4
Dziewczyna zasnęła, została uwięziona w celi i po prostu spała. Nigdy nie miała takiego nadmiaru emocji jak teraz. Starała się zawsze zachować spokój. Znalazka się w nowej sytuacji która ją zaczęła przerastać.
Skulona pod biała ścianą wyrwała się nagle ze snu, wstała podtrzymując się rękami płytek. Zaczęła potrząsać głową próbując odgonić resztę zmęczenia. Usłyszała wybuch który ostatecznie pozwolił jej się rozbudzić.
Dziewczyna rozejrzała sie po pomieszczeniu aby ocenić sytuacje. Zauważyła zieloną mgiełkę która ograniczała jej pole widzenia. Przed jej celą stała postać w sukience. Chciała zobaczyć ją lepiej więc wstała i podeszła do szyby. Gdy zaczęła mrugać żeby jej wzrok się przyzwyczaił do otaczającej jej mgły, obraz człowieka rozmył sie i poświata zniknęła.
-Witaj młoda damo- dziewczyna podskoczyła. Nie spodziewała się usłyszeć kogoś tak blisko. Szybko się odwróciła i zauważyła właściciela głębokiego głosu. Wykonując obrót, jak to miała w zwyczaju z ręką wymierzoną prosto w policzek nieznajomego. W szkole bardzo lubili robić sobie z niej żarty, to nie było nic więcej jak wyćwiczony odruch obronny. Gdy spoliczkowała mężczyznę, dopiero co zauważyła co zrobiła. Bicie swoich kolegów a nieznanej osoby, to przecież dwie różne rzeczy! Spojrzała przerażona na mężczyznę, pierwsze co zauważyła to zielone oczy i ciemne włosy sięgające za ucho. Nie musiała mu się dokładnie przyglądać żeby zauważyć że to ten sam przebieraniec którego widziała w lesie! Ale przecież ktoś go gonił? To znaczy że złapali go? Dobry jest czy zły? Myśli Diany galopowały jak szalone, co łatwo można było wyczytać z jej mimiki twarzy.
- Zaczynam cie już lubić - powiedział jej, z figlarnym uśmiechem na twarzy- przepraszam, gdzie moje maniery, zwą mnie Loki i tyle powinno wystarczyć- mówiąc to wziął jej dłoń i lekko musnął ustami. Wprawiło to dziewczynę w lekkie zakłopotanie które starała po sobie nie poznać. Mimo jej reakcji zauważyła że jej ręka zrobiła się chłodniejsza gdy tylko chłopak ją dotknął. Nie zmieniła koloru na niebieski jak to miało miejsce ostatnio.
Loki, czy to nie imię z mitologii? Widocznie dziewczyna znalazła się w jakimś postrzelonym psychiatryku gdzie ludzie przybierają legendarne imiona i chodzą w skórzanych, ozdobnych szlafrokach. Wzięła głęboki wdech, może uda jej się wyciągnąć od tego szaleńca odrobine prawdziwych informacji.
-Więc Loki, co tu robisz? - dziewczyna zapytała.
-Moja droga Diano, zazwyczajnie staram się dotrzymywać danego słowa - odpowiedział patrząc jej w oczy- Zapraszam- podał jej rękę
- Co mam zrobić? - zapytała
-No proszę! Jelonek nas odwiedził. Czemu zawdzięczmy tą wizytę?- wypowiedział te słowa mężczyzna, który pojawił się zza ściany. Ubrany w dziwny, metalowy, żółto-czerwony kostium. Zaczął mierzyć w parę znajdującą się na środku pokoju ręką w której znajdowała się duża święcąca dioda. Dziewczyna domyśliła się że to swojego rodzaju pole energii.
- Gdy dam Ci sygnał przytul się mocno do mnie - powiedział zielonooki. Diana nieznacznie skinęła głową.
- Nie domyślasz się? Czyżby głowa Tonego Starka nie dostrzegła spisku?- zapytał Loki z kpiną w głosie.
- A ta co tak świeci? - zapytał blaszany człowiek i przekrzywił delikatnie głowe w stronę stojącej obok Lokiego, Diany.
Dziewczyna przestała oddychać, otworzyła szerzej oczy, złapały ją duszności. Miała ochotę zwymiotować ze stresu, co spowodowało że jej skóra zaczęła coraz to mocniej połyskiwać. Przestała panować nad tym.
- Tony Stark nie wie wszystkiego? - czarnowłosy popatrzył się na Diane z uśmieszkiem i oplótł jej talie ręką powodując nieprzyjemny dreszcz na jej ciele.
Dziewczyna poczuła się nagle słabo. Zamknęła oczy i bez namysłu oparła się o ramie Lokiego celem utrzymania równowagi.
-Cholera jasna!- usłyszała głośne przekleństwo. Otworzyła zaciskanie oczy.
Nie miała na sobie żadnych ubrań! Jak to się stało? Czy to krew? Stała w kałuży krwi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro