Rozdział 61
- May!
- Przepraszam!
- Nie jestem jeszcze gotowa.
- Wyglądasz dzisiaj przepięknie- zachwycała się moja siostra, kiedy spacerowałyśmy korytarzem.
Zmarszczyłam brwi.
- Dlaczego jesteś taka miła?- zapytałam z uśmiechem- Czego chcesz?
- Czy od razu muszę czegoś chcieć- wzruszyła ramionami i rozglądnęła się.
Wzięłam ją pod rękę i popatrzyłam na nią przenikliwie.
- No dobra, chcę- przyznała w końcu.- Pamiętasz Jaxona?
Jakaś dwudziesta miłość May w tym roku. Jasne, że pamiętałam.
- Przedstawiłaś mi go na balu Halloweenowym. Nie jestem aż taka stara.
Moja młodsza siostra przewróciła oczami.
- Dobrze, dobrze, może przyjechać na święta?
Poczułam się dziwnie. Chyba pierwszy raz May tak poważnie oczekiwała mojej aprobaty. Byłam panią domu, a ona chciała kogoś do niego włączyć. Czy naprawdę już miałam podejmować takie decyzje?
Podeszłam do stolika i zaczęłam poprawiać kompozycje kwiatową.
- To coś poważnego?
- Jest miły.- May wzruszyła ramionami- I ma cudowne ramiona.
Prychnęłam
- No co!- zbulwersowała się.- Maxon też ma cudowne ramiona.
- Ale nie o to chodzi w miłości.- powiedziałam i objęłam ją.
- Na litość boską, ty naprawdę jesteś stara!
Od rana w ogóle nie widziałam Maxona. Czasami zdarzały się takie dni, kiedy byliśmy na tyle zajęci, że nawet posiłki jedliśmy między pracą, a dziećmi cały czas opiekowała się niania. Przed świętami miałam zawsze pełne ręce roboty, a Maxon...
Dalej ze mną nie porozmawiał, a miałam tyle wątpliwości. Bałam się każdego dnia, że nasze wielkie bogate królestwo może tak naprawdę okazać się papierowe i bardzo nietrwałe.
Chciałam wziąć kąpiel po obiedzie, ale wcześniej skierowałam się do gabinetu, żeby wziąć parę dokumentów.
- O!
Maxon przytrzymał mnie, kiedy wpadłam na niego w drzwiach.
- Masz teraz jakieś plany?- spytał patrząc na zegarek.
- Może jakieś "Dzień dobry"
- Przepraszam, dzień dobry- powiedział i pocałował mnie szybko.- Więc?
- Chciałam wziąć kąpiel.
Popatrzyłam na niego. Dobrze znałam to spojrzenie i lekko zaczerwienione policzki.
- Tak, możesz ze mną.
- Gdzie są Twoje pokojówki?- spytał Maxon przesuwając dłonią po moim brzuchu i udzie.
- Odesłałam je, pewnie się domyśliły.
- Jak zawsze- szepnął i pocałował mnie w szyje.
Siedziałam do niego tyłem, a on obejmował mnie jak to powiedziała May swoimi "cudownymi ramionami.
Oparłam się o jego klatkę piersiową.
- Chciałem z Tobą porozmawiać.
- Ja też
- Nie chciałem Cię denerwować- powiedział i położył dłoń na moim brzuchu.
- Denerwujesz mnie, kiedy mi nic nie mówisz.
- Przepraszam
Nastała chwila ciszy.
- Nie wiem, w pewnych kwestiach czuje się bezradny, mimo to, że jestem królem.
Odwróciłam się do niego i położyłam dłoń na jego wilgotnej piersi.
- Nie czuje siły tego państwa, to jak przez lata mój ojciec prowadził gospodarkę strasznie wszystko zdestabilizowało. Zamknięcie na inne państwa, ta powszechna wrogość, która nas tylko od wszystkich zamykała na świat. Powierzchownie przyjaźni, ale tak naprawdę wszyscy bali się tego reżimu. Wiesz, próbuje to wszystko naprawić, zbudować na nowo, ale to zostaje, jak blizna.
Delikatnie dotknął mojego ramienia, a ja przykryłam jego dłoń swoją.
- Ty sam jesteś najlepszym przykładem na to, że można być silnym mimo blizn.
- Ty też
Uśmiechnęłam się, ale zaraz sobie o czymś przypomniałam
- Nie ufam Augustowi, spiskuje z Daphne...
- I mają romans- przerwał mi- Wiem o tym.
Potrząsnęłam głową.
- Skąd?
-August jest narwany. Wierzę mu, że chce jak najlepiej, ale za szybko i za bardzo. Chyba wyznaje zasadę, że cel uświęca środki. Wiesz, że nie jestem zwolennikiem pochopnych decyzji.
- Wiem
- On właśnie do tego mnie zmusza. Do działania za wszelką cenę. On wie, że ja na to nie przystaję.
- Dlatego próbował zmusić Daphne, żeby Cię przekonała.
- Wie, że ma na mnie duży wpływ. Jednak od razu wyczułem, że coś jest nie tak. To było zbyt podejrzane.
- Więc umowa handlowa z Francją...
Uśmiechnął się lekko.
- Jest fałszywa
Zmarszczyłam brwi i uderzyłam go w pierś.
- I o tym bałeś mi się powiedzieć!
- Nie wiem Ami, już sam nie wiem komu i co mogę powiedzieć. Zagubiłem się w tym.
Wzięłam jego twarz w dłonie.
- Mi zawsze możesz wszystko powiedzieć.- powiedziałam i opuściłam głowę.- Daphne ma na ciebie duży wpływ?
- Jest jedyną osobą w moim wieku, z którą miałem kontakt od dzieciństwa. Nie dziwię się, że August postanowił ją wykorzystać.- położył mi dłoń na policzku.- Ale to ty jesteś kobietą mojego życia i to z Tobą chce je spędzić. Ami, bez ciebie nic nie miałoby sensu.
Uśmiechnęłam się
- Ale jesteśmy partnerami i mi ufasz?
Uniósł brwi i zaczął gładzić moje ramiona.
- Ale jesteś też moją żoną i chcę Cię chronić. Jak różę, pod szkłem.
- Już to mówiłeś- przewróciłam oczami- I może i jestem różą- powiedziałam i pocałowałam go- Ale mam kolce.
- Wiem- powiedział odwzajemniając pocałunek i śmiejąc się razem ze mną- Wiem o tym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro