1. Przyjaciele z dzieciństwa
Rudy Pov.
-Zośka! No Zośka no! Już ci mówiłem, że się poddaje możesz wyjść!
Jak ja nie znoszę bawić się z Tadkiem w chowanego! Zawsze jak on się chowa to nigdy nie mogę znaleźć, bo jest za dobry! Nawet jak go wołam to i tak nie wychodzi i ja już dobrze wiem, że chce mnie wystraszyć…
-Znowu wygrałem!- zawołał nagle wyskakując z krzaków po czym stanął obok mnie.
-No jak ja mogłem cię tam nie zauważyć?!- wkurzyłem się.
-Dlatego, że w porównaniu do ciebie Rudziku ja potrafię siedzieć w miejscu cichutko jak mysz pod miotłą- powiedział dumnie.
-Ale ty mnie wkurzasz!- warknąłem.
-Oj ja wiem, że mnie kochasz- mówił pieszczotliwie po czym mnie przytulił.
No nie mogłem się na niego gniewać, więc i ja go przytuliłem.
-To w co się bawimy teraz? Mam już dość chowanego.
-Hmm…- zamyślił się. -Mam pomysł! Berek!
Szybko pacnął mnie delikatnie w ramię i pobiegł przed siebie.
-Ej! To niesprawiedliwe! Oszukujesz!- zawołałem biegnąc za nim.
I tak starałem się go dogonić, ale ten cwaniak jak zwykle był szybszy.
-No szybciej Rudziku, bo nie nadążasz!- śmiał się kompletnie nie zwalniając.
-Poczekaj, jeszcze cię dorwę!- krzyknąłem za nim.
Nie mogłem się poddać i znowu dać mu wygrać oj nie! Na szczęście po krótkiej chwili udało mi się do niego dobiec czego on chyba nie zauważył.
-Berek!- zawołałem powalając Zośkę na ziemię.
-Ej!- zaśmiał się kiedy upadliśmy na trawę. -Ty wiesz, że w berku trzeba kogoś dotknąć, a nie rzucać na ziemię?
-Oj nie ma opcji, żebym uciekał przed tobą. Nie mam już siły- powiedziałem wstając z niego po czym usiadłem na ziemi.
-No to co chcesz teraz robić?- zapytał mój przyjaciel kładąc się na plecy.
-No nie wiem…- stwierdziłem kładąc się obok niego.
Skończyło się na tym, że się na tym, że leżeliśmy tak razem na naszej łączce. Było cicho. Za cicho. Nie znoszę jak jest cicho!
-Tadek?- spytałem przez co on na mnie spojrzał, a ja na niego. -Myślałeś o tym co będzie kiedyś?
Nawet nie wiem skąd mi się wzięło to pytanie, ale lepsze to niż siedzenie w ciszy.
-A co dokładnie masz na myśli?- dopytał mnie.
No tego się nie spodziewałem.
-No… O tym co będziemy robić jak będziemy dorośli. Kim będziemy, co będziemy robić- wymyśliłem na szybko.
-Hmm…- pomyślał przez chwilę. -Jakoś nigdy nad tym nie myślałem, bo w sumie po co?
Nie wiem czemu, ale jakoś podłapałem ten temat.
-Czemu nie myślałeś?! To przecież jest ważne, aby myśleć o przyszłości!
-Wcale, że nie Januś- zaprzeczył. -Bo jak będziesz się skupiał na przyszłości to zapomnisz myśleć o teraźniejszości, a to jest teraz ważne. Przyszłość w końcu nadejdzie, ale będziesz na nią gotowy tylko jeśli skupisz się na tym co teraz.
-Jeeeej- przeciągnąłem po czym się zaśmiałem. -Bardzo głęboka myśl jak na 12-latka. Kto wie? Może w przyszłości zostaniesz filozofem?
-Przyszłość pokaże- zachichotał.
Potem jeszcze chwilę tak leżeliśmy, aż w głowie pojawiła mi się jedna, dosyć nieprzyjemna myśl.
-Zośka? A jak dorośniemy to… dalej będziemy najlepszymi przyjaciółmi?- zapytałem trochę drżącym głosem.
-No jasne, że tak- odpowiedział od razu. -Skąd niby taki pomysł, że nie?
-No bo…- jąkałem się. -Jak już będziemy dorośli to będziemy mieli własne życia i no… co jeśli przez to już nie będziemy mieli dla siebie czasu?
-Rudziku…- zaczął spokojnie Tadek odwracając się do mnie, a ja do niego. -Nie ma nawet takiej opcji, żeby nasza przyjaźń się zakończyła. Obiecuję ci, że nie ważne co przyniesie nam życie, ja zawsze znajdę dla ciebie czas.
Mówiąc to trzymał mnie za rękę przez co czułem jakieś takie dziwne uczucie w środku. Nie rozumiałem tego, ale podobało mi się to.
-Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie- powiedziałem.
-Ty też- odparł i mnie mocno przytulił.
Ta chwila była chyba najlepszą w moim życiu. Nie chciałem, żeby się kończyła. Niestety jak to mówią nic nie trwa wiecznie.
Tadka i mnie rozłączyły głośne krzyki dobiegające z jego domu, który znajdował się niedaleko. Nie trzeba było długo czekać za nim wyszli z niego państwo Zawadzcy kłócąc się jak zwykle.
Razem z Zośką patrzyliśmy na tą sytuację smutni. Już zwłaszcza smutny był mój przyjaciel. Nie znosił patrzeć jak jego rodzice się kłócą, a robią to praktycznie cały czas. Nie chciałem, żeby Tadziu się smucił, więc musiałem go stąd zabrać.
-Może pójdziemy do mnie do domu?- zapytałem na co on od razu się zgodził.
Wstaliśmy i od razu pobiegliśmy w stronę mojego domu, który nie był aż tak daleko.
-Wróciliśmy!- zawołałem kiedy weszliśmy, aby dać znać moim rodzicom.
Jak się szybko okazało to, że tu przyszliśmy wcale nie sprawiło, że było nam lepiej, ba, to nas ostatecznie dobiło.
-Mamo? Tato? Czemu wy pakujecie walizki?- spytałem ich przestraszony.
Na te słowa moi rodzice przestali chować ubrania do walizek i popatrzyli na mnie i Tadka ze smutnymi minami. Pierwszą osobą, która się odezwała była moja mama.
-Janeczku…- zaczęła podchodząc do mnie. -Nie chcieliśmy ci tego mówić już teraz tylko wieczorem, ale skoro już jesteś to ci powiemy. Wyprowadzamy się.
-Co?!- krzyknąłem od razu. -Ale dokąd się wyprowadzamy?! Po co?!
-Uspokój się synku- powiedział mój tata. -Razem z twoją mamą dostaliśmy propozycję lepszej pracy w Warszawie. Dlatego musimy się przeprowadzić do stolicy.
-No to wy się przeprowadzajcie!- zawołałem. -Ja zostaję tutaj! Ja nie zostawię…
-Rudziku…
Moją wypowiedź przerwał Tadek, który położył dłoń na moim ramieniu przez co na niego spojrzałem.
-Nie martw się o mnie- powiedział smutno. -Ja sobie poradzę…
-Nie!- zawołałem. -Ja cię nie zostawię! Nie ma takiej opcji!
-Naprawdę nam przykro Janku- mówiła moja mama. -My naprawdę nie chcemy was rozdzielać, ale ta nowa praca da nam o wiele lepsze życie.
Nie słuchałem jej. Moja uwaga była zwrócona na Zośce, który miał na twarzy wymuszony uśmiech. Tylko dlatego, żebym nie widział, że jest rozbity. Zawsze tak robi, znam go najlepiej.
-Ale ja nie chcę życia bez Tadka…
-Nie martw się Rudziku- powiedział niemal od razu po mnie. -Jeśli twoi rodzice mówią, że tak będzie dla ciebie lepiej to tak musi być. Poza tym to, że się wyprowadzasz do Warszawy nie oznacza, że stracimy kontakt, przecież możemy do siebie pisać listy.
Spuściłem głowę w dół ledwie mogąc powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Ja naprawdę nie chciałem opuszczać Kolbuszowej. To było moje miejsce na Ziemi, gdzie czułem się szczęśliwy. Nie wyobrażałem sobie życia w Warszawie. A już zwłaszcza życia bez najlepszego przyjaciela.
-Rudziku…- powiedział cicho Tadek przez co na niego spojrzałem. -Pamiętaj co ci powiedziałem. Nie ma szans, żeby nasza przyjaźń się skończyła. Nie ważne co przyniesie nam życie.
Nie mogłem już wytrzymać i po prostu go przytuliłem, a on mnie. Naprawdę nie chciałem go zostawiać, ale… chyba nie mam wyboru.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Czyli to tak teraz będzie? Będzie nas dzielić ponad 300 kilometrów?
Następnego dnia rano siedzieliśmy z Tadkiem w naszym miejscu, czyli pod naszym dębem. Po tym drzewem potrafiliśmy przesiedzieć cały dzień
-Wiem, że to dużo…- zaczął Zośka. -Ale pamiętaj, że żadna odległość nie jest w stanie nas rozdzielić.
-No wiem, wiem- mówiłem wciąż trochę przybity.
Widziałem, że Zośka patrzył na mnie ze smutną twarzą. Potem jednak ten wyraz został zastąpiony przez lekki uśmiech. Nie miałem pojęcia o co mu chodzi dopóki nagle nie wstał i nie wyciągnął z kieszeni małego scyzoryka. Od razu zaczął coś wycinać na korze drzewa i oczywiście nie dawał mi patrzeć.
-Co ty tam robisz?- zaśmiałem się lekko.
-Coś co pozwoli ci być pewnym, że nic nigdy nas nie rozdzieli.
Wstałem z ziemi patrzyłem jak Tadek coś tam wycina, a gdy w końcu skończył to nie mogłem powstrzymać wielkiego uśmiechu na twarzy.
Były to nasze przezwiska “Rudy” i “Zośka” wyryte razem, obok siebie. Może się wydawać, że to nic takiego, ale dla mnie to było naprawdę dużo.
-Póki nasze pseudonimy będą tutaj to nasza przyjaźń będzie trwać. A obaj dobrze wiemy, że nasz dąb wszystko wytrzyma- powiedział z lekkim chichotem.
No nie mogłem się powstrzymać. Od razu go przytuliłem, a on mnie.
-Tak bardzo będę za tobą tęsknił- wyszeptałem lekko płacząc.
-Ja za tobą też- odpowiedział głaskając mnie po plecach.
W końcu kilka godzin później nadszedł ta chwila, której się bałem. Czyli chwila wyprowadzki. Wszystko już było spakowane, a moi rodzice czekali z moją siostrą w samochodzie na mnie. Ja nie mogłem wyjechać dopóki porządnie nie wyściskałem Zośki.
-Obiecaj, że będziesz pisał codziennie- mówiłem wtulając się w niego.
-Obiecuję- odparł a potem się od siebie odsunęliśmy. -Mam coś dla ciebie.
Po tych słowach wyciągnął coś z kieszeni. Tym czymś okazał się bardzo ładny, własnoręcznie zrobiony wisiorek z bursztynem.
-Wiem, że to nic wielkiego, ale chciałem, żebyś miał coś co będzie ci o mnie przypominać- powiedział podając mi naszyjnik.
Nie czekając od razu wziąłem go i założyłem na szyję.
-Jest przepiękny Zosiu, dziękuję bardzo!- zawołałem. -Właściwie to ja też mam coś dla ciebie…
Wtedy Tadek się zdziwił, a ja z uśmiechem na ustach sam sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej czerwoną chustkę pokrytą w białe wzorki.
-Szyłem ją całą noc- zacząłem po czym podałem mu materiał. -Też chciałem, żebyś miał coś co ci o mnie przypomni…
Zośka dosłownie z iskierkami w oczach wziął chustkę i od razu zawiązał ją sobie wokół głowy. Wiedziałem, że mu się podoba, bo zawsze o takiej marzył, dokładnie tak samo jak ja uwielbiam bursztyn o czym i on doskonale wiedział.
-Jest idealna! Dziękuję Rudziku!- uśmiechnął się tak szeroko jak chyba jeszcze nigdy.
I znowu się przytuliliśmy, no już nie wiem który raz dzisiaj, ale wiedziałem, że to już jest… ostatni raz.
-Do widzenia Zosiu.
-Do widzenia Rudziku.
Wsiadłem do samochodu, który wkrótce ruszył. Jeszcze przez chwilę patrzyłem przez tylną szybę machając Tadkowi na pożegnanie, a on mi odmachał.
Kiedy już straciłem go z wzroku odwróciłem się i uroniłem kilka łez.
-Nie płacz Janek!- zawołała Dusia przytulając mnie. -Ty i Tadzio na pewno się jeszcze zobaczycie!
Miałem nadzieję, że to co powiedziała się spełni… Nie wiedziałem kiedy to nastąpi, ale byłem pewny, że pewnego dnia Zośka i ja znowu się spotkamy…
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! No ja naprawdę nie wierzę, że publikuję już kolejną książkę Rośki, no ale cóż... W końcu są wakacje, więc to najlepszy czas, aby pisać książkę o tematyce wakacyjnej ':D
Rozdziałów nie będzie dużo, więc myślę, że publikacja tej książki potrwa tylko przez te wakacje. Póki co dajcie mi znać czy pierwszy rozdział wam się spodobał i czy czekacie na więcej ;)
Do następnego!
~BraveHope989
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro