Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

W niektóre piątki, kiedy nie zawalał mnie nawał pracy lubiłam spędzać czas w Komnacie Dam. W zasadzie w ciągu dnia spędzałam tam całkiem sporo czasu, ale zamieszanie jakie tam panowało nie równało się z długimi leniwymi wieczorami pod kocem przy rozstawionych świecach i komedii romantycznej. Każdy musi mieć swoją tradycje, a jeżeli miałam przy sobie Marlee i Lucy moje samotne piątkowe wieczory szybko przeistoczyły się w jakiś kobiecy klub zwierzeń. Nie przeszkadzało mi to ponieważ nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak coraz bardziej doskwierał mi brak czasu, a szczególnie jego brak na spotkania z moimi najbliższymi przyjaciółkami.
- Chyba mam depresję.- westchnęła Marlee opierając głowę na kanapie.
- Ty depresję? -podeszłam i usiadłam koło niej zdziwiona. - To tak jakbym ja miała anoreksję.
Roześmiała się.
- To rzeczywiście było by niemożliwe. - stwierdziła.
Kiedy przestałyśmy się śmiać Marlee znów spochmurniała.
- Chyba chodzi o to moje wejście w dorosłe życie, dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę. - przerwała i popatrzyła na mnie - Czy to ma sens?
- Jasne, że ma- odpowiedziałam natychmiast. - Też sie czasem tak czuje szczególnie teraz.
Marlee nie pytała teraz, czyli kiedy, ale za to przyjrzała mi się dokładnie.
- Ami? Dobrze się czujesz? Nawijam cały czas o sobie, a ty? Nie wyglądasz najlepiej.- spytała z troską w głosie.
- Nic mi nie jest.- zapewniłam ją i przykryłam się kocem.- Ostatnio trochę się nie wysypiam.
Marlee pokiwała głową.
- Jesteś pewna? Nie chciałabym, żeby nasza królowa się rozchorowała. - powiedziała to żartobliwym tonem, ale widziałam, że się o mnie martwi.
- Przestań. 
- Marlee, Lucy jest cudotwórczynią- oznajmiła Georgia od progu, a zaraz za nią Lucy uśmiechnęła się.
- Co się stało? - spytałam zaciekawiona, przy okazji żeby odwrócić uwagę od siebie.
- Zostawiłam ją z Maridem i Kilem na pięć minut, a oni już śpią. Czy to nie jest cudowne.
Georgia uszczęśliwiona klasnęła w dłonie.
- Ostatnio usypiałam Kila jakieś dwie godziny.- odparła Marlee.- Jak Ci się to udało?
Lucy usiadła na fotelu i podkuliła nogi.
- Po prostu może byli zmęczeni.- powiedziała jak zawsze skromnie Lucy.
- Żartujesz? Oni nigdy nie są zmęczeni. Przynajmniej odkąd obaj skończyli roczek strasznie trudno położyć ich spać.
W tym momencie do pokoju wpadła May. Jak zawsze zadowolona z życia i pełna optymizmu rozjaśniła nasz melancholijny nastrój. Moja uszczęśliwiona siostra skoczyła na kanapę i uściskała mnie.
- Co to za przypływ radości?- zapytałam.
- Zgadnijcie kto zdał kolejny egzamin? 
May chociaż nie była oporna na wszelkie zmiany i sukcesy długo była przeze mnie namawiana na rozpoczęcie studiów. Powstanie ogólnodostępnych uczelni było jednym z planów we wprowadzanych przez nas reformach. Maxonowi bardzo zależało by wcielić je w życie jak najwcześniej by udostępnić prawo do nauki wszystkim obywatelom.
May na akademie sztuk pięknych zdecydowała się niedawno i teraz cieszyła się jak dziecko z każdego zdanego egzaminu.
- Gratuluję! - powiedziała Lucy- Wiedziałam że ci się uda.
- Ja też wiedziałam. Co tak siedzicie? Trzeba to uczcić. - Powiedziała i wyciągnęła z torebki butelkę wina.
- Macie kieliszki?
- Są w szafce.
Kiedy wzniosły toast popatrzyły na mnie

- Ami? Ty nie pijesz?

- Jakoś nie mam ochoty.- odparłam.

- Chyba naprawdę jesteś chora.
- Tylko teraz nie mów, że jesteś w ciąży.- roześmiała się May.
Uśmiechnęłam się i popatrzyłam w górę.
- Jezu, ale ty jesteś w ciąży. Dlaczego nam nie powiedziałaś ?! - krzyknęła May i rzuciła mi się na szyję.
- Chciałam, ale jakoś nie miałam okazji.
- Nareszcie.- powiedziała Georgia- Już myślałam, że nigdy nie doczekam się tego waszego ślicznego następcy.
Marlee z uśmiechem na twarzy dolała sobie jeszcze wina.
- No to dziewczynki chyba mamy jeszcze jeden powód do świętowania.
- I to jaki.- powiedziała podekscytowana May. - Będziemy mieć kolejnego księcia Illei.
- Nie wiem czy to chłopiec.- powiedziałam i odruchowo dotknęłam swojego brzucha.


                                                  ZonaMaxona..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro