Rozdział 82
Byłam jak w potrzasku. Dosłownie wciśnięta pomiędzy Augusta i Maxona. Leżałam na łóżku w gabinecie doktora Aschlara i czułam się jak między młotem, a kowadłem. Najwyraźniej obydwoje poczuwali się w obowiązku żeby tutaj ze mną być. Nie wiedziałam do końca jaki w tym wszystkim miał cel August i myślałam, że po prostu wykazał się wreszcie jakimś ludzkim odruchem.
I tak siedzieliśmy w ciszy.
Sytuacja była tak absurdalna, że nikt nie wiedział co ma powiedzieć, a ja nie mogłam się skupić na niczym innym jak tylko na tym, czy wszystko będzie w porządku.
- Wszystko jest w porządku.- powiedział doktor Aschlar wchodząc do gabinetu, a mi kamień spadł z serca.
August miał minę jakby chciał powiedzieć "przesadzała", a na twarzy Maxona widziałam tylko ulgę. Miałam dziwne wrażenie, że zaraz znowu dojdzie między nimi do przemocy. Jeżeli nie fizycznej to słownej więc na wszelki wypadek złapałam ich za nadgarstki.
- To były tylko skurcze przepowiadające.- powiedział doktor Aschlar i usiadł przy biurku.- Wiele kobiet nawet ich nie czuje, ale mogą się mocno nasilać przy stresie i zmęczeniu.
Całe moje ostatnie dwa tygodnie to stres i zmęczenie.
- Zalecam pić więcej wody.- zapisał coś na kartce i uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuje doktorze.
Popatrzył na nas i skrzywił się komicznie.
- Nie chciałbym być wścibski, ale dlaczego dzisiaj jesteśmy w takim składzie?
Kiedy o to zapytał do pokoju zapukała Lucy i Marlee głęboko poruszone tym, że coś mi się stało. Zaraz potem przyszedł także Carter i Aspen, a Brice przybiegła i usiadła obok mnie na łóżku. Zjawiła się nawet Georgia, a choć trzymałam się z nią na dystans od naszej ostatniej rozmowy, a po tym co się stało w ogóle starałam się jej unikać cieszyłam się, że jest ze mną.
Popatrzyłam na Maxona i Augusta, którzy siedzieli koło mnie tak blisko, że praktycznie zabierali mi całą przestrzeń osobistą. I chociaż wszystko było nie tak, a ja dalej nie mogłam uwierzyć, że to się wydarzyło ta chwila oczyściła mnie z wszelkich negatywnych emocji. Patrząc na wszystkich tych ludzi, którzy się o mnie martwili i którym na mnie zależało zdałam sobie sprawę, że mimo trudności mam w życiu naprawdę przeogromne szczęście.
Judie, która pilnowała akurat Eadlyn i Ahrena przyprowadziła ich do doktora Aschlara, który pokręcił tylko głową i zostawił nas wszystkich w gabinecie. Brice ukradła z kuchni jakieś ciastka, a Maxon wziął Eadlyn na ręce i pokazywał jej dyplomy wiszące na ścianach.
Chciało mi się jednocześnie śmiać i płakać, że mamy do dyspozycji cały Pałac, a wszyscy gnieździmy się w jednym malutkim gabinecie. Ale nie obchodziło mnie to. Z tymi ludźmi mogłabym spędzić w ten sposób całe swoje życie.
Ukradkiem popatrzyłam na Augusta, a on także skierował na mnie swój wzrok. Nie wiedziałam jakim cudem mogło dojść do czegoś takiego. Od zawsze chciał być tylko wspólnikiem Maxona. Nie rozumiałam jak mógł używać tych wszystkich podłych środków i posłużyć się nawet mną. W głębi duszy wiedziałam, że jest zagubiony, że zachłysnął się wielkim światem bo być może nie jest tak silny psychicznie jak mu się wydaje. Ale nie mogłam stać bezczynnie i czekać aż znowu mnie zrani. Zresztą to już nie chodziło tylko o mnie. Bałam się o całą naszą rodzinę więc nie mogłam czekać aż będzie za późno.
Wiedziałam, że nie mogę mu zabrać chęci władzy bo to jest coś najsilniejszego na świecie.
W sali było cicho i zimno. Opustoszała od blasku fleszy i uśmiechów fotoreporterów wydawała się smutna. Zastałam Maxona przekładającego papiery przy mównicy więc opatuliłam się ciaśniej swetrem i podeszłam do niego.
- Przepraszam, że wszystko zepsułam.- powiedziałam rozglądając się po sali.
Przerwał swoje zajęcie i spojrzał na mnie.
- Zwariowałaś? Dziękuje Bogu, że nic się nie stało.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy.
- Musimy porozmawiać.- szepnęłam.
Skinął głową i zaprowadził nas do jednego z pustych stolików.
- Na szczęście Garvil świetnie sobie poradził.- odparłam, kiedy usiedliśmy.- Praktycznie uratował...
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- przerwał mi
Poprawiłam serwetkę na stole i wzruszyłam ramionami.
- Trudno tak powiedzieć, że ktoś potraktował mnie jak przedmiot.- czułam, że łamie mi się głos.- Jak kartę przetargową.
Maxon złapał mnie za dłonie, którymi cały czas przestawiałam coś na stole i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Już nigdy nie pozwolę, żeby kiedykolwiek stało się coś podobnego.- powiedział dobitnie.- August jutro wylatuje z Pałacu.
Wyrwałam się mu i otarłam oczy.
- Myślę, że to dobra decyzja.
Nastała chwila ciszy, podczas której chyba żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć.
- Ami?- zapytał Maxon cicho.
- Tak?
- Czy ty myślałaś, że go zabiję?
Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie, ale nie chciałam, żeby moje milczenie było dla niego potwierdzeniem.
- Nie- powiedziałam tylko.
- Nie chcę być taki jak on- szepnął- Wiem, że w ostatnim czasie popełniłem sporo błędów, ale chciałem Cię tylko chronić przed całym światem.- przerwał i podniósł głowę patrząc na mnie swoimi brązowymi oczami.- Nie chce się zamienić w swojego ojca. On traktował mnie jak narzędzie, które jest potrzebne aby państwo dobrze funkcjonowało. Nie powiem, że nie wywarło to na mnie wpływu.- wzruszył ramionami i znowu spuścił wzrok- Ale nie chce być taki jak on.
Wzięłam jego twarz w dłonie.
- Nigdy nie będziesz taki jak on.- powiedziałam- Maxon, ty nigdy nie skrzywdziłbyś kogoś kogo kochasz.
Nagle posmutniał.
- Sprawiłem, że cierpiałaś.
- Bo tak wygląda miłość- odparłam szybko.- Czasami jest pełna cierpienia, nawet jeżeli tego nie chcemy, ale sam powiedziałeś, że to wszystko jest tego warte.
Czasami nawet nie szukając znajduje się człowieka, którego każdy uśmiech jest wart więcej niż wszystkie bogactwa tego świata. I sami tego nie rozumiemy, jak ten ktoś staje się dla nas kimś najważniejszym i każdego dnia chcemy, żeby był szczęśliwy. Cierpimy z niekończącej się frustracji, kiedy mimo starań tylko ranimy tę osobę. Ale tak właśnie wygląda miłość, ta prawdziwa i bezwarunkowa. Kiedy patrzysz na kogoś i po prostu wiesz, że go kochasz. I nie ważne jest czy ma dziurę w skarpetce lub nie lubi tych samych lodów co ty. Kiedy znajdzie się prawdziwą miłość jest ona silniejsza niż cokolwiek innego. Na pewno silniejsza niż rządza władzy.
Niestety nie w przypadku Augusta.
Bardzo przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału ani komunikatu, ale niestety nie miałam możliwości go opublikować. Ale dzisiaj już jest i mam nadzieje, że się podoba ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro