XX.
-Dipper, jak możesz być tak głupi. Kocham go! - krzyknęłam. - Poza tym, to jest moje życie! Nie będziesz decydował, z kim mam się spotykać!
- I tu się mylisz! - od krzyknął, ze złości czerwienić się aż po czubki uszu. Jeszcze nigdy nie wiedział go tak wściekłego. Ale to nie oznacza, że mu odpuszczę! - Nie pozwolę, żeby moja własna siostra spała z demonem, który chciał nas zabić! On cię wykorzystuje, Mabel!
- To moja sprawa, co i z kim robię, a ty nie masz tu nic do powiedzenia! To ty z naszej dwójki miałeś być tym mądrym, więc czemu do jasnej cholery nie przyjmujesz do wiadomości, że ludzie się zmieniają! - Widziałam, że otwiera usta, żeby coś dodać, ale nie pozwoliłam mu dojść do słowa. - To, że Bill nie jest człowiekiem nie ma tu nic do rzeczy!
Przez chwilę oddychałam ciężko, nie odzywajac się ani słowem. Trzęsłam się cała ze złości, a gdy zobaczyłam, że Dipper znowu chce coś rzucić, wybuchłam jeszcze gwałtownej.
- Nie! Nie pozwolę, żebyś obrażał ani mnie, ani Billa! Idź stąd! Idź, wynoś się z mojego domu!- wykrzyczałam mu prosto w twarz i tupnęłam nogą z taką siłą, że odkruszyłam kawałek dachówki, który z brzdękiem upadł na ziemię.
Dipper nie wpatrywał się we mnie ze złością i nie dowierzaniem. Po chwili podniósł się i bez słowa opuścił dach. Obserwowałam, jak wychodzi na ulicę i powoli oddala się poza zasięg mojego wzroku.
Bill czekał na mnie w sypialni. Słysząc odgłos moich kroków podniósł wzrok nad kartek książki, którą właśnie czytał, i uśmiechnął się lekko.
- I jak poszła twoja trudna rozmowa? - zapytał.
Westchnąłam z rezygnacją.
- Szkoda słów - odparłam i rzuciłam się na łóżko obok niego.
- Och Mabel, mówiłem ci, że to zły pomysł- rzucił i objął mnie ramieniem.
Z wdzięcznością wtuliłam się w niego, odwzajemniając uścisk.
- Mam gdzieś, co on sobie myśli - wymamrotałam cicho. - Byliśmy ze sobą tak długo, że on nie potrafi uwierzyć, że jestem potrafię odpowiadać za swoje czyny.
Odsunełam się od Billa i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki wdech, i uśmiechnęłam się lekko.
Złapałam dłońmi brzeg mojej koszulki i w mgnieniu oka zdjęłam ją z siebie. Bill przyglądał mi się z szeroko otwartymi oczami. do Billa:
- Udowodnię mu, że dobrze zdaję sobię sprawę z tego co robię - powiedziałam.
- Mabel, poczekaj! - rzucił. - W ten sposób niczego nie dowiedziesz!
Nie słuchałam go. Zanim zdążył ponownie zaprotestować, zdążyłam wyczuć już pod palcami zapięcie stanika. Kilka szybkich ruchów i udało mi się go pozbyć. Popatrzyłam na blondyna i nerwowo przygryzłam wargę. Jeszcze nigdy nie robiłam czegoś tak szalonego, ale byłam zbyt zdeterminowana, żeby się poddać.
Kładłam już dłonie na rozporku moich spodni, kiedy poczułam dotyk na ramieniu.
- Widzę, że i tak nie uda mi się cię powstrzymać - powiedział Bill. Jego policzki przybrały kolor intensywnego różu. - Więc przynajmniej pozwól mi się dołączyć.
Jego spojrzenie wędrowało po moim ciele, zatrzymując się w końcu na moim w połowie rozpiętym rozporku. Czułam, jak ze wsydu robię się cała czerwona. Zaczęłam żałować mojej decyzji i gorączkowo zastanawiałam się, czy jest jeszcze jakaś szansa, żeby się wycofać, ale wtedy poczułam jak dwie silne ręce oplatają się wokół mojego pasa i unoszą mnie w powietrzu.
Otworzyłam oczy tylko po to, by zorientować się, że zostałam rzucona na moje własne łóżko. Nad sobą zobaczyłam Billa z chyba najszerszym uśmiechem jaki kiedykolwiek wiedziałam.
Nerwowo przełknęłam ślinę. Zapowiada się ciekawa noc.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro