Rywale - rozdział 27
– No, to było... – Sasuke zastanowił się chwilę, patrząc w nienaturalnie błyszczące oczy Naruto, który zaledwie przed sekundą oderwał się od niego. – Nieoczekiwane – stwierdził, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
– Tylko tyle? – Naruto szumiała mu w uszach, a adrenalina szalała, powodując niesamowite doznania.
– Nie – mruknął Sasuke z lekkim rozbawieniem. – Tylko nie sądziłem, że stać cię na taki gest w miejscu publicznym – dodał, odwracając go w stronę baru, gdzie niezbyt delikatnie potraktowana rudowłosa kelnerka szeptała coś koleżance. Obie wpatrywały się w nich, nawet nie próbując zachować pozorów dyskrecji. Naruto, widząc to, nerwowo rozejrzał się po sali, ale nikt inny chyba nie zwrócił na nich uwagi. Mimo wszystko poczuł, jak robi mu się gorąco i wcale nie był pewien, czy to kwestia namiętnego pocałunku, czy ogarniającego go w tym momencie przerażenia. Pocałował Sasuke impulsywnie, zupełnie nie myśląc o konsekwencjach. Mógł sobie to tłumaczyć zazdrością, ale przecież byli wśród innych ludzi. Spojrzał niepewnie na Sasuke, ale ten tylko pokręcił głową i biorąc do ręki swój kufel, pociągnął go za sobą w stronę baru.
– I jak, podobało się przedstawienie? – zapytał, stając bez cienia zakłopotania na twarzy przed kelnerkami i odstawiając na blat pustą szklankę.
Naruto uniósł brwi i spojrzał na niego z niezrozumieniem, ale ten nie reagował.
– Wołałabym być na jego miejscu... – Ruda kelnerka najwyraźniej nie miała skrupułów, jeżeli chodzi o podryw, zwłaszcza, że od samego początku nie ukrywała, iż Sasuke jej się podoba. – Jestem Karin – przedstawiła się, jak gdyby nigdy nic.
– Świetnie, Karin, tylko widzisz... – Sasuke pochylił się w jej stronę i uśmiechnął się czarująco. – Ja nie lubię nachalnych dziewczyn – szepnął, dając jej kosza w niezbyt delikatny sposób. – A teraz poproszę dwa piwa. Dla mnie i dla Naruto. – Ostatnie słowo dość ostro zaakcentował.
Karin, która przez chwilę marszczyła nos, w końcu wzruszyła ramionami i przystawiła szklankę do nalewaka. Kiedy złoty płyn napełniał już drugie naczynie, nie omieszkała zapytać przesłodzonym do bólu głosem, czy dla szanownych klientów dolać do alkoholu soku i podać słomki, co było jawną kpiną, bo zwykle to kobiety zamawiały piwo w ten sposób. Sasuke tylko prychnął pod nosem, nie mając zamiaru przejmować się obrażoną najwyraźniej dziewczyną. Nigdy nie lubił takiego narzucania się, a teraz, gdy obok stał Naruto, chciał jak najszybciej urwać ten niezbyt subtelny i wyłącznie jednostronny flirt.
Wrócili do małej sali, gdzie towarzystwo studentów nieźle się już rozkręciło. Raczej nikt z przyjaciół nie mógł widzieć ich pocałunku, no chyba że ktoś akurat wybrał sobie tamten moment na wycieczkę do toalety znajdującej się w pomieszczeniu z barem. Jednak sądząc po zachowaniu, nic takiego nie miało miejsca.
Naruto, ogarniając wzrokiem wszystkich siedzących w jednym boksie, dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak dużo w ostatnim czasie się zmieniło. Zwykle wychodził tylko z Kibą i Shikamaru. A teraz? Znajomość przyjaciela z Temari zaowocowała tym, że do grona znajomych dołączyła Tenten i Neji, z którym, mimo że byli w jednej drużynie, nie rozmawiali wcześniej prawie wcale. Neji przyprowadził dodatkowo Hinatę, a ona Ino. No i był z nimi jeszcze Sasuke. Naruto uśmiechnął się do swojej szklanki, kopiąc go pod stołem. Ten, nie bardzo wiedząc o co chodzi, odwdzięczył mu się tym samym akurat w momencie, kiedy podniósł pełny kufel i chciał się napić. Piwo pociekło mu po brodzie.
– Może jednak przynieść ci słomkę? – zaproponował, patrząc jak Naruto szuka w kieszeni chusteczek, żeby się wytrzeć. – Albo nie, lepszy byłby śliniaczek – szepnął po chwili zastanowienia.
– Spadaj, Uchiha – odgryzł się, doprowadzając się do względnego porządku. Trochę poleciało na koszulkę, ale to już będzie musiało samo wyschnąć.
– Uchiha? A jeszcze przed paroma minutami mówiłeś... Czekaj, czekaj, jak to było? Sasuke, kochanie...
– Co? Ja niczego takiego nie powiedziałem! – Naruto obruszył się i odwrócił głowę, ale widząc minę Sasuke i jego ironiczne spojrzenie, zorientował się, że tamten zwyczajnie sobie z niego żartuje. – Jesteś wredny – mruknął.
– Taki już mój urok... – Sasuke puścił do niego oko i napił się piwa.
Wyjście Ewakuacyjne nie posiadało żadnego parkietu ani niczego w tym rodzaju, jednak zwykle po północy ludzie byli już na tyle rozluźnieni alkoholem, że co niektórzy zaczynali podrygiwać między boksami w rytm jakichś lepszych utworów. Nie miało to co prawda porównania z okresem sesji, gdzie taniec na stołach po zdanych egzaminach był czymś normalnym, ale i tak zachęcało do przyłączenia się.
Tenten usiłowała wyciągnąć Nejiego, ale ten tylko kręcił głową, powtarzając w kółko: „Ja nie tańczę". Podobnie było z Shikamaru, który uznał to za zbyt męczące i kłopotliwe. Jeżeli chodzi o Sasuke, za odpowiedź wystarczyło jedno spojrzenie.
Nie wiadomo kiedy i jak na stole pojawiła się Tequila i dziewięć kieliszków. Chyba był to pomysł Kiby, a może i nie...
– No to za udaną imprezę – wzniosła toast Ino. Była już naprawdę mocno wstawiona i nawet nie zauważyła, że końcówki jej długiego kucyka wpadły do czyjegoś niedopitego piwa.
– Jest Kiba, jest impreza – zarechotał Kiba, rozlewając tequilę do kieliszków.
Chyba tylko Hinata nie piła wcześniej tego typu alkoholu, bo spojrzała zdezorientowana, gdy ktoś nasypał jej odrobię soli na rękę.
– Musisz polizać – wyrwał się z pomocą Naruto, demonstrując dziewczynie, co ma zrobić. Zabrzmiało i wyglądało to tak dwuznacznie, że całe towarzystwo dostało nagłego ataku śmiechu. – A potem zagryźć... – No tego było już za dużo dla biednego Kiby z bujną wyobraźnią, który aż dostał czkawki – ... cytryną – dokończył Naruto, widząc, jak twarz dziewczyny robi się coraz bardziej czerwona. – Nie zwracaj na nich uwagi – mrugnął do niej porozumiewawczo, co nie uszło uwagi Sasuke. Aż syknął, kiedy Naruto posłał Hinacie promienny uśmiech. Cholera, on naprawdę robił się zazdrosny!
– Nie pij więcej – nachylił się i szepnął mu do ucha zdecydowanym tonem.
– Dlaczego? – Naruto odwrócił się zaskoczony. Wyjął komórkę i zerknął na wyświetlacz. – Dopiero po dwunastej...
– Wiem, ale nie pij. – Sasuke spojrzał na niego, a coś w jego wzroku sprawiło, że posłuchał. Choć to wcale nie przyszło łatwo, bo ciągle ktoś go zachęcał, a Kiba, gdy po raz kolejny odmówił tequilli, spojrzał na niego jak na wyjątkowo szokujący okaz botaniczny. Zaczął też coś mamrotać, że ktoś mu kumpla podmienił., ale zostało to zagłuszone przez kolejny toast.
Niecałe pół godziny później Sasuke i Naruto wyszli przed klub.
– Draniu, już przestań się krzywić – Naruto wybuchnął śmiechem, zakładając kurtkę. Jednak trochę wypił, więc był bardzo rozbawiony tym co, się przed chwilą stało.
– Nie mogłeś wymyślić czegoś lepszego? – warknął Sasuke na wspomnienie ostatnich kilkunastu minut. Jego spodnie i bluza były mokre od jakiegoś drinka, którego Naruto niby przypadkiem na niego wylał.
– Nie mogłem, jak jesteś taki mądry, to sam mogłeś coś zrobić. – Naruto wzruszył ramionami. Drań się czepia, a przecież jego koszulka też nosiła ślady soku. Zresztą, co miał wymyślić, żeby urwać się wcześniej i nie wzbudzać tym podejrzeń? Powiedzieć, że maja randkę? Tak, to wyjaśnienie na pewno wszystko by tłumaczyło. Naruto już widział miny przyjaciół... – Tak w ogóle, to gdzie idziemy? – Przystanął i rozejrzał się dookoła, gdy przeszli przez ulicę. Po prawej stronie był akademik, a kilkanaście metrów dalej, dokładnie naprzeciwko nich, mieścił się budynek uczelni i basen.
– Właśnie tam – Sasuke uśmiechnął się i pociągnął go za sobą. Im dalej szli, tym bardziej cichł gwar z pobliskich klubów studenckich i robiło się coraz prywatniej. Zwłaszcza, kiedy skręcili za róg murku, na którym zwykle w cieplejsze dni przesiadywali studenci.
– Sasuke... – Naruto zaśmiał się i zupełnie nagle przycisnął go do ściany. Naprawdę, ale to naprawdę przez cały wieczór starał się kontrolować. I nawet mu to wyszło, poza tym pocałunkiem przy stole bilardowym. Ale teraz byli sami. Teraz mógł go w końcu chwycić za te czarne kudły i pocałować dużo porządniej. I namiętniej. I tak, jak chciał. Sasuke miał w sobie jaką niewytłumaczalną zdolność, do wzbudzania w nim emocji, o jakie sam siebie wcześniej nie podejrzewał. A jak jeszcze dodać do tego alkohol...
– Młotku... – Sasuke, który oczywiście oddał pocałunek, teraz lekko się odsunął, nie wypuszczając go jednak z objęć. Podobał mu się taki Naruto. Westchnął, gdy poczuł język na swojej szyi. Gorący i wilgotny... Powoli, pomiędzy pomrukami zadowolenia, znaczył sobie drogę od obojczyka po wrażliwe miejsce za uchem. Nie, no tego było już za wiele... Jeszcze chwila i zaczną się sobie dobierać do spodni, a potem zrobią to na chodniku przed uczelnią! Cholera. Musiał jak najszybciej działać. – Chodź – szepnął i nie zważając na protesty Naruto, pociągnął go za sobą.
Wejście na pływalnie o tej porze było naprawdę ryzykowne i Sasuke, decydując się na to z własnej woli, sam siebie nie poznawał. Gdzie się podział ten poprawny ideał, dbający o każdy szczegół swojej reputacji? Do tej pory zawsze przewracał oczami, słuchając o nowych wybrykach Itachiego, a teraz proszę, robił dokładnie to samo.
– Przez tego młotka głupieje – mruknął sam do siebie, otwierając drzwi boczne. Na jego szczęście Naruto go nie usłyszał, bo na pewno by mu się dostało za to przezwisko.
Wejścia na basen były chroniony kamerami, jednak – o czym Sasuke doskonale wiedział – dało się je spokojnie ominąć. Nie monitorowały na przykład cały czas drzwi, ale obracały się o sto osiemdziesiąt stopni. Jako licealista był tu kiedyś w nocy właśnie z Itachim i Sasorim. Ci dwaj wiedzieli chyba jak obejść wszystkie zakazy, nakazy i zabezpieczenia na terenie uczelni. Zresztą, to przecież był tylko budynek pływalni, nie żaden bank.
– Wiesz co, myślałem, że tylko ja mam takie pomysły. – Naruto spojrzał na niego z podziwem, przekrzywiając lekko głowę. – No dobra, może jeszcze Kibie się czasem zdarza. Ale ty? – uśmiechnął się szeroko. Sasuke naprawdę mu zaimponował.
– Wypiłbyś chociaż kieliszek tequilli, a siedziałbyś teraz w barze. – Sasuke cofnął go nieco, obserwując kamerę. – Dobra, chodź! – Ruszył, kiedy przesunęła się odpowiednio. Szybko otworzył drzwi i wciągnął go za nie.
Weszli do obszernego korytarza, w którym panowały kompletne ciemności. Nie było mowy o zapalaniu światła, w tym miejscu byłoby to widoczne z zewnątrz, poruszali się więc po omacku. Było dziwnie i jednocześnie ekscytująco. Z jednej strony doskonale znali budynek, z drugiej jednak – teraz wszystko wydawało się inne.
– Dobra, mam. – Po niecałych pięciu minutach dotarli do drzwi szatni, przynajmniej tak im się wydawało. Sasuke wyjął komórkę i oświetlił nią pomieszczenie. Teraz już mógł sobie na to pozwolić, tu nikt nie mógł ich zobaczyć. Zdjął kurtkę i mokrą jeszcze bluzę, i rzucił je na ławeczkę.
– Pomóc ci ubraniami? – Zbliżył się do Naruto, owiewając oddechem jego usta. Oczy zaczęły przyzwyczajać się do ciemności, widział blond włosy wyróżniające się na tle sylwetki chłopaka.
– Skoro tak bardzo chcesz... – Naruto nie pozostał mu dłużny, przesuwając palcem wzdłuż jego torsu.
Sasuke chwycił brzeg koszulki i zaczął podwijać ją w górę, łaskocząc wrażliwe boki. Skóra była taka ciepła i miękka...
– P...przestań! – Naruto parsknął śmiechem i odepchnął go. Od dziecka miał łaskotki. Nie chcąc, żeby Sasuke to zauważył, sam pozbył się swoich górnych części garderoby. – Nie mam nic na przebranie – stwierdził, kiedy został już w samych bokserkach.
– Możesz pływać nago... – Sasuke odpiął pasek i zsunął dżinsy. – Ja nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie – dodał z pozoru beztroskim tonem.
– Nie wątpię. – Naruto pokręcił głową i ruszył w stronę wyjścia z szatni. – Ała! – Nie zdążył zrobić nawet kilku kroków, gdy wpadł na jakąś otwartą szafkę. Sasuke poświecił jeszcze raz telefonem, ogarniając wzrokiem całe pomieszczenie i odłożył go do kieszeni spodni. Poszedł za Naruto, omijając jednak pechowe drzwiczki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro