Rozdział 12
Stałyśmy we trzy, jak skamieniałe i patrzyłyśmy przez okno na ogród. Alejkami spacerowali moja matka i ojciec Lucy pogrążeni w ożywionej rozmowie. Tata Lucy wyglądał jakby opowiadał jakąś historię, a moja matka patrzyła na niego, uśmiechając się szeroko i poprawiając włosy.
Nigdy nie widziałam nic dziwniejszego.
Lucy położyła ręce na biodrach.
- Może po prostu rozmawiają.- stwierdziłam przyglądając się mojej matce jeszcze raz.
- Nie wygląda jakby tylko rozmawiali.
- Dobra, wiem.
Marlee odwróciła się do nas.
Miała minę jakby w ogóle nas nie rozumiała, a Kile bawił się jej włosami.
- Ale to chyba dobrze, że się polubili.
Obydwie zgromiłyśmy ją wzrokiem.
Lucy popatrzyła na mnie.
- Tak?
Oparłam się o parapet.
- Nie możemy im niczego zabronić, ale to trochę dziwne.
- Oboje są po przejściach, może po prostu chcą się wymienić doświadczeniem. Nie róbcie takiego halo.- powiedziała Marlee
Aspen pisał coś w gabinecie, kiedy weszłyśmy.
Podniosł głowę znad papierów.
- O cześć kotku.- uśmiechnął się do Lucy i popatrzył na mnie. - Ami podobno masz zakaz wchodzenia tutaj.
To była prawda.
- Jest wyjątek w ważnych sprawach.
- Hej kochanie. - Maxon objął mnie od tyłu i pocałował w policzek.
Odsunął się, gdy zobaczył moja minę.
- Boże co się stało?- zapytał podchodząc do swojego biurka.
- Słyszeliście o tym, że jest nowa para w pałacu?- zapytała Lucy.
Nasi mężowie popatrzyli na siebie, a potem na nas.
- Nie mówcie ze wy.- powiedział Aspen lekko zlęknionym głosem.
Przewróciłam oczami i usiadłam na krześle przy biurku.
- Nie, nie my- odparłam i położyłam dłonie na brzuchu.
- No to kto?
- Moja matka i ojciec Lucy.
Oczywiście przychodząc tutaj nie spodziewałyśmy się tego, że Maxon i Aspen zaczną się po prostu smiać.
- Że co?- zapytał Maxon z niedowierzającym wyrazem twarzy.
- To co słyszałeś.
- Na pewno przesadzacie.- stwierdził Aspen i wziął Lucy za rękę
- Właśnie- przyznał Maxon.
- Nie mogą być razem.
- Seks po pięćdziesiątce to jak walki wściekłych manatów.- stwierdził Maxon, nie wiem na jakiej podstawie.
Aspen się roześmiał.
- Bardzo śmieszne- odparłam przekornie- Masz jakąś wiedzę, o której nie wiem?
- Przepraszam.- powiedział opierając głowę na rękach.
- Moja matka, nie ma jeszcze pięćdziesiątki.
- Jesteście okropni- podsumowała Lucy.
-Nie żartuj już, wypalasz nam mózgi.
Tak właściwie to chodziło mi o coś innego. Nie mogłam sobie wyobrazić, żeby moja mama mogła tak szybko zapomnieć o tacie, mimo tego, że nie byli idealnym małżeństwem. Ja zawsze o nim myślałam i nie dopuszczałam do siebie myśli, że moja matka mogłaby związać się z kimś innym. Ona może byłaby wtedy szczęśliwa, ale ja nie. I chociaż sprawa z ojcem Lucy to nic poważnego, zaczęłam się przez to zastanawiać, jak by to było, gdyby mama znalazła sobie kogoś innego.Może nie powinno mnie to obchodzić ponieważ byłam już dorosła i miałam własna rodzinę, ale nadal przecież byłam jej córką.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy na ten temat, a kiedy Aspen i Lucy poszli, zostałam sama z Maxonem.
- Ja po prostu, dziwie się, że tak szybo zapomniała o tacie.- powiedziałam przesuwając dłonią po biurku.
Maxon spojrzał na mnie z troską.
- Ami, minęły dwa lata.
- Uważasz, że to dużo?- spytałam patrząc na niego.
- No nie, ale biorąc pod uwagę ile rzeczy się wydarzyło.- powiedział z bladym uśmiechem.
Wydęłam wargi.
- Nie możesz jej niczego zabraniać.
- Wiem.- przyznałam
Wstałam, usiadłam mu na kolanach i objęłam go ramionami.
- Ojciec Lucy nie mógłby być z moją matką- stwierdziłam nagle.
- Czemu?- spytał Maxon unosząc brwi.
- Bo on jest taki... stonowany i spokojny, a moja matka- westchnęłam- Sam wiesz.
Roześmiał się.
- Może właśnie dlatego.
- Nie sądzę
Maxon zaczął kreślić kciukiem kółka na moim brzuchu.
- Jak tam nasze maleństwa?- zapytał, a w jego oczach znów pojawił się ten blask.
- Czekam na jakieś sygnały.- powiedziałam- Ale na razie nic.
- Jeżeli będą tacy jak ty, to lepiej się przygotuj.- odparł.
Uśmiechnęłam się.
- Może wręcz przeciwnie.
- Mało prawdopodobne.- powiedział i nasze usta się zetknęły.
Odsunęłam się i popatrzyłam na niego.
- Ja nigdy bym Cię nie zostawiła.
- Ja też.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro