Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rywale - rozdział 17

Naruto mruknął coś przez sen i odwrócił się na drugi bok, czując, że coś go razi nawet przez zamknięte powieki. Nic z tego, promienie słoneczne docierały wszędzie. Zmarszczył nos, powstrzymując kichnięcie. Przez myśl przeszło mu, że znowu zapomniał zsunąć rolety w oknach. Podciągnął kołdrę na głowę. Jeszcze nie musi wstawać, dzisiaj niedziela, a wczoraj... Wczoraj nie wrócił do domu! Zerwał się gwałtownie do siadu, zrzucając z siebie nakrycie. Cholera, nadal był w salonie Sasuke i co więcej, nie był w pokoju sam. Czyjeś czarne oczy przypatrywały mu się z ciekawością. No tak, przecież pan geniusz nie mieszka sam.

– Cześć. – Siedzący naprzeciwko Itachi nie spuszczał z niego wzroku.

–Eeee – niezbyt inteligentna odpowiedź wydobyła się z ust Naruto. Nie no, jak on w ogóle znalazł się w tak niezręcznej sytuacji? Śpi w obcym domu na kanapie i nie za bardzo potrafi to wytłumaczyć. Nie potrafi nawet sklecić logicznego zdania!

– Cały Sasuke. Każe gościowi spać na niewygodnej kanapie, a sam wyleguje się w łóżku – roześmiał się Itachi.

Naruto zupełnie bezwiednie pomyślał o tym, jak często Sasuke miewa gości, którzy zostają u niego na noc. Choć, z dwojga złego, lepiej, że sypiają na kanapie niż w jego łóżku. Cholera! Zaczerwienił się lekko, zdając sobie sprawę z własnych myśli.

– Z drugiej strony, jakby się nad tym lepiej zastanowić, to jeszcze nikt tu nie spał – dodał wesoło Itachi, wstając i rzucając pilota na kanapę. – Pooglądaj sobie telewizję, obudzę Sasuke.

– Nie, ja już pójdę. – Naruto podniósł się, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że jest w samych bokserkach i koszulce. No jeszcze tego brakowało. Do faktu, że śpi w obcym domu, na kanapie, trzeba by jeszcze dodać, że bez spodni. Cudownie!

– Daj spokój. I tak zaraz wychodzę. Chcesz kawy? – spytał Itachi, idąc do kuchni.

– Czemu nie – odpowiedział. Nadal czuł się tu dziwnie i nieswojo, ale brat Sasuke nie wydawał się być ani odrobinę zdegustowany jego obecnością we własnym domu. Naruto ubrał spodnie, które, jak się okazało, leżały na oparciu kanapy i poszedł za nim.

Itachi wstawił już wodę, a teraz przetrząsał zawartość kieszeni skórzanej kurtki, najwyraźniej czegoś w niej szukając. Na stole wylądowała komórka, kilka paragonów, pager, a na końcu portfel, z którego wystawało jakieś zdjęcie.

– Znowu zostawiłem kluczyki w pokoju. – Pokręcił głową, ubolewając nad własnym zapominalstwem. – Zaraz wracam – rzucił i pobiegł na górę, wskakując po dwa stopnie naraz.

Naruto roześmiał się. Znał brata Sasuke dopiero od wczoraj, a już musiał przyznać, że jest niesamowity. Tak, jak sam Sasuke. Nie... Inaczej niż Sasuke. Tamten przede wszystkim go fascynował i przyprawiał o dziwne drżenie. Jego ruchy, to jak mówił i się zachowywał, sprawiało, że robiło mu się gorąco. A Itachi... On był po prostu fajny. Jakkolwiek banalne było to określenie, pasowało do niego jak ulał i Naruto uświadomił sobie, że sam chciałby mieć takiego brata. Przeciągnął się leniwie i już miał wstać z zamiarem zalania wrzątkiem kawy, gdy jego uwagę przykuło owo zdjęcie wystające z portfela. Nie chciał być wścibski, ale na odsłoniętej części fotografii zobaczył Itachiego obejmującego kogoś. Kogo, tego nie widział, bo twarz dziewczyny była zasłonięta. Gdyby tylko trochę bardziej wysunąć... Naruto zżerała ciekawość, jak może wyglądać wybranka kogoś takiego jak starszy Uchiha. Czy gusta braci bardzo się różnią, pomijając już fakt, że Sasuke jest zainteresowany przedstawicielem płci męskiej? Wyciągnął rękę. Tylko zerknie, przecież nic złego nie robi...

Sasuke obudził hałas rozlegający się w dolnej części domu. Otworzył oczy, zły, że znowu ktoś zakłóca mu sen, jednak po chwili o czymś sobie przypomniał.

– Naruto... – Na jego twarzy pojawił się lekko dostrzegalny uśmiech.

Wstał z łóżka i ubrał granatową bluzę, myśląc o wczorajszym wieczorze. W końcu ten młotek zrozumiał wszystko i co najważniejsze, też tego chciał. Sam do niego przyszedł i cholera, gdyby nie ten jego głupi katar, to kto wie, jak to wszystko by się skończyło. Niestety, ostatecznie wylądowali na kanapie przed telewizorem, oglądając jakiś film. Naruto zasnął, a on, nie chcąc go budzić, przykrył go po prostu kołdrą i położył pod nos paczkę chusteczek. Przez chwilę rozważał możliwość obudzenia Naruto i zaproszenia do siebie, ale zrezygnował z tego pomysłu, mając na uwadze wścibskość brata.

– Sasuke, wstawaj – głośnemu wołaniu towarzyszyło niezbyt subtelne pukanie.

– Przecież wstałem – otworzył drzwi pokoju.

– Twój gość siedzi w kuchni, a ja zaraz wychodzę.

– Pewnie osmarkał pół stołu – mruknął Sasuke, ale schodząc na dół uśmiechnął się lekko. Nie dość, że wszystko ułożyło się po jego myśli, to w sumie nawet się wyspał, więc można było zaryzykować stwierdzenie, że był w świetnym humorze. A on rzadko kiedy miał świetny humor.

– Coś mówiłeś? – zawołał za nim brat, który jednak nie widział jego twarzy. I dobrze, bo jeszcze pomyślałby, że coś z nim nie tak.

– Nie nic – rzucił.

Naruto stał pochylony nad stołem, intensywnie się w coś wpatrując. Nie usłyszał wchodzącego do kuchni Sasuke.

– Nie sadziłem, że tak wcześnie wstajesz. – Na te słowa skoczył jak oparzony, zabierając z blatu rękę. – Która w ogóle jest godzina? – Sasuke chyba tego nie zauważył. Był jeszcze trochę rozespany i przecierał ręką oczy. Jego włosy w nieładzie i bluza zarzucona byle jak na pidżamę spowodowały, że Naruto nie mógł od niego oderwać wzroku. W takim wydaniu chyba jeszcze bardziej mu się podobał.

– Po ósmej – otrząsnął się wreszcie, bo gapił się już zdecydowanie zbyt długo, i usiadł z powrotem na krześle. – Dlaczego wczoraj mnie nie obudziłeś, poszedłbym do domu – spytał, chcąc ukryć to, co się z nim w tej chwili działo. A działo się zdecydowanie zbyt dużo. Ten cholerny Uchiha w domowym wydaniu był...

– A co, źle ci tu było? – Czarne brwi uniosły się pytająco.

– Nie, tylko tak jakoś dziwne. Śpię u ciebie w salonie jak jakiś bezdomny – mruknął i wzruszył ramionami.

– Nie przesadzaj. Chcesz kawy?

– Właśnie miałem... – nie dokończył, bo do kuchni wpadł Itachi i zaczął zbierać swoje rzeczy ze stołu.

– Dobra, ja lecę. A, Sasuke. To nieładnie kazać gościowi spać na kanapie – mrugnął wesoło, i wyszedł, trzaskając drzwiami. Chyba nie zdawał sobie sprawy, jak dwuznacznie zabrzmiała jego uwaga.

– No w sumie, w tym jednym wypadku się z nim zgadzam... – Sasuke skorzystał z tego, że zostali sami i przysunął się do Naruto.

– Draniu... – usłyszał jeszcze tylko, zanim zamknął mu usta pocałunkiem.

Uchiha Sasuke wśród wielu swoich zasad miał i taką, która pozwalała mu na pełną swobodę we własnym domu, zwłaszcza wtedy, kiedy był sam. Teraz co prawda towarzyszył mu Naruto, który siedział na kanapie z ręcznikiem zarzuconym na głowę, ale to nie przeszkadzało panu geniuszowi wyjść spod prysznica w samych bokserkach i chodzić tak po pokoju. Widział, że Naruto nie pozostaje obojętny i co chwilę zerka na niego, ale to tym bardziej prowokowało go do takiego zachowania.

– Może byś się ubrał, co? – mruknął w końcu Naruto, wycierając blond kosmyki. Sasuke wręcz zmusił go, by został i wziął prysznic. I choć nie chciał się do tego przyznać, był za to bardzo wdzięczny. Pogoda od wczoraj nic się nie zmieniła, ciągle lało. I tak dobrze, że już przestał kichać. Chyba to zagraniczne lekarstwo podziałało, tym bardziej, że wypił jakieś trzy kubki tego paskudztwa.

– Nie sądziłem, że ci to przeszkadza, zwłaszcza, że ciągle czuję twoje spojrzenie na sobie – Sasuke uśmiechnął się kpiąc i potrząsnął głową. Kilka kropel spadło z mokrych włosów i spłynęło leniwie wzdłuż torsu. Naruto przez chwilę zagapił się na idealnie ukształtowane ciało, jednak po chwili prychnął i odwrócił wzrok. Co prawda wielokrotnie widział Sasuke praktycznie w negliżu na basenie, ale basen to jedno, a prywatny dom... No to już zupełnie coś innego.

– Nie patrzę na ciebie, tylko na telewizor – stwierdził i odwrócił się.

Sasuke zerknął na ekran. Jakaś kobieta, uśmiechając się sztucznie, rozmawiała z animacją margaryny.

– No faktycznie, rozrywka na twoim poziomie – zakpił, siadając obok.

– Jesteś draniem, wiesz? – Niebieskie oczy zmrużyły się w udawanej złości.

– Wiem. I co z tego? Przecież to lubisz – Sasuke, nic sobie nie robiąc z miny Naruto, przycisnął go do oparcia kanapy. – A nawet jeśli nie lubisz, to polubisz... – Musnął jego usta swoimi.

– Nie bądź taki pewny! – Naruto próbował protestować, ale jakoś słabo mu to wyszło. Może dlatego, że nie starał się specjalnie, bo ta „draniowatość" już mu nie przeszkadzała, przeciwnie, zaczynała mieć swój urok.

– Młotku, obawiam się, że twoje ciało cię zdradza – wyszeptał mu do ucha Sasuke, lekko dotykając płatka ustami, na co aż cały zadrżał. – Każda twoje reakcja mówi co innego niż ty... – Ręce znalazły sobie miejsce pod koszulką.

– Sasuke...

– Jednak niestety, jesteś narwańcem, który działa pod wpływem chwili... – Zaczął przesuwać rękami po jego plecach. – A któryś z nas musi wykazać się zdrowym rozsądkiem.

– I ty właśnie to robisz? – mruknął Naruto, czując, jak język Sasuke przesuwa się po jego szyi. To było tak niesamowicie przyjemne... Wilgotne ślady wyznaczał ścieżkę od okolic ucha prawie po obojczyk...

– Młotku... Mówię ci tylko... Zresztą nieważne – Sasuke skapitulował, gdy Naruto poruszył się pod nim, nieświadomie ocierając się o strefy erogenne. Ściągnął z niego koszulkę i rzucił gdzieś na podłogę.

– Draniu... – Naruto rozchylił wargi, gdy ręce Sasuke znalazły się tuż przy pasku jego spodni. – Dlaczego ty jesteś tak cholernie...

– Tak cholernie co? – wychrypiał Sasuke, czując, że powoli i on zaczyna tracić nad sobą kontrolę.

– To znaczy... Nigdy wcześniej nie było mi tak przyjemnie – Naruto szepnął mu wprost do ucha, jakby bał się, że usłyszy go ktoś inny, choć przecież byli tu sami.

– Nigdy wcześniej? – spytał Sasuke, przytomniejąc trochę.

– Nigdy... – Naruto przyciągnął go do siebie bliżej. Mimo że dopiero wczoraj całowali się tak naprawdę i świadomie, chciał więcej. Niewyraźny pomruk niezadowolenia wydobył się z jego gardła, gdy Sasuke się odsunął i spojrzał na niego tak jakoś... No po prostu nie podobało mu się to jego spojrzenie.

– Naruto... Powiedz mi... – Sasuke nadal nie odrywał od niego wzroku, ale lekko zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.

– Mm? – Naruto próbował go znów do siebie przyciągnąć, ale mu na to nie pozwolił.

– Jakie jest, hm... Twoje doświadczenie w sferze seksu? – spytał, wpatrując się uważnie w niebieskie oczy.

– Co? – Naruto najwyraźniej nie spodziewał się takiego pytania, bo aż rozchylił usta ze zdziwienia. – No... żadne – wydukał zażenowany po chwili milczenia.

– Czyli jesteś... – Sasuke chciał się upewnić, choć doskonale wiedział co to znaczy, nie był idiotą. Po prostu się nie spodziewał, że...

– Tak, jestem prawiczkiem. To źle?

– Nie, tylko byłem pewien... Z Sakurą spotykałeś się przecież dość długo – Sasuke wyglądał na zdezorientowanego. On żadnej dziewczynie, jeśli było oczywiście w jego typie, nie przepuszczał nawet na pierwszej randce, a Naruto umawiał się jedną kilka miesięcy...

– No niby tak, ale ona nie chciała. – Naruto poczuł się jeszcze bardziej zażenowany. Jeśli rok temu ktoś by mu powiedział, że będzie na ten temat rozmawiać z „tym cholernym Uchiha", wrogiem numer jeden, popukał by się palcem w głowę. Ale teraz wszystko się zmieniło. – Przecież wiesz, tak samo jak i ja, dlaczego – dodał, próbując się roześmiać i rozładować nieco atmosferę, ale niezbyt mu to wyszło. Przełknął ciężko.

Sasuke uśmiechnął się sam do siebie. Dziwną satysfakcję sprawiła mu myśl, że Naruto nie spał z Sakurą. Tylko że to zmieniało postać rzeczy. Naruto najwyraźniej brakowało bliskości drugiej osoby, hormony buzowały, nic dziwnego, że pozwalał mu na takie zachowanie.

– Nie masz czego żałować – odezwał się po chwili. – Ona nie była ciebie warta – dodał, widząc niezrozumienie na twarzy Naruto.

– Ale nie uważasz, że to żenujące? Mam dwadzieścia lat, a jestem... – Sasuke nie dał mu dokończyć, kładąc rękę na jego ustach.

– Nie, wcale tak nie uważam – stwierdził pewnym siebie tonem. – I jeżeli przez swój wiek czujesz się zobligowany, żeby jak najszybciej mieć to za sobą, to trochę głupio z twojej strony – dodał marszcząc brwi.

– No niby tak, ale...

– Naruto, ta sytuacja... Gdyby nie to, że jestem pieprzonym racjonalistą, najprawdopodobniej... – Sasuke urwał, szukając odpowiednich słów. – Najprawdopodobniej byś żałował – dokończył.

– Wcale tak nie myślę – zaprotestował stanowczo.

– No właśnie sęk w tym, że nie myślisz. – Sasuke popukał palcem w czoło Naruto. – No dobra, zdarza ci się czasami – westchnął, widząc jego morderczy wzrok.

– Wiesz co? – Naruto zmrużył oczy i przyciągnął go bliżej, wbijając się w jego usta.

– Mm? – Sasuke, zupełnie zaprzeczając temu, co mówił wcześniej, oddał pocałunek, a potem go pogłębił. Cholera, no jak miał nad sobą zapanować, jeżeli ten młotek był taki...

– Aaa... – Naruto nagle oderwał się od niego i zrobił minę, jakby miał zaraz kichnąć, na co Sasuke odsunął się gwałtownie. – No dobra, żartowałem – roześmiał się, wystawiając język, jednak zaraz tego pożałował, bo w ramach zemsty został boleśnie ugryziony.

Był już prawie wieczór, kiedy Sasuke w końcu zdecydował się odwieźć Naruto do domu. Wcale mu się to nie uśmiechało, w końcu niełatwo wypuścić z rąk choćby na chwilę to, czego się pragnie, a już zwłaszcza wtedy, kiedy jest się Uchihą.

Naruto, korzystając z chwili, kiedy czekał na podjeździe sam, usiadł na miejscu kierowcy w czarnej Hondzie. Zastanawiał się, jak poradziłby sobie z prowadzeniem auta, zważając na fakt, że nie jeździł od dwóch lat.

– A ty nie pomyliłeś miejsc? – Sasuke wyszedł przed dom, zapinając granatową kurtkę. – Cholera, zimno – stwierdził fakt.

– Tak tylko usiadłem, przypomnieć sobie, jak to jest. – Naruto podniósł się z fotela i wysiadł z samochodu.

– Masz prawo jazdy? – spytał Sasuke, nakierowując pilot i otwierając bramę wjazdową. Znów się zacina, trzeba będzie coś z tym zrobić – pomyślał. Nawet nie zwrócił uwagi, że Naruto kiwa potakująco głową, zreflektował się dopiero po chwili. – Hn... Chcesz poprowadzić?

– Serio? – niebieskie oczy rozbłysły. Podobała mu się ta Honda, już od dawna chciał się nią przejechać. Oczywiście za kierownicą

– Serio. Tylko bez szaleństw – mruknął Sasuke ostrzegawczo i wsiadł do samochodu. Co prawda przyszła mu do głowy myśl, że na skutek ostatnich wydarzeń jego instynkt samozachowawczy chyba trochę szwankuje, ale machnął na to ręką. Widział, jak Naruto zaświeciły się oczy, kiedy dał mu kluczyki.

– Jasne, będę uważał i jechał przepisowo! – Naruto był bardzo podekscytowany. Zajął miejsce za kierownicą, zapiął pas i ustawił fotel. A, jeszcze lusterka – przypomniał sobie, czego uczyli na kursie. – No to ruszamy! – Wyszczerzył się w uśmiechu i powoli zaczął wycofywać z podjazdu.

– Młotku, uduszę cię! – Gdyby nie to, że Naruto musiał patrzeć na drogę, Sasuke chyba faktycznie coś by mu zrobił. – Już drugi raz wymusiłeś pierwszeństwo!

– Nie zauważyłem... – Naruto nie wykazywał ani cienia skruchy. Wprost przeciwnie, cieszył się jak głupek z tego, że może pojeździć. Specjalnie wybrał dłuższą drogę do domu.

– Jak możne było tego nie zauważyć? – pieklił się Sasuke. Cholera, następnym razem zastanowi się dwa, nie!, pięć razy, zanim odda komuś prowadzenie. O czym on myślał zgadzając się na to? Nawet nie zapytał...

– No co, dawno nie jeździłem – Naruto przerwał te rozmyślania, zwalniając trochę przed rondem. Dobrze, że przynajmniej nie wjechał pod prąd, bo i takie przypadki się zdarzały.

– Dawno? – Sasuke spojrzał na niego podejrzliwie. – Jak dawno?

– No... jakiś czas.... – odparł wymijająco.

– Naruto!

– No dobra, dobra. Dwa lata. Właściwie... to tylko zdałem egzamin – przyznał się w końcu, przejeżdżając w ostatniej chwili na żółtym świetle. No co, nagłe hamowanie w takim wypadku stanowiłoby zagrożenie... Tak przynajmniej było w pytaniach na testach, a Naruto zupełnie nie przejmował się faktem, że chodziło o hamowanie przy zmianie świateł z zielonego na żółte, a nie z żółtego na czerwone.

– To dlaczego mi nie powiedziałeś wcześniej? – Sasuke, który oczywiście to zauważył, wyglądał, jakby zaraz miał go szlag trafić. Cholera, czemu on wcześniej nie zapytał o doświadczenie za kółkiem. Świeży kierowca z dwuletnią przerwą był nawet gorszym zagrożeniem niż ci niedowidzący emeryci, którym wydano dożywotnie prawo jazdy.

– Bo byś mi nie dał prowadzić – burknął Naruto, zdenerwowany już zachowaniem „pasażera". Gdyby go ciągle nie pouczał i nie instruował, lepiej by mu szło.

– To chyba oczywiste! – Sasuke spojrzał na niego z mordem w oczach. – Uważaj, potrącisz jakaś dziewczynę na przejściu! – Miał ochotę chwycić za kierownicę. Co prawda blondynka w niebotycznie wysokich szpilkach sama by sobie była winna, bo wlazła na pasy, zupełnie nie patrząc na jadące auta tylko w wyświetlacz telefonu, ale jednak, jak to mówił przyjaciel Itachiego – Deidara, odpowiadaliby jak za człowieka.

– No widzę przecież! – Naruto zacisnął ręce na kierownicy, bo naprawdę w ostatniej chwili wcisnął hamulec.

– Ja pierdolę, ty to się nadajesz do jeżdżenia ciągnikiem po polach, a nie samochodem po mieście. Wysiadaj – wrzasnął Sasuke. Jeżeli nadal będzie to tak wyglądało, to oni dwaj wylądują w szpitalu a samochód na złomowisku.

– Gdzie, na skrzyżowaniu? – Naruto zaczął się naprawdę stresować. Naprawdę wydzieranie się nie pomagało... Sasuke w żadnym wypadku nie nadawałby się na instruktora nauki jazdy. Jego uczniowie po kilku lekcjach potrzebowaliby terapii u dobrego psychologa, żeby po tym wszystkim jeszcze wsiąść za kółko.

– Cholera, wjedź na jakiś parking. – Sasuke wypatrywał najbliższego miejsca postoju. – O, tu masz, po prawej. – Wskazał jakiś market. – Od dziś jesteś tylko pasażerem – dodał, zamieniając się rolami i chwytając pewnie kierownicę.

Naruto nie odezwał się ani słowem, dopóki nie dotarli pod jego blok. Z jednej strony to było trochę lekkomyślne, wyjechać od razu na miasto po tak długiej przerwie, z drugiej jednak, gdyby Sasuke się tak nie wkurzał, może byłby bardziej skupiony. Westchnął tylko i otworzył drzwi, chcąc wysiąść, ale silny uścisk na nadgarstku mu na to nie pozwolił.

– Jak chcesz, to któregoś dnia pojeździmy trochę poza centrum. Przypomnisz sobie co i jak – zaproponował Sasuke, pozornie obojętnym tonem. Już trochę ochłonął, poza tym widział, że Naruto jest obrażony. Może trochę za bardzo na niego nawrzeszczał, no ale kto patrzyłby spokojnie na taką jazdę?

– Ciągnikiem po polach? – usłyszał ironiczną odpowiedź.

– Niestety, nie posiadam – Sasuke uśmiechnął się lekko, na co i kąciki ust Naruto uniosły się nieco. – Będzie musiał wystarczyć mój samochód. Pasuje?

– Ostatecznie. – Naruto prychnął, ale nie wyglądał już na obrażonego. – Wejdziesz na chwilę? – zapytał, patrząc na niego.

– Lepiej nie, jutro trening, musze się wyspać – Sasuke zmrużył zaczepnie oczy, jakby to była bardzo dwuznaczna propozycja.

– Draniu, ja nie to miałem na myśli! – Naruto miał ochotę go walnąć. – Ale nie, to nie, twoja strata – pokazał mu język, wysiadając. – Do jutra.

– Do jutra. – Sasuke wrzucił wsteczny i wyjechał z parkingu.

Naruto jeszcze chwilę patrzył za znikającym samochodem. Uśmiechnął się lekko. Był pewny, że tej nocy nie zaśnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro