Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.

Nie minęła minuta, a on już zanosił się od śmiechu. Zaglądał w każdy kąt, był najbardziej wścibską osobą, jaka kiedykolwiek postawiła u mnie stopę. Kiedy w końcu skończył wtykać wszędzie nos, podleciał do mnie i ze śmiechem poklepał mnie po głowie.

- Stara, dobra Mabel! Nic a nic się nie zmieniłaś! Mogę się założyć, że masz tu gdzieś pluszowego jednorożca.

Szybko kopnęłam nogą Księżniczkę Kometkę, która faktycznie była maskotką jednorożca. Nie widziałam nic zabawnego w ogólnym wystroju wnętrza. Wszytko wydawało mi się absolutnie zwyczajne, nie licząc tego, że znajdowała się w nim różowa pluszowa kanapa, jasnofioletowy dywan i... no dobra, wszystko ociekało słodyczą. Ale co z tego? I tak cieszę się, że wujkowie i rodzice dali mi trochę swoich pieniędzy, bo bez nich w życiu nie było by mnie stać na kupno własnego domu.

Odchrząknęłam, by zwrócić na siebie uwagę demona.

- Myślę, że ty możesz spać...

- Na najwygodniejszym łóżku, oczywiście - przerwał mi i, nie czekając na mnie, skierował się w stronę schodów, prowadzących na drugie piętro.

Zastanawia mnie fakt, że od razu był tak dobrze zorientowany w moim domu.

Wparował do mojego pokoju i rzucił się na łóżko. Zmierzyłam jego obecny ubiór krytycznym wzrokiem.

- Zamierzać w tym spać?- spytałam, wskazując na jego frak.

- Co, nie podoba ci się? - Spojrzał mi w oczy z miną zbitego psa. - Przecież to najładniejsze, najbardziej eleganckie...

- Może i tak, ale wątpię żeby w roli piżamy sprawdziło się tak dobrze.

Przyglądałam się mu, kiedy zmróżył oczy i przeciągnął się leniwie. Nie mogłam oderwać oczu od jego sylwetki i chcąc nie chcąc, musiałam przyznać, że miał w sobie jakiś dziwny urok. Uchylił powieki i uśmiechnął się lekko, gdy uchwycił moje spojrzenie.

Czar prysł, gdy tylko otworzył usta.

- Ktoś chyba nie uważał, jak mówiłem, że mam problem z mocą. Do tego zaliczają się również, jak wy, ludzie, moglibyście powiedzieć, czary.

Przy ostatnim słowie poruszył palcami, kreśląc w powietrzu znak cudzysłowu.

Przeklnęłam pod nosem z irytacją. Czułam, że muszę jak najszybciej pozbyć się Billa, bo jego poczucie humoru coraz bardziej działało mi na nerwy. Podeszłam do szafki nocnej i wyciągnęłam z niej jakąś koszulę, po czym bez słowa rzuciłam nią w Billa. Ku mojej radości idealnie trafiłam w twarz, a on nie mógł jej złapać, bo nadal był wyciągnięty na moim łóżku.

- Rzut za trzy punkty! - Z radością wyrzuciłam zaciśniętą pięść w powietrze.

- Hej! - Okrzykiem zwrócił na siebie moją uwagę. - Serio?

Mój wzrok spoczął na nadruku na wspomnianym t-shercie. Widniał na nim fioletowy niedźwiadek na tle brokatowej tęczy. Dlaczego coś tak absurdalnego znalazło się w mojej szufladzie?

Jego komentarz wcale nie pomógł mi pozbyć się wstydu, a wyraz, jaki miał na twarzy, był jeszcze gorszy. Mieszanina kpiny i irytacji, z nutką politowania.

- Sądzisz, że to założę? - rzucił.

- To twoja decyzja. - Wzruszyłam ramionami. - Mi nie robi różnicy, czy śpisz w tym czy w sztywnym, niewygodnym fraku.

* * * * *

Obudziłam się w środku nocy. Kręciłam się z boku na bok, nie mogąc z powrotem zapaść w sen, w końcu postanowiłam zejść do kuchni. Burczenie w brzuchu i chęć na nocną przekąskę tylko upewniła mnie w tym postanowieniu. Zwlokłam się z łóżka i włożyłam kapcie. Tylko je zdążyłam zabrać ze sobą z mojego pokoju, bo oczywiście przez tego idiotę musiałam spać w pokoju gościnnym.

Mimowolnie podskoczyłam, gdy zobaczyłam pochyloną postać, siedzącą przy stole.

- Czego?- warknęłam.

- Coś mnie ściska w brzuchu -powiedział. - Głód?

-Głód- potwierdziłam. -No i?

- I nie wiem gdzie jest jedzenie- spojrzałam na niego jak na niespełna rozumu. Najchętniej zignorowałabym go i wróciła do łóżka, ale jego zbolała mina zmusiła mnie, żeby jednak zostać. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją ze zmęczoną, ale triumfującą miną.

- Proszę - rzuciłam. - Tylko nie zjedz wszystkiego. Kilka innych rzeczy powinno być też w szafkach.

Chwycił już drzwiczki pierwszej szafki, kiedy przypomniałam sobie o czymś i krzyknęłam:

- Tylko nie zbliżaj się do nutteli!

Bill spojrzał na mnie, stojącą w piżamie z groźną miną i palcem wycelowanym w jego stronę, po czym postanowił się wycofać i odsunął się od szafki. Bardzo rozsądna decyzja, jeśli chcecie usłyszeć moje zdanie. Zamiast tego otworzył drugą, sasiednią, i wyciągnął z niej paczkę Doritos. Wpatrywał się w nią z iskrami w oczach, jak gdyby właśnie znalazł najcenniejszy skarb na świecie.

- Jednak ludzkość nadal o mnie pamięta! - wykrzyknął, podnosząc czipsy do góry gestem w prost wyjętym z ,,Króla Lwaʼʼ.

Nic nie mogłam poradzić na to, że na ten widok moja dłoń w bardzo znaczący sposób powedrowała w kierunku mojego czoła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro