Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XVIII.


Doskoczyli do niej w ułamku sekundy.

Mabel straciła przytomność, a z jej głowy, w którą uderzył jej brat ciekła krew.W jeszcze gorszym stanie była reszta ciała dziewczyny. Jej sweter, spalony przez płomienie demona, odsłaniał ogromną, krwawą ranę. Atak Billa złamał jej żebro, które przebiło skórę, tworząc przerażający widok.

Dipper uniósł lekko głowę swojej siostry, wołając do niej z rozpaczą. Łzy zaczęły napływać mu do oczu. Mabel nie mogła odpowiedzieć, wiedział to, i bał się, że już nigdy mu nie odpowie.

Bill klęczał przy Mabel, przerażonym wzrokiem patrząc na jej ciało. Jej fioletowy sweter tak przesiąkł krwią, że w sporej części miał teraz kolor purpury. Demon był przerażony, łapał się za głowę, powtarzając do siebie cicho:

-O nie, nie, nie! Co ja zrobiłem?!!

Jednak spojrzał na bladą twarz dziewczyny i otrzeźwiał. Nie, nie może teraz rozpaczać! Wypuścił powietrze, starając się uspokoić i położył ręcę na klatce piersiowej dzieczyny, w miejscach, w których jego moce poczyniły największe szkody.

To podziałało na jej brata jak kubeł zimnej wody. Otrząsnął się i wrzasnął do demona:

-Nie dotykaj jej! To wszystko twoja wina!

Bill drgnął, ale nie zdjął dłoni z ciała Mabel.

-Słuch ci odjęło?!- krzyknął Dipper i zacisnął pięści, postanawiając odepchnąć demona.

Bill milczał, uparcie wpatrując się w przymknięte powieki dziewczyny. W chwili, kiedy Dipper chciał zaatakować, odezwał się, nadal nie podnosząc głowy.

-Czy ty nic nie rozumiesz?- zapytał przepełnonym jadem głosem -Nie mogę zabrać rąk z jaj ran, inaczej ona umrze! Wiem, że przeze mnie jest w takim stanie, wiem, że to wszystko moja wina, i że gdyby nie ja, to nic by się nie stało. Czy ty sobie myślisz, że ja tego wszystkiego nie wiem?! Może i masz rację, i nigdy nie powinienem mieć nic wspólnego z twoją siostrą, ale to ja jej to zrobiłem i tylko ja mogę to naprawić!

Podniósł głowę, patrząc Dipperowi w oczy. Na jego czole błyszczały krople potu, a w po policzkach spływały łzy.

Dipper patrzył ma demona i długo się wachał. Czy może mu zaufać? A co jeśli on go okłamuje i właśnie wsącza w Mabel złe moce, upewniając się, że ona na pewno tego nie przeżyje? W tym momencie wokół dłoni demona zalśniła błękitna mgiełka. Dipper musiał podjąć decyzjcę, czy oddać życie swojej siostry w ręce Billa. Ponownie spojrzał w oko demona i zobaczył w nim błagalnie. Twarz demona zaczynała blednąć, a jego zawsze błyszczące radością oko powoli mętniało.

Dipper zacisnął pięści i zęby. Wiedział, co powinien zrobić. Nienawidził Billa tam bardzo... Podjął decyzję. Pełnym złości głosem powiedział:

-Rób, co musisz. Mabel nie może zginąć.

Bill uśmiechnął się szeroko. Jego skóra była tak blada, że wydawała się przeźroczysta. Posłał chłopakowi pełne wdzięczności spojrzenie i odparł:

-Przynajmniej w jednym się zgadzamy.


Minuty mijały, a Dipper coraz bardziej się denerwował.

Mimo, że na twarz mabel wrócił lekki rumieniec, to ona sama nadal nie odzyskiwała przytomności.

Chłopak nerwowym wzrokiem patrzył to na Billa, to na swoją siostrę. Demon był coraz bledszy i wydawał się okropnie słabnąć. W pewnym momencie zachwiach się i osunął do tyłu. Niechybnie by upadł, gdyby nie Dipper, który szybko go podparł.

-Co jest?- zapytał ledwo przytomnego demona.

-To nic- odparł Bill, nie otwierając oczu. Mimo, że sam był bliski omdlenia, to nadal nie oderwał rąk z jej ran. Mówił powoli, robiąc spore przerwy, oddychając płytko -Uzdrawianie... zabiera mi... trochę energii... Nie przejmuj się...

Dipper kiwnął głową i chciał odsunąć się od demona, ale gdy tylko go puścił, ten znowu się zachwiał, więc chłopak ponkwnie podparł go.

Bill uśmiechnął się słabo.

-Chyba... sam sobie nie poradzę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro