Rywale - rozdział 25
– Nie mogę, jestem już umówiony z Temari. – Shikamaru pokręcił głową. Co prawda już od jakiegoś czasu chciał wyskoczyć gdzieś tylko z kumplami, ale jego dziewczyna była bardzo apodyktyczna i nawet nie chciała słuchać o żadnych „męskich wieczorach". Kiba zawsze z tego powodu mu dokuczał, twierdził, że kompletnie dał się zdominować i w sumie miał trochę racji. Shikamaru westchnął. Zawsze, gdy obserwował relacje swoich rodziców, obiecywał sobie, że nie da się wcisnąć pod pantofel tak jak ojciec, a tu proszę... – Wiecie, jakie są baby. – Machnął ręką ze zrezygnowaniem.
Naruto pokiwał głową. Od razu na myśl przyszła Sakura i jej zachowanie, kiedy byli razem. Też zawsze stawiała na swoim i zazwyczaj po prostu dostawała to, czego chciała. Naruto dopiero po pewnym czasie, kiedy już odchorował ten związek, zdał sobie sprawę, że tak było, bo on jej po prostu na to pozwalał. Ale no cóż... Był zakochany, a przynajmniej tak mu się wydawało, więc chętnie ustępował jej w większości rzeczy. Z Sasuke było zupełnie inaczej... Jemu nie ustąpiłby choćby dla zasady. Uśmiechnął się sam do siebie. Byli rywalami i to się nie zmieniało nawet w najbardziej intymnych momentach.
– Nie wiem, z czego ty się tak cieszysz, młotku. – Sasuke wzruszył ramionami. Chcą nie chcąc, przypomniał sobie te wszystkie sytuacje z początków zeszłego roku. Naruto chodził nieprzytomny i nie skupiał się wystarczająco na treningu. I ciągle gapił się na Sakurę jak cielę na malowane wrota. To jego zauroczenie naprawdę go wtedy irytowało. No zachowywał się jak zakochany kretyn, inaczej tego nazwać nie było można. Co prawda niektórzy uważali ich za bardzo ładną parę, ale Sasuke wiedział swoje. Dał się omotać i tyle. On sam w życiu nie dopuściłby, żeby jakaś dziewczyna wlazła mu na głowę. Nigdy do tej pory nie był w prawdziwym związku, nigdy też nic nikomu nie obiecywał. No dobra, obiecywał. Świetny seks, nic więcej.
– Może faktycznie lepiej zostać gejem? – Shikamaru zastanowił się na głos. – Chociaż w sumie nie. Biorąc pod uwagę zachowanie takiego Kiby, czy choćby twoje, Naruto, to byłaby prawdziwa trauma – bardzo szybko się rozmyślił.
– Coś ty powiedział?! – zareagował gwałtownie Naruto, marszcząc nos. Że niby jego zachowanie? A co z nim było nie tak?
– Nic, nic! – Shikamaru podniósł ręce w geście obronnym, widząc morderczą intencję w spojrzeniu niebieskich oczu przyjaciela. – Tyle tylko, że czasem jesteście gorsi niż zaraza morowa – mruknął pod nosem. To była szczera prawda. Jeszcze w odosobnieniu dawka ich „świetnych pomysłów" była dopuszczalna, ale razem stanowili chodzącą katastrofę.
Naruto burknął coś tylko się i spojrzał na Sasuke, który nawet nie stwarzał pozorów zachowania powagi. Opierał się tylko nonszalancko o stół i uśmiechał się ironicznie.
– Ty też masz mi coś do powiedzenia? – zapytał, patrząc na niego spod byka.
– Ja? Skąd. – Sasuke najwyraźniej nie zamierzał się na ten temat wypowiadać.
Naruto prychnął. No co za drań! Mógłby stanąć w jego obronie, końcu byli razem. Powinien... Taa, powinien.... Sasuke chyba nigdy nie robił tego, co powinien, a tylko to, co chciał. I choć Naruto nie przyznałby tego głośno, to mu się chyba nawet podobało. W końcu oni nigdy nie byli i nie będą normalną parą. Bo kto normalny związałby się z takim draniem?!
Chciał już coś powiedzieć na ten temat, ale nim zdążył otworzyć usta, rozległ się kolejny dzwonek do drzwi. Zdezorientowany spojrzał najpierw na Sasuke, potem na Shikamaru – jakby to oni mieli mu coś wyjaśnić – a dopiero na końcu przez wizjer.
– To Kiba – poinformował zdumiony i po chwili otworzył drzwi. No to już było dziwne. Nagle każdy, ot tak, postanowił go odwiedzić? Zwykle zgadywali się najpierw przez telefon, niezapowiedziane wizyty były naprawdę rzadkością.
– Cześć, Nar... Eee? – Kiba otworzył usta i stanął w przejściu z niezbyt inteligentną miną. Owszem, Naruto w jego własnym mieszkaniu był widokiem jak najbardziej oczywistym, ale co to robił Shikamaru, który ponoć miał być teraz na randce. I jeszcze Uchiha do kompletu. No to już w ogóle wprawiło go w konsternację. – A to co, jakieś tajne spotkanie? – Zmarszczył brwi i popatrzył z wyrzutem na swojego współlokatora, który bezczelnie go okłamał. Już on się z nim policzy!
– Jasne – mruknął Sasuke. – Zastanawiamy się jak wyrzucić z reprezentacji Neji'ego, a zamiast tego wziąć ciebie.
– Serio? – Kiba chyba nie dostrzegł kpiny w głosie, bo zaaferowany szybko wszedł do środka i zamknął drzwi.
– A jak myślisz? – Sasuke spojrzał ironicznie i pokręcił głową. Może i Inuzuka był przyjacielem jego chłopaka, ale przede wszystkim był idiotą. – Oczywiście, że nie!
– Nie dokuczaj mu. – Naruto stanął w obronie Kiby. – Shikamaru wpadł na chwilę, bo go prosiłem o notatki. A tak poza tym to właśnie chcieliśmy go namówić, potem zadzwonić do ciebie i pójść gdzieś razem – wymyślił na poczekaniu, również po to, żeby odegrać się na Sasuke za to, że wcześniej w ogóle nie zareagował. Doskonale przecież zdawał sobie sprawę, że ten wolałby wyjść tylko we dwójkę. Jednocześnie obiecał sobie niedawno, że będzie musiał popracować nad jego aspołecznością, więc dlaczego nie zacząć dzisiaj?
– O, tak! – Kibie bardzo spodobał się ten pomysł. – Chodźmy do „Wyjścia". Spotkałem po drodze Hinatę, mówiła, że idą tam dzisiaj z Nejim i Tenten.
Sasuke, na dźwięk imienia Hinata, drgnął nerwowo, ale się nie odezwał.
– Fajna laska się z tej Hyuugi zrobiła, szkoda, że leci na Naruto, a nie na mnie – ciągnął Kiba, nie zwracając najmniejszej uwagi na irytację ich jeszcze do niedawna wspólnego wroga. – A żebyście widzieli jej zdjęcie z podstawówki. Miała koszmarną fryzurę i wyglądała jak strach na wróble – roześmiał się.
– Teraz wcale nie jest lepiej – warknął Sasuke, próbując uciąć temat. Nie miał ochoty na jakiekolwiek rozmowy o tej dziewczynie. Zresztą, znał ją dobrze, mieszkali przecież po sąsiedzku, więc pamiętał, jakim była kiedyś czupiradłem.
– Co ty gadasz? – Kiba wytrzeszczył oczy. Nie miał pojęcia, jak ktoś mógł nie doceniać jej walorów. Nie dość, że bardzo ładna, to jeszcze miała chyba najlepsze cycki ze wszystkich dziewczyn na uczelni. – Co ty pedałem jesteś? – palnął, nie zdając sobie kompletnie sprawy, że trafił w sedno.
Shikamaru wbił wzrok w sufit, jakby nagle zauważył tam coś bardzo interesującego, a Naruto dostał jakiś niezdrowych rumieńców, jednak Kiba tego nie zauważył, ponieważ w obecnej chwili całą jego uwagę zaabsorbował wściekły wyraz twarzy Sasuke.
– Ups... – Przełknął nerwowo ślinę. – Ja... Eee... Żartowałem.
Zrobił krok do tyłu, ale dalej były już tylko drzwi. Wymacał za plecami klamkę.
– Dajcie spokój! – Shikamaru w końcu uznał, że wypada zainterweniować. A dokładnie w momencie, kiedy Sasuke zbliżył się do Kiby na bliżej niż dwa kroki. Trzeba było ratować przyjaciela. – Jesteście strasznie kłopotliwi, wyluzujcie... – Podrapał się po głowie. Cholera, oj będzie z nimi trochę problemów. Westchnął zrezygnowany. Za jakie grzechy to właśnie on musiał się o nich pierwszy dowiedzieć?
Sasuke w końcu też dał sobie spokój, bo posłał Kibie jeszcze jedno groźne spojrzenie i odwrócił się od niego. Naruto odetchnął z ulga. No cóż, na pewno kiedyś powie o nich przyjacielowi, ale jeszcze nie teraz. Póki co lepiej, żeby ich związek pozostał tajemnicą, tym bardziej, że spotykali się przecież od niedawna i nie wiadomo, jak to wszystko będzie dalej wyglądało. Tak naprawdę nie miał pojęcia, jak zareagowałby Sasuke, gdyby to, co jest między nimi, się wydało. On przecież zawsze dbał o swoją reputację. Naruto usilnie próbował odepchnąć od siebie myśl, że Sasuke mógłby się wszystkiego wyprzeć. Ludzie potrafią być naprawdę okrutni dla kogoś, kto jest choć trochę inny. Naruto nie znał nikogo z Akademii poza Saiem, kto zupełnie otwarcie przyznawał sie do odmiennej orientacji seksualnej. Zresztą, pamiętał też te śmiechy i gwizdy na początku roku, kiedy odegrał swoje przedstawienie. Wtedy odczuwał satysfakcję z udanego planu, bo tak naprawdę wiedział, że to wszystko fikcja, ale teraz... Teraz niezrozumienie otoczenia mogło zranić zarówno jego, jak i – już tak bardzo mu bliskiego – Sasuke. Poza tym byli jeszcze jego rodzice. Czy zrozumieliby? Naruto szczerze w to wątpił. Który ojciec chodził dumny jak paw, gdy dowiadywał się, że jego syn jest gejem? Naruto nie znał takiego przypadku. Co prawda nie znał też rodziców Sasuke, ale coś podpowiadało mu, że ten nie miałby z nimi łatwej przeprawy.
– Wiecie co, może faktycznie chodźmy do „Wyjścia". Nie ma jak zimne piwo na rozluźnienie atmosfery – zaproponował Shikamaru po chwili niezręcznej ciszy. – Zadzwonię do Temari, nie powinna mieć nic przeciwko, w końcu będzie tam Tenten.
– Masz rację! – Naruto wyraźnie się ożywił. – Sasuke? Kiba? – Posłał im pytające spojrzenie.
– Ja zawsze chętny! – Kiba wyszczerzył się po swojemu. Już myślał, że wynudzi się w piątkowy wieczór w akademiku, a tu proszę. Szykowała się porządna impreza.
Sasuke tylko kiwnął głową, ale chwilę później, kiedy już założyli kurtki i wychodzili, złapał Naruto za nadgarstek i cofnął do przedpokoju. Widział jego minę chwilę wcześniej i miał pewne przypuszczenia, nad czym się tak zastanawiał. Ten kretyn Inuzuka użył słowa pedał i to chyba trochę wytrąciło go z równowagi.
– Naprawdę masz jakieś wątpliwości? – szepnął mu do ucha i musnął ustami jasne kosmyki. – Pamiętaj, że... – zawahał się i nie dokończył, bo usłyszał ponaglające krzyki z korytarza. Westchnął z irytacją i zablokował drzwi nogą. Czy oni zawsze musieli przeszkadzać? Przyciągnął Naruto bliżej i wplatając palce w jego włosy, pocałował go. I to tak, żeby raz na zawsze wybić mu z głowy wszystkie głupie myśli.
Klub „Wyjście Ewakuacyjne" nie cieszył się zbytnią popularnością wśród mieszkańców miasta, głównie dlatego, że był oddalony spory kawałek drogi od centrum, jednak usytuowany niedaleko akademików, nadawał się idealnie na miejsce spotkań braci studenckiej, a już na pewno tej części, która lubiła imprezy we własnym gronie.
Sasuke, jako że nie mógł oczywiście wracać samochodem po alkoholu, zostawił Hondę pod blokiem Naruto. I tak zamierzał u niego spać, więc tak było najwygodniej. Kiba zaczął narzekać, że mógłby ich zawieźć i zaparkować pod akademikiem, ale wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zamknąć mu usta.
Pogoda nie zachęcała do spacerów, więc w końcu uznali, że pojadą autobusem. Sasuke skrzywił się, bo nie korzystał z tego typu środków transportu, ale napotykając wzrok Naruto, powstrzymał się od komentarza. Niech już będzie. Ten jeden raz może się poświęcić. Shikamaru, który właśnie skończył rozmawiać przez telefonu, mruknął tylko, że Temari dołączy do nich już na miejscu. W końcu mieszkała w akademiku i dojście do klubu zajmowało jej w najgorszym wypadku pięć minut.
Mieli szczęście, bo dosłownie chwilę po tym, jak dotarli na przystanek, podjechała „ósemka", którą mogli dojechać bezpośrednio pod samą uczelnie. Niestety, była ona prawie do granic możliwości wypchana ludźmi.
– Cholera – jęknął Naruto. Strasznie nie lubił tłoku w autobusach, dlatego kiedy tylko mógł, jeździł na zajęcia rowerem. Spojrzał na Sasuke, którego mina wyrażała coś w rodzaju: „chyba sobie kpicie".
– To może jednak pójdziemy pieszo? – zaproponował Naruto, patrząc sceptycznie na jakąś starszą babę, która awanturowała się o miejsce siedzące..
– Daj spokój, przeżyjesz. – Kiba już stał na stopniu, a Shikamaru przepychał się do automatu z biletami. – No właźcie, bo zaraz zamkną się drzwi.
Ostatecznie chyba pierwsze krople deszczu zachęciły ich do podróży w tym tłoku. Co, jak się potem okazało, nie było dla Sasuke takie najgorsze, bo w tłumie, popychany z każdej strony, był tak blisko Naruto, że praktycznie czuł jego oddech na swojej szyi.
Klub, do którego przed chwilą weszli, składał się z dwóch sal. W pierwszej, znacznie większej, mieścił się bar z kilkoma wysokimi krzesłami, stół bilardowy i kilka boksów w kształcie beczek. Na jednej ze ścian umieszczona była tarcza do gry w darta, jednak w taki sposób, aby rzucający nie przeszkadzali pozostałym. Było tu dość jasno i głośno. Do drugiej sali wchodziło się po trzech schodkach. Jej wystrój stanowiły dość spore, wysokie boksy. Większość z nich była prostokątna, ale w rogu znajdował się też okrągły, chyba największy ze wszystkich. W tym właśnie miejscu siedzieli już Temari, Tenten, Hinata, Neji oraz Ino. Temari pomachała przywołując i wszyscy przesunęli się, aby zrobić miejsce nowoprzybyłym. Ino starała się tak manewrować, żeby Sasuke usiadł obok niej, ale ostatecznie ulokował się tam Kiba, potem Naruto i dopiero na samym brzegu on. Shikamaru usiadł z drugiej strony, przy Temari.
Nikt nie skomentował głośno obecności Sasuke, choć niewątpliwie było to zaskoczenie, bo rzadko z kimś gdzieś wychodził. Choć w sumie na ostatniej imprezie w akademiku też był, więc może zmienił nastawienie. Tak, czy inaczej, ktoś musiał iść po alkohol, a że właśnie Sasuke siedział na samym brzegu, zaoferował się, a zaraz za nim poszedł Naruto, bo pięciu pełnych pokali piwa w dwóch rękach nawet on by nie przyniósł.
– Wiesz, że tu robią pizzę? – Naruto wyjrzał mu przez ramię, kiedy stali w kolejce do baru. Było sporo ludzi, więc barmanki miały pełne ręce roboty.
– Głodny jesteś? – Sasuke odwrócił się do niego i oparł się łokciami o blat. Ktoś przed nimi zamówił jakieś wymyślne drinki, więc musieli chwilę poczekać.
– W sumie to nie. – Naruto wzruszył ramionami, rozglądając się po lokalu. – Tak tylko mówię.
Sasuke, który przesunął się właśnie na początek kolejki, złożył zamówienie.
– A ja to nawet miałbym na coś ochotę... – szepnął sugestywnie i z satysfakcją zauważył, że Naruto przełyka ciężko ślinę, a po chwili bezwiednie oblizuje wargę. Chyba ta sytuacja w autobusie zadziałała na nich obu... – Ale to później... – dodał, wciskając mu w ręce dwa kufle, które przed chwilą postawiła na blacie barmanka. Sam wziął pozostałe trzy i ruszył do stolika.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro