Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rywale - rozdział 4

Kiba i Shikamaru siedzieli przed budynkiem akademii na ozdobnym ceglanym murku, który postawiono wzdłuż głównego chodnika prowadzącego z parkingu na uczelnię. Było to bardzo popularne wśród studentów miejsce, oblegane zwłaszcza w ciepłe dni, gdyż na polanie za ogrodzeniem lubiły przebywać dziewczyny. A skoro z początkiem października pogoda dopisywała, to Kiba mógł w tym momencie bezkarnie obserwować studentki, śliniąc się przy tym niemiłosiernie. Shikamaru, chwilę wcześniej upewniwszy się, że w żeńskim towarzystwie nie ma interesującej go osoby, rozwiązywał krzyżówkę. To było jego hobby, niestety dość denerwujące, bo zawsze myślał na głos.

– Na niej siadasz, na cztery litery... – przeczytał jedno z haseł do odgadnięcia.

– Ma niezły tyłek. – Kiba wpatrywał się w pewną blondynkę i kompletnie nie słuchał przyjaciela.

– Tyłek nie pasuje. Na pe... P U F A – wpisał odpowiedź Shikamaru.

– I te nogi – rozmarzył się Kiba.

– Teren poniżej poziomu morza... – Shikamaru zdawał się nie interesować spostrzeżeniami towarzysza, jednak uniósł na chwilę wzrok znad krzyżówki. Faktycznie, dziewczyna była niczego sobie, jak to zwykł określać. Wysoka, szczupła, zgrabne nogi i długie blond włosy. Nic dziwnego, że Kiba dostał małpiego rozumu. Chociaż, jakby się zastanowić, on zawsze głupiał na widok atrakcyjnych przedstawicielek płci przeciwnej.

– Ciekawe, czy by się ze mną umówiła. – chłopak zerknął na kolegę, ale ten na powrót zainteresował się swoim hobby.

– D E P R E S J A – przeliterował.

– Nie no, depresję to ja zaraz będę miał. Shikamaru, możesz czasem słuchać, co do ciebie mówię? – Kiba chciał wyrwać przyjacielowi długopis, ale tamten zrobił skuteczny unik.

– Imię żeńskie na siedem liter, pierwsza A – kontynuował.

– Wiesz, że do tej pory nawet nie wiem, jak ma na imię? – Urażony brakiem zainteresowania swoimi problemami Kiba chciał tym razem zabrać krzyżówkę, ale Shikamaru odsunął się.

– Ino – mruknął.

– Nigdy się nie przedstawiłem. – Chłopak nie zwrócił uwagi na to, co mówił kolega.

– Mówię ci, że Ino – powtórzył trochę głośniej.

– Co? Skąd wiesz? – Kiba obrócił się gwałtownie, zrzucając przy okazji swój plecak. Musiał po niego zeskoczyć.

– Znam ją dobrze, chodziliśmy razem do podstawówki – dobiegł go głos z góry.

– Ty, serio? Jaka jest? – Zarzucił plecak na ramię i z powrotem ulokował się na murku, patrząc z nadzieją.

– Upierdliwa jak cholera. Zresztą, stary, odpuść sobie. Fanka Uchihy. – Shikamaru wzruszył ramionami.

– Eeee... – Kiba był wyraźnie zawiedziony. Dwa ostatnie słowa wystarczyły, żeby stracił humor. Przynajmniej na chwilę, bo kiedy obok blondynki pojawiły się dwie inne koleżanki, szybko go odzyskał. – To na pewno któraś z nich się ze mną umówi – oświadczył.

Shikamaru tylko przewrócił oczami i wrócił do przerwanego zajęcia.

Naruto przyjechał do szkoły autobusem. Nienawidził tłoku, ale nie miał wyboru, inaczej by się spóźnił. W nocy prawie nie zmrużył oka, tak go męczyła myśl, że nie będzie mógł trenować. Po krótkiej drzemce nad ranem obudził się w podłym nastroju i jego wygląd był tego odzwierciedleniem: blady, podkrążone oczy i ta nieszczęsna ręka na temblaku. Idąc chodnikiem i mijając innych studentów, zauważył przyjaciół.

– Hej – podszedł i przywitał się, jednak nie wypadło to zbyt entuzjastycznie.

– Cześć – Shikamaru, mimo że jemu z kolei nic nie dolegało, też nie brzmiał jak ktoś tryskający energią o poranku. Choć do jego sposobu mówienia wszyscy znajomi oraz wykładowcy zdążyli się już chyba przyzwyczaić.

Kiba z dziwnym uśmieszkiem na twarzy przyglądał się Naruto.

– No co? – Chłopak oparł się o murek.

– Nic, tylko wyglądasz jakby cię ktoś zjadł i wy...– nie zdążył dokończyć, bo Naruto ściągnął go na dół w niezbyt delikatny sposób.– Ty jesteś jakiś nadpobudliwy, daję słowo! – Kiba odskoczył na bezpieczną odległość.

– Część ciała na pięć liter, pierwsza P... – usłyszeli głos Shikamaru.

Obaj, jak na komendę, zerknęli w dół na swoje spodnie i parsknęli śmiechem.

– I czego rżycie? Wyobraźcie sobie, że są jeszcze inne części ciała na P, poza penisem... – spojrzał na nich zdegustowany, nie zauważając, że w tym momencie podeszła do nich Temari.

– Cześć. – Dziewczyna starała się nie roześmiać, patrząc na Shikamaru, który momentalnie zrobił się bardziej czerwony niż sweter, który miała na sobie. Chłopak miał ochotę zapaść się pod ziemię, na dodatek Kiba, który nie wykazał się taktownością koleżanki, na widok miny przyjaciela zaczął uderzać głową w ścianę, wydając dziwne dźwięki. Naruto skulił się i ukrył twarz w dłoniach.

– Na pięć liter może być palec – zaproponowała Temari, a kąciki ust lekko jej drgnęły.

– Widzisz, Shikamaru, my chcieliśmy ci powiedzieć, że palec, ale ty z tym penisem... – Kiba pokiwał głową z politowaniem, prawie dławiąc się powstrzymywanym chichotem.

– Taak, jesteś gorszy niż Sai – Naruto podjął grę. Temari też się uśmiechnęła. Wspomniany student był dość ekscentryczną osobą. I to nie tylko z powodu obcisłych koszulek odsłaniających brzuch, ale również dlatego, że miał chorobliwą manię wpędzania każdego chłopaka w zakłopotanie, poprzez komentowanie domniemanej wielkości penisa. Jeżeli dodać do tego, że Sai był gejem, to nic dziwnego, że kojarzył się wszystkim jednoznacznie.

– Bardzo śmieszne. – Shikamaru nie wiedział, czy zdzielić tych dwóch po głowach, czy zacząć wyjaśniać. Nie, tylko winni się tłumaczą – pomyślał. Jednak w tej sytuacji, nawet on – taktyk numer jeden – nie miał pojęcia jak się zachować. Z opresji wybawiła go sama Temari, zmieniając temat.

– Słuchajcie, bo tak w ogóle mam sprawę. W przyszłą sobotę ja i Tenten robimy imprezę z okazji rozpoczęcia nowego roku. Może byście wpadli? – skierowała to zaproszenie do wszystkich, ale zerknęła na Shikamaru.

– O! Ja chętnie – wyrwał się Kiba. – Naruto i Shikamaru też na pewno się skuszą – dodał, widząc jak chłopak już otwiera usta, chcąc coś powiedzieć. Teraz już tylko skinął głową.

– No to świetnie, w takim razie w akademiku, pokój numer sto cztery. – Temari puściła oko i odeszła w stronę koleżanek.

– Czy ja zawsze muszę się zbłaźnić? – jęknął Shikamaru i zeskoczył na ziemię.

– Nie martw się, przecież mogłeś powiedzieć, że ma krzywe nogi, a wtedy byłoby z tobą znacznie gorzej. – Naruto, będąc już w zdecydowanie lepszym nastroju, poklepał przyjaciela po plecach.

– Ale ja wcale nie uważam... A zresztą – machnął ręką i zrezygnował z dopowiedzenia dalszej części, uznając temat za zbyt kłopotliwy.

Szli powoli w stronę auli wykładowej, gdy podbiegła do nich różowowłosa dziewczyna.

– Naruto... – Spojrzała speszona. – Pani Tsunade cię wzywa.

Sakura Haruno, jego była dziewczyna, pełniła rolę starosty na ich roku i do niej należało przekazywanie informacji. Stanowiła łącznik między kadrą wykładowców a studentami swojej grupy.

– O co chodzi? – spytał, nie patrząc jednak na nią.

– Nie wiem, prosiła by powiadomić ciebie i Sasuke... – ostatnie słowo dodała wyjątkowo cicho. – Chyba ma to coś wspólnego z wczorajszą bójką.

Naruto podniósł wzrok.

– Okej, czuję się powiadomiony. Teraz lepiej zajmij się poszukiwaniem Sasukeee – sparodiował jej sposób mówienia.

Wzruszył ramionami w stronę Kiby i Shikamaru i odszedł do gabinetu dyrektorki wydziału.

– Naruto... – Sakura wyglądała, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale on już się nie odwrócił.

Zastanawiał się, dlaczego Hogata? Zwykle takimi sprawami zajmował się pewien zramolały staruszek, który chwilę ponarzekał „jaka ta dzisiejsza młodzież niedobra", i że „za jego czasów było lepiej", po czym wypuszczał delikwenta w stanie nienaruszonym. Z Tsunade sprawa wyglądała o wiele gorzej. Robiła pranie mózgu i stosowała wymyślne kary. I w ogóle zajmowała się tylko poważniejszymi przypadkami.

Kiedy wszedł do pokoju, Sasuke już tam był. Widocznie Sakura dołożyła starań, żeby jej ukochany dowiedział się pierwszy – pomyślał ironicznie. Tsunade siedziała przy biurku, opierając podbródek na dłoniach. Wskazała mu skórzany fotel obok rywala. Usiadł, rozglądając się wokół. Ta to potrafi się urządzić – przeszło mu przez myśl. Gabinet był duży, przestronny i jasny, na co zapewne największy wpływ miało ogromne, panoramiczne okno znajdujące się teraz za ich plecami, a w zasięgu wzroku dyrektorki. Pomieszczenie kojarzyło się raczej z mieszczącą się na ostatnim piętrze wieżowca siedzibą prezesa jakiejś wielkiej korporacji. Dominowały tu odcienie szarości i zieleni, tworząc idealną harmonię. Jedyne, co nie pasowało do szykownego wnętrza, to blat biurka w większości przykryty jakimiś nieposegregowanymi papierami. Naruto od razu skojarzył bałagan z tym we własnym mieszkaniu.

– Czy możecie mi to wyjaśnić? – Tsunade postanowiła w końcu zwrócić ich uwagę na siebie. Wyprostowała się w swoim fotelu i skierowała wzrok najpierw na blondyna, potem na bruneta. Obaj milczeli. – Co wam strzeliło do łbów? – zirytowana brakiem reakcji, uniosła głos.

– Miałem swoje powody – odezwał się w końcu Sasuke. Naruto tylko kiwnął głową.

– No, ależ oczywiście! – Kobieta wstała. – Wam się wydaje, że wasze pobudki były jak najbardziej słuszne, i że macie cholerną rację, tak? Niech zgadnę, teraz myślicie sobie: niech ta baba da spokój, to nasza sprawa? – Jej wzrok wędrował od Sasuke, wpatrującego się uparcie w ścianę, do Naruto, którego nagle bardzo zainteresowały własne sznurówki. – Pozwólcie, że wyprowadzę was z błędu. Jako nasi studenci, reprezentujecie akademię! Waszym cholernym obowiązkiem jest uczyć się i trenować! Może pan Uchiha powie mi, jak jego kolega z drużyny ma trenować z ręką w gipsie?

Sasuke lekko wzruszył ramionami.

– Nie wie pan? Wielka szkoda. Trzeba było pięć razy pomyśleć zanim zaczęliście się tłuc! – Uderzyła otwartą dłonią w blat, a kilka stron dokumentów zsunęło się na podłogę.

– Ja nie... – Sasuke zamierzał się bronić, ale nie dała mu dokończyć.

– Teraz ja mówię! To się tyczy was obu! Zastanowiliście się choć przez chwilę, jakie skutki może przynieść wasze gówniarskie zachowanie? Nie, prawda? – mówiła coraz głośniej, z coraz większą dozą irytacji.

Popatrzyli na nią nierozumiejącym wzrokiem. Tsunade opadła ciężko na fotel i westchnęła.

– Za kilka miesięcy zawody. Tu jest pierwszy skład naszej akademickiej sztafety. – Podała kartkę Naruto. – Czytaj! – warknęła.

– Uchiha Sasuke, Hyuga Neji, Nara Shikamaru i ... – chłopak pobladł.

– I? – ponagliła.

– Uzumaki Naruto – dodał cicho. Niech to szlag – zaklął w myślach. Był wyznaczony do pierwszego składu... Był, bo teraz to na pewno się zmieni. Cztery bite tygodnie w gipsie. Przez ten czas wyjdzie z formy.

– Czy teraz zdajecie sobie sprawę z własnej głupoty? –Tsunade znów wstała i podeszła do okna, spoglądając na ulicę kilka pięter niżej.

– Ja... – Naruto spojrzał na rywala spod byka.

– Nie wiedziałem – Sasuke nieświadomie dokończył jego myśl.

– Jesteście jedną drużyną i musicie nauczyć się współpracować. – Dyrektorka położyła nacisk na ostatnie słowo. – Dlatego, kiedy Uzumaki będzie już zdolny cokolwiek robić, obaj postaracie się, żeby odzyskał formę. Nawet, jeśli będą potrzebne dodatkowe treningi. Czy wyrażam się jasno, Uchiha? – Wróciła za biurko i spojrzała wymownie.

– Tak – kiwnął głową Sasuke.

– A teraz wynoście się. I jak jeszcze raz usłyszę o jakieś bójce między wami, to wywalę was na zbity pysk – zakończyła.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro