Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Akcja nie poszła zgodnie z planem

Rudy Pov.

Po przeprowadzce do Warszawy moje życie uległo zmianie o 180 stopni. Ciężko się dziwić biorąc pod uwagę, że przeniosłem się ze wsi do wielkiego miasta, ale nie było tak źle jak myślałem.

Byłem pewny, że po przeprowadzce nie odnajdę się w nowej sytuacji, ale się pomyliłem. Fakt, zajęło mi to trochę czasu, ale koniec końców udało mi się dopasować w nowej szkole i znaleźć przyjaciół.

Moje życie w stolicy było naprawdę dobre jednak dalej czułem, że mi czegoś brakuje… albo kogoś…

Tak jak się umawialiśmy, mój kontakt z Tadkiem trwał przez listy. Jednak po około 4 latach od mojej wyprowadzki przestał do mnie pisać. Nie wiedziałem co się mogło stać i wysłałem do niego chyba z milion listów, ale na żadne nie uzyskałem odpowiedzi przez kolejne 6 lat.

Nie miałem pojęcia co się z nim dzieje, ale teraz kiedy trwa… wojna… to wszystko jest możliwe…

Mimo wszystko nie dopuszczałem do siebie myśli, że Zośka mógłby… nawet nie będę myślał o tym… Po prostu dalej wierzę, że mimo upływu tych 10 lat to pewnego dnia znowu się spotkamy. Chciałbym, żeby to było jak najszybciej, bo mam mu tyle do opowiedzenia!

-Rudy! Rudy!

Niemal dostałem zawału kiedy do mojego pokoju z impetem wparował mój przyjaciel Alek. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego i powinienem pomyśleć, że coś się stało, że tak bardzo się cieszy, ale prawda jest taka… że to jego normalny stan.

-Nie uwierzysz co dzisiaj Orsza mi przekazał!- zawołał z radością Dawidowski.

-No nie zgadnę, mów- powiedziałem lekko rozbawiony jego dziecinnym zachowaniem.

-Powiedział, że dowództwo rozważa możliwość wysłania nas na front!

No i mnie zgięło…

-N-Na front?- zająkałem się. -Ale przecież było mówione, że nas nie dopuszczą, bo mamy jeszcze pełnego przeszkolenia i jesteśmy za młodzi.

-To prawda, ale Orsza przekazał mi, że teraz bardzo potrzebują ludzi i zostanie wytypowanych kilku najlepszych, aby dołączyli do armii- wytłumaczył Aleksy.

-No i świetnie- mruknąłem jakieś dziwne nieprzyjemne dreszcze na całym ciele.

-Ale co ty? Nie cieszysz się? Przecież zawsze chcieliśmy wstąpić w szeregi armii i walczyć za Polskę! A teraz mamy szansę! To jasne, że nas wezmą, bo z naszej drużyny to my jesteśmy najbardziej przeszkoleni.

-A jak nas wezmę to kto przejmie twoje obowiązki dowódcy?

-Orsza na pewno kogoś wybierze. A ty co? Wymówek szukasz?- zapytał Maciek patrząc na mnie z podejrzeniem.

-Nie- powiedziałem cicho siadając na swoim łóżku, a Alek się do mnie dosiadł.

-Oj Janku, Janku. Przyjaciela dowódcy to ty nigdy nie oszukasz. Mów o co chodzi- mówił klepiąc mnie lekko po plecach.

Wiedziałem, że gdy powiem mu prawdę to będzie w totalnym szoku i na pewno walnie mi tutaj mocne kazanie, ale co tam…

-Ja nie chcę jechać na front.

Na to Dawidowski nic nie odpowiedział. Jedynie chwilę na mnie popatrzył a potem przyłożył czoło do swojej dłoni.

-No nie wierzę w ciebie stary…

-A wierz sobie w co chcesz- powiedziałem wstając z łóżka.

-Ale dlaczego nie chcesz?- spytał nagle jakby obudzony.

Nie mogłem mu powiedzieć jaki jest dokładny powód tego, że nie chcę jechać, ponieważ by mnie wyśmiał. A chodzi mi po prostu o to, że… bardzo bym chciał przeżyć tą wojną. Tu nie chodzi o to, że nie chcę walczyć za ojczyznę i oddać za nią życia, bo gdyby byłaby taka konieczność to bym się nie wahał. Mam na myśli to, że… bardzo bym chciał spróbować znaleźć Tadeusza kiedy ta wojna się skończy. A wiem, że pojechanie na front może mi dać nikłe szanse na spełnienie tego planu.

-Bo… bo to co robimy teraz w zupełności wystarczy- odpowiedziałem po chwili namysłu.

-I się z tym zgadzam w pełni- stwierdził Aleksy po czym stanął. -Ale kiedy możemy zrobić coś więcej dla naszego kraju to nie możemy się wahać Janek. Musimy chociaż spróbować.

-Ja naprawdę nie chcę, żebyś miał mnie za tchórza Alek, ale… ja nie mogę jechać…

-Ale dlaczego nie?

Bo ja nie mogę ryzykować, że już go nigdy nie zobaczę…

-Nie zobaczysz kogo?

O rany boskie powiedziałem to na głos?! No to żeś się władował Bytnar nie ma co! Wiedziałem, że Alek nie odpuści tematu a okłamywanie go nie ma sensu, bo on zawsze wie kiedy kłamię. Dlatego muszę powiedzieć mu prawdę.

-Pamiętasz jak ci opowiadałem o moim przyjacielu z Kolbuszowej?

-Tym z którym pisałeś przez kilka lat, a potem przestał się odzywać?

-Tak. Alek ja nie mogę jechać na front. Nie chcę ryzykować, że już nigdy go nie zobaczę.

-Rany…- zaczął jakimś dziwnym tonem. -Chyba bardzo ci na nim zależy co?

-No jasne, że tak. Za dzieciaka byliśmy nierozłączni, jak bracia. Bardzo mi na nim zależy.

Wtedy Dawidowski zrobił coś czego się nie spodziewałem. Czyli popatrzył na mnie z jakimś dziwnym uśmieszkiem z podniesionymi brwiami.

-A tobie co?- zapytałem zdziwiony.

-A nic, nic- odparł lekko się śmiejąc.

Dobra albo przed przyjściem coś pił albo włączyła mu się jego typowa głupawka. To drugie wydaje się najbardziej prawdopodobne.

-Ale dobra, to nie jest teraz najważniejsze. Teraz musisz się zbierać, idziemy na zbiórkę.

Odetchnąłem z ulgą, że nie ciągniemy tego tematu. Wolałem dzisiaj zająć się czymś w ramach Małego Sabotażu niż wyciąganiem mojej przeszłości. Oczywiście zadaniem, którym dał mi Alek było malowanie żółwi. Ta Glizda nigdy nie da mi ściągania flag nie ważne jak bardzo go proszę!

Dzisiaj jednak wszystko mi było jedno co zrobię byleby tylko czymś się zająć. Niestety to był też dzień kiedy pierwszy raz zostałem przyłapany przez patrol.

-Halt! (Stać!)- wołali za mną ss-mani.

Uciekałem tak szybko jak mogłem i próbowałem ich zgubić, ale oni chyba nie chcieli odpuścić. Potem na moje nieszczęście otworzyli ogień. Jeden z tych szkopów miał dobrego cela bo dostałem dwie kule w plecy i trzecią w łydkę. Bolało jak cholera i sprawiło, że nie mogłem już dłużej uciekać i tym bardziej stać, więc upadłem na ziemię.

Szkopy chyba pomyślały, że nie żyję. Nie dziwię się w końcu moje rany bardzo mocno krwawiły i pewnie i tak bym się zaraz wykrwawił.

Na całe szczęście zjawili się Alek z Anodą i mi pomogli. Zabrali mnie do mnie do domu. Oczywiście moja mama wpadła w panikę i się nie dziwię biorąc pod uwagę jak wyglądałem. Wezwali lekarza, który zajął się moimi ranami. Nie wyglądało to dobrze, ale chyba nie tak źle.

-Niestety nie mam dobrych wieści- to się pomyliłem. -Wygląda na to, że kule, które trafiły cię w plecy uszkodziły twoje nerki, a kula w łydce trafiła tak blisko głównej tętnicy, że trzeba ją usunąć operacyjnie.

Moja mama od razu zaczęła się bać. Przyznaję, że ja też.

-Ale da się to wszystko operować?- zapytałem.

-Myślę, że nie ma szans zagrożenia życia, ale stan jest poważny.

To mnie wcale nie uspokoiło. Operacja odbyła się następnego dnia i ku uldze mojej i wszystkich innych poszła dobrze. Mimo to mój stan dalej był nienajlepszy.

-Nie możesz tu zostać Rudy.

-Że co słucham?!- zawołałem od razu na słowa Orszy.

-Będziesz musiał opuścić Warszawę. Nie tylko dla dobra twojego zdrowia, ale też twojego. Jeśli jakiś szkop zobaczy cię w takim stanie od razu zostaniesz aresztowany.

I muszę przyznać, że Broniewski miał rację. Nie wiadomo ile moje rany będą się goić, a gdyby nie daj boże chciano przeszukać nasze mieszkanie to od razu byłbym spalony, bo widać, że moje rany są postrzałowe.

-Dobrze, ale w takim razie gdzie powinniśmy wysłać Janka?- zapytał Alek.

-Najlepiej gdzieś daleko. Tam gdzie nie ma zbyt dużo patroli, może jakaś wieś- odparł Orsza.

-A może Kolbuszowa?

Te słowa wyszły z moich ust niemal bezmyślnie, ale na szczęście spodobał się mojej mamie.

-Z tego co wiem to nasz dom jeszcze tam stoi. We wsi nie stacjonują żadne niemieckie wojska, więc to by była idealna kryjówka- powiedziała.

-No to postanowienie Rudy, wracasz na stare śmieci!- zawołał Maciek.

To, że się cieszyłem to mało powiedziane. Byłem zachwycony! No nie przez to, że zostałem ranny, ale że mogłem po tylu latach wrócić do Kolbuszowej i… może znowu zobaczę Tadka…

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Nie mogę uwierzyć, że ta mini książka wróciła i tak samo powoli moje pisanie Rosiek, z którym miałam duży problem w ostatnim czasie.

Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale nie martwcie się, bo wezmę się za to i jeszcze do końca wakacji ją skończę... Mam nadzieję 😅

Teraz na razie chcę się skupić na tej książce, więc od razu mówię, że do innych Rosiek rozdział może się długo nie pojawiać. Ale mam w trakcie pisania jeden one-shot, więc możecie wyczekiwać nowej aktualizacji w moich one-shotach Rośki 😉

Tymczasem do następnego!

~BraveHope989

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro