Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXV.


Dotarliśmy na polankę poobijani.

To znaczy ja byłam cała brudna, posiniaczona i obolała, a Bill... on wyglądał jak zwykle nienagannie. To niesprawiedliwe, że ja potknęłam się chyba o każdy kamień i wpadłam w każdą kałużę, do tego wlazłam w krzaki i poplamiłam się cała jagodami, a on nic! Ani jednej plamki!

-Bill! Jak ty to robisz, że niczym się nie ubrudziłeś?!- krzyknęłam, gdy po raz kolejny ochlapałam się błotem. Jednak jasne ubrania nie były dobrym wyborem. Ale skąd miałam wiedzieć, że wyląduje w lesie?

-Oh, to?- rzucił z uniesioną brwią -To tylko proste zaklęcie przeciw plamom. A, i jeszcze jedno, trochę trudniejsze, przeciw potykaniu się. Likwiduje wszystkie przedmioty na mojej drodze, o które mógłbym się przewrócić. Nie wspominałem o tym?

Zaczęłam dyszeć z wściekłości.

-Że... co... proszę? Czemu do jasnej cholery nie powiedziałeś mi, że możesz to zrobić?! Czy ty widzisz, jak ja wyglądam?!!!

-No wiesz- podrapał się po głowie. Wyglądał na zmartwionego -Ja... w pewnym momencie uznałem, że robisz to specjalnie- przełknął ślinę, widząc mój wyraz twarzy -Po prostu nie sądziłem, że ktoś może być aż tak niezdarny!

Zacisnęłam pięści.

-Tak?- spytałam z sarkazmem -Najwyraźniej ja mogę!

Powiedziawszy to minęłam go i z uniesioną głową poszłam prosto przed siebie. A co mi tam, chrzanić, że jestem w obcym wymiarze i najpewniej się zgubię, bo nie mam zielonego pojęcia, gdzie powinnam iść. Jak znowu się potknę i stoczę się do jakiegoś rowu, to trudno. Najwyżej ten przemądrzały demon będzie miał mnie na sumieniu, bo znając moje szczęście przy kolejnym upadku złamię sobie nogę. Lub skręcę kark, wszystko jedno. W każdym razie umrę w męczarniach.

Rozważając wszystkie możliwe opcje bolesnej śmierci i rozpływając się na myśl o nękaniu Billa za grobu, nie zauważyłam, kiedy ścieżka się skończyła. Stanęłam przed gąszczem błękitnych krzaków. Nie wiedząc co robić, rozejrzałam się, sprawdzając czy aby ten parszywiec mnie nie śledzi, a upewniwszy się, że wokół nie ma po nim śladu, zaczęłam przedzierać się przez krzaki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro