Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 93

Smak i zapach opalonej skóry zawsze jest taki sam. Szept i krzyk zawsze będą brzmieć tak samo. Doceniamy małe skrawki pokruszonej rzeczywistości. I zawsze cieszymy się na to, co znajome. Czasami tracimy poczucie względnego bezpieczeństwa, ale tym samym ciągle uczymy się żyć na nowo. Ciągle lepiej się poznajemy, a z każdy zranionym, złamanym sercem jesteśmy silniejsi. To właśnie między innymi po to jest miłość. Żeby nauczyć nas prawdy o nas samych.

- Nie mam pojęcia co mam zrobić.- powiedział Maxon i położył się na kocu.
Zamoczyłam jedną z truskawek w rozpuszczonej czekoladzie i zastanowiłam się.
- Nie wierzę w to, że serce Kriss drugi raz zostanie złamane.
Maxon podłożył sobie dłonie pod głową i popatrzył w niebo.
- Naprawdę nie mam pojęcia jak jej to powiesz.
Popatrzyłam na niego ze zgrozą i rozejrzałam się w około czy nikt przypadkiem nas nie obserwuje. Siedzieliśmy na kocu odrobinę dalej od Pałacu pod lasem, ale widziałam, że cały czas obserwują nas czujne oczy gwardzistów pod drzwiami.
- Liczyłam, że ty jej to powiesz, ja nie dam rady. Poza tym, nie wiemy do końca czy to prawda.
Maxon podniósł się i usiadł na kocu krzyżując nogi.
- Nie wiem jak inaczej wyjaśnić to ,że ten człowiek nie ma żadnych danych. Jak w ogóle przyznali mu tę nagrodę. To wszystko jest jakieś podejrzane.
- Może warto jeszcze raz to sprawdzić.- zaproponowałam.
- I tak trzeba jej to powiedzieć dzisiaj podczas kolacji, nawet jeżeli to nie jest prawdą.
Maxon wydawał się tym wszystkim bardzo zestresowany więc delikatnie położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Hej- powiedziałam cicho kiedy na mnie spojrzał.- Wszystko będzie dobrze.
- Boje się, że wizja Daphne dotycząca naszego kraju dojdzie do realizacji.- odparł spokojnie cały czas patrząc mi w oczy.
- Nie pozwolę na to.- powiedziałam praktycznie bezgłośnie tylko poruszając ustami.
Uśmiechnął się delikatnie i wiedziałam, że nawet jeżeli to była nieprawda, a moje czyny na niewiele by się przydały, Maxon był odrobinę pocieszony tymi słowami. Zawsze go uspokajało, kiedy zapewniałam go w tym, że wszystko jakoś się ułoży.
Również się uśmiechnęłam i położyłam głowę na jego kolanach.
Maxon wziął jedną z truskawek, zamoczył ją w czekoladzie i próbował karmić mnie ją, ale specjalnie robił to, tak nieporadnie, żeby większość rozpuszczonej czekolady spływała mi po brodzie i dostawała się za dekolt.
- To jedna z moich lepszych sukni.- poskarżyłam się
- Będziesz mieć lepszą.- powiedział i zaczął scałowywać czekoladowy szlak biegnący po mojej szyi.
Na leżąco uniosłam oczy do góry, żeby popatrzyć na gwardzistów stojących przy drzwiach.
Poruszyłam się niespokojnie.
- Patrzą
- Ja też patrzę.- szepnął Maxon i swoimi silnymi palcami delikatnie wytarł mi zabrudzony kącik ust.
Przybliżył się do mnie i pocałował delikatnie muśnięciem warg, a następnie coraz głębiej i głębiej, aż w końcu moje ramiona rozluźniły się i przestałam się przejmować obserwującymi nas gwardzistami. Doceniałam to, co znajome i bezpieczne, a w jego ramionach zawsze tak się czułam.

PS.
Hejka, przepraszam, że ostatnio nie było rozdziałów, ale można powiedzieć, że miałam taki mały niezaplanowany urlop.🤭 Dzisiaj taki krótki "przeprosinowy" rozdzialik, a dłuższy pojawi się tak jak zawsze w piątek. 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro