Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2


Zanim się obejrzałam już siedziałam na tylnym siedzeniu czarnego mercedesa jadącego , w nieznanym mi kierunku . Zanim wyszłam Natty wszystko mi wyjaśniła - pan Robert jest prywatnym szoferem i oddanym lokajem rodziny , która chce mnie ,,przygarnąć" .

- Gdzie ja jadę ? - pomyślałam , ale nie miałam dość odwagi by powiedzieć myśli  na głos.
- Za godzinę powinnyśmy być na miejscu - obwieścił szofer jakby czytając w moich myślach .
Po średnio dwóch godzinach drogi wjechaliśmy na piękne osiedle pełne , wielkich , przepięknych willi .
- Pewnie mieszkają tu jakieś księżniczki - pomyślałam , chociaż wiedziałam , że w tych czasach nie ma już księżniczek . Ale jaki mógłby być inny powód posiadania takiego majątku ?!

Po chwili pan Robert zatrzymał się przed białym różanym łukiem wieńczącym bramę .

- Super . Teraz tylko tego brakowało , że wysiadł nam samochód - była to pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy .

Wyobraźcie sobie moją minę , gdy Pan Robert wysiadł z auta i zaczął wyjmować moje bagaże . Po prostu nie wierzę . Teraz ja tu mieszkam . Teraz to także mój dom .Teraz to ja jestem księżniczką .

Z podenerwowania nie mogłam ustać na nogach . Sięgnęłam do kieszeni żeby sprawdzić godzinę , i wtedy dotarła do mnie przykra prawda - nie mam telefonu .

Pan Robert chwycił moją walizkę , i otworzył przede mną furtkę . Weszłam żwawym krokiem i rozejrzałam się wokół . Ogród przed domem był niewielki , w każdym calu pokryty różami . Wszelkiej wielkości i koloru . Od czarnych przez czerwone , do pomarańczowo-żółtych gigantów .
Weszłam na ganek i już od progu usłyszałam krzątanine w przedpokoju . Poczekałam na pana Roberta , który otworzył drzwi i weszłam do środka .

Rozejrzałam się dookoła chcąc zapamiętać każdy szczegół . Do domu wchodziło się przez mały korytarzyk , z ciągnącą się przez całą długość dębową szafą. Korytarz wychodził na hol , gdzie znajdowały się długie schody , gdzieniegdzie okryte białym aksamitem .

Przede mną jak spod ziemi wyrósł mężczyzna , w szytym na miarę granatowym garniturze . Uśmiechał się do mnie promienie , na co ją również odpowiedziałam mu uśmiechem .

- Malwinka ? - spytał sympatycznym tonem .
- Tak - odpowiedziałam .
- Witaj w domu - powiedział , po czym przytulił mnie jak ojciec córkę .
Resztkami sił próbowałam się nie rozpłakać. Teraz naprawdę czułam się jak w domu .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro