10. Idealni
Rudy Pov.
Obudziłem się chyba z samego rana, bo gdy otworzyłem oczy za oknem nie było jeszcze całkiem widno.
Przetarłem lekko zaspane oczy i niemal od razu uderzyły mnie wspomnienia z ostatniej nocy… zdecydowanie najpiękniejszej nocy w moim życiu, a osoba która uczyniła tą noc tak wyjątkową leży tuż obok mnie.
Jeśli ktoś pomyślał, że Tadek i ja spędziliśmy ze sobą noc w “tym sensie” to niestety się pomylił. Fakt, wczoraj tuż po naszym pierwszym pocałunku oboje nie mogliśmy przestać do siebie lgnąć, a kiedy już wróciliśmy do domu już w progu znowu zaczęliśmy się całować, ale do niczego nie doszło… Naprawdę!
Odwróciłem się powoli w stronę Zośki, który dalej był pogrążony we śnie przez co mogłem długo wpatrywać się w jego przystojną twarz. Podziwiałem każdy jej najmniejszy fragment i nie mogłem wyjść z podziwu. Jak mogłem nie zauważyć, że Tadeusz jest aż taki piękny?
Po dłuższej chwili mój wzrok zjechał na rękę Tadka, która spoczywała na moich biodrach. Dokładnie tą gdzie wciąż miał zawiązaną bandanę.
Gdy zwróciłem na nią uwagę od razu zrobiło mi się trochę nieprzyjemnie, bo wiedziałem że coś jest z nią nie tak. Zośka nigdy do tej pory nie pozwalał mi chociażby nawet dotknąć tej bandanki, w ogóle trzymał tą dłoń z dala ode mnie. To mnie naprawdę niepokoiło.
Spojrzałem jeszcze raz na Tadeusza i widząc, że dalej twardo śpi pomyślałem, że mogę spróbować. Dlatego bardzo powoli i delikatnie ściągnąłem jego dłoń z siebie i złapałem za fragment materiału chcąc go odsłonić… niestety mi się nie udało.
Tadek bardzo szybko się obudził i zabrał swoją dłoń. Popatrzyłem na niego natomiast on momentalnie odwrócił wzrok.
-Przepraszam…- wyszeptałem ze skruchą.
Byłem na siebie zły za swoją ciekawość. Jeśli Zośka nie chciał dawać mi dotykać tej bandany to oznaczało, że miał powód i nie moją sprawą było co.
-Janek…- zaczął Tadeusz podnosząc się do siadu na łóżku.
-Tak?- zapytałem robiąc to samo.
-Proszę powiedz mi… co do mnie czujesz?
Przez chwilę mnie zmroziło… Co ja czuję? Właściwie to sam nie jestem pewien co. Wczoraj kompletnie zaślepiły mnie emocje i sam nie wiedziałem co robię. Teraz kiedy to już wszystko ze mnie zleciało musiałem się przyznać sam przed sobą… czy zakochałem się w Zośce?
Czy zakochałem się w cudownym, mądrym, przystojnym, wrażliwym chłopaku, który zawsze o mnie dbał, troszczył się o mnie jak o największy skarb?
Oj zdecydowanie tak!
-Zosiu ja…- powiedziałem biorąc mnie za rękę. -Ja długo sobie nie zdawałem sprawy z tego co czuję, uwierz mi naprawdę długo. Chyba dopiero ten przyjazd tutaj pozwolił mi zrozumieć, że… że ja tak naprawdę cię kocham, kochałem zawsze.
Nigdy jeszcze nie czułem się pewnie wypowiadając jakiekolwiek słowa. Ucieszyło mnie to, że wreszcie jestem szczery z samym sobą i w końcu rozumiem prawdę. Czekałem, aż Tadek coś na to odpowie… on jednak się rozpłakał.
-Tadziu, co się dzieje ej, czemu płaczesz?- pytałem zatroskany.
-Bo ja…- wyjąkał łamiącym się głosem. -Ja też cię kocham, kocham cię odkąd skończyliśmy 11 lat.
Byłem w szoku… Zośka był we mnie zakochany? Był nawet rok przed moją wyprowadzką? Jak ja mogłem tego nie zauważyć?!
-To…- pogubiłem się. -To chyba dobrze prawda? Ty kochasz mnie, ja kocham ciebie, to świetnie!
I byłem głupi myśląc, że wszystko jest dobrze…
Tadeusz w jednej chwili szybki pociągnął za materiał bandany ściągając ją z nadgarstka… nadgarstka, na którym były blizny…
-Zosiu…- szepnąłem w szoku patrząc to na niego to na jego rękę. -Dlaczego?
-Po śmierci mojej mamy… ja nie umiałem sobie z tym poradzić, dlatego zacząłem się ciąć, żeby jakoś wyjść z tego bólu, wszystko się pogorszyło jeszcze po tym jak szkopy zamordowały Hankę i ojca… Robiłem to prawie codziennie przez te lata, ale przestałem. Naprawdę. Przestałem… kiedy cię odzyskałem- powiedział patrząc mi w oczy.
Uśmiechnąłem się lekko wierząc w jego słowa. Czułem, że mogę mu wierzyć i, że mnie nie okłamuje.
-Ale nie jestem osobą, na którą zasługujesz…- wyszeptał nagle i wstał z łóżka.
-Co ty wygadujesz?- zapytałem stając obok niego. -Jeśli już ktoś tu na kogoś nie zasługuje to ja na ciebie. Ty jesteś dosłownie idealny, a ja… ja jestem zwykłym, nijakim chłopakiem…
-Nie Janek- sprzeciwił się Zawadzki chwytając mnie za ręce. -To ty jesteś idealny, słodki, mądry, kochany, troskliwy, po prostu idealny… a ja jestem chłopakiem z traumą, który nie potrafił być z tobą w pełni szczerym.
-To nie ma znaczenia- uparłem się zaciskając dłonie Tadka na swoich. -Wychodzi na to, że obaj nie jesteśmy swoim zdaniem idealni, ale to nie jest najważniejsze… ważne jest to, że dla siebie nawzajem jesteśmy idealni… Dla mnie ty jesteś idealny, kocham cię Zosiu.
I wtedy w końcu zobaczyłem ten piękny uśmiech na twarzy mojego jeszcze piękniejszego Tadzia.
-A ja kocham ciebie Januś- powiedział.
Nie czekając ani chwili przyciągnąłem go do długiego pocałunku podczas, którego poczułem dokładnie to samo cudowne uczucie jak wczoraj… już rozumiem, że tym uczuciem była miłość…
Byłem pewny, że nic nie może przerwać tej idealnej chwili… Dopóki razem z Zośką nie usłyszeliśmy-
-Witajcie moi drodzy Kolbuszowiaaaaa o mój Boże Paweł! Dawaj mi dychę, przegrałeś zakład!
Do pokoju oczywiście bez pukania i bez zapowiedzi wpadł Maciej Aleksy Dawidowski a tuż za nim Kazimierz Pawłowski.
-O rany Janek! Nie mogłeś poczekać z tym do końca wakacji?!- oburzył się Kazik.
Ja naprawdę nie wiem o co chodzi!
-Mówiłem ci okularniku jeden, że się cmokną jeszcze w sierpniu, a ty mi nie wierzyłeś, więc teraz dawaj moją kasę!
Niezadowolony Paweł dał Alkowi ten banknot, a potem obydwaj popatrzyli na nas z jakimiś dziwnymi uśmieszkami.
-A teraz…- zaczął Kazimierz.
-Gadać jak to się zaczęło!- dokończył Maciek i razem z Pawłem zaczęli piszczeć jak jakieś małe dziewczynki.
No i w ten sposób razem z Tadkiem musieliśmy opowiedzieć im wszystko… ze szczegółami…
~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Czyli wy teraz jesteście razem?
Pytanie Alka trochę zawstydziło mnie i Zośkę. No niby wyznaliśmy sobie miłość, ale o taki oficjalne spotykanie się nikt nie zapytał. A to nie zawsze jest takie oczywiste!
Popatrzyłem na Tadka, który od razu posłał mi ten swój piękny uśmiech.
-Jesteśmy?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź.
-No jasne, że tak- odpowiedziałem łapiąc go za rękę.
Paweł i Alek dosłownie umierali ze szczęścia i cała atmosfera była naprawdę idealna… dopóki nie pojawiła się osoba, która takie atmosfery psuje dosyć często.
Do domu z impetem weszła Hala i natychmiast podeszła do Tadeusza z wymalowanym na twarzy gniewem.
-Natychmiast wytłumacz mi co to jest!- zawołał wymachując w dłoni kartką papieru.
Tadek natychmiast wstał i złapał Glińską za ramię.
-Hala, nie tutaj- upomniał ją i wyprowadził za drzwi.
Gdy drzwi trzasnęły Maciek i Kazik popatrzyli na mnie bardzo zdezorientowani, w sumie tak samo jak ja.
-A ta baba to kto?- zapytał Dawidowski.
-Ktoś bardzo, bardzo zły- westchnąłem. -Poczekajcie tu chłopaki zaraz wrócę.
Może nie powinienem wychodzić z domu ale czułem że ta ryb wyprowadził halę tylko dlatego żeby Paweł i Alek nie słyszeli tej rozmowy. Ja w końcu trochę wiedziałam, przynajmniej więcej niż Tadek wie.
Gdy wyszedłem z domu hala od razu spiorunowała mnie wzrokiem.
-Czyli to dla niego chcesz mnie olać tak?! Dla takiego zwykłego szarego chłopaka?!
Normalnie tobie piszę zrobiło przykro, Ale tak szczerze o Belgii z ust Haliny mnie jakoś nie bardzo mnie dotykały.
-Po pierwsze hala Janek jest najpiękniejszym chłopakiem na tej planecie a po drugie wybacz, ale nasza znajomość nie możesz trwać dłużej. Zrozum, że ja cię nie kocham i nigdy nie kochałam. Kocham Janka.
-i po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłam ty mówisz mi to przez głupi list?! Tyle dla ciebie znaczyłam?! Tyle?!
-Nie miałem wyjścia. Wiedziałam jak zareagujesz, że będziesz wściekła. Uwierz mi że naprawdę byłaś dla mnie bliską osobą, ale to kim się stałaś i to jak się zachowujesz nie pozwala mi dłużej utrzymać tej znajomości. Skoro nie chcesz się zmienić to ja będę musiał odejść.
-Chciałam żebyś w końcu opuścił tą zabitą dechami wieś, sprzedał to głupie gospodarstwo i rozpoczął ze mną nowe życie w stolicy! Chciałam dla ciebie lepszego życia!
-Jak już to lepszego życia dla siebie, a nie dla mnie. Dobrze wiesz, że ja nie chcę opuszczać tej wsi! Dobrze wiesz że nie chcę jechać do Warszawy! Jeśli dalej tego nie rozumiesz to nie mam o czym rozmawiać. Wynoś się z mojej ziemi!
Chyba nigdy jeszcze nie widziałem Tadeusza tak złego. Gdy krzyknął ostatnie zdanie Hala rzuciła w niego list, chyba ten, w którym Zośka zakończył ich znajomość i odeszła ze wściekłością.
-Wybacz że to powiem…- zacząłem trochę nerwowo. -Ale cieszę się że już jej nie ma.
-Patrząc na to kim jaką dziewczyną teraz jest to ja też- mówił gniotąc kartkę papieru po czym ją wyrzucił.
-Teraz- powiedziałem biorąc go za rękę i patrząc na niego z cwanym uśmiechem. -teraz już nikt nie będzie nam przeszkadzał.
-Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę- odparł robiąc to samo.
Już chcieliśmy się pocałować kiedy usłyszeliśmy obok siebie płacz i pociąganie nosem. Popatrzeliśmy w bok i zobaczyliśmy Alka i Pawła, którzy wyglądali jakby raz mieli umrzeć ze wzruszenia.
-Rośka nam dorasta…- wyszlochali jednocześnie.
-Jaka Rośka?!
~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i tak dotarliśmy do ostatniej części tej mini książki. Wiem, że jest krótka, ale sama nazwa wskazuje, że jest mini! XD
Jestem na siebie tak cholernie zła że ona według planu nie była pisana podczas trwania wakacji tego pod sam koniec, ale no cóż no nie miałam weny do tej książki jak przez większość wakacji w sumie no i tak wyszło.
Mam nadzieję że wszystkie części tej krótkiej Rośki wam się podobały i że czekacie na epilog, który pojawi się już niedługo! ;3
Do następnego!
~BraveHope989
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro