~Lysiek Pysiek~
Lysiek Pysiek szedł sobie do szkoły. Gdy tak szedł to zorientował się, że nie ma notatnika.
,,O cie pierdziele! Gdzie moja kinder kanapka?! Kurwa jakiś żul zapierdolił!" – Pomyślał i poszedł na lekcje.
Wbił do klasy jak zwykle spóźniony.
-Siema padalce czego się tan uczycie?- zapytał.
-Szlag! Lysandrze Jebanakinderkanapkatoja czemu się znowu spóźniłeś?!- zapytał pan Farazowski.
- A czego mam ci się spowiadać? Wapniakiem jesteś i tak nie zrozumiesz- odparł.
– Masz rację... Siadaj 6 – powiedział zakłopotany Farazowski.
Lysander zadowolony klapnął sobie na swoje miejsce. Słuchał jak Faraz zwany przez auto garażem wykładał lub wkładał, co kto woli, o jakiś w mega nudnych rzeczach, gdy nagle zauważył, że Su czyta jego notatnik chowając go w książce od histy.
Spanikowany Lysander wstał jak oparzony.
– O ty suko! To ty zakosiłaś mi kinder kanapkę! Zginiesz marnie! –mówiąc to rzucił jej zeszytem od historii w twarz.
– Ała! – krzyknęła przerażona Su – Za co to kurwa?!
– To za moją kinder kanapkę! – Odrzekł białowłosy
– Ty mendo! Jaką kinder kanapkę?! – zapytała Su trzymając się za czoło po którym spływała krew (bo kartki ją poraniły no B) i twarda okładka)
-No kurwa moją!- odrzekł wskazując na notatnik który był schowany pod książką Su.
– Lol jaką twoją?! To mój zeszyt od gegry... – Powiedziała zirytowana dziewczyna – Zadanie domowe robię!
– Ou... A to przepraszam... Za tą sukę, bo za rzucenie w ciebie książką nie... Zawsze chciałem to zrobić.
– Idiota – Su wzięła swoją torbę i wyszła z klasy do Pielęgniarki/WFisty-Pana Borysa.
Lysander mając w dupie jej słowa usiadł sobie jakby nigdy nic na swoje miejsce i słuchał jak Farazowski gada o czymś o czym i tak chłopak za dwie minuty zapomni.
Po bardzo długich 45 minutach w końcu zadzwonił dzwonek na przerwę.
– O cholera... Jak mnie dupa rozbolała od tych twardych krzeseł – powiedział oświadczając wszystkim ludziom na dziedzińcu jak bardzo boli go dupa.
– E! A Kisiela w szkole nie ma?– Zapytał Pysiek, Armina.
– Nie znowu zwiał,;bo boi się dyrki – odrzekł Arek.
– Nie sądzę, żeby to był jedyny powód...– odparł Lysiek, który na widok Su z bandarzem owiniętym na pół mordy parsknął śmiechem – O luju! Trzymajta mnie, bo zaraz umrę ze śmiechu przez to co widzę!
Zirytowana Su postanowiła, że się zemści na chłopaku i też czymś w niego rzucić, więc nic nie odpowiadając poszła na bazar.
Gdy Lysander przestał się wić razem z Arminem ze śmiechu poszli do klubu ogrodniczego bo czemu nie. Nagle Lysander usłyszał głos Su.
– Lyyyyysieeek... Chodź... Uh! No... Tutaj! Uh! Mam... Dla ciebie... Prezent... Uh!!!
Lysandrowi nic więcej nie trzeba było mówić... Wystarczy tylko ,,Lysander'' i ,,Prezent''.
Chłopak wbił szybko na dziedziniec i widząc Su i jej prezent, głośno przeklnął, bo mu się skończyły PA na ucieczkę.
– Eee...Su... Co ty chcesz zrobić z tym... – nie dokończył bo Su rzuciła w niego samochodem
– hahhahahhjsjdhdjqkkajdhg! Zemsta jest słodka... – zachihotała i poszła na lekcje bo zadzwonił dzwonek
:') tylko tyle powiem :')
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro