Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Simon był dość przystojnym chłopcem jak na swój młodzieńczy wiek. Miał jasne włosy i błękitne oczy. Sprawiał wrażenie delikatnego. Jakby jeden dotyk mógł go rozkruszyć. Jednak coś w jego postawie wskazywało na to, że wcale tak nie jest. Teraz już wiedziałam dlaczego mógł zawrócić May w głowie. Był zagadką. A tacy ludzie fascynują najbardziej. Moja siostra była niesamowicie nieodporna. Nie tak łatwo było nią manipulować. Ale jeżeli coś nie było zgodne z jej wizją świata nie przyjmowała tego do wiadomości.
- Wszyscy śpią.- Maxon oparł się o ścianę chyba już całkiem rozbudzony.
- Nie wiadomo co strzeli May do głowy.- powiedziałam i zapukałam energicznie do drzwi.
May momentalnie otworzyła i zwężyła usta kiedy nas zobaczyła.
- Budź tego swojego kochasia musimy pogadać.- odparłam starając się, żeby to zabrzmiało stanowczo.
May skoczyła pięć centymetrów nad ziemię.
- Już!
Wybiegła z pokoju i pognała boso korytarzem.

- Dlaczego mnie budzisz!- krzyknął ukochany May, kiedy wchodzili razem do pokoju.
Simon stanął jak wryty kiedy nas zobaczył.
Podniósł ręce do góry.
-Przysięgam, że nawet jej nie tknąłem!
Uniosłam brwi.
- Nie o to chodzi!- zerwała się May.- Chcę, żebyś wytłumaczył to mojej siostrze.- powiedziała wskazując na mnie.
Tak jasne, czy Maj uważała, że jeżeli ja ją poprę to wszyscy automatycznie będą po jej stronie? Wbrew pozorom to wcale tak nie działało.
-To?- spytał Simon zdezorientowany.
- To, że się kochamy.
- Dlaczego mam to mówić twojej... to znaczy królowej?
May westchnęła i popatrzyła na nas wszystkich.
- Nie tylko ona. Wszyscy. Chcę, żeby wszyscy zrozumieli, że jestem dorosła i mam prawo decydować o swoim życiu.
- Ale co ja mam do tego? Nie rozumiem.
- Ałć- powiedziałam cicho, a Maxon się uśmiechnął.
- Co ty masz do tego? Czy ja dobrze usłyszałam? Chyba żartujesz?
Zaczęła go zasypywać pytaniami.
- May czy możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi?
- Chodzi mi o nasz ślub.
- Nasz ślub? Ty chcesz za mnie wyjść?
- A ty nie chcesz?
Momentalnie pobladł.
- Ja aa ja... Nie wiem.
Maxon pochylił się do mnie.
- Czy my tu w ogóle jesteśmy potrzebni?
Zacisnęłam wargi, żeby się nie roześmiać. Chociaż chyba nie powinnam się śmiać. Z ich perspektywy to musiał być życiowy dramat.
- Nie mów mi, że zaplanowałaś nam całą przyszłość bez mojej wiedzy?
Simon ze strachu przeszedł bardziej w gniew.
- Przecież jesteśmy ze sobą szczęśliwiwi.- May była zrozpaczona.
Simon pokręcił głową
- Bo znamy się dwa dni!
Chyba całkowicie zapomnieli o naszej obecności.
- Czyli mam rozumieć, że całkowicie zrywasz ze mną kontakt?
- Nie! Możemy ze sobą pisać i w ogóle, ale zrozum, że ja nie chce za ciebie wychodzić. Przecież jesteśmy za młodzi i w ogóle.
May prawie miała łzy w oczach.
- Ale dlaczego?
Znowu nastała cisza. Nie wiedzieliśmy czy mamy coś powiedzieć, czy nie.
- Jesteś jakaś nienormalna.- stwierdził Simon spokojnie
May gwałtownie podniosła głowę.
- Słucham?
- Za słabo się znamy. Czemu się tak uparłaś z tym ślubem?
- Wiesz co mam dość słuchania ciebie.
May przez chwilę milczała.
- Ja też, więc kiedy wyjedziesz nie musisz utrzymywać ze mną kontaktu.
Nie życzę sobie tego.
Simon zmrużył oczy.
- Nie rozumiem Cię jesteś kompletnie rozchwiana emocjonalnie i...
- Żegnaj- przerwała mu May.
Przez chwilę patrzyli na siebie, a  potem Simon wzruszył ramionami.
- Jak chcesz.- powiedział obojętnie i wyszedł z pokoju.
Podeszłam do niej powoli.
- May?
Odwróciła się do mnie.
- Możecie mi powiedzieć co jest ze mną nie tak?
Podeszłam do niej bliżej. To nie chodziło tylko o to. Tutaj problem tkwił w czymś innym.
- May...- powiedziałam czule i pogładziłam ją po ramieniu.- O co tak naprawdę chodzi?
Wydawało mi się jakby toczyła wewnętrzną walkę ze sobą.
- No bo ja też chciałabym mieć męża. Ja też chciałabym wierzyć w szczęśliwe zakończenie. Ja też chcę być ważna. Dlaczego nie mogę?
Juz zrozumiałam, że ten cały Simon, który okazał się po prostu przestraszonym rozpuszczonym dzieciakiem, a May go tylko wykorzystała, żeby zademonstrować jak się czuje.
- Ale ty jesteś ważna głuptasie i nie musisz mieć nikogo kto będzie Ci to udowadniał.
- To znaczy, że nigdy nie będę mieć takiego kogoś?
- Będziesz. Na pewno będziesz, ale może nie staraj się go znaleźć na siłe. Szczęśliwe zakończenia zwykle przychodzą, kiedy w ogóle się ich nie spodziewamy.- powiedziałam i popatrzyłam na Maxona.
May popatrzyła na nas i przygryzła wargi.
- Przepraszam- powiedziała w końcu- za zamieszanie. Na pewno macie dość problemów, a ja jeszcze zabieram wam czas.
Przytuliłam ją.
- Nie obraziłabym się gdybyś zabierała nam czas w ciągu dnia.- roześmiałam się.
Maxon podszedł do nas i objął mnie ramieniem.
- Tak bardzo żałuję, że nie masz brata.- zwróciła się May ze smutnym uśmiechem do Maxona.
- No ja też.
- May- westchnęłam.
- Wtedy miałabym problem z głowy.- powiedziała
- Słucham? To, że jeszcze się nie zakochałaś to ma być problem?
- Jesteś za bardzo nastawiona na miłość.- stwierdził Maxon kiedy szliśmy korytarzem.
May szła tyłem.
- A czy jest w życiu coś ważniejszego?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro