Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXII.


Siedziałam Billowi na kolanach, a on właśnie wyciągał w moją stronę rękę z tostem.

-Czy ty zrobiłeś kanapki...- zaczęłam pytać.

-Z posypką, kolorowymi płatkami i czekoladowymi drażetkami. Coś nie tak?

Parsknęłam śmiechem i wgryzłam się w kanapkę. Gdyby nie to, że sama uwielbiam takie połączenia, to uznałabym, że z Billem jest coś, delikatnie mówiąc, nie w porządku.

-Musisz się jeszcze sporo nauczyć o ludziach- spojrzałam na niego z politowaniem.

-Czy ludzie nie jedzą takich kanapek?- zapytał ze zdziwieniem

-Zazwyczaj nie- odparłam, ale widząc jego smutną minę dodałam -Ale ja tak. I za to cię kocham.

Od razu się rozweselił.

-Ale mimo wszystko, to prawda, jeszcze nie wiele o was wiem- przyznał -Na przykład od dawna zastanawiam się, po co wam ta dziwna, wysoka szczotka, która stoi obok toalety? Przecież jest za duża, żeby umyć nią zęby. Sprawdziłem, nawet mi nie zmieści się w ustach.

Wybuchnęłam tak niepohamowanym śmiechem, że oplułam wszystko wokół siebie, łącznie z Billem.

-No co?- dopytywał się -Co w tym takiego?

-Nieeee, nic...- śmiałam się dalej.

-No dobra, Mabel, koniec tego- rzucił -Musimy iść, bo inaczej nie wyrobimy się z moimi planami.

-Jakimi znowu planami?- zapytałam znowu -Czemu ty mi nic nie chcesz powiedzieć?

-Bo to niespodzianka. Nie dowiesz się, póki sama nie zobaczysz- odpowiedział, ocierając twarz z resztek mojego śniadania -Ale na prawdę, musimy się pośpieszyć, inaczej nic z tego wszystkiego nie wyjdzie

Naburmuszyłam się, śmiertelnie obrażona, i poszłam coś na siebie włożyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro