Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVI.

Jak to w ogóle możliwe, że każde kolejne miejsce tutaj jest piękniejsze od poprzedniego?

To jest niemożliwe! Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy. Przecież już poznałam piękno tego świata, prawda? Otóż nie. Po pokonaniu krzaków dotarłam na polankę znajdującą się na brzegu jeziora. I to była najpiękniejsza polanka, jaką w  życiu widziałam. Miejsce otaczały drzewa i krzewy o niebieskich i turkusowych liściach oraz kwiatach w kolorze fuksji. Promienie światła praktycznie się tu nie dostawały, a te nieliczne, którym się to udało, załamywały się od powierzchni fioletowej wody w jeziorze, tworząc na całej polance magiczną atmosferę.

Zatrzymałam się urzeczona pięknem mojego otoczenia. Zwróciłam uwagę na jezioro. Wyglądało na czyste i bezpieczne. Chyba nie ma tam krokodyli ani piranii, pomyślałam. A ja jestem taka brudna po tych wszystkich upadkach... Raczej nie zaszkodzi jak się wykąpię, prawda?

Rozłożyłam swoje ubrania na błękitnej trawie rosnącej na brzegu, po czym sama zanurzyłam się w fioletowej wodzie. Była zaskakująco czysta i przejrzysta. Do tego nie była lodowata, jak się spodziewałam, a wręcz ciepła. Na szczęście nie licząc kilku malutkich rybek nie było w niej żadnych innych zwierząt. Obmyłam całe ciało, pozbywając się z niego ziemi, soku z jagód i wszelkiego innego brudu. Po tych czynnościach przepłynęłam kilka razy jezioro, a gdy znudziło mi się to, po prostu położyłam się na powierzchni wody, patrząc na rozciągające się nade mną sklepienie z niebieskich gałęzi.

Nie wiem, ile czasu tak leżałam. Najpewniej jeszcze długo bym to robiła, gdyby nie głęboki pomruk, który rozległ się na polanie. Przestraszona natychmiast stanęłam na nogach, próbując zlokalizować źródło dźwięku, gdy na polanę wszedł nie kto inny jak Doritos.

Przyglądał mi się rozmarzonym wzrokiem, podczas gdy ja rozpaczliwie szukałam czegoś, czym mogłabym się zakryć. Jak na złość, nigdzie nic takiego nie mogłam znaleźć!

-I na co się gapisz, nachosie?- warknęłam.

Zaśmiał się.

-No wiesz... powiem ci, że jest na co- spojrzał na mnie z błyskiem w oku.

-Ty, ty... Zboczeńcu!- zabrakło mi słów -Jak śmiesz!

Demon niestety nic sobie nie robił z moich pogróżek.

-Jak mnie znalazłeś?-  zapytałam.

-To nie było trudne. Cały czas szłaś tą samą ścieżką- poczułam, jak cała się czerwienię. Jak mogłam być taka głupia? -I jak widzę sama dotarłaś na miejsce.

Uśmiechnął się i zaczął rozwiązywać swoją muszkę. Jak zahipnotyzowana patrzyłam, jak jego szczupłe palce zwinnie rozwiązują materiał, a potem sięgają do guzików fraku.

-Cco... Co ty robisz?- wyjąkałam, gdy stał już przede mną bez koszuli i sięgał do rozporka czarnych spodni. Czułam, jak z jego każdym kolejnym ruchem coraz bardziej miękną pode mną kolana.

-Podsunęłaś mi pomysł, gwiazdeczko- uśmiechnął się szeroko pozbywając się ostatniego elementu osłaniającego jego ciało.

Pół przytomna i rozgrzana do czerwoności obserwowałam, jak wolno wchodzi do wody i podpływa do mnie.

-No co?- rzucił -Ja też miałem ochotę trochę się zmoczyć.

Po tak silnych wrażeniach byłam zbyt skupiona na próbie nie zemdlenia, żeby mu odpowiedzieć. Cofnęłam się kilka kroków i oparłam plecami o wystającą z wody skałę.

-Przez ciebie sama się rozpuszczam...- wyjąkałam.

-Na prawdę?- zaśmiał się, przywierając do mnie i przyciskając mnie do skały - A co powiesz... żeby jeszcze trochę trochę podgrzać temperaturę?

Mruknęłam z rozkoszy, kiedy mocniej na mnie naparł.

-Z przyjemnością- wyszeptałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro