XXI.
Uwielbiam się tak budzić.
Jest mi ciepło, miękko, i przede wszystkim, mam obok siebie Billa. Obróciłam się na drugi bok i spojrzałam na niego. Jest taki słodki, kiedy śpi. Policzki pozostały lekko zaróżowione, a na jego wargach zastygł delikatny uśmiech.
Przez chwilę patrzyłam, jak jego klatka piersiowa porusza się miarowo, po czym zbudziłam go ciepłym pocałunkiem. Lekko nieprzytomny pociągnął mnie do siebie i podniósł tak, że na nim leżałam. Gdy się w końcu od siebie odkleiliśmy, przetarł dłonią oczy i zaśmiał się z naszego nietypowego położenia.
-To co? Wstajemy?- zapytał.
-Chętnie bym jeszcze pospała. Wylegiwanie się na tobie jest bardzo wygodne- rzuciłam przekornie.
-Dobrze, ale tylko piętnaście minut. Mamy coś ważnego do załatwienia.
Zdziwiłam się.
-Co takiego?- zadałam pytanie.
Posłał mi przebiegle i powiedział:
-Zobaczysz.
Wzruszyłam ramionami i ułożyłam się na nim wygodnie. Cokolwiek planuje Bill, lepiej, żebym była wyspana.
* * * * * * *
Gdy poczułam ciepłe, lekko szorstkie liźnięcie na moich wargach, otworzyłam oczy.
Centymetr przede mną zobaczyłam twarz Billa
-Czas wstawać- powiedział -To miała być piętnastominutowa drzemka, a spaliśmy godzinę. Zejdziesz ze mnie?
-Yhhhym- Wymamrotałam.
Patrzył wyczekując, a ja tylko z powrotem położyłam głowę na jego torsie.
-Mabel- powiedział i z załamaną miną zasłonił sobie oczy -Nie wygłupiaj się. No chodź, wstajemy.
Nie zareagowałam. Usiadł gwałtownie, lecz byłam tak mocno do niego przytula, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia, po prostu teraz już nie leżałam, tylko siedziałam mu no kolanach.
Prychnął zezłoszczony i próbował mnie od siebie odkleić, ale nadal mocno się go trzymałam.
-Trudno- westchnął -Ja wstaję, a ty rób co chcesz.
I faktycznie wstał, ale ja owinęłam nogi wokół jego tułowia, a ręce przełożyłam na szyję. W ten sposób nie odsunęłam się od niego choćby o milimetr, a nawet byłam jeszcze bliżej.
Ignorując to, że na nim wiszę, zaczął schodzić po schodach. Wszedł do kuchni i otworzył szafkę, po czym rzucił do mnie:
-Może pozwolisz mi się ubrać?
-Nie- odparłam.
Skrzywił się.
-A ty wiesz, że mogę to zrobić pstryknięciem palców, a ty nie będziesz miała tu nic do powiedzenia?
Zsunęłam się trochę niżej, żeby widział moją twarz. Zobaczyłam, jak zrobił się czerwony, bo w tym położeniu moje nogi zaczęły wywierać nacisk na jego dosyć wrażliwą część ciała.
-Wiem. Ale i tak ci nie pozwolę- odparłam z uśmiechem, i wiedziałam, że teraz mi nie odmówi.
Uniósł końciki ust i bez słowa zaczął przygotowywać śniadanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro