Rozdział 95
Serce stanęło mi w gardle, kiedy zobaczyłam Daphne w towarzystwie Augusta. Tak jakby z krążącej nad nami ciemnej chmury nagle zaczął padać deszcz.
- Kto w ogóle wpuścił? Zaraz każę go wyprowadzić.- powiedział Maxon i od razu chciał podejść do gwardzistów, ale zatrzymałam go łapiąc go za ramię.
- Lepiej tego nie rób. Zrobi się zamieszanie.
Przygryzłam wargi patrząc raz na Maxona, a raz na Daphne i Augusta.
- Maxon, zostaliśmy podstawieni pod ścianą. Musimy wyjaśnić sprawę z Elliotem inaczej Daphne w końcu postawi na swoim. Najwyraźniej chce wciągnąć do tego jeszcze jego.- zrobiłam znaczący ruch głową.- To nie wróży nic dobrego.
Maxon zastanowił się, a następnie objął mnie ramieniem i poprowadził wzdłuż Sali.
- To wszystko co mówisz brzmi jak wojna, ale o nierównych siłach. Po dwóch stronach mamy potencjalnego wroga, a nas jest tylko dwójka.
Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc.
- Co masz na myśli?
- To, że musimy obrócić naszych wrogów.- przystanął i teatralnie złączył dłonie.- Przeciwko sobie.
Uśmiechnęłam się.
- I wtedy wyjdziemy bez szwanku.
Zastanawiałam się jaki wspólny temat mógłby połączyć Daphne i Kriss. Na pewno nie była to rodzina ani stanowisko, ale może mają jakąś wspólną pasje. Wiedziałam jedno. Kriss podziwiała osoby na wysokich stanowiskach i zawsze miała do nich szacunek. Nawet mnie traktowała inaczej odkąd byłam Królową. Mogłam się założyć o to, że jeżeli ja przedstawię ją Daphne będzie dostatecznie wniebowzięta, żeby nawiązać jakąkolwiek rozmowę. A miałam nadzieję na rozwinięcie zwłaszcza jednego tematu.
- Wasza wysokość.- Kriss dygnęła tak nisko, że zdziwiłam się jak zwinnie wróciła do normalnej pozycji.
- Daphne, to jest Kriss jedna z kandydatek podczas Eliminacji oraz oczywiście moja serdeczna przyjaciółka. - powiedziałam uprzejmie i złożyłam dłonie.
- Bardzo mi miło.- odparła Daphne z uśmiechem.- Kriss czym się teraz zajmujesz?
- W zasadzie to planuje teraz iść na studia.- odparła.
Daphne wydawała się zaskoczona, ale pozytywnie.
- Doprawdy? To wiąże się trochę z moimi planami...
- Przepraszam.- przerwałam jej szybko.- Ale wydaje mi się, że Maxon mnie woła. Czy mogłabym zostawić was same? Mam wrażenie, że doskonale się dogadacie.
- Ależ oczywiście.- powiedziała Kriss, a ja opuściłam je tak szybko jak mogłam od razu podchodząc do Maxona.
- I jak?- spytałam od razu.
- Zostawiłem ich jak tylko zaczęli rozmawiać o uczelniach.
Wyprostowałam się i wygładziłam suknie.
- Ja też, teraz pozostaje tylko czekać.
Nastała chwila ciszy podczas, której słychać było tylko moje burczenie w brzuchu.
Zarumieniłam się i spojrzałam na Maxona.
- Nikt nie słyszał?- spytałam zakłopotana.
- Na pewno nikt oprócz mnie.- szepnął mi do ucha.- Chodź pójdziemy coś zjeść.
Uśmiechnęłam się
- Świetny pomysł.
Nie zdążyliśmy jednak odejść nawet o milimetr ponieważ w jednym momencie zostaliśmy otoczeni przez Daphne, Augusta oraz Kriss i Elliota.
- Dlaczego nie powiedzieliście, że dostaliście inną propozycję?- spytała z wyrzutem Daphne o dziwo kierując te słowa do mnie, a nie do Maxona.
- No właśnie!- odparł lekko poirytowany Elliot, ale zaraz potem jakby sam się opamiętał.
- Wasza wysokość- dodał.
Uśmiechnęliśmy się do siebie dyskretnie z Maxonem z powodu tego, że nasz plan skonfrontowania naszych przeciwników się udał. Może to jakoś pomoże nam rozwiązać sprawę.
- Po pierwsze.- odezwałam się spokojnie.- Nie dostaliśmy żadnej propozycji. To ja sama zapytałam Kriss czy byłaby taka możliwość, żeby Elliot przeznaczył swoją nagrodę na uczelnie.
Popatrzyłam na Augusta, który nawet bał się skierować na mnie wzrok. Nie uśmiechał się irytująco ani nie miał pozy wyższości, jaką zwykle sobą reprezentował. Czyżby detoks pałacowy naprawdę odrobinę go zmienił?
W takim razie co tutaj robił z Daphne?
Lekko potrząsnęłam głową i z powrotem skupiłam się na rozmowie.
- I co to zmienia?- spytała naburmuszona Daphne.
- W zasadzie nic.- powiedział Maxon- Ale uznaliśmy, że będzie to lepsze rozwiązanie.- westchnął i spojrzał na Elliota.- Gdybym tylko znalazł jakieś dane potwierdzające twoją tożsamość. Wszystko sprawdziłem i wyszło na to, że formalnie,- Maxon zrobił przerwę i czułam napięcie, które unosiło się nad kręgiem, który stworzyliśmy- nie istniejesz.
Popatrzyłam na Daphne, która miała minę pełną satysfakcji. Augusta nadal niewzruszonego żadnym słowem i Kriss, która wyglądała jakby ktoś właśnie wyrwał jej serce z piersi.
Postanowiłam załagodzić sytuacje.
- Czy możesz nam to jakoś wytłumaczyć.
Elliot rozglądnął się po sali, a następnie popatrzył mi prosto w oczy.
- Czy możemy na chwilę stąd wyjść?
-I to dlatego nigdzie cię nie ma?- zapytał Maxon, a Elliot potrząsnął głową.
Staliśmy wszyscy na balkonie, a piękna noc otaczała nas wszystkich jak ciepłym kocem.
- Moja sytuacja rodzinna była bardzo trudna. Byliśmy Szóstkami, a ja zawsze chciałem uwolnić się z tego systemu. Wiedziałem, że choćbym nie wiem ile pracował i tak nigdy nie uda mi się zajść daleko. Dlatego poprosiłem o pomoc ciotkę, która była artystką i po prostu wkupiła się do wyższej klasy. Adoptowała mnie, a kiedy uzyskałem pełnoletność sam zmieniłem swoje nazwisko. Trochę nielegalnie, ale po prostu nie chciałem, żeby ktoś odkrył moje pochodzenie- powiedział, ale zaraz potem oprzytomniał i położył sobie dłoń na piersi.- Oczywiście nadal kocham swoich rodziców. Co miesiąc pomagam im finansowo przesyłając pieniądze. Teraz kiedy klas już nie ma lepiej sobie radzą. Obydwoje pracują na etacie, a mój ojciec nawet przestał pić.
Byłam zdziwiona i poruszona tym co powiedział Elliot. Myślałam, że to trochę samolubne, że zostawił swoich rodziców, ale ostatecznie zrobił to, aby w przyszłości zafundować im lepsze życie. W końcu kiedyś sama zrobiłam coś podobnego. Drugą rzeczą, która mnie wzruszyła było to jak Elliot opowiadał o tym, jak wiedzie się jego rodzicom teraz. Codziennie widywałam raporty i statystyki zatrudnień oraz poprawy warunków bytowych, ale ten autentyczny przykład jednej z rodzin pokazał mi jak bardzo potrzebne było zniesienie klas, a praca moja i Maxona nie idzie na marne.
Kriss ze łzami w kącikach oczu przytuliła się do Elliota.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?- zapytała zmartwiona.
- A chciałabyś się spotykać z kimś, kto był kiedyś Szóstką?
Kriss stanęła na palcach i przeczesała jego włosy.
- Chciałabym się spotykać z Tobą.- powiedziała cicho- Bez względu na wszystko.
Kiedy się pocałowali Daphne znowu głośno westchnęła.
- Daphne!- syknęłam, żeby się opamiętała, ponieważ to było bardzo nie na miejscu.
- Czy możemy już wejść do środka?- zapytała.- Ten wiatr zburzy mi całą fryzurę.
- Nie ma żadnego wiatru.- zauważył Maxon.
Potrząsnęła głową.
- Dlaczego w ogóle szukaliście innych środków? Przecież mieliście korzystną propozycje ode mnie.
Zrobiłam krok do przodu i z uśmiechem popatrzyłam na Kriss i Elliota.
- Ponieważ wybraliśmy pasję.- powiedziałam powoli.- Elliot kocha to co robi, a nauka jest dla niego całym życiem. To co przed chwilą powiedział tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest on godzien żeby reprezentować najbardziej prestiżowe uczelnie w kraju. Poświęcił wszystko ponieważ dążył do wyznaczonego celu, kierował się marzeniami i...- przerwałam i spojrzałam na Maxona, który cały czas słuchał mnie z zainteresowaniem.- Osiągnął go. Chcę, żeby ludzie w naszym kraju mieli taką samą wiarę w swoje możliwości, fascynacje nauką i marzenia, które poprzez ciężką pracę mogą zostać zrealizowane. Chce, żeby właśnie to przesłanie reprezentowało nasze uczelnie.- przerwałam i odważyłam się spojrzeć na Augusta, który miał nieprzeniknioną minę, a zaraz potem na zbulwersowaną Daphne.- Nie chcę, żeby były one tylko narzędziem do polepszenia na arenie międzynarodowej wizerunku innego państwa.
Uwolniłam się z niewygodnej sukni i w samej halce rzuciłam się na łóżko.
- To był bardzo męczący wieczór.- westchnęłam i położyłam głowę na poduszce.
- Ale podołaliśmy.- odparł Maxon z uśmiechem rozwiązując krawat.
- Nigdy nie sądziłabym, że wszystko tak dobrze się ułoży.
Maxon zdjął koszule i rzucił ją na krzesło, a następnie położył się obok mnie.
-Szczerze?- zapytał i oparł się na łokciu.- Ja też!
Roześmiałam się kiedy mnie pocałował.
Zaczął kreślić kółka po moim obojczyku.
- Bardzo mi się podobało to co powiedziałaś Daphne. To było bardzo mądre.
- To była sama prawda.- powiedziałam cicho.- Nie chce żeby używała nas jako swojej broni. Wierzę w prawdomówność i autentyczność Elliota. Mam wrażenie, że to dobry wybór.
Widziałam, że Maxon nie do końca się ze mną zgadza.
- Uważasz inaczej?- zapytałam zaniepokojona.
- Nie, nie.- zaprzeczył natychmiast i uśmiechnął się- Zastanawiam się tylko kiedy zaczęłaś podejmować odpowiednie państwowe decyzje bez mojej pomocy.
Próbowałam ukryć swój uśmiech.
- Uczę się.- szepnęłam
- Najwyraźniej wszystko już umiesz.- powiedział i pocałował wgłębienie w mojej szyi. Włożył dłoń pod moją halkę i delikatnie położył ją na udzie.
Zaczęłam odpinać pasek jego spodni, gdy nagle przerwało nam moje okropne burczenie w brzuchu.
Wciągnęłam go szybko i położyłam na nim dłoń, ale Maxon miał taką minę, że nie mogłam się nie roześmiać
- Z tego wszystkiego zapomniałam czegoś zjeść.
- Najwyraźniej nie miałaś czasu na takie przyziemne sprawy.- powiedział i pocałował mnie szybko w czoło, a następnie sięgnął po telefon.
- Może każę nam coś przynieść do pokoju?- zapytał
Wstałam i nałożyłam na siebie szlafrok.
- Nie trzeba- odparłam zakładając kapcie.- Chętnie sama się przejdę do kuchni. Może zostało jeszcze ciasto czekoladowe?- pochyliłam się i pocałowałam go szybko w usta.
- Nie ruszaj się stąd- rozkazałam.
Roześmiał się
- Tak jest, wasza wysokość.
Ku mojemu zdziwieniu w kuchni już nikogo nie było. Być może kucharze i pomoc byli zbyt zmęczeni dzisiejszą kolacją i postanowili wcześniej odpocząć przed jutrzejszym śniadaniem. Nie mniej jednak, musiałam coś zjeść więc postanowiłam poszukać czegoś na własną rękę.
Było dość ciemno, a zanim znalazłam włącznik światła poczułam, że ktoś stoi centralnie za mną.
Moje serce zamarło, kiedy zobaczyłam stojącą w półmroku wyprostowaną i rozmytą sylwetkę Augusta.
- Mogę wrócić do Pałacu?
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro