Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 94

Usiadłam obok Maxona i dyskretnie wytarłam sobie usta serwetką. 
- Mogliśmy podać inną przystawkę.- szepnęłam. 
- Nawet nie pamiętam. co było na przystawkę. - powiedział łamiąc swojego homara. 
- Nie stresuj się tym.
Chciałam go uspokoić i delikatnie położyłam dłoń na jego dłoni. 
Spojrzał na mnie. 
- Wszystko pójdzie na marne. 
Udałam, że nic nie słyszę i upiłam łyk wody. 
- Nie mamy planu B 
- Planem B jest Daphne- zauważył. 
Wstałam z zamiarem porozmawiania  z Kriss i Elliotem. 
- Czyli nie mamy planu. 
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Potrawy były najbardziej wytrawne jakie tylko zdołał wymyślić kucharz. Wszędzie panował przepych, a specjalnie na dzisiaj zamówiłam najlepszego i najdroższego szampana jakiego tylko udało się znaleźć. Można było stwierdzić, że ten wieczór jest jednym z najbardziej idealnych jakie udało mi się przygotować. Wszystko było dopracowane. Wszystko oprócz tego, że nasz przemyślany plan miał całkowicie lec w gruzach. 
Uśmiechnięta podeszłam do Kriss. 
- Kiedy możemy podpisać?- od razu zaatakowała mnie pytaniem, a ja postarałam się zachować spokój i uśmiechnęłam się. 
- Zaplanowałam na dzisiaj jeszcze wiele atrakcji. 
Kriss z podekscytowaniem sięgnęła po jeszcze jeden kieliszek szampana. 
- Uu jakich?
Roześmiałam się z jej podekscytowania. Widać było, że Kriss brakowało zwykłego pałacowego życia nie obarczonego ciągłą rywalizacją czy obowiązkami państwowymi. 
- Niespodzianka
Uśmiechnęła się, a w tym w momencie podszedł do nas Elliot i objął Kriss ramieniem. 
- Wspaniała kolacja wasza wysokość.- powiedział  do mnie z szacunkiem. 
- Miło mi słyszeć, że się dobrze bawisz i... - przerwałam i przyłożyłam dłoń do ust udając, że mówię ciszej.- Możesz mówić mi America. 
Wydawał się odrobinę zmieszany moją propozycją. 
- Nie wiem czy będę potrafił się przestawić. Ponad rok spędziłem w dżungli Honduragui z dala od cywilizacji więc teraz cieszę się kiedy mogę znowu zachowywać zwykłą kulturę i ogładę wobec ludzi. 
Kriss popatrzyła na niego do góry i wydawała się absolutnie oczarowana każdym jego słowem. 
- Co badałeś w Honduragui?- zapytałam. 
- Głównie rośliny, spędziliśmy ponad pół roku szukając rzadkiej i chronionej na tamtym obszarze paproci. Te badania to moja pasja. Nie wiem co bym zrobił bez tego. 
Uśmiechnęłam się ze zrozumieniem. 
- Jak widać twoja pasja Ci się opłaciła. 
Wydawał się odrobinę skrępowany, ale także dumny. 
- Jedną z rzeczy które cenię w życiu najbardziej jest nauka. Poznawanie rzeczywistości i interpretowanie jej jest fascynujące. To właśnie wiedza i nauka rozwiązuje wszystkie problemy. Cieszę się, że moje pieniądze zostaną zainwestowane właśnie w to. Dzięki temu ten ciąg się nie przerwie, a ja w pewien sposób będę mógł pomóc ludziom. 
Wydawało mi się, że w kącikach oczu Kriss na te słowa pojawiły się łzy. 
Nie sądziłam, żeby nauka potrafiła rozwiązać wszystkie problemy, ale doceniałam Elliota i jego pasje. Nie mogłam uwierzyć, że może nie być kimś, za kogo się podaje. To wszystko nie mogło wyglądać tak jak zakładaliśmy. Serce Kriss nie mogło zostać złamane, a nasz plan nie mógł nie zostać zrealizowany. 
Kiedy pożegnałam się już z Kriss i Elliotem znowu podeszłam do Maxona. 
- Coś tu nie gra.- powiedziałam- Elliot mówi z taką pasją i tak autentycznie, że nie mogę uwierzyć, że mógłby być oszustem. 
Maxon uśmiechnął się ironicznie. 
- Widziałem wielu oszustów w swoim życiu Ami i uwierz mi byli jeszcze bardziej autentyczni niż on. 
Potrząsnęłam głową. 
- A ta nagroda? Skoro mu ją przyznali musieli mieć jego dane. Nie możesz do nich zadzwonić.
Upił łyk szampana. 
- Dzwoniłem tysiąc razy. Nie odbierają, ale masz rację muszę się z nimi skontaktować.- Zastanowił się i spojrzał na mnie.- Nie możemy przesunąć tych formalności na jutro?
Przewróciłam oczami. 
- Dostatecznie dzisiaj już wszystko odciągam.- westchnęłam.- Wymyśliłam nawet atrakcje, które nie istnieją. 
Mimo wszystko roześmiał się, a mi też na chwile poprawił się humor.
Jednak zaraz potem posmutniałam. 
- A co z Kriss? Nie mogę znieść myśli, że się zawiedzie. Jest taka szczęśliwa...
Maxon odłożył swój kieliszek na tacę kelnera, który przechodził obok nas. 
-No wiem...- powiedział i spojrzał na Salę pełną gości.- Masz plan co z nią zrobić?
Wzruszyłam ramionami. 
- Na razie wymyśliłam tylko, żeby ją upić.- uśmiechnęłam się delikatnie.
Mój uśmiech natychmiast zbladł, kiedy w drzwiach zobaczyłam Daphne w koronkowej, powłóczystej, granatowej sukni i Augusta w najbardziej idealnie skrojonym garniturze jaki kiedykolwiek na nim widziałam. 

- Albo siebie- szepnęłam.   



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro