?!
On sie mnie nie boi? On mi współczuje?
-Ty... sie mnie nie boisz?
-Nie... to normalne...
Przytulił mnie... a ja się wywaliłem...
Za dużo słodyczy... dostałem cukrzycy...
Ale... nawet jest miło...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro