Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XX.

-Dipper, jak możesz być tak głupi. Kocham go! - krzyknęłam. - Poza tym, to jest moje życie! Nie będziesz decydował, z kim mam się spotykać!

- I tu się mylisz! - od krzyknął, ze złości czerwienić się aż po czubki uszu. Jeszcze nigdy nie wiedział go tak wściekłego. Ale to nie oznacza, że mu odpuszczę! - Nie pozwolę, żeby moja własna siostra spała z demonem, który chciał nas zabić! On cię wykorzystuje, Mabel!

- To moja sprawa, co i z kim robię, a ty nie masz tu nic do powiedzenia! To ty z naszej dwójki miałeś być tym mądrym, więc czemu do jasnej cholery nie przyjmujesz do wiadomości, że ludzie się zmieniają! - Widziałam, że otwiera usta, żeby coś dodać, ale nie pozwoliłam mu dojść do słowa. - To, że Bill nie jest człowiekiem nie ma tu nic do rzeczy!

Przez chwilę oddychałam ciężko, nie odzywajac się ani słowem. Trzęsłam się cała ze złości, a gdy zobaczyłam, że Dipper znowu chce coś rzucić, wybuchłam jeszcze gwałtownej.

- Nie! Nie pozwolę, żebyś obrażał ani mnie, ani Billa! Idź stąd! Idź, wynoś się z mojego domu!- wykrzyczałam mu prosto w twarz i tupnęłam nogą z taką siłą, że odkruszyłam kawałek dachówki, który z brzdękiem upadł na ziemię.

Dipper nie wpatrywał się we mnie ze złością i nie dowierzaniem. Po chwili podniósł się i bez słowa opuścił dach. Obserwowałam, jak wychodzi na ulicę i powoli oddala się poza zasięg mojego wzroku.

Bill czekał na mnie w sypialni. Słysząc odgłos moich kroków podniósł wzrok nad kartek książki, którą właśnie czytał, i uśmiechnął się lekko.

- I jak poszła twoja trudna rozmowa? - zapytał.

Westchnąłam z rezygnacją.

- Szkoda słów - odparłam i  rzuciłam się na łóżko obok niego.

- Och Mabel, mówiłem ci, że to zły pomysł- rzucił i objął mnie ramieniem.

Z wdzięcznością wtuliłam się w niego, odwzajemniając uścisk.

- Mam gdzieś, co on sobie myśli - wymamrotałam cicho. - Byliśmy ze sobą tak długo, że on nie potrafi uwierzyć, że jestem potrafię odpowiadać za swoje czyny.

Odsunełam się od Billa i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki wdech, i uśmiechnęłam się lekko.

Złapałam dłońmi brzeg mojej koszulki i w mgnieniu oka zdjęłam ją z siebie. Bill przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami.  do Billa:

-  Udowodnię mu, że dobrze zdaję sobię sprawę z tego co robię - powiedziałam.

- Mabel, poczekaj! - rzucił. - W ten sposób niczego nie dowiedziesz!

Nie słuchałam go. Zanim zdążył ponownie zaprotestować, zdążyłam wyczuć już pod palcami zapięcie stanika. Kilka szybkich ruchów i udało mi się go pozbyć. Popatrzyłam na blondyna i nerwowo przygryzłam wargę. Jeszcze nigdy nie robiłam czegoś tak szalonego, ale byłam zbyt zdeterminowana, żeby się poddać.

Kładłam już dłonie na rozporku moich spodni, kiedy poczułam dotyk na ramieniu.

- Widzę, że i tak nie uda mi się cię powstrzymać - powiedział Bill. Jego policzki przybrały kolor intensywnego różu. - Więc przynajmniej pozwól mi się dołączyć.

Jego spojrzenie wędrowało po moim ciele, zatrzymując się w końcu na moim w połowie rozpiętym rozporku. Czułam, jak ze wsydu robię się cała czerwona. Zaczęłam żałować mojej decyzji i gorączkowo zastanawiałam się, czy jest jeszcze jakaś szansa, żeby się wycofać, ale wtedy poczułam jak dwie silne ręce oplatają się wokół mojego pasa i unoszą mnie w powietrzu.

Otworzyłam oczy tylko po to, by zorientować się, że zostałam rzucona na moje własne łóżko. Nad sobą zobaczyłam Billa z chyba najszerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek wiedziałam.

Nerwowo przełknęłam ślinę. Zapowiada się ciekawa noc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro