Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.5.Interludium

Kapelusznik spoglądał przez okno, mrucząc niespokojnie. Palcami nerwowo stukał o rondo ogromnego kapelusza, mierzącego dobre pół metra. Potem wlepił wzrok w drżącą jaszczurkę, klęczącą u stóp tronu Królowej Kier.

– Jak to nie można się wydostać? – Wrzasnęła władczyni, waląc pięścią w podłokietnik siedziska.

– W-wasza w-wysokość, p-próbowaliśmy, ale...

– Ale co? – Wycedziła Królowa.

– Zamontowali jakąś barierę! – Wybuchnął posłaniec. – Nie można się przedrzeć.

– To absurd – powiedział Kapelusznik. – Wymyślcie coś.

– Przez trzy dni nieustannie ktoś walił, uderzał i kopał w barierę, ale wszyscy zostali porażeni błyskawicą, zaraz pod dotknięciu błony.

– Tam jest moja córka! – Zagrzmiał Kapelusznik. – Nie obchodzi mnie, jak to zrobicie, musicie się przedrzeć. O ile mi wiadomo, ludzie nie zamknęli Cheshire.

– Ależ... panie, tam jest niebezpiecznie, nikt stamtąd nie wrócił...

– Kiedyś musi być ten pierwszy raz – Królowa szczerzy zęby w uśmiechu. – Jutro wyrusza ekspedycja. Weźmiecie Kota z Cheshire. On zna drogę.

– Kot z Cheshire wyjechał do Cukrowni – szepnęła trzęsąca się jaszczurka. – Na wakacje.

Kapelusznik zamyślił się na chwilę.

– Niech Quinn pójdzie.

– Następczynię tronu? – Posłaniec struchlał.

– To dobry pomysł, Kapeluszniku. Moja córka poprowadzi ekspedycję. Dowiedzie tym samym lojalności i odwagi.

– Ależ, wasza... – zaczęła jaszczurka, po czym urwała niepewnie.

– Dokończ.

– Ona jest... szalona, wasza wysokość.

Królowa roześmiała się, a potem nachyliła w stronę posłańca.

– Powiedz, czy tu ktokolwiek nie jest szalony?

Jaszczurka westchnęła tylko, po czym wyszła. Królowa roześmiała się nieszczerze.

– Przyprowadźcie ją, a potem wyszykujcie na wyprawę.

– Tak jest, wasza wysokość – Kapelusznik powolnym krokiem przemierzył salę tronową i opuścił pomieszczenie. Kluczył korytarzami, doskonale znając drogę do komnaty księżniczki. Dwukrotnie puknął kłykciami w hebanowe drzwi, po czym czekał, kołysząc się na piętach.

– Proszę! – wysoki głos zdradzał zmęczenie i irytację.

– Wasza wysokość – stając w progu, Kapelusznik ukłonił się z szacunkiem. – Twoja matka wysyła cię do Cheshire na ekspedycję ratowniczą.

– Że co? Jutro mam urodziny! – Wydarła się księżniczka, wznosząc oczy do nieba. Zamachała szczupłymi, białymi ramionami i zatrzepotała rzęsami okalającymi ciemnoczerwone oczy.

– Rozumiem, wasza królewskość, ale rozkaz twojej matki mówi wyraźnie: udasz się na wyprawę i poszukasz przejścia do świata ludzi, by uratować porwanych obywateli. Dowiedzie to twojej lojalności.

– Nie chcę!

– Musisz to zrobić – cierpliwie tłumaczył mężczyzna. Z trudem zachowywał spokój. Księżniczka Quinn nie należała do osób o łagodnej osobowości. Ujarzmienie jej kapryśnego charakteru stanowiło nie lada wyzwanie.

– Muszę to zrobić – przedrzeźniała go dziewczyna. – Muszę to zrobić. A może sam wybierzesz się na ratunek swojej kochanej córeczce?

– Nie mogę, dobrze o tym wiesz. Cheshire ma w sobie zbyt dużo szaleństwa. Nie potrafiłbym się opanować. Jak już wrócisz, dopilnuję, żebyś dostała cały dzień tylko dla siebie.

– Będę mogła iść na wzgórze?

– Na caluteńki dzień.

– Pójdę – oznajmiła nagle. Determinacja na jej twarzy zdradzała, że porządnie wykona zadanie.

– Wspaniale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro