22.5. Interludium
Wróciła.
Królowa zacisnęła dłonie na podłokietniku tronu, promieniejąc samozadowoleniem, kiedy Hattie ukłoniła się przed nią do samej ziemi. Quinn spisała się wspaniale.
– A gdzież się podziewa moja córka? Mam nadzieję, że nie poszła znowu na wzgórze? – Uniosła brew, zwracając swoją pokaźnych rozmiarów głowę w stronę dziewczyny.
– Quinn znajduje się w świecie ludzi, powstrzymuje Kassiona przed zniszczeniem Krainy Czarów – odparła Hattie z lekkim poczuciem winy w głosie, jakby uważała, że to ona powinna być na miejscu księżniczki.
– A zatem tak prezentujesz swoją lojalność wobec swej przyszłej władczyni? – Wysyczała Królowa Kier, pochylając się na obitym czerwonym zamszem tronie.
– A zatem tak, pani, opiekujesz się swym ludem? – Dziewczyna zmarszczyła brwi, unosząc w górę dłoń ze zbielałymi kłykciami. Ściskała w niej kartkę, na której Kapelusznik spisał nowe Zasady panujące w Krainie. – To samo dzieje się w świecie ludzi, a słowa Waszej Wysokości nie różnią się wiele od słów tamtego tyrana, Kassiona – charknęła, widocznie wściekła.
Kapelusznik zamarł z szeroko otwartymi oczami. Królowa z kolei ledwo powstrzymała się od wywrzeszczenia rozkazu ścięcia głowy Hattie. Nie miała dzisiaj ochoty na gwałtowny napad szaleństwa. Mimo to czerwień wkradła się na policzki monarchini, a usta pomalowane na wzór serca zacisnęły się w wąską linię.
– Dziecko, dziecko... – pokręciła głową. – Ja ratuję Krainę. Sądzisz, że ciężar władzy wypaczył mój punkt widzenia? Nie masz pojęcia... – zaczęła dyszeć, po czym nagle opadła na oparcie, wachlując się dłonią. – Duszno mi! – Pisnęła.
Do sali wbiegła małpka, dzierżąc w dłoniach wielki, czerwony wachlarz osadzony na złotym kiju. Zwierzątko zaczęło gorączkowo studzić powietrze wokół władczyni.
– Proszę... – wyszeptała Hattie, nagle wycofana i chyba przestraszona. – Proszę, znieś te zasady. Są potworne.
– Mam zamiar je unieważnić, gdy tylko odnajdziesz sposób, jak zniszczyć bariery.
Nastąpiła chwila złowieszczej ciszy, w której jedynym dźwiękiem był świst wachlarza.
– W porządku – oznajmiła dziewczyna. Ukłoniła się sztywno, po czym opuściła pomieszczenie. Królowa zawiesiła spojrzenie na podskakujących, rudych lokach uciekających z sali tronowej.
– Wasza Wysokość, jestem niezwykle wdzięczny za okazaną łaskę...
– Milcz, Kapeluszniku – rzekła monarchini z roztargnieniem, urażając nieco swego doradcę.
W tym momencie drzwi do pomieszczenia huknęły o ścianę, gdy pchnięto je z niesamowitą siłą profesjonalnego akrobaty.
– Gdzie jest Hattie? – Krzyknął Joker. – Muszę pilnie z nią porozmawiać.
– My też – za plecami Dzikiej Karty pojawiła się dwójka członków jego trupy teatralnej.
– Zaprowadzę was – powiedział Kapelusznik, odrobinę zbyt szybko. Aż palił się do opuszczenia marmurowej posadzki sali. Cała czwórka ruszyła za dziewczyną.
W momencie, gdy zamknęły się drzwi, Królowa zaczęła histerycznie się śmiać, rechocząc i chrumkając zdecydowanie nie w stylu damy.
– Że też ja wcześniej o tym nie pomyślałam – chichotała, wymachując berłem. – Starszy braciszek Alicji, pragnący posiąść na własność całą magię Krainy Czarów. Genialne, po prostu genialne...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro