Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

- No popatrz jak się patrzy. No popatrz na babcię. No kto jest taki prześliczny? No ja jestem taka prześliczna. Patrz America jak się śmieję.
- Wiem, mamo śmieje się tak jakoś piędziesiąt razy na dzień.
Moja matka przeniosła wzrok z Eadlyn na mnie.
- A ty coś taka kwaśna?- naskoczyła na mnie.
- Nie jestem kwaśna. Tylko trochę zmęczona.- wyjaśniłam składając następną pieluchę.
- Idź odpocznij, zajmę się nimi.
- Alee nie tak zmęczona- westchnęłam i podniosłam Ahrena z kocyka- Chodź tu ty mały kombinatorze- Uśmiechnęłam się kiedy przekręcił się na plecy- Chyba wszystko dzieje się zbyt szybko- powiedziałam poprawiając go na rękach.
- Chodzi Ci o tę dziewczynkę?- zapytała
Zmarszczyłam brwi.
- Masz na myśli Brice?
- Brice.-Mama powtórzyła to imię z dezaprobatą.- Moim zdaniem to nie jest dobry pomysł.
Przesuwałam zabawkę obok twarzy Ahrena, a on wodził za nią wzrokiem uśmiechając się.
- Przepraszam co nie jest dobry pomysł?- podniosłam na nią wzrok.
- Że ona tutaj mieszka. Uważam, że ty i Maxon macie wystarczająco dużo problemów i nie powinniście sobie brać na głowę jeszcze jakiegoś obcego dziecka.
- Mamo, ona nie jest obca to jest jego siostra- powiedziałam spokojnie.- Po za tym o jakich problemach ty mówisz? Masz na myśli Kote, który beczelnie tu mieszka i...
- Ale kochanie, uspokój się.- przerwała mi i położyła Eadlyn na rękach żebym mogła ją nakarmić.
- Po prostu uważam, że to nie jest dobry pomysł!- odparła i opuściła ręce zrezygnowana.
- Który już raz to powtarzasz?- spytałam zirytowana.
- Oj nie wiem, nie wiem. A co z jej matką?
- Wszystko potwierdziła. Ale zrozum, że ona jest stasznie zdesperowana. A Brice? Jest jeszcze mała, a ona w ogóle się nią nie interesuję.
- Ale czy ona musi tutaj mieszkać?- Moja matka nie dawała za wygraną.
- A ma jakąś inną rodzinę? Po za tym jest jeszcze jedna kwestia. W jej żyłach płynie królewska krew. Czy nie lepiej, że dowiedziała się tego teraz niż za kilka lat. Mówisz o problemie. Z tego mógłby być dla nas jeszcze większy problem. Czy nie lepiej mieć pewność, że jest po naszej stronie.- Wiedziałam, że mam racje. Maxon powiedział mi, że nieślubne dzieci monarchów powinno się zabić. Ale jak my moglibyśmy coś takiego zrobić? Po za tym to była niewinna bezbronna dziewczynka, która potrzebowała tylko odrobiny zainteresowania i może czułości? Nie była nikim niebezpiecznym. Tymbardziej, że to kim była nie zależało od niej.
- Czyli nie jest pewne, że tu zostanie?
Nic do niej nie dotarło.
Westchnęłam.
- Dobrze, nie jest pewne na sto procent.
- To dobrze- odetchnęła moja matka z ulgą.- Jeszcze ten mały bękart zaraziłby czymś moje kruszynki.
Usłyszałam ciche westchnienie. Odwróciłam się.
- Brice?
Stała w drzwiach, ale kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały już jej nie było.
Popatrzyłam z wyrzutem na swoją matkę.
- No co?
- Choć raz mogłabyś być bardziej rozważna w słowach.- Wstałam i położyłam Eadlyn i Ahrena do łóżeczka.
- No ale co takiego powiedziałam?
- Mogłabyś czasem trzymać język za zębami naprawdę.
- Ale dlaczego się tak denerwujesz przecież nic się nie stało.
Wybiegłam z komnaty.
- Brice!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro