Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.Zagadka

Wóz hrabiny ani trochę nie przypomina klekoczącej przyczepki, jaką zafundował nam Kassion. To piękny, niezwykle długi samochód pomalowany złotą farbą. Skoczek oznajmia z miną wszechwiedzącego profesora, że pojazd zwie się limuzyną. Wsiadam do środka niejako zachwycona skórzanymi fotelami znajdującymi się w środku. Pasowałyby do herbaciarni.

Podczas jazdy uderza we mnie lekkie podenerwowanie. Alicja od zawsze była legendą Krainy Czarów, zdaje się, że ostatnio postawiono nawet jej pomnik w pobliżu pałacu Królowej Kier. Ja jestem tylko zwyczajną dziewczynką, niemal niegodną rozmowy z tym uosobieniem odwagi, pomysłowości i empatii. Nerwowo poprawiam czarny cylinder. Wciąż nie mam swojego kapelusza i powoli zaczynam tracić nadzieję, że kiedykolwiek go zobaczę.

Skoczek jak zawsze zdaje się być kompletnie wyluzowany. Bawi się jednak rąbkiem marynarki, więc widzę, jak drżą mu palce. Maski nigdy nie są idealne.

– Herbatki? – Podnoszę cylinder i zdejmuję z głowy mój imbryczek.

– Ja poproszę – uśmiecha się hrabina. Podaję jej filiżankę, a tymczasem w mojej głowie dzwonią słowa listu White'a. Jego dłonie musiały niemiłosiernie się trząść podczas pisania, bo litery są nierówne i postrzępione, a ja zawsze przecież zachwycałam się jego równiutkim pismem. A może... może to nie jest jego list?

Ale przecież osobiście ci go wręczył, zastanawiam się w myślach. Co jeśli został podmieniony? Wdycham cicho. Gdybym otworzyła go od razu po wyjściu przyjaciela, ten bałagan nie zrodziłby się w mojej głowie.

Zerkam w stronę Skoczka. Nie odwzajemnia spojrzenia, uparcie gapiąc się na przyciemnianą szybę limuzyny. W końcu kręcę głową i również z ciekawością zerkam na mijane budynki. Stopniowo coraz bardziej się kurczą, w końcu przeradzając się w ceglane, a nawet drewniane chatki, widok doprawdy niespotykany w tym świecie. Kiedy wzdłuż drogi pojawiają się drzewa i krzewy, poza zdenerwowaniem zaczynam czuć także panikę.

– Gdzie mieszka Alicja? – Pytam, marszcząc brwi.

– Cierpliwości, Hattie – chichocze hrabina. – Niedługo będziemy na miejscu.

Limuzyna staje pośrodku niczego. Wokół tylko gałęzie, liście i igliwie. Chwieję się lekko, gdy moje obcasy zapadają się w niebieskawej trawie. Siostra Kassiona podchodzi do wielkiego pnia i stuka kłykciem w jego słoje.

– Tutaj – oznajmia.

– Hattie... – zaczyna Skoczek, stając między mną a hrabiną. – To chyba pułapka.

– Mylisz się, młodzieńcze. Kiedy zamknięto Króliczą Norę, Alicja uciekła ze swojego domku na przedmieściach i ukryła się w lesie. Nie wiedziała jednak, że Kassion rozkazał ją uważnie śledzić przez całą dobę. Szpiedzy donieśli, że stanęła ona na tym pniu, a potem po prostu rozpłynęła się w powietrzu.

– Dlaczego niby mam pani uwierzyć? – Zakładam ramiona na piersi, wciąż podzielając zdanie Skoczka. Przed oczami mam wiadomość od White'a.

Kobieta prycha, po czym wyciąga z torebki prostokątne, czarne lusterko z różową lamówką. Po chwili jego powierzchnia rozbłyskuje kolorowym, ruchomym obrazem. Ubrana w dżinsy i jasną koszulę blondynka w istocie stoi na bliźniaczo podobnym pieńku, a po chwili znika w rozbłysku światła.

– To jest jakaś sztuczka – drwi Skoczek, ale ja ściskam jego ramię z poważną miną. Czuję całym kapelusznikowym zmysłem, że to prawda. Ignorując słabe mamrotanie szaleństwa, w skupieniu podchodzę do pnia. Wdrapuję się na niego, wciąż chwiejąc się na niepraktycznych szpilkach.

– To zagadka – oznajmiam podekscytowanym tonem. Prawie już zapomniałam, jak to jest mieć do czynienia z magicznymi łamigłówkami. Kraina jest nimi wypełniona wręcz po brzegi. – Z pewnością ma związek ze słojami drzewa. Chwilkę... – mrużę oczy, licząc poszczególne linie. – O której godzinie stała tu Alicja?

– O osiemnastej trzydzieści trzy – odpowiada hrabina, z uwagą obserwując każdy mój ruch. Stawiam czubki butów przy krawędzi odpowiednich słojów, ale nic się nie dzieje.

– Czy ktoś próbował stanąć tu o tej godzinie? – Pyta Skoczek. Widocznie udziela mu się moja ekscytacja.

– Oczywiście, że tak – zapytana lekceważąco macha dłonią. – Myślałam, że będziecie bardziej kreatywni.

– To nie będzie proste – zeskakuję z pieńka i pochylam się nad plątaniną jego korzeni.

No dobra, myślę niechętnie, przywołując szaleństwo. Masz jakieś propozycje?

Prycham zirytowana, słysząc pełen niedowierzania śmiech.

Ty pytasz m n i e? Nie pomyliło ci się coś?

Daruj, wzdycham. Nie mam teraz czasu. Chcesz, żeby zamknięto Krainę Czarów?

Raczej nie.

W takim razie do roboty!

Nie krzycz. Chcesz podpowiedzi?

Nie, nie chcę, wiesz? Rozmyśliłam się.

Ach, w takim razie..

Oczywiście, że chcę! Czasem potrafisz być naprawdę tępe.

Słuchaj uważnie zatem, co szaleństwo ci powie: Alicja otworzy temu, kto na jej pytanie odpowie.

Że co? To ma być pomocne?, pytam, lecz głos w mojej głowie cichnie. Syczę przez zęby, ale w końcu unoszę wzrok na Skoczka i hrabinę.

Przyglądają mi się z przerażeniem i taką protekcjonalnością, że mam ochotę parsknąć śmiechem.

– Wszystko w porządku? – Pytanie zadają w dokładnie tym samym czasie.

– Rozmawiałam z szaleństwem – prostuję plecy. – Musimy odpowiedzieć na pytanie, a wówczas Alicja otworzy przejście.

Znowu uważnie patrzę na pień drzewa, opukując go dokładnie z każdej strony. Wówczas dostrzegam niewielką literkę „d" wyrytą na jednym z korzeni. Idąc w prawo, odczytuję kolejne.

– Doptsejkurkogezcaldakruibodynbo? O ile mi wiadomo, Alicja nie zna żadnego starego indiańskiego narzecza... – mamroczę pod nosem. – Spróbuję odczytać te litery na opak.

– Obnydobiurkadlaczegokrukjestpod – Mówi natychmiast Skoczek. Zawsze miał głowę do literowania.

– Mam! – Wykrzykuję. – Powtórz to dwa razy, szybko.

– Obnydobiurkadlaczegokrukjestpod obnydobiurkadlaczegokrukjestpod – posłusznie recytuje Skoczek.

– Dlaczego kruk jest podobny do biurka! – Oznajmiam z tryumfem wymalowanym na twarzy. Zaraz jednak truchleję, bowiem jest to pytanie, na które cała moja rodzina nigdy nie umiał odpowiedzieć. – Nie odpowiem na to pytanie – jęczę z rezygnacją.

– Hattie, musisz to zrobić – prosi hrabina. – Inaczej Kassion zamknie Krainę.

– Jednym z elementów klątwy mojej rodziny jest to, że nie potrafię znaleźć rozwiązania tej jednej zagadki.

– Halo? Ja też tu jestem – wtrąca się Skoczek, bynajmniej niepocieszony. Gwałtowną gestykulacją przypomina nam o swojej obecności.

– W takim razie odpowiedz na to pytanie – w moich słowach czai się wyzwanie. Skoczek kocha rywalizację. Właściwie to część jego genów. Jego ojciec jest lewym białym koniem szachowym. Patrzę, jak jego mina zmienia się w zacięty i pewny siebie uśmiech.

– Zaraz zacznie się spektakl, proszę się odsunąć – szepczę. Hrabina cofa się o kilka kroków. Chłopak zaczyna skakać dookoła nas z zamkniętymi oczami, znak, że jest maksymalnie skupiony. Wygląda, jakby tańczył tango z niewidzialną partnerką.

Uśmiecham się przelotnie, uświadamiając sobie, że każdy obywatel Krainy Czarów ma w sobie coś wyjątkowego i magicznego, zupełnie jak ludzie. Talent, pasję, oryginalny pierwiastek samego siebie, który pozwala odróżnić nas od innych. Jesteśmy tacy sami, choć Kassion próbuje nam wmówić, że Czarokrainowcy są niebezpieczni tylko dlatego, że pochodzą Stamtąd.

– Wiem – śmieje się Skoczek. – Obydwa mają pióra unurzane w atramencie! – Krzyczy w stronę pieńka.

Powierzchnia drzewa rozpływa się w powietrzu, ukazując podziemny tunel. Zdejmuję szpilki i zostawiam je na trawie, po czym ostrożnie podchodzę do dziury.

– Na co czekamy? – Pytam, wskakując do środka. – Chodźmy odwiedzić Alicję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro