Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Chwile szczerości

Rudy Pov.

Minęło kilka dni. Nie powiedziałem Tadkowi o groźbach Glińskiej jak i o tym, że wiem o tej tajemniczej sprzedaży. Nie chciałem zaczynać nowej awantury. Miałem nadzieję, że będę mógł spokojnie z Tadeuszem o tym porozmawiać.

Teraz siedziałem u siebie w pokoju i myślałem o tym jak zacząć tą rozmowę. Naprawdę czułem się źle z tym, że Tadek ukrywa przede mną tyle spraw. Wiadomo, to nie była moja sprawa i nie musiałem wiedzieć o wszystkim, ale Hala wyraźnie dała mi do zrozumienia, że jestem dla niej przeszkodą. Dla tego chyba mam prawo wiedzieć mniej więcej o co chodzi.

Po krótkiej chwili w końcu wpadłem na idealny pomysł. Poszedłem na dół gdzie Tadek siedział w kuchni.

-Tadek, chcesz ze mną pójść na spacer?- zapytałem niemal od razu.

On odwrócił się i uśmiechnął szeroko.

-Jasne- pokiwał głową.

I tak już po kilku minutach razem z Korą i o dziwo Bronkiem wyszliśmy na spacer po lesie.

-Jesteś pewny, że Bronek może tu tak chodzić? Nic mu się nie stanie?

Martwiłem się po prostu. Jeszcze jakieś dzikie zwierzę wyskoczy i zaatakuje, a Bronek to tylko mała świnka.

-Jestem pewny. Bronek nie jest strachliwy, a jak już to umie szybko uciekać. A poza tym gdyby coś się stało Kora go zawsze obroni.

Po tym popatrzyłem na wspomniane zwierzaki, które się ze sobą bawiły idąc. To naprawdę niesamowite, żeby przyjaźń połączyła tak różne zwierzęta jak psa i świnię, ale cóż jak to się mówi, przeciwieństwa się przyciągają. W sumie to tak jak ze mną i Tadkiem. Charaktery mam naprawdę różne, ale dogadujemy się jakbyśmy byli… dla siebie stworzeni.

-Mogę cię o coś zapytać Tadek?- spytałem.

-Oczywiście, pytaj.

-Skąd w ogóle masz Korę i Bronka?

Jeszcze nie pytałem o to bo jakoś się nie zgadało, a to naprawdę zaczęło mnie ciekawić.

-A to ciekawa historia- zaczął Tadek gdy kontynuowaliśmy spacer. -Widzisz Korę uratowałem gdy była jeszcze dosyć mała. To było jeszcze kiedy szkopy tu stacjonowali. Jakiś dwóch Niemców, chyba ich właścicieli się nad nią znęcało. Udało mi się ją przekonać, żeby mi ją oddali, trochę się pobiłem, ale to nie ważne.

Nie powiem, Tadeusz mi zaimponował. Postawił się dwóm szwabom, żeby ratować Korę. Jak sam mówił musiał się bić, wszystko mogło się stać, a jednak to zrobił.

-Z Bronkiem było inaczej. Pewnego dnia szedłem przez wieś do domu, wracałem od takiej starszej pani, której odnowiłem stół i krzesła. Gdy tak szedłem to obok mnie przejechała ciężarówka ze świniami. Chyba jechała do ubojni. W pewnej chwili wjechała w dziurę w drodze, podskoczyła i wtedy z paki z wypadł mały, osłabiony prosiaczek. To był właśnie Bronek. To był chyba jakiś cud, że wypadł i nic mu się nie stało. Ta dziura w drodze normalnie uratowała mu życie. Nie mogłem pozwolić, żeby został tak sam, dlatego wziąłem go do domu i się nim zająłem. Nie trzeba było dużo czasu kiedy Bronek nabrał sił i zaczął biegać mi po domu jak mała torpeda- zaśmiał się pod koniec.

Byłem pod wrażeniem. Wiedziałem, że Tadek bardzo dbał o zwierzęta. W końcu mówił mi, że na jego gospodarstwie nikt nie zabija zwierząt. Ale naprawdę imponowało mi to jak bardzo dba o swoje pupile jak i wszystkie inne zwierzaki.

-Ale to chyba nie jest to o czym chciałeś rozmawiać prawda?- zapytał z lekkim uśmiechem.

Wiedziałem, że nie mogę zaprzeczyć. Nawet nie chciałem.

-Tak, chciałem cię zapytać… co cię tak naprawdę łączy z Halą?

Po tych słowach mina Tadeusza widocznie spoważniała.

-Nasz relacja jest ciężka. Długa historia.

-Mam czas, posłucham.

-No dobrze… wszystko zaczęło się kilka tygodni po twoim wyjeździe, poznałem Halę tak przypadkiem na wsi i tak się jakoś zaprzyjaźniliśmy. Jednak ta relacja zawsze była i będzie czysto platoniczna. Niestety od jakiegoś czasu Hala czuje do mnie coś więcej i bardzo ją złości fakt, że ja nie. Myśli, że po tylu latach znajomości to powinniśmy być razem. Ja jednak jej zawsze powtarzałem, że już od lat moje serce jest już zajęte. Ona jednak bierze to za wymówki. Przez to głównie się kłócimy.

Kolejny raz się potwierdziło, że Glińska naprawdę ma coś z deklem. Jak można się denerwować z takiego powodu? Przecież Tadek mówił jej, że jej nie kocha. Ona nie ma prawa mieć do niego pretensji o to, że nic do niej nie czuje. Serce nie sługa, wybacz Hala.

-Może po prostu zerwiesz z nią znajomość?

-Nie mogę- odpowiedział szybko. -Źle bym się z tym czuł, zwłaszcza po tym jak mnie wspierała po-

Kiedy Tadeusz przerwał, stanął i wyglądał na bardzo zdenerwowanego.

-Po czym?- spytałem cicho.

-Po niczym. Nie ważne- mruknął smutno.

Dobra, teraz mu tego nie odpuszczę.

-Zosiu…- zacząłem biorąc go delikatnie za rękę. -Jeśli coś się dzieje, to możesz mi powiedzieć. Naprawdę. Przecież wiesz, że możesz mi ufać.

On spuścił ostrożnie wzrok. I wtedy obok nas jakby  pojawili się Kora i Bronek jakby czuli zły nastrój swojego właściciela i usiedli smutni.

-Janek ja… ja nie wiem czy jestem gotowy…- wyjąkał jakby przestraszony.

-Rozumiem…- odparłem cicho.

-Ale… chcę ci powiedzieć prawdę…

Szczerze to byłem w szoku. Tak naprawdę to chciałem poznać prawdę, ale nie chciałem aby Tadek mówił mi to na siłę.

-Nie musisz mówić jeśli nie chcesz- powiedziałem.

-Nie, nie…- powtarzał. -Zasługujesz, żeby poznać prawdę. Powiem ci, ale w domu.

Nie miałem wyboru i się zgodziłem. Kiedy szliśmy do domu dosłownie czułem zdenerwowanie Tadeusza i nie wiedziałem co myśleć. Po wejściu od razu poszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Kora i Bronek usadowili się obok nas jakby w razie wsparcia.

Wtedy Tadek zaczął mówić.

-Przestałem się do ciebie odzywać… głównie przez mojego ojca… Jak sam wiesz, moi rodzice nigdy nie byli zgodnym małżeństwem, ale nigdy ci nie mówiłem o tym, że mój ojciec… znęcał się nade mną, Hanią i mamą.

Byłem w szoku. Fakt, pan Józef aniołkiem nigdy nie był, ale nigdy nie zauważyłem nic co mogło wskazywać o przemocy.

-Czemu mi nic nie powiedziałeś?

-Wstydziłem się- odpowiedział. -Kiedy jeszcze moja mama żyła było jakoś dobrze, ojciec się hamował… jednak kiedy zmarła 6 lat temu po wylewie… ojciec… wtedy zaczął traktować mnie i Hankę jak… jak śmieci. Zabronił mi pisania z tobą. Cały czas pilnował nas, żebyśmy nie robili nic wbrew jego słowom. Zmuszał nas do pracy ponad nasze siły, a sam nie ruszał palcem, bił nas, codziennie mieszał z błotem… Nasze życie było koszmarem.

To z jakim smutkiem to mówił, jak ledwie powstrzymywał emocje… sprawiało że i mi chciało się płakać.

-Tak było do czasu kiedy zaczęła się wojna… wtedy Kolbuszowej było ciężko… bardzo… szkopy byli okrutni, zabijali wszystkich, niszczyli domu, krzywdzili kobiety… zniszczyli tą wieś doszczętnie…

Po tym zdaniu zapadła cisza. Miałem wrażenie, że Tadek chciał coś powiedzieć, ale nic nie przeszło mu przez gardło. Domyślałem się co chce powiedzieć…

-Czy twoja siostra i ojciec…- zacząłem niepewnie.

-Nie było mnie wtedy w domu… a kiedy wróciłem… oni już tam leżeli… ojciec pobity, z kulą w głowie, a Ania… Ania… przepraszam- Zośka schował twarz w dłonie i się rozpłakał.

Nie mogłem pozostać na to obojętnym i od razu go przytuliłem. Czułem jak się trzęsie, jak płacze… jak cierpi… Aż sam uroniłem łzy.

-Przepraszam, że się nie odzywałem, ale… nie mogłem… nie potrafiłem- wyszeptał załamanym głosem.

-Tym się nie przejmuj. Rozumiem, że musiało być ci bardzo ciężko, tak mi przykro Zosiu…- powiedziałem.

W tej chwili nie chciałem go puszczać już nigdy. Nie mogłem znieść tego jak bardzo cierpi. Po tym co przeszedł to nie jest dziwne… Tak bardzo bym chciał wziąć chodź trochę jego cierpienia na siebie. Gdybym mógł to bym to zrobił.

Po jakieś chwili doszedłem do wniosku, że te chwile szczerości były nam potrzebne. Teraz wiem przez co Zośka przechodzi… mam nadzieję, że będę mógł mu pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro