Rozdział 4
- Cześć siostra!- Kenna objęła mnie na przywitanie. Miała na sobie czerwony fartuszek, jej włosy były rozwiane, a twarz pełna naturalnego blasku. Wyglądała jak młoda mama z magazynu.
- Hej- odparłam i zdjęłam buty. Nie ważne czy byłam królową, czy nie i tak musiałam zdjąć buty bo inaczej moja matka powiedziała by mi, że się panoszę jak dama.
- Gdzie mama?- zapytałam.
- Pojechała z Jamesem na zakupy.
- Z Jamesem na zakupy?- zdziwiłam się, kiedy weszłyśmy do ogromnej kuchni i poczułam zapach ciasteczek.
- Też się zdziwiłam. Pojechali wybierać jakieś nowe zasłony czy coś takiego.
- Czemu z nimi nie pojechałaś?
- Powiedzieli, że nie mam gustu.
Roześmiałam się.
- Cześć. - powiedziała swoim uroczym głosikiem Astra, oparła się o futrynę i zmarszczyła nos.
- No cześć.- odparłam i powtórzyłam jej gest.
- No i jeszcze muszę pilnować tego nicponia. Napijesz się herbaty?
- Chętnie.
Astra podeszła do mnie z kamienną twarzą już myślałam, że chce mnie przytulić, ale ona tylko podniosła mi bluzkę .
- Hej dzidzi, mam nadzieje, że jesteś dziewczynką.- powiedziała do mojego brzucha.
- O wy też wiecie?- powiedzieć coś May.
- Nie uchronisz się.- powiedziała Kenna i postawiła przede mną kubek herbaty.
- Mama też wie?- spytałam.
Uśmiechnęła się.
- Tak wie. Jak się czujesz w ogóle?
Upiłam łyk herbaty.
- Oprócz tego, że wymiotuje mniej więcej co pięć godzin, może być.
- Fuj.- stwierdziła Astra.
- Fuj prawda? - uśmiechnęłam się do niej.
- Ciociu?
- Tak skarbie?
- A gdzie wujek?
Kenna wyciągnęła tace pełną gorących czekoladowych ciasteczek na stół.
- Wujek nie mógł przyjechać bo pracuje, wiesz?
Astra znowu zmarszczyła nos.
- Szkoda, zrobilibyśmy nową bazę.
Uśmiechnęłam się. Astra uwielbiała bawić się z "wujkiem Maxonem"
- Ale co się stało z tamtą?
- Mama ją zburzyła.- powiedziała Astra i popatrzyła z wyrzutem na swoją mamę.
- Ale co? Spałabyś bez poduszek i kołdry?
Sięgnęłam po jedno z ciastek, które Kenna przekładała na talerz, ale momentalnie dostałam po łapach.
- Na litość boską, gorące!- nakrzyczała na nas ponieważ Astra zrobiła to samo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro