Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.5.Interludium

Królowa z uśmiechem wyłączyła zaczarowane lustro, widząc, jak Quinn znika za drzwiami do świata ludzi. Jej córka może i była krnąbrna, ale będzie z niej doskonała władczyni. Jeśli chciała, potrafiła postawić na swoim.

– Kapeluszniku – zawołała oschłym tonem, ponieważ od lat nie używała innego w stosunku do służby.

– Tak, moja pani?

– Powinniśmy ograniczyć szaleństwo w Krainie Czarów

– Jak tego dokonać? – mężczyzna zmarszczył brwi, wyraźnie zdezorientowany.

– Tymczasowo wprowadzimy zakaz gry w karty. I w szachy, koniecznie – dodała zaaferowana monarchini. – Do tego żadnego zbliżania się do barier. Nie chcemy, żeby ktoś zrobił sobie krzywdę.

– Jakie przewidujesz kary, Wasza Wysokość?

– A cóż to za pytanie? Oczywiście, że ścięcie głowy! – Prychnęła. – Nie, moment, to zbyt szalone. Postaw lepiej na areszt. Te lochy pod pałacem w końcu się na coś przydadzą.

– Czy mam sporządzić stosowny dokument? – Kapelusznik odczepił od cylindra gęsie pióro, a z kieszeni wyciągnął kartkę papieru.

– Tak, tak – królowa klasnęła w dłonie. – Nazwij go „Zasady", bardzo cię proszę. Jutro rano posłańcy rozwieszą te tymczasowe zakazy na wszystkich drzewach w Królestwie Kier.

– Oczywiście – odparł Kapelusznik, zapisując wszystko skrupulatnie, w miarę jak władczyni dyktowała kolejne zdania. – Nie są nieco zbyt... rygorystyczne?

– To dla dobra Krainy i twojej córki.

– Tak – spuścił głowę. Teraz to Hattie była głównym źródłem czarów w ludzkim świecie. Ograniczając szaleństwo tutaj, przynosili jej choć odrobinę ulgi.

Zwinął pergamin i na powrót zatknął pióro za wstążkę kapelusza. Nie był zbytnio zachwycony tym rozporządzeniem, ale wola królowej powinna być zawsze najważniejsza i niepodważalna. Zresztą było to rozwiązanie tymczasowe. Nie wyobrażał sobie niegrania w karty najdłuższą metę. Uwielbiał je, zwłaszcza Obłąkanego Oszusta.

Jeśli wkrótce nie otworzą Krainy...

Szaleństwo w jego głowie zasyczało zadowolone, podsycając paniczną myśl. Zaśmiało się gardłowo, wywołując gęsią skórkę na ramionach mężczyzny.
Twoja córka zginie.
Nieprawda. Hattie jest odważna i silna. Da sobie radę.
Musiał w to wierzyć. Dopóki nie tracił nadziei, utrzymywał się przy zmysłach. Tylko ona wciąż nie pozwalała mu spaść w otchłań bezdennej rozpaczy.
Zginie. Zginie. Zginieeee...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro