5
Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć! Stała całkowicie naga! Nie dość że w kałuży krwi to jeszcze w ramionach obcego faceta! Szybko odepchnęła się od niego i zakryła dłońmi najbardziej intymne miejsca. Loki zdjął z siebie płaszcz i okrył ją. Diana wyrwała materiał z rąk Kłamcy i szczelnie się nim okryła.
-Przepraszam, to moja wina, rozproszyłem się i zapomniałem o ubraniach. Ale przyznaj, całkiem nieźle wyglądasz- powiedził z uśmiechem, przenosząc ciężar ciała na prawą nogę. Krew! Spojrzała na nogi chłopaka, na jednej z nich, spod przypalonej tkaniny spływała powoli ciemnoczerwona ciecz.
- Co Ci się stało? Trzeba to opatrzeć!- dziewczyna szybko zaoferowała swoją pomoc, otwierając szerzej oczy z przerażenia.
-Nie, zostaw, zaraz się zagoi- odpowiedział spokojnie z pewnością głosie mężczyzna.
Dziewczyna założyła ręce na klatce piersiowej i spojrzała mu w głeboko w oczy. Kąciki ust Lokiego powędrowały nieznacznie w górę. Zaczął iść w stronę ustawionego na środku fotela, usiadł z wyprostowanymi nogami a ręce splótł za głową wpatrując się w dziewczyne.
Diana dopiero teraz zauważyła że znajduję się w salonie jakiegoś domu. Rozejrzała się. Pierwsze co przykuło jej wzrok to wielka półka z książkami. Przed nim znajdował się stolik a następnie telewizor. Ściany były pomalowane w odcieniu jasnej szarości. Brązowe meble wykonane z drewna wyglądały pięknie. Ktoś to projektował ten dom miał na myśli raczej minimalizm, brak ozdób i funkcjonalność.
-Usiądź Diano- odezwał się chłopak - musimy porozmawiać.
Dziewczyna nie mając innego wyjścia przeszła kawałek i usiadła w bezpiecznej odległości od zielonookiego mężczyzny. Ostrożności nigdy za wiele.
-Wytłumaczę to- zaczął, pokazując palcem wskazującym dziewczynę - rozproszyłem się gdy poczułem ból, zwykle teleportuje się sam wiec to przychodzi mi naturalnie a zapomniałem o twoich ubraniach.
-Przyjmuje przeprosiny, ale wytłumacz mi co tu się dzieje do cholery? Teleportacja? - zapytala dziewczyna która zaczęła strzelać palcami u rąk ze zdenerwowania. Przestała się kontrolować już dawno, może jeszcze w celi?
- Uważam że nie jesteś z Midgardu.
-Midgard?
- Ziemia.
-Kłamiesz! Nie wierze ci, gdybym nie była z ziemi to skąd?
- To chce ustalić.
-Jeszcze raz, powoli. Wytłumacz mi to.
- Nie panujesz nad mocą, jesteś pod tym względem bezużyteczna. Mdlejąc na polanie wypuściłaś energię której było w tobie za dużo. Ten nadmiar powodował że świeciłaś, a że nie postawiłaś barier każdy mógł to wykorzystać. Tak zrobiłem ja- wchłaniając ją i ratując twoje bezużyteczne życie.
Loki westchnął, gdy chciał potrafił być cierpliwy. Jednak dziś nie był to jego najlepszy dzień. Nie dość że uratował tą nędzną osóbkę, to jeszcze musiał się z nią użerać i nauczyć ją magii. Miał nadzieje że opłaci mu się to. Dziewczyna mogła umieć chociaż podstawy, wiele nie oczekiwał. Miał co do Diany idealne plany i tylko Norny* wiedziały czy mu się powiedzie.
-Istnieje prawdopodobieństwo że jesteś taka jak ja.
-W takim razie kim ty jesteś?
-Jestem Loki, bóg oraz następca tronu i książę Asgardu.
-Czyli jak ty jesteś księciem to ja jestem królewną?
- Nie ośmieszaj się głupimi pytaniami, idź spać.
- Chyba żartujesz że usnę teraz! Nawet nie..- zaczęła, ale w tym samym momencie Loki teatralnie pstryknął palcami, a dziewczyna zamilkła i opuściła głowę. Miał dość słuchania midgardzkiego pieprzenia. Zaklęcie nasenne działało na jego korzyść. Musi z nią porozmawiać, nie odwlekał tego. Jedynie dawał sobie czas na ułożenie w myślach przebiegu rozmowy na własną korzyść. Wiedział już co chce osiągnąć, teraz musi wykorzystać do tego kłamstwo, spryt i intrygę. Rozsiadł się wygodniej w fotelu. Jedną myślą przeniósł dziewczynę zawiniętą w płaszcz do jej pokoju na górze. Z wdechem powietrza przeniósł jej ubrania z szafy w domu.
Magia potrafi zdziałać cuda, zwłaszcza w nadmiarze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro