Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 76

Trudno jest być z kimś razem, ale osobno. Trudno jest przeżywać samotność i nie móc tego nikomu powiedzieć. Trudno jest, kiedy zdajemy sobie sprawę, że pewnych rzeczy nie możemy naprawić jednym słowem. 
Dorosłe życie jest trudne bo nagle zdajemy sobie sprawę, że częściej my jesteśmy dla kogoś podporą niż inni dla nas. Czasami po prostu boimy się, nie mamy siły, nie chcemy czegoś robić bo nie dostajemy tego czego oczekujemy. Ale życie w ten sposób uczy nas pokory, uczy nas cierpliwości wdzięczności i miłości. 
Narzuciłam na siebie jeden z moich najgrubszych swetrów, szybko związałam włosy i zapaliłam świeczkę. Przechadzałam się po pałacowych korytarzach słysząc jak deszcz bębni o dach. Czułam się jak w jakimś horrorze owiana nutą tajemniczości i grozy mijałam gwardzistów, którzy na mój widok kłaniali się lekko. Zdawałam sobie sprawę, że z moimi  włosami i płomieniem i poświatą płonącej świecy wyglądam jak ognista pochodnia. 
Jeden z gwardzistów otworzył mi drzwi do gabinetu Augusta. Zobaczyłam go ubranego w garnitur dopięty na ostatni guzik, siedzącego przy biurku. Podeszłam powoli i usiadłam na krześle, które mi przygotował. 
Wpatrywałam się w niego. Rejestrowałam jego spokój i opanowany wzrok. Nikt z pałacu nie wiedział, że tu teraz jestem i zestresowałam się lekko, kiedy wyprosił gwardzistów na zewnątrz. 
- Ta rozmowa ma charakter prywatny- powiedział. 
Dwaj gwardziści spojrzeli na mnie szukając pozwolenia, a ja lekko skinęłam głową na znak, że mogą opuścić gabinet. Nie bałam się
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a ja powoli czułam, że tracę czas więc popatrzyłam na zegar widzący nad szafką. Dochodziła trzecia w nocy.
Przed nim stała szklanka w bursztynowym jaskrawym płynem, której brzegi dotykał opuszkami palców i jednocześnie wpatrywał się we mnie. 

- Po co to robisz?- zapytał w końcu.- Dlaczego ciągle próbujesz przesunąć szale na swoją stronę skoro dobrze wiesz, że JA wiem lepiej. 
Cały czas starałam się zachować ten sam wyrachowany wyraz twarzy. 
- Nie uważasz, że to Maxon wie najlepiej. 
Potrząsnął głową i spojrzał na mnie jakbym mówiła kompletne głupoty.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. 
Założyłam ręce i odchyliłam się na krześle. 
- Wiesz, że władza wymaga nie tylko książkowej wiedzy. Opiera się także na budowaniu pewnego- zrobił przerwę i zastanowił się- wizerunku. Trzeba bardzo ostrożnie dobierać kroki i działania, żeby tego nie zburzyć. 
Przenikliwie popatrzył mi w oczy. 
- Odkąd jesteś Królową próbujesz obrócić wszystko o 180 stopni. 
Przygryzłam wargę i starałam się opanować. 
- Częste wizyty u rodziny, skandale, pokazywanie dzieci za często, dofinansowanie organizacji całkowicie sprzecznych z polityką państwa.- przerwał i wypił łyk swojego brandy.- A teraz jeszcze to. 
- Smuci mnie, że próbę pomocy nazywasz błędem.- powiedziałam cicho. 
Niespodziewanie lekko przybliżył się do mnie tak, że widziałam jego lekki zarost i szkliste spojrzenie. 
- Wiem, że masz dobre serce.
Sparaliżowało mnie, kiedy złapał mnie za rękę. Nie mogłam się poruszyć ani nic powiedzieć, kiedy wlepił we mnie swoje oczy tak, że widziałam dokładnie każdą jego rzęsę. 
- Ale masz także ognisty temperament.- szepnął i miałam nieodparte wrażenie,  że patrzy prosto na moje piersi. Chciałam odwrócić wzrok, ale wtedy poczułam jego wargi na moich ustach. 
To było tak szybkie i niespodziewane, że w pierwszej chwili nie wiedziałam co mam zrobić. 
Zanim zdążyłam zorientować się co tak naprawdę się dzieje. Odwzajemniłam pocałunek. Zaskoczyła mnie ta sytuacja. Nie czułam jakbym całowała Augusta, ale jakbym zetknęła się z czymś nowym, nieznanym i niebezpiecznym. Na chwilę zapomniałam co robię, nie widziałam jego, ale jakąś młodzieńczą odskocznie. Pachnącą brandy i tytoniem. 
Na szczęście szybko otworzyłam oczy i odepchnęłam go oddychając głęboko. 
Patrzyłam na jego opuchnięte wilgotne usta i czułam, że zaraz zwymiotuje. 
- Zawsze chciałem to zrobić, jesteś taka...
Kiedy położył swoją dłoń na moim kolanie wyrwałam się i uciekłam z gabinetu.

Weszłam do pierwszego lepszego salonu na pierwszym piętrze i oparłam się o drzwi. 
Byłam Królową, a byłam całkowicie bezradna. 
Wiedział, że nie powiem tego Maxonowi. Nie powiem tego ze wstydu. Będę się wstydzić poczucia, że przez jeden moment mi się to podobało. Chciało mi się wyć, wiedziałam, że gdyby Maxon się o tym dowiedział byłoby tylko gorzej. Jednocześnie bolało mnie serce. Nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek będę w takiej sytuacji. Miałam w swoich rękach pełnie władzy, a i tak jeden mężczyzna mógł sprawić, że czułam się bezsilna i upokorzona
Ścisnęłam swoją suknie w dłoniach i osunęłam się na ziemię. Podobało?! Nie mogłam sobie z tym dać rady. Nie wiedziałam, w którym momencie tak bardzo zbłądziłam, że pocałunek Augusta był dla mnie narkotykiem, czymś  co mogłam zażyć, żeby przez chwile uwolnić się od dorosłości. Chciałam rwać sobie włosy z głowy, kiedy czułam jego zapach na swoim ciele. Wyobrażałam sobie jego dłoń na moim udzie i miałam mdłości. Ale ta sekunda, w której wydawało mi się, że dotknęłam czegoś zakazanego tak bardzo mnie wyzwoliła. Czułam się okropnie bo wiedziałam, że w ten sposób próbuje zamknąć  mi usta. Ograniczyć moją władzę.
Wiedziałam, że on nie chce żebym była Królową Illei. 
Podeszłam do okna przez które przedzierały się już promienie wschodzącego słońca. Zobaczyłam w szybie swoje odbicie. Odbicie skrzywdzonej, upokorzonej, biednej dziewczynki. 
Nie pozwolę mu odkryć moich słabości. 
Nie będę się tak łatwo poddawać. 
Jestem America Schreave. 

Będę walczyć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro