Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Granat pasuje ci do oczu

Gdyby wzrok Maisie mógł zabijać, Kelly Torres już dawno leżałaby pięć metrów pod ziemią.

Minęły dwa dni, od kiedy Aiden Grant stał się uczniem naszej szkoły i od kiedy prawie każda rozmowa z Maisie kończyła się na lamentowaniu, że ten nie zwraca na nią uwagi. Na co drugiej przerwie siedziałyśmy po drugiej stronie korytarza i obserwowałyśmy, jak Kelly wraz z paroma koleżankami z drużyny kleją się do chłopaka, któremu raczej nie przeszkadzało bycie w centrum zainteresowania większości szkoły. Zdążyłam zauważyć, że nawiązał już kontakt z Rivenem, który szybko wciągnął go w towarzystwo siatkarzy. Nie było momentu, by wokół Aidena nikt się nie kręcił, a ja mogłabym przynajmniej się mu przedstawić.

Postanowiłam więc wcielić w życie pierwszą fazę swojego planu, czyli uważną obserwację. Chciałam zapisywać tylko poznane fakty i nie opierać się na plotkach, od których huczało nie tylko na korytarzu, lecz także na szkolnym forum. Po pierwszych dziesięciu minutach przestałam je czytać i skupiłam się na odpisywaniu na kolejne maile. Uporałam się z większością, lecz wciąż w skrzynce zalegały takie, na które nie potrafiłam udzielić konkretnej odpowiedzi. Chociaż brzmiało to okrutnie, niektórzy nie pasowali do nikogo. To znaczy... do kogoś na pewno musieli pasować, lecz nie miałam okazji poznać tych osób. W końcu z kim mogłam połączyć chłopaka zainteresowanego polityką i prawem międzynarodowym, którego wypowiedź została napisana ładnie i schludnie, skoro większość maili zawierała błędy już w pierwszym zdaniu, a ich treść zdecydowanie nie dotyczyła nauki.

Zazwyczaj starałam się łączyć ze sobą osoby o podobnych zainteresowaniach, lecz zdarzały się wyjątki. Przykładowo, kiedy dostrzegłam maile Diany i Chrisa napisane w bardzo podobnym, luźnym stylu, zignorowałam to, że chłopak interesuje się jazdą na rowerze, a dziewczyna pragnie zostać makijażystką. Skupiłam się na tak małych detalach, jak to, że Diana z góry odrzuciła wszystkich chłopaków spod znaku lwa, dopisując, że to najgorsze świnie, a Chris stwierdził, że jego poprzednia dziewczyna była panną, więc dobrze byłoby, gdyby następna miała inny znak zodiaku. Oboje wspomnieli coś jeszcze o tym, że jeśli wybiorę dla nich kogoś fajnego, prześlą mi bukiet róż.

Już nawet pominęłam to, że Chris był lwem, a Diana panną. Zażartowanie z nich było dla mnie ważniejsze, a to, że treści obu maili miały podobny wydźwięk, uznałam za znak od losu. Od pół roku tworzyli naprawdę fajną parę. Na zajęciach, które mieliśmy razem, często się śmiali. Raz Chris przegrał jakiś zakład i przyszedł do szkoły w makijażu zrobionym przez Dianę.

Wciąż czekałam na te obiecane róże.

Bycie szkolną swatką wiązało się z odstępstwem od niektórych reguł. Wiele czynników wpływało na to, że ludzie do siebie pasowali. Nie były to tylko podobne zainteresowania, zbliżone do siebie cechy charakteru czy te same ulubione piosenki. Pod uwagę musiałam wziąć całość, która przekładała się na bijącą od danej osoby energię. Dlatego tak bardzo zależało mi, by wszystkie maile pisane były od serca, bez większego zastanowienia nad ich treścią. To nie był sprawdzian, a ja nie byłam orłem z ortografii czy interpunkcji, by wytknąć komuś ewentualne błędy. Ważna była autentyczność, a wszelkie żarty czy pisanie kompletnych głupot było mile widziane i niekiedy ułatwiało mi pracę.

Nigdy nie chciałam zostawiać kogokolwiek bez odpowiedzi, lecz zależało mi na szczerości. Czasem żałowałam, że żadna dziewczyna ze szkoły nie jest zainteresowana polityką tak bardzo, jak Logan. Jednocześnie nie chciałam podsuwać mu kogoś na siłę, wiedząc, że mija się to z celem. Trzymałam jednak kciuki, że na jego drodze stanie kiedyś idealna wybranka, która będzie wspierać go w marzeniu zostania prezydentem Stanów Zjednoczonych i odnajdzie się w roli pierwszej damy.

Kiedy tworzyłam ulotki, zawierające wszystkie potrzebne informacje o poczcie randkowej, wzięłam wiele scenariuszy pod uwagę — to, że maile mogą trafić do spamu, że niektóre mogą spoczywać w mojej skrzynce nawet kilka miesięcy, a nawet to, że część może nigdy nie doczekać się odpowiedzi. Wspomniałam również o opcji, by zainteresowani napomknęli o swojej orientacji seksualnej, zapewniając o dyskrecji. Tu obawiałam się, że sprawy mogą niejednokrotnie się skomplikować. Nie chciałam, by poczta stała się narzędziem do przekazywania informacji ewentualnym oprawcom. Niestety nie każdy musiał być ze mną szczery, a chęć znalezienia drugiej połówki mogła stanowić tylko przykrywkę. Mimo obaw starałam się wierzyć w dobre intencje szkolnych kolegów. Na szczęście obyło się bez nieprzyjemnych sytuacji i ani razu nie doszło do przekroczenia granic. Za to na korytarzach można było dostrzec trzy szczęśliwe pary tworzone przez osoby queer.

Weszłam do szkoły nieco przed czasem. Miałam dość Williama, który denerwował mnie, od kiedy tylko otworzyłam oczy, dlatego postanowiłam wybrać się na wczesny spacer. Chociaż Will na ogół był naprawdę wspierającym i kochanym bratem, miewał swoje gorsze dni. Lubił mi czasem dokuczać, chować moje rzeczy, których szukałam później godzinami, czy zjadać moje ulubione jedzenie. Tego dnia przełożył mi kosmetyczkę, którą znalazłam w szafce w łazience. Wkurzył mnie tym do tego stopnia, że wyszłam z domu bez śniadania i po drodze zjadłam drożdżówkę z malinami. Tę samą, którą mama kupiła Williamowi, a którą musiał położyć na blacie. Co prawda w kuchni leżała taka jeszcze jedna, ale przynajmniej na moment poczułam satysfakcję, że udało mi się w pewien sposób odegrać na swoim cztery minuty młodszym bracie.

Do dzwonka pozostało jakieś piętnaście minut. W szkole znajdowało się kilkoro uczniów, którzy musieli być przyjezdni. Ci, którzy mieszkali w Solvang, docierali tutaj kilka minut przed rozpoczęciem zajęć lub często się spóźniali, przekonani, że mają sporo czasu w zapasie. Zawsze było tak, że osoby mieszkające najbliżej, przychodziły na miejsce na styk lub z opóźnieniem.

Wyjęłam z uszu słuchawki, a następnie udałam się do toalety. Skorzystałam z momentu, w którym nie było jeszcze kolejek. Po wyjściu podążyłam w kierunku swojej szafki. Moje oczy rozszerzyły się, gdy na końcu prawie pustego korytarza zauważyłam Aidena. Stał do mnie tyłem, lecz widziałam go tak wiele razy, że bez większego problemu rozpoznałabym go z kilku kilometrów. Nawet stąd potrafiłam dostrzec, że jego jasne włosy pogrążone są w nieładzie.

Pierwszy raz widziałam, żeby był sam. Miałam wrażenie, że los sam postawił przede mną idealną szansę na to, by przynajmniej zamienić dwa słowa z chłopakiem, którego musiałam w pewien sposób poznać.

Wyjęcie kilku rzeczy ze swojej szafki było doskonałym pretekstem, by podejść w kierunku Aidena. Przez parenaście sekund po prostu stałam w ciszy zaledwie dwa metry obok niego, bijąc się z myślami. W zasadzie... dlaczego się na to zgodziłam? To był problem Maisie, nie mój. Zresztą co miałabym powiedzieć? Przywitać się, czy może zadać jakieś pytanie? Czy to nie będzie dziwne?

Rozmawianie z ludźmi przez internet było o wiele prostsze.

Zaczęłam przeglądać zawartość swojej szafki. Wrzuciłam do plecaka parę podręczników, które były mi potrzebne na najbliższe lekcje i do małej przegrody wsadziłam butelkę wody, której zapomniałam wziąć z domu. W takich momentach jak ten cieszyłam się, że posiadałam kilka awaryjnych. Z doświadczenia wiedziałam, że zwłaszcza po wyczerpujących paru godzinach wf-u jedna butelka okazywała się nie wystarczać.

Wciąż nie miałam pojęcia, jak powinnam rozpocząć rozmowę z Aidenem, który przez cały czas stał przy swojej szafce. Byłam tak blisko niego, a jednocześnie za daleko, by odważyć się zrobić ten jeden mały krok naprzód. Od czasu do czasu zerkałam w jego stronę. Wydawał się nie zwracać na mnie uwagi.

Było tak do chwili, w której już miałam się wycofać. Aiden odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi szeroki uśmiech. Z początku byłam oszołomiona, lecz ostatecznie odwzajemniłam gest. Nie potrafiłam zrobić tego w tak szczery sposób. Miałam nadzieję, że chłopak doceni chociaż moje starania. Pierwszy raz miałam okazję przyjrzeć się twarzy chłopaka z tak bliskiej odległości. Dopiero teraz dostrzegłam srebrny kolczyk, który błysnął w jego uchu. Natomiast kiedy się uśmiechał, w jego policzkach pojawiały się dwa urocze dołeczki, a w jasnych oczach błyszczały małe iskierki.

Odwróciłam głowę, gdy zdałam sobie sprawę, że bezwstydnie wgapiam się w jego oczy. Miałam ochotę uderzyć się z otwartej dłoni w sam środek czoła. Odważyłam się spojrzeć w jego kierunku, dopiero gdy zaalarmowany powiadomieniem, skupił się na swoim telefonie.

Mimowolnie zerknęłam do środka jego szafki. Choć był to dopiero jego trzeci dzień w szkole, zdążył już zagospodarować praktycznie całą przestrzeń. O ścianę szafki oparł swoją deskorolkę, a tuż obok niej wsadził ułożone w losowej kolejności podręczniki. Nie zabrakło również miejsca na drobne przekąski w postaci batonów, a także dwa słodkie napoje. Zanotowałam w głowie, że Aiden Grant lubił mieć wszystko w jednym miejscu, jednak niekoniecznie trzymał się schematów, pozwalając sobie na odstępstwa od sztywnych reguł.

Gdy chłopak po raz kolejny uniósł na mnie wzrok, wiedziałam, że powinnam się w końcu odezwać.

– Cześć.

Aiden zmierzył mnie zaskoczonym spojrzeniem. Odchrząknął i ponownie przybrał na twarz uśmiech.

– Hej.

Okej, pierwszy krok wykonany.

– Jestem Brooke. – Uśmiechnęłam się, tłumiąc w sobie uczucie niezręczności. – Jak podoba ci się w szkole?

W tamtej chwili żadne inne pytanie nie przyszło mi do głowy.

Chłopak schował do plecaka podręcznik z biologii, jednocześnie zastanawiając się nad odpowiedzią. Gdy nie patrzył, przeklęłam w duchu moment, w którym uznałam zainicjowanie rozmowy za dobry pomysł. Zdecydowanie powinnam była siedzieć cicho.

– Jestem Aiden, pewnie wiesz – odparł w końcu. Skinęłam niemrawo głową. – I nie jest źle. Jedynie denerwuje mnie krawat w mundurku. Rany, zakładałem go przez dobre pół godziny, a i tak wygląda tragicznie.

Zaśmiałam się, mierząc strój chłopaka wzrokiem. Rzeczywiście jego granatowy krawat nie był zawiązany idealnie, lecz wszelkie niedoskonałości maskowała marynarka z naszywką w postaci loga szkoły.

– Jest w porządku – oceniłam. – Poza tym granat pasuje ci do oczu.

Aiden uśmiechnął się szerzej. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, co powiedziałam.

Granat pasuje ci do oczu? Skąd mi to przyszło do głowy, do cholery.

Musiałam jednak przyznać, że w spojrzeniu chłopaka było coś przyciągającego. Oceaniczne tęczówki, które tryskały radością, skupiały na sobie spojrzenie. Przypominały czystą wodę, która odbijała każdy promień słońca, a w której miało się ochotę zanurzyć niemalże w całości.

– Nie patrzyłem na to w ten sposób – przyznał Aiden, poprawiając szelki plecaka. – To dość intrygujące.

Zmarszczyłam brwi.

– Co takiego?

– Że ze wszystkich możliwych opcji, zwróciłaś uwagę akurat na moje oczy – wyjaśnił.

Uśmiechnęłam się lekko, nie mając pojęcia, co mogłabym odpowiedzieć. Na szczęście od niezręczności wybawiła mnie Maisie, która akurat niemalże wbiegła na korytarz.

– Brooke Lacey Porter! – zawołała mnie, tym samym skupiając na siebie spojrzenia większości uczniów, którzy zaczęli tłumnie gromadzić się na korytarzu. – Szukałam cię tyle czasu. Czemu nie odpisujesz na wiadomości?

– Mam wyciszony telefon – odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

Dziewczyna zapewne dopiero wtedy zdała sobie sprawę, z kim rozmawiam. Starała się unormować swój oddech, jednocześnie spoglądając na mnie znacząco.

– Jestem Maisie – przedstawiła się Aidenowi, który obdarzył ją delikatnym skinieniem głowy.

Kolejną chwilę niezręczności przerwał nam dzwonek na lekcję. Pierwsi uczniowie zaczęli wchodzić do klasy, przerywając rozpoczęte wcześniej rozmowy. Jednak jedna osoba postanowiła nie podążać za tłumem, przerywając niepokojącą ciszę.

– Twoje oczy też pasują do koloru mundurka, Lacey – usłyszałam, nim przekroczyłam próg sali.

Kiedy już miałam pokręcić głową i skarcić chłopaka, że nie tak brzmi moje imię, spotkałam się z pytającym wzrokiem Maisie. Wzruszyłam jedynie ramionami i wraz z dziewczyną ruszyłam żwawym krokiem w stronę odpowiedniej sali.

– Co to było? – spytała mnie szeptem przyjaciółka, gdy zajęłyśmy odpowiednie miejsca.

Nauczycielka geografii przez cały czas czytała listę obecności, standardowo myląc połowę nazwisk. Od kiedy pamiętam, narzekała na swój pogarszający się wzrok.

– Nie mam pojęcia – odparłam jedynie. – Może z kimś mnie pomylił.

Maisie skinęła głową, skupiając się na wyciągnięciu z plecaka potrzebnych podręczników. Sama spoglądałam tępo na nauczycielkę, która przechodziła do omawiania tematu. Przez parę minut skupiałam się na jej wywodzie, lecz nagle naszła mnie pewna myśl.

Kiedy nikt nie patrzył, wyjęłam z torby notes. Pstryknęłam długopisem i zaczęłam pośpiesznie notować.

Aiden Grant ma bałagan w szafce, nie potrafi wiązać krawata, a także ma słabą pamięć do imion.

A także ma piękne oczy. Lecz tę opinię postanowiłam zachować dla siebie, skupiając się na suchych faktach.

~ ☀ ~ ☀ ~ ☀ ~

Z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajałam się do szkolnych zajęć. Chociaż wakacje wybiły mnie z rytmu i wydawało mi się, że początkowe lekcje trwały wieczność, teraz czas leciał mi o wiele szybciej.

Korzystając ze słonecznej pogody, razem z Maisie wyszłyśmy na zewnątrz. Ona kupiła sobie jakąś sałatkę, a ja zdecydowałam się na zwykłą kanapkę. Zajęłyśmy miejsca na znajdującej się w cieniu ławce. Miałyśmy sporo czasu przed następną lekcją.

Dziewczyna przez cały dzień ekscytowała się faktem, że w końcu zamieniłam parę zdań z Aidenem. Każda moja próba zmiany tematu kończyła się fiaskiem.

– Musisz dowiedzieć się, co lubi – powiedziała nagle. Nawet nie musiałam pytać, kogo ma na myśli.

– Po co?

– Żeby dowiedzieć się, czy lubimy te same rzeczy.

Powstrzymałam się przed przewróceniem oczami.

– Zwolnij trochę, Mais, bo zaczynasz mnie przerażać. – Wzięłam łyka kawy kupionej w automacie.

– Jeśli zwolnię, zaraz Kelly zabierze mi go sprzed nosa.

Coś we mnie zawrzało.

– Aiden nie jest rzeczą, którą możecie sobie wyrywać z rąk – powiedziałam. – To robi się chore.

Atmosfera między nami stała się napięta.

Jak w każdej relacji, między mną i Maisie również zdarzały się kłótnie. Nie lubiłam tego, lecz nie potrafiłam przymykać oka na zachowania, które postrzegałam za ryzykowne. Dziewczyna nie zawsze podzielała moje podejście i kierowana impulsem, robiła to, na co miała ochotę. Sama starałam się patrzeć na pewne sprawy szerzej i wcześniej rozważyć możliwe za i przeciw.

– Masz rację, przepraszam.

Kiedy te słowa opuściły jej usta, pokiwałam głową. Maisie spuściła wzrok na paznokcie.

– Po prostu chciałabym wreszcie przeżyć chociaż jakieś zauroczenie – wyznała ciszej. – A Aiden naprawdę mi się podoba wizualnie.

Moje spojrzenie znacznie zmiękło.

– To nie wszystko, Mais. Na pewno jeszcze spotkasz kogoś wyjątkowego. Nie musi to być Aiden. – Dziewczyna uniosła na mnie wzrok, a jej usta wygięły się w delikatnym uśmiechu. Odwzajemniłam ten gest. – Spróbuję zrobić to dla ciebie i trochę go zagadam, ale niczego nie mogę ci obiecać. Wciąż jednak uważam, że sama powinnaś wykonać ten pierwszy krok. Gdyby nie to, że przyszłaś, gdy rozmawialiśmy, do tej pory nie wiedziałby, jak masz na imię.

Maisie pokiwała głową.

– Wiesz, jaka jestem, Brookie. Zawsze muszę coś spieprzyć.

Chociaż dziewczyna się zaśmiała, czułam, że jej słowa podszyte były smutkiem.

Maisie miała to do siebie, że nie robiła idealnego pierwszego wrażenia. Zdarzało jej się palnąć jakąś bzdurę, przez co niektórzy zniechęcali się do dalszej rozmowy. Sama nie postrzegałam tego jako wady. Przyzwyczaiłam się do jej osobowości na tyle, że nie przejmowałam się jej wpadkami. Nie chciałam, żeby się tym zamartwiała.

– Aiden wydaje się naprawdę w porządku. Też powiedziałam mu coś głupiego, ale chyba się tym nie przejął.

Maisie przysunęła się bliżej, patrząc na mnie znacząco. Przesunęłam językiem po górnych zębach.

– Co mu powiedziałaś?

Westchnęłam, czując, jak zalewa mnie wstyd.

– Że oczy pasują mu do koloru mundurka.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

– To słodkie – stwierdziła po chwili Maisie. – I w dodatku oryginalne. Na pewno cię teraz zapamięta.

Kiwnęłam głową. Nie patrzyłam na to w ten sposób.

– Ale wciąż nikt tak nigdy nie mówi, Mais. A już zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu.

– Czy ty się tym przejmujesz?

– Nie.

Może jednak trochę tak.

– Nawet jeśli nasza misja się nie powiedzie, to świat się nie zawali. I tak będę ci wdzięczna do końca życia, że zgodziłaś się mi pomóc, nawet jeśli wciąż uważasz, że to głupie.

Uśmiechnęłam się do niej, choć w mojej głowie pojawiły się pierwsze ciemne chmury.

Zawsze przejmowałam się opiniami innych ludzi i swoje decyzje opierałam na ich przekonaniach. Czasem czułam się jak marionetka, którą każdy przekładał z ręki do ręki, wykonując kolejne ruchy. Robiłam wszystko, by nigdy nikomu się nie narazić. Chciałam, żeby wszyscy ludzie mnie lubili, nawet jeśli doskonale wiedziałam, że nie jest to możliwe. Nie byłam lodami, czy pizzą, którą uwielbiała przeważająca większość, ale nawet z tą wiedzą spełniałam masę oczekiwań innych. Zależało mi na tym, by każdy był ze mnie w jakiś sposób dumny.

Nie chciałam, by Aiden myślał o mnie źle i postrzegał jako dziwaczkę. Może nie musieliśmy być przyjaciółmi, ale wystarczyło, by nie wstydził się ze mną przywitać, kiedy minęlibyśmy się na korytarzu. Chciałam, żeby choć minimalnie mnie polubił.

– Możemy napisać do niego na Instagramie – zaproponowała Maisie.

– Nawet go nie obserwuję – odparłam.

– To na co czekasz?

Przymknęłam na moment powieki, po czym wgryzłam się w kanapkę. Leniwie sięgnęłam po leżący na stoliku telefon, który odblokowałam za pomocą odcisku palca. Odnalazłam ikonkę Instagrama i wyszukałam profil chłopaka, którego nazwę umiałabym wpisać bez patrzenia.

Z lekkim wahaniem nacisnęłam niebieski przycisk, który zmienił kolor na szary.

– Ale nie ma opcji, żebym do niego napisała – zastrzegłam. – A już na pewno nie dzisiaj.

Maisie, choć była zawiedziona moim brakiem determinacji, ostatecznie pokiwała głową.

Reszta przerwy minęła nam znośnie. Obie zdążyłyśmy zjeść, a w międzyczasie dołączyli do nas William i Danny. Obaj narzekali na ilość zadań z fizyki, które musieli przerobić, jeśli chcieli wziąć udział w olimpiadzie. W efekcie Maisie nazwała ich kujonami, na co William odparł, że w porównaniu do niej, on ma przynajmniej jakieś ambicje. Wywołała się mała sprzeczka, którą przerwał dzwonek.

Razem z Maisie ruszyliśmy w kierunku sali od angielskiego. W pewnym momencie dotarła do mnie wibracja telefonu. Musiałam w pośpiechu wyłączyć jego całkowite wyciszenie. Rzuciłam okiem na powiadomienie, od którego serce zabiło mi mocniej.

Użytkownik AixGrant prosi o zgodę na obserwowanie Ciebie

Skierowałam ekran w stronę Maisie, która posłała mi szeroki uśmiech.

Chociaż i tak nic nie publikowałam, potwierdziłam prośbę.

Może będzie to jakiś krok w stronę drugiego etapu naszej misji.

Etapu bezpośredniej konfrontacji.

==

Hej!

Jak wrażenia po rozdziale? Coś powoli rusza do przodu haha

Dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze <3

Do następnego! <3


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#SKNPwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro