XVI.
Wychylaliśmy się zza latarni, obserwując kawiarnie na przeciwko.
-Powtórzmy plan jeszcze raz- dyrygowałam.-Mabel, poważnie? Po raz piąty?!- denerwował się Bill.-Tak! Wszystko musi wyjść perfekcyjnie! Jeśli któreś z nas się pomyli, to słono za to zapłacimy- w moim gardle pojawiła się nieprzyjemna gula -No więc jaki jest plan?Westchnął.-Wchodzimy do kawiarni. Rozglądasz się za Dipperem. Podchodzimy do niego, witasz się. Przedstawiasz mnie jako Brajana, swojego nowego chłopaka. Ja mówię jak najmniej, a najlepiej w ogóle się nie odzywam. Na pytania Dippera odpowiadam wymijająco. A potem wyciągam nóż i zabijam Dippera! Ha ha ha ha!-Nie!!!- wrzasnęłam i walnęłam go z całej siły w twarz -Co ty sobie wyobrażasz?!!!- krzyczałam.-Spokojnie, żartowałem!- powiedział szybko.Przyjrzałam mu się. Chyba już na prawdę zanudzam tym powtarzaniem planu.-No dobrze. Ale wiesz, co masz robić, tak?- upewniłam się.-Oczywiście!- zapewnił.-Pewnym krokiem ruszyłam do drzwi kawiarni. Bill zarzucił kaptur swojej bluzy i ruszył za mną.-W cale nie żartowałem z tym zabijaniem- mruknął pod nosem i zachichotał cicho, lecz perfidnie.Gwałtownie odwróciłam się i wrzasnęłam ile sił w płucach:
-Wszystko słyszę!!!
* * * * * * *
Dzwoneczek oznajmił nasze wejście.
Rozejrzałam się po wnętrzu i szybko znalazłam mojego brata. Jak zwykle siedział z nosem w książce. Syknęłam do Billa:
-Tylko trzymaj się planu! Bo inaczej...
Zaśmiał się.
-Grozisz mi, gwiazdeczko?
Zacisnęłam zęby i ruszył do stolika Dippera.
Szybko mnie zauważył i rzucił mi się w ramiona. Uściskaliśmy się i poklepaliśmy po plecach ze zwyczajowym:
-Pat, pat!
Usiedliśmy przy stoliku.
-To opowiadaj Mabel, co u ciebie?- zapytał -Mówiłaś, że masz do mbie jakąś sprawę? Tak, chciałam ci kogoś przedstawić. Poznaj mojego chłopaka, Brajana.
Na mój znak podszedł do nas Bill. Nadal miał na głowie kaptur, który mocno zasłaniał mu tworz. W słabym oświetleniu kawiarniu było widać tylko usta, i o to mi chodziło! Dipper nie ma szans go rozpoznać!
-Miło cię poznać- powiedział demon.
-Wzajemnie- odparł Dipper, podając mu rękę.
Po chwili uśmiechnięta kelnerka wręczyła nam karty dań. Mój brat zwrócił wzrok ku mojemu rzekomemu chłopakowi i rzucił:
-A więc, Brajan... Powiedz, pewnie masz bardzo nowoczesnych rodziców. Normalni raczej nie nazywają dzieci ,,Brajan" czy ,,Dżesika".
O nie, bardzo niedobrze! Nie spodziewałam się, że Dipper powie coś takiego, a znając Billa, to jego odpowiedź będzie... po prostu koszmarna!
Spojrzałam na niego. ,,Błagam, nie palnij nic głupiego!", modliłam się.
W półmroku błysnął uśmiech Billa.
-Tak, moi rodzice nie należą do tradycjonalistów.
Odetchnęłam głęboko. Dzięki ci, Boże!
Reszta spotkania przebiegła spokojnie i zgodnie z planem. Na większość pytań zadawanych przez Dippera odpowiadałam za Billa, więc nie doszło do żadnej katastrofy. Zaczął zapadać zmrok, więc postanowiliśmy się pożegnać. Mój brat ponownie uścisnął demonowi dłoń.
-To było bardzo miłe spotkanie- powiedział z uśmiechem -Mał nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
I wtedy dostrzegłam błysk złotego oka.
O nie, to nie wygląda dobrze!
Bill uścisnął rękę Dippera. ,,Nie wygląda to tak źle, może mi się przywidziało?", myślałam , ale potem Bill wyszczerzył wszystkie swoje zęby.
-Ja też mam taką nadzieję... sosenko.
Demon odrzucił głową do tyłu i zaśmiał się tym swoim zwielokrotnionym głosem. Zrzucił przez to kaptur i pokazał swoją twarz.
-Bill!!!- kezyknął mój brat, odskakując od niego jak oparzony.
Jęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach.
To nie może skończyć się dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro