Rozdział 9
~*~
*Natsume*
Wesołym krokiem ruszyłam leśną ścieżką do domu różowowłosego. Po około 10 minutach byłam na miejscu. Zadowolona ze zgody Mistrza na misję zapukałam do drzwi chłopaka. Nikt mi nie otwierał, ale usłyszałam jak ktoś chodzi, a nawet coś zwalił. Zapukałam jeszcze raz, ale po raz kolejny nikt mi nie odpowiedział. Wiedziałam iż Natsu wie, że to ja. W końcu ma węch, którego pozazdrościłby mu nie jeden pies. Zmarszczyłam brwi zdziwiona jego zachowaniem.
- Natsu! Wiem, że tam jesteś!- Krzyknęłam ponownie uderzając ręką w drzwi.- Natsu! Co się z tobą ostatnio dzieje?- Kompletnie zapomniałam po co tu przyszłam.
Jego dziwne zachowanie nie dawało mi spokoju. Po raz koleiny usłyszałam jak coś spada. Przez chwilę wydawało mi się, że usłyszałam Happy'ego mówiącego "Natsu, otwórz jej...", a potem usłyszałam nie miłe "Nie", które prawdopodobnie padło z ust smoczego zabójcy.
Westchnęłam i oparłam się plecami o drzwi. Nie wiedziałam jak miałam się do niego dostać. W końcu do niczego go nie zmuszę.
- Natsu...- Powiedziałam błagalnym głosem.- Naprawdę się o ciebie martwię.- Znów kroki.- Jesteś moim przyjacielem, a nawet kimś więcej.- Wyznałam lekko się rumieniąc.- Ale dobrze. Nie będę naciskać.- Dodałam odbijając się stopą od drewnianej powłoki.- Jednakże mam nadzieję, że pójdziesz ze mną na moją pierwszą misję. Jest to tak jakby dla mnie ważny dzień i naprawdę chciałabym żebyś był tam ze mną. Jutro o ósmej spotykamy się przed gildią.- Poinformowałam go i zaczęłam się oddalać.
Nawet kilka metrów od jego mieszkania usłyszałam jak ktoś wali chyba pięścią w ścianę. Westchnęłam smutno, ale się nie cofnęłam tylko ruszyłam dalej. Nie miałam ochoty wracać do gildii. Chciałam pobyć sama ze swoimi myślami. Wiem, że już niedługo będę musiała staruszkowi i członkom gildii wyjaśnić moją sytuacje. Mistrz ani razu nie poruszył tego tematu za co byłam mu wdzięczna. Swoje kroki skierowałam w przeciwną stronę Magnolii, ale też w inną stronę niż dom Natsu. Miałam ochotę na taki długi spacer gdzie będę mogła sobie porozmyślać o wszystkim co się akurat wokoło mnie dzieje.
Martwiło mnie dziwne zachowanie Natsu. Tak szczerze to tak chyba zachowuje się od tygodnia. Jakoś tak przed tą naszą walka się zaczęło. Gdy Gray powiedział, że ładnie mi w takich włosach. Miałam wtedy luźnego dobieranego. Lubiłam robić sobie przeróżne warkocze, a wiedziałam, że jest mia ładnie w dobieranych. Często to słyszałam. Nawet w szkole od chłopaków. No właśnie szkoła i ogólnie tamten świat. To nadal była na mnie zagadka. Nie wiedziałam jak się tutaj znalazłam. W końcu ostatnim co pamiętam był ten wypadek, który mi się śni co noc w koszmarach. Czasem nawet budziłam się z krzykiem. Szczerze to się dziwie Lucy, że jeszcze mnie przez to nie wywaliła na bruk.
Tak wędrując natrafiłam na jakieś chaszcze. Droga się skończyła, a ja nie chciałam wracać. Tak, więc geniusz ja wszedł w te krzaki. Na pewno po tych zielonych gałęziach będzie jakaś droga. Po około pięciu minutach (Te krzaki okazały się trudne do ominięcia, a do tego ciągnęły się dość długo) okazało się, że moja teoria nie była daleka od prawdy. Gdy już z nich wyszłam zobaczyłam jakąś wielką polanę. Była otoczona krzakami i drzewami. Na jej środku było małe jeziorko, co dziwne dochodził do jego środka pomost. Na pewno było to dziełem ludzkim. Światło księżyca oświetlało całą przestrzeń. Wyglądało to trochę jakby to miejsce było odcięte całkowicie od świata. Skierowałam się na pomost i tam doszłam do środka jeziorka. Usiadłam na krawędzi pomostu i zdjęłam buty. Tam zamoczyłam lekko nogi i spojrzałam na jeziorko gdzie odbijał się w tafli wody księżyc. Dopiero teraz zauważyłam, że dzisiaj jest pełnia. Dzisiaj zamiast być Srebrny był Pomarańczowy. Spojrzałam na niebo, ale zaraz zwróciłam głowę na jeziorko gdzie wpatrywałam się w księżyc.
Nagle przed moimi oczami pojawił się widok, o którym tak bardzo chciałam zapomnieć. Tamtego dnia też była pełnia. W takie dni właśnie nie mogłam spać. Nieprzyjemne wspomnienia zalały moją głowę. W jednej chwili przypomniała mi się; Sala gdzie mnie badali, kolejna gdzie robili mi krzywdę. Następna, gdzie chcieli bym użyła tej mocy. Za każdym razem gdy jej nie używałam spotykała mnie kara. Momenty gdzie przez kilka dni nie dostawałam jedzenia i dwie szklanki wody. Gdzie nie raz za karę też byłam bita. Kolejne badania, doświadczenia, walka, próby wymuszenia na mnie mocy. To było okropne i bolesne. Przypomniały mi się wszystkie łzy, wszystkie nieprzespane noce. Pośród tych wszystkich wspomnień pojawiła się osoba, której nienawidziłam najbardziej. Osobę, która mnie zdradziła, której ufałam bezgranicznie. Przypomniały mi się jej słowa.
"Rodzice cię nie chcieli dlatego wysłali cię tu." Uderzyła mnie wtedy po raz pierwszy. Kolejne słowa "Brzydzili się tobą. W końcu kto chcę takie przeklęte dziecko." Kopnęła mnie. Nawet teraz słyszałam jej głos przesiąknięty jadem i obrzydzeniem. Po moich policzkach potoczyły się łzy. "Jesteś wstrętna, jesteś potworem, który potrafi tylko niszczyć." Po raz kolejny mnie uderzyła i kopnęła. "Cała twoja rodzina czeka tylko aż w końcu zdechniesz by się mogli ciebie pozbyć" Kolejne uderzenie i kolejne.
Była tam jedyną osobą, której ufałam. Właśnie wtedy użyłam po raz pierwszy tej mocy. Moja psychika była wtedy na złamaniu. Wszystko wokoło mnie zaczęło się niszczyć. Cały budynek, w którym tamtego dnia się znajdowałam. W miejscu gdzie to się wszystko wydarzyło nadal jest wielka dziura, którą zrobiła moja moc. Nie, to nie moc ją zrobiła, to ja ją zrobiłam.
Moim ciałem wstrząsnął jeszcze większy szloch. Dzisiejszej nocy te wspomnienia były jeszcze bardziej wyraziste. Nie mam pojęcia dlaczego tak było, ale wokoło mnie zaczęła unosić się ziemia. Z moich oczu zaczęło spływać coraz to więcej łez. Wszystko uderzyło we mnie z jeszcze większą siłą. Chciałam zapomnieć. Krzyczałam z tego wewnętrznego bólu. Chciałam się go pozbyć za pomocą krzyku. Mój płacz z każdą chwilą się nasilał. W około mnie zaczęło unosić się coraz to więcej ziemi.
Po chwili poczułam jak ktoś mocno przytula mnie od tyłu. Wystraszyłam się i pojawiło się więcej ziemi. W około jeziorka pojawiała się coraz to większa dziura. Jednakże uspokoiłam strach i na chwilę przestałam krzyczeć gdy poczułam ten zapach. Zapach lata. Tak pachnie tylko jedna osoba.
- Uspokój się.- Powiedział cicho chłopak.
- Natsu...- Szepnęłam, a po moich policzkach zaczęło spływać jeszcze więcej łez.- Ja nie chcę... To boli...- Bełkotałam.
Ten przytulił się do moich pleców jeszcze bardziej.
-Nie martw się. Jestem przy tobie. Nic Ci się nie stanie.- Szeptał do mojego ucha.
Słysząc jego głos, czując jego zapach uspakajałam się z każdą sekundą. W końcu ziemia opadła, a ja przestałam płakać. Obróciłam się w stronę chłopaka i przytuliłam go jeszcze mocniej. Jednak po chwili poczułam jak wszelkie siły mnie opuszczają. Moje oczy się zamknęły.
- Natsume!- Ostatnim co usłyszałam był jego głos. Zemdlałam owiana zapachem lata.
~*~
Czesio!!!!
Jest rozdział. Tym razem dotrzymuje obietnic!!!! Jednakże przyznam się szczerze, że nie chciało mnie się dzisiaj nic napisać, ale jakieś dwie godziny temu naszła mnie wena i powstało to powyżej. Mam nadzieję, że wyszło całkiem fajnie i nie przesłodzone. Też mam nadzieję, że nic nie zjebałam :/
Nie mogę zostać i pisać tutaj za dużo, bo muszę się uszykować na jutro do szkoły. Wiecie spakować i wykąpać. Ogólnie to przeczytałam lekturę do końca i jutro mamy lekurówkę. Podobała mi się lektura. Chyba pierwszy raz aż tak bardzo! Plus czuję przez nią niedosyt. Końcówka mnie złamała. Ja chcę więcej!!!! Pierwszy raz się z kartkówki cieszę!!!! Na szczęście polski jest pierwszą lekcją ^^ Ja uciekam!
Bayooooo!!!!! Branocka!!!!!
Kazenakii
PS.
KOMENTUJCIE!!!!!!
ORAZ
GWIAZDKUJCIE!!!!!!
Piosenka:
Charlotte [AMV] - Believe
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro