Nie wydawaj w vanity
(Tekst sprawdziła Yumiko_Aki
Wiem, że pojawia się niepoprawny cudzysłów. Próbowałem już poprawić go kilka razy, ale Wattpad nie chce zapisać zmian)
Myślę, że każdy aspirujący do miana pisarza (lub pisarki) chciałby zobaczyć swoją powieść/zbiór opowiadań na półce w księgarni. To naturalne, że nie chcemy do końca życia wrzucać wszystkiego do szuflady, na blogaska czy Wattpada, bo rzadko kiedy przyniesie to jakiekolwiek pieniądze; no i „wydano już pięć moich książek" brzmi lepiej niż „opublikowałem w necie kilka darmowych opowiadań".
Słowo-klucz: „wydano".
Odkąd siedzę w środowisku amatorskich pisarzy, co jakiś czas pojawia się ten sam temat: „co zrobić, żeby mnie wydano"? Najłatwiejszym sposobem jest po prostu pisać dobrze i atrakcyjnie dla czytelnika, żeby wydawnictwo dostrzegło potencjał i okazję do zarobku. Nie ukrywajmy, że to nie są działalności charytatywne i że nie robią tego wyłącznie dla radości autorów.
Spora część młodych pisarzy uważa się za wystarczająco dobrych, żeby zostali wydani już teraz, bez wielu lat ćwiczenia warsztatu i uczenia się pisania*. Tak to już jest, kiedy tkwi się w bezpiecznej bańce nieświadomej niekompetencji połączonej z komplementami sypanymi przez rodzinę, znajomych i czytelników blogaska, którzy zazwyczaj są tak samo niedoświadczeni i naiwni, co autor.
Podejmują pierwsze próby, wysyłają do wydawnictw swoje niedopracowane teksty napisane niewprawnymi rękoma. Są pewni tego, że zostaną przyjęci z otwartymi ramionami, w końcu polonistka powiedziała, że jeden pisze jak Sapkowski, a drugi to następny Gombrowicz. Ale przychodzi odpowiedź odmowna. Albo w ogóle nie przychodzi.
I jest złość, i jest żal, i inne negatywne emocje. Bo wydawnictwa się nie znają, bo to na pewno spisek wymierzony w debiutantów, bo najniższa ocena to zemsta redaktora, z którym się kiedyś kłóciło. Jakikolwiek by to nie był powód, rzadko kiedy biorą pod uwagę swoje niedostateczne umiejętności.
A potem natrafiają na reklamę wydawnictwa vanity.
Uderzają w czułe punkty, zadając pytania takie jak „jak by to było, gdyby nagle znalazła się ona (Twoja książka) w wielu księgarniach i 75% przychodu ze sprzedaży trafiłoby do Twojej kieszeni?"
Aż siedemdziesiąt pięć procent(!), gdy tradycyjne wydawnictwa oferują kilka, maksymalnie kilkanaście procent od sprzedanego egzemplarza. Przecież to brzmi cudownie!
„W 3 miesiące przygotujemy i wydamy Twoją książkę!"
Wow, przecież to bardzo szybko! Normalnie czekałoby się znacznie dłużej, bo najpierw na odpowiedź, potem na cały proces wydawniczy, a potem na premierę, a tu obiecują trzy miesiące!
„Dostarczymy ją do najlepszych księgarni w całej Polsce!"
Empiku, nadchodzę!
Tu z góry obiecują, że przyjmą Cię z otwartymi ramionami, zaopiekują się Tobą oraz Twoim tekstem i wydadzą jak najlepiej potrafią. Tylko jest jeden szkopuł:
Musisz za to wszystko zapłacić.
Tak, drodzy młodzi pisarze i młode pisarki. Własnoręcznie wydać powieść jest naprawdę łatwo, jednakże trzeba się pozbyć bagatela jedenastu tysięcy (czasem mniej, czasem więcej). Na szczęście można płacić w ratach. : )
Należy pamiętać, że vanity przyjmuje wszystko, nawet najgorsze szroty. Wydawnictwo w żadnym przypadku nie traci, bo zarabia już na samym starcie. Zarabia na Waszej naiwności i chęci udowodnienia światu, że potraficie pisać, kiedy często okazuje się, że jednak nie. A smrodek po nieudanym debiucie potrafi się ciągnąć naprawdę długo, szczególnie w pisarskim środowisku jakże wyczulonym na punkcie vanitowców.
Jak wspomniałem wcześniej, tradycyjne wydawnictwo musi zarobić na sprzedaży książki i jeszcze zapłacić autorowi honorarium. Wiadomo, że na początku będzie mniej niż więcej, wiadomo, że mało które wpakuje ogromne pieniądze w wydanie i promocję niepewnego debiutanta, o którym, przykładowo, mało kto słyszał, bo to ryzyko strat. Wiadomo też, że wydawnictwa będą wolały wydać powieść kogoś, kogo nazwisko zagwarantuje wysoką sprzedaż. Taki jest rynek. Dlatego nie boją się odmawiać, ba, wręcz mogą przebierać w chętnych.
Za to wydawnictwa vanity mają gdzieś Waszą pisarską karierę. Dla nich liczy się tylko Wasza kasa i Wasze zadowolenie, bo klient zadowolony to klient, który może ponownie zostawić pieniądze. Dlatego redakcja rzadko kiedy jest „profesjonalna", bo jeszcze przypadkiem wrażliwy autor się obrazi, gdy zostaną zasugerowane mu poprawki poważnie ingerujące w treść powieści (a zdarza się, że poleci nawet cały rozdział, bo nie pasuje - wszystko jest możliwe) i pójdzie gdzieś indziej. Kto by też pamiętał o korekcie literówek, interpunkcji czy ortografii?**
Poza tym zastanówcie się sami: czy naprawdę chcielibyście wydać pieniądze na książkę wydaną przez wydawnictwo, które nie przeprowadza żadnej wstępnej selekcji? Bo ja nie.
A teraz oddaję pióro mądrzejszym od siebie:
Michał Stonawski powtórzył eksperyment Pawła Pollaka z wysyłaniem kiepskiego tekstu do wydawnictw vanity.
http://www.lubiegroze.pl/felietony/vanity-press-zaplac-a-zrobimy-z-ciebie-pisarza/
O eksperymencie Pawła Pollaka i o vanity ogółem napisał także Marcin Zwierzchowski.
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1613159,1,chcesz-byc-autorem-ksiazki-najpierw-zaplac.read
Dawid „Fenrir" Wiktorski w bardzo przystępny sposób przedstawił, jak to jest z tym całym vanity.
https://fantazmaty.pl/2017/07/jak-nie-wydawac-swojej-pierwszej-ksiazki/
*pomińmy geniuszy pokroju Dukaja ; )
**niektóre wydawnictwa zachowują przynajmniej pozory, co można zauważyć w eksperymencie, ale wystarczy popatrzeć na wydane książki, żeby przekonać się, że i tak redakcję et cetera robią po łebkach
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro