Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 69

Boże Narodzenie, godzina 00:00

Leżałam na plecach, nerwowo stukałam palcem o materac i wpatrywałam się w sufit. Minuty nieubłagalnie mijały, a ja czułam się coraz gorzej. Starałam się równo oddychać i nie patrzyć na smutne i ciemne zamknięte drzwi. Nie było mowy, żebym zasnęła, nie sama i na pewno nie w takim stanie.
Powoli wstałam, starając się nie robić hałasu włożyłam szlafrok, kapcie i zaczęłam zbliżać się do drzwi łączących mój apartament i pokój Maxona. Czułam się jakbym łamała prawo i zakradałam się jakbym robiła coś zakazanego. Kiedy w końcu przystanęłam przy drzwiach i już miałam zamiar złapać za klamkę... nagle stanęły otworem i pojawił się w nich Maxon ze strapioną miną.
Przez pełną napięcia chwilę tylko patrzyliśmy na siebie.
Maxon nieśmiało spojrzał w dół i włożył ręce do kieszeni.
- Nie mogę bez Ciebie zasnąć...- wydukał patrząc w podłogę.
Wpadliśmy sobie w ramiona i zaczęliśmy się całować w niepochamowanym pędzie, wchodząc do apartamentu Maxona i opadając na jego ogromne łóżko.
Roześmiałam się.
- Co?- zapytał ściągając ze mnie szlafrok.
- Jesteś bardzo sexy, kiedy jesteś taki nieśmiały.
Potrząsnął głową i dalej mnie całował.
Zaczęłam podciągać jego koszulę, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
Znieruchomieliśmy i popatrzyliśmy na siebie.
- Często do Ciebie pukają w środku nocy?- spytałam zdenerwowanym tonem.
Uśmiechnął się złowieszczo.
- Jesteś taka sexy gdy jesteś zazdrosna.
- Ha ha
Odsunęłam się i z powrotem ubrałam szlafrok, a Maxon poszedł otworzyć.
- Ami?
W drzwiach pojawiła się zapłakana May, a Maxon momentalnie odsunął się, kiedy tylko powiedziała moje imię.
- Czemu jesteś taka rozczochrana?- spytała podciągając nosem.
Szybko przygładziłam włosy i podbiegłam do niej.
- Dlaczego płaczesz?- przytuliłam ją i wytarłam łzy z policzków.
- May, ktoś Ci coś zrobił, tylko powiedz, a już nie ma życia.- Maxon położył jej dłoń na ramieniu.
- Tak.- przełknęła ślinę i znowu zaniosła się płaczem. - Jaxon ze mną zerwał.
Maxon popatrzył na mnie, jakby nic więcej nie mógł zrobić.
Zdjęłam szlafrok, opatuliłam ją i wyszłyśmy z pokoju. Na korytarzu złapałam jedną z pokojówek na nocnej zmianie i poprosiłam, żeby zrobiła nam herbatę.
- Gdzie idziemy?- spytała May nadal roztrzęsiona.
- Do Komnaty Dam- odparłam.- Tam najlepiej jest załatwiać babskie sprawy.
May była jak w amoku, więc posadziłam ją na kanapie, opatuliłam kocem, wzięłam tacę z herbatą i usiadłam obok niej biorąc ją za rękę. W takich chwilach jak te żałowałam, że Celeste nie może być ze mną. To ona zawsze potrafiła pocieszyć, a przede wszystkim potrafiła wziąć kogoś w ryzy, sprawić, żeby przestał się martwić. Czasami wydawało mi się, że jestem na to zbyt miękka. A przecież miałam córkę. Za pewne czeka mnie jeszcze miliard złamanych serc.
- Myślałam, że mnie kocha. - powiedziała nie patrząc na mnie.- Czy mogę coś powiedzieć?
- Oczywiście.
- Ciągle znajduje nową miłość, ale ostatnio zaczęłam myśleć... zaczęłam bać się, że nie będę umiała znaleźć prawdziwej miłości, kogoś na całe życie, że nigdy nie będę miała własnej rodziny.
Popatrzyła mi w oczy.
- Że nigdy nie będę taka jak Ty.
Rozumiałam ją, ponieważ zobaczyłam w niej odzwierciedlenie swojego lęku. Tak bardzo skupiłam się na tym, żeby ludzie postrzegali mnie jako tak dobrą Królową jaką była Amberly, że zapomniałam, że muszę być po prostu najlepszą wersją samej siebie. A nie próbować naśladować kogoś innego.
- Powiedział, że nie pasujemy do siebie- May mówiła dalej.- wiesz, mamy inny światopogląd, inne cele, ale jednak mimo wszystko myślałam, że jest między nami to coś.- Posmutniała- Ale najwyraźniej on myśli inaczej.
- May
Spojrzała na mnie
- Jeżeli trafisz na prawdziwą miłość.- zaczęłam- To choćby cały wszechświat miał was od siebie odciągać i tak będziecie razem.
- Ty tak miałaś?- spytała, a na jej twarzy wreszcie pojawił się uśmiech.
- Właściwie mam tak cały czas.
Roześmiałam się i siostrzanie objęłam ją ramieniem.
- Nigdy nie patrz na siebie poprzez pryzmat życia innej osoby. Ty jesteś May- powiedziałam i przytuliłam ją mocniej.- I na pewno gdzieś tam czeka na Ciebie ta wielka miłość.- uśmiechnęłam się i założyłam jej włosy za uszy.- Tylko uważaj, bo jak już przyjdzie, to nie odpuści.
Roześmiała się i położyła mi głowę na kolanach.
- Dzięki Ami.- szepnęła.
Też chciałam jej podziękować. Zdałam sobie sprawę, że nigdy nie bałam się tak jak May, że nie odnajdę miłości na całe życie. Może byłam za mało świadoma, a może, co wydaje mi się teraz bardzo brutalne, zawsze liczyłam na perspektywę opcji rezerwowej. Ale zmieniłam się. Każdy z nas ma tylko jedno serce, musi je pielęgnować, ale także wystawiać na próby. Moje serce ciągle żyje i każdego dnia kocha na nowo. Ale zastanowiłam się nad tym, czy gdybym nie myślała ostatnio cały czas, że jestem gorsza niż Amberly i nigdy jej nie dorównam, to zrozumiałabym ten lęk. Bo ten strach bierze się z czegoś, co każda kobieta skrywa głęboko w swojej podświadomości. Poczucia, że jest gorsza i niewystarczająca. Wszystkie czasami myślimy, że nie zasługujemy na szczęście, a bierze się to tylko z doświadczenia krzywdy jakiej zaznałyśmy, gdy chciałyśmy je komuś ofiarować.
Gładziłam May po włosach myśląc o tym wszystkim i cieszyłam się, że znowu powiedziałam coś na głos. Bo te słowa mogły wymazać całą nagromadzoną w powietrzu złość i strach.
- Jaxon zostaje z nami na święta?- spytałam- Czy Maxon ma go eskortować do Nowej Azji?
Poruszyła się lekko.
- Wyjedzie juro rano.- przerwała na chwilę, a potem dodała.- Nie chcę w niczym pomagać wszechświatowi.

Odprowadziłam May i zmęczona, ale szczęśliwa, wróciłam do pokoju. Maxon czekał na mnie czytając jakąś książkę.
- Wszystko w porządku?- spytał odkładając ją na stolik.
Położyłam się obok niego.
- Tak, May jest po prostu... bardzo wrażliwa.
- Tak jak ty.
Przytuliłam się do niego.
- Może - mruknęłam.
Również mnie przytulił, ale czułam, że jest spięty.
- Coś nie tak?- zapytałam odwracając się do niego.
- Ami, myślę, że musimy porozmawiać.
Oboje usiedliśmy na łóżku.
Wziął mnie za rękę i pocałował lekko moją dłoń.
Popatrzył na nią, a potem na mnie.
- Dlaczego w siebie nie wierzysz?
Odetchnęłam głęboko, żeby znowu się nie rozpłakać.
- Jesteś najsilniejszą, najpiękniejszą, najbardziej utalentowaną i opiekuńczą kobietą jaką znam. I to moja wina skoro czasami nie potrafię tego docenić.
Spuściłam głowę i wytarłam policzek wierzchem dłoni.
- Przestań...
Wziął moją rękę i zmusił mnie żebym na niego spojrzała.
- Wspominałem, że najbardziej upartą.- roześmiał się, a nasze oczy wreszcie się spotkały.
- Przepraszam.- powiedział tak szczerze i czysto, że znowu chciało mi się płakać.
Otarłam oczy i wyprostowałam się.
- Ja również przepraszam- powiedziałam i nagle coś przyszło mi do głowy. Ja też chce mieć jedno pytanie.
Maxon odetchnął położył się i spojrzał na mnie nieufnie.
-Dobrze.
- Masz powiedzieć szczerze- zaczęłam.- A nie żadne "to skomplikowane"
- To ja już wiem co to za pytanie!
- Daj spokój- jęknęłam i usadowiłam się obok niego.- Co tak naprawdę się stało?
Widziałam, że się waha, ale w końcu ustąpił.
- Na swoje dziesiąte urodziny dostałem swój pierwszy profesjonalny aparat fotograficzny.
Położyłam się na dłoń na jego piersi i słuchałam dalej.
- A ten dureń po prostu zrzucił go z pałacowego okna bez żadnego powodu! Roztrzaskał się w drobny mak...
Wzięłam poduszkę i przywaliłam mu z całej siły w brzuch.
- I tylko o to chodziło!?
- Tak- wydukał próbując się bronić, kiedy dalej okładałam go poduszkami.- Ami przestań.
Złapał mnie za talie i przetoczył tak, że znajdowałam się pod nim. I nie miałam żadnej broni.
-Jestem silniejszy- powiedział i delikatnie zsunął ze mnie ramiączka koszuli nocnej.
- Nie masz bielizny w dinozaury.
- Niech to będzie twoja kara.

Kiedy rano otworzyliśmy drzwi ukazał nam się Pałac pogrążony w wirze świątecznych przygotowań. Pokojówki pędziły z tacami do pokojów , lokaje pośpiesznie zbiegali ze schodów, żeby witać kolejnych gości. Ale najbardziej zaskoczyła, a zarazem zdziwiła mnie jedna rzecz.
Pachniało cynamonem i ciastem.
- Wasza Wysokość!- Dash podbiegł do mnie odrobinę zdenerwowany.- Nie wiemy jak uzyskać zapach chłodu wkradającego się do ciepłego domu wraz z przybyciem gości.
Maxon spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Dash, jesteś niesamowity!- zawołałam i złapałam go za ramiona, co niezwykle go zdezorientowało.
- Spotkamy się później- powiedziałam do Maxona, pocałowałam go w policzek i złapałam Dasha pod ramię.
- Wasza Wysokość- powiedział kiedy się oddalaliśmy- Jesteśmy w kompletnej rozsypce.
Przystanęłam i spojrzałam na niego.
- Wiem, dlatego trzeba to wszystko jakoś poskładać.- zastanowiłam się.
Stanął w rozkroku i przyłożył palec do ust.
- Jest mało czasu.- zauważył.
Uśmiechnęłam się
- Wiem dlatego musimy działać szybko- powiedziałam.- Co powiesz na akcje Dash i Ami ratują święta?
Na chwile go zatkało, ale zaraz potem rozpromienił się i klasnął w dłonie.
- Nie śniłem o tym nawet w najśmielszych snach!
I w taki o to sposób udało się w bezpieczny sposób przetransportować Jaxona do domu, jeszcze przed śniadaniem, odciągnąć moją matkę od ajerkoniaku, znowu przekonać Ahrena, że piżama w dinozaury to nie najlepszy pomysł, nawet jeżeli są świąteczne, szybko zmienić kwiatowe dekoracje, przypilnować, żeby Kil nie jadł cukierków z choinki i do południa zakwaterować wszystkich w czystych świątecznie pachnących pokojach.
Pozostała jeszcze jedna rzecz.
Stałam pomiędzy Maxonem, a Reggiem jak na sądzie ostatecznym.
Rozmawiałam z Reggiem na ten temat i powiedział mi, że incydent z aparatem to był tylko wypadek, ale rozumie dlaczego się tak zdenerwował. Potem doszły jeszcze sprawy urażonej dumy, a jak wszyscy wiedzą Maxon bardzo nie lubi, kiedy ktoś chce podejmować decyzje za niego. Jak się okazało Reggie bardzo racjonalnie podszedł do sprawy i zgodził się na pomysł kupienia takiego samego aparatu jaki niechcący zepsuł. Okazał się bardzo kulturalnym i przyjemnym mężczyzną. Tak, że zaczęłam myśleć, że z przyjemnością wymieniłabym go na Augusta.
Przez pełną napięcia chwile Maxon oglądał aparat, a ja stałam przebierając nogami.
- Teraz to już prawie antyk.- odparł
- Maxon...
Reggie wzruszył ramionami.
- Liczy się gest.
Uśmiechnęli się do siebie, a ja wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą.

Przybliłam piątkę z Dashem.
Znowu wydawał  się zdezorientowany, ale szczęśliwy.
- To zaszczyt Wasza Wysokość- skłonił się nisko.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Wesołych Świąt Dash.
Również się uśmiechnął, ale widziałam zaniepokojenie na jego twarzy jakby walczył sam ze sobą.
- Ja przepraszam, że tak bezpośrednio- powiedział i popatrzył mi w oczy- Ale Wasza Wysokość zrozumie.
- Tak?- zaciekawiłam się.
Nerwowo przełknął ślinę i zniżył głos do szeptu.
- Poznałem najwspanialszą i najpiękniejszą osobę na całym świecie.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Czy myśli Wasza Wysokość, że mogę go zaprosić na święta.
Wzruszyłam się i powiedziałam cicho.
-  Dash, nie ważne kogo, ważne jest żebyś kochał całym sercem.
Zastanowił się i na jego twarzy powoli zaczął pojawiać się nieśmiały uśmiech.
- Wesołych świąt, Wasza Wysokość
- Wesołych świąt.

Powoli weszłam do Sali gdzie w powietrzu wirowała magia świąt, roznosił się dźwięk ciepłych rozmów, zapach potraw i poczucie uśmiechów. Fotoreporterzy byli zachwyceni. Nie mogłam w to uwierzyć.
Udało się.
Maxon podszedł do mnie od tylu.
- To najpiękniejszy Bal Bożonarodzeniowy na jakim kiedykolwiek byłem.
Popatrzyłam w jego świetliste brązowe oczy i zachciało mi się płakać.
Podał mi dłoń.
- Czy mogę Panią prosić do tańca?
Przyciągnął mnie do siebie i czułam się jak na pierwszym balu Halloweenowymi, kiedy zdałam sobie sprawę, że dla niego liczę się tylko ja, czułam się jak podczas pierwszego tańca na naszym weselu, kiedy deklarował mi, że spędzi ze mną całe życie, czułam się jak podczas każdego naszego samotnego tańca w deszczu chociaż otaczały nas setki ludzi i kamer. W takich chwilach miałam wrażenie, że nic nie jest w stanie mnie pokonać.
Spojrzeliśmy na siebie, a Maxon uśmiechnął się smutno.
- Wiem, że ostatnio dużo się kłóciliśmy.
Powoli skinęłam głową.
- Ale wiem też, że oboje jesteśmy zestresowani tym, że na tej Sali nie ma już niektórych z naszych bliskich.
Odetchnęłam głęboko i słuchałam dalej.
- Ale chciałem Ci powiedzieć, że teraz my jesteśmy rodziną, ja to czuje.
Przełknęłam ślinę, żeby stłumić łzy.
- Ja też
- Nigdy nie sądziłem, że będę potrafił zbudować  coś takiego. I wtedy myśle sobie o tych wszystkich, których już z nami nie ma. Pewnie piją sobie herbatę gdzieś tam na górze i są szczęśliwi.
Popatrzyłam w górę.
- W końcu nikt jeszcze stamtąd nie wrócił...
W tym momencie nie wiadomo skąd zaczął padać śnieg. Nie był prawdziwy, ale białe płatki wirowały w powietrzu i unosiły się w nim jak żywe.
Zdziwiona popatrzyłam na Maxona.
- To jest Twój prezent na Gwiazdkę.- powiedział po prostu i przybliżył usta do mojego ucha.- Już nigdy nie kupię Co żadnej kolii.
Prawie go nie widziałam przez łzy.
- Jesteś naprawdę okropnym mężem.
Roześmiał się, a ja położyłam głowę na jego piersi czując bicie serca.
Muzyka grała, płatki wirowały w powietrzu, a my kołysaliśmy się powoli w rytm bicia serc. Tak moglibyśmy zostać na zawsze.
Tak będziemy wyglądać w niebie.
- Dobrze, że Cię mam.- szepnęłam

"Bo w niebie z którego dotąd
Nie wrócił nikt bo po co
Wieczna sączy się struga
Przyjemnej wiary w cuda"
~ „Pod niebem pełnym cudów"- Raz Dwa Trzy


Wszystkim moim czytelnikom na święta życzę:

Odrobiny wiary i poczucia, że życie jest piękne poprzez swoją nieprzewidywalność.

Tej miłości, która uskrzydla i poczucia, że jest się kochanym.
Odnalezienia w życiu własnej drogi, która będzie prowadzić do Domu.

Bo hasłem tego roku jest Dom. Wkurzamy się na niego, już powoli nie możemy w nim wytrzymać...
Ale co tak naprawdę znaczy to słowo?
Życzę Wam, żeby Dom był dla Was czymś stałym, w tym nieprzewidywalnym świecie, czymś ciepłym w zimowe wieczory, miejscem gdzie zawsze można odnaleźć bezpieczeństwo i miłość. ❤️


PS.
Ze spraw organizacyjnych:
Mam nadzieję, że podobały wam się moje świąteczne rozdziały. To już niestety ostatnie w tym roku, ale... wraz z nowym rokiem ruszamy pełną parą. Rozdziały będą pojawiać się dwa razy w tygodniu, w poniedziałek i piątek. Mam nadzieje, że zostaniecie ze mną bo na pewno nie zabraknie emocji. Jeszcze raz Wesołych świąt i szczęśliwego Nowego Roku!!!

Wasza miła 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro