Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

takich dwóch jak nas trzech to ani jednego nie ma

- Wera wstawaj!  - krzyczy mi do ucha mój popieprzony brat.
- Wally nie wiem która godzina ,ale mówiłam ci że oglądanie filmów do późna to zły pomysł więc daj spać- powiedziałam przekręcając się na drugą stronę.   Nic nie poradzę że Wally ubzdurał sobie oglądać filmy do 5 rano. Po chwili poczułam jak uderzam o podłogę.

- Wally ty ruda małpo!  - wydarłam się siadając na ziemi.  Mój brat tylko się śmiał.  Co za koczkodan.  Zrzucił  mnie z mojego łóżka.

- skoro już nie śpisz to ubieraj się i złaź na śniadanie - powiedział wychodząc z mojego pokoju.  Tak właśnie widać jak my się kochamy.  Pozatym,  nazwałam go rudą małpą a sama jestem ruda.  Dobra wstałam,  ubrałam się w dresy i założyłam bluzę Wally'ego którą tu wczoraj zostawił i zeszłam na śniadanie. 

Swoją drogą to Wally jest odemnie o głowę wyrzszy i wszystkie jego bluzy,  jak na mnie,  mają zaduże rękawy.  Mama zawsze się z nas śmieje, bo jakbym obcięła włosy  , to wyglądali byśmy prawie identycznie. My nawet kostiułmy mamy takie same,  a ksywki mega podobne.  Wally to Kid flash, a ja po prostu Kid.  

No a wracając to zeszłam po schodach i udałam się do salonu.  Usiadłam obok Wally'ego i zabrałam się za jedzenie naleśnika.  Jak zwykle zjadam 10 tak dzisiaj zjadłam tylko jednego.  Wogóle odkąd wybudziłam się ze śpiączki mało jem.

A właśnie nie wspomniałam byłam w śpiączce przez pół roku.   A to wszystko tylko dlatego że olałam ( znowu)  zasady BHP i wbiegłam kapitanowi mrozowi pod działko.  Flash mówi  że gdyby nie moja regeneracja to była bym martwa.   Nie żebym  się przejmowała czy coś, ale miło jeszcze pożyć.

- czemu nie jesz?  - zapytał z pełbą gębą.

- nie jestem głodna - powiedziałam odnksząc tależ do kuchni.   - jak skończysz to lecimy do flasha!  - krzyknęłam myjąc tależ.   Po chwili Wally dorzucił mi swój.

- już zjadłem, pozatym to chyba moja bluza - powiedział pokazując na materiał.  Skończyłam myś tależe i na niego spojżałam. 

- nie - powiedziałam i pobiegłam do pokoju przebrać się w kostiułm.  Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu.  Niebyło go jeszcze. Usiadłam na kanapie i odchyliłam dłowę do tyłu . Po 5 sekundach zobaczyłam Wally'ego w kostiułmie
- dłużej się nie dało ? Znowu musiałam na ciebie czekać - jęknełm wstając

- dało , Mamo wychodzimy ! - krzyknął a potem wybiegliśmy z domu.  W biegliśmy do bazy flasha gdzie miał na nas  czekać.  Ale jego oczywiście  nie ma. 

- nie no na niego też musimy czekać?  - zapytał Wally.  Wzruszyłam ramionami

- na kogo czekać?  - odezwał się ktoś za mną.  Z wrażenia podskoczyłam  do góry i  gwałtownie się odwruciłam.  Stał tam śmiejący się ze mnie  flash . Kiedyś  zabiję ich obu. 

- ha ha ha bo to takie śmieszne,  nie wiesz że nie ładnie  straszyć biedne dziewczynki - powiedziałam smętnie

- no normalnie to wiem, ale wracając  ,to wiem że miałem was zaprowadzić do góry, ale mała zmiana planów.  Lecicie na plac centralny Central City  i pomagacie ekipie.  Wiedzą że  kid weźmie udział, ale nie wiedzą kto to i jaką ma moc więc, jakby cię atakowli to nie miej za złe - powiedział szybko.

- fajnie to lecimy - powiedziałam i miałam odbiec ale Barry zdarzył mnie złapać

- nie skończyłem,  idziecie bez kostiułmów ,ale macie je mieć w plecakach,  Wera  ponoć ma tam się pojawić mróz więc uwarzaj - powiedział patrząc na mnie.  Wally podbiegł do mnie i się o mnie oparł.

- luzik Barry  przecież takich dwóch jak nas trzech to ani jednego nie ma - powiedziałam i pobiegliśmy do  domu się przebrać. 

Time skip
Powoli weszliśmy na plac centralny.  Na początku mamy być blisko i potem zmieszać się w tłumie. Wally "połączył się" z resztą drużyny,  cokolwiek to znaczy.   Szturchnełam Wally'ego  w bok

- co my tu właściwie robimy?

- to zbiórka charytatywna,  mają być nieźłe osobistości, między innymi burmistrz,  kapitan policji,  a ponoć nawet sekretarz ONZ - powiedział rozglądając się

- spoko a my mamy być ochroną?

- acha -co ty się tyle rudzielcu rozglądasz

- Wally widzisz coś podejżanego?  - zapytałam dość zdenerwowana

- nie  szukam kogoś znajomego - powiedział patrząc na mnie
- dobra nie skomętuje,  rodzielamy się,  pójdę pod scenę  - powiedziałam odchodząc od brata.   Przedzierałam się przez tłum ludzi.  Dość dużo się ich tu zebrało.  Rozglądałam się za wszystkim co  podejrzane  ,ale nic nie widziałam. 

Po 10 minutach  udało mi się przetrzwć przez tłum ludzi.  Stanęłam z samego przodu ,stąd widziałam bezpośrednio całą  scenę.  Widziałam też wszystkich ludzi którzy stali najbliżej.   Nikt nie wyglądał podejżanie.  Ech.  Po chwili wszystkie się zaczeło.  Do przodu zaczeli przepychać się dziennikarze.   Norma.  Poczułam wibracje w kieszeni. Wyjełm telefon. SMS od Wally'ego

- masz coś? 

- nie - odpisałam szybko.   Zaczełam się jeszcze bardziej niecierpliwić.  Niech coś się stanie bo mnie szlak trafi.   Dobra ochłoń Wera ochłoń. 

W tym momencie potrącił mnie wysoki blondyn.  Przepychał się do przodu.  Ten to mi nie wygląda na  dziennikarza.  Wysoki, wysportowany, umięśniony.  Może to kulturysta?   Nie wiem podejżanie to wygląda.   Napisałam do Wally'ego

- Gdzie jesteś?

- gdzieś na środku a co?

- nic tylko do przodu przepycha się dziwny koleś,  ok.  30,  blondyn.  Umięśniony, wysportowany  i wygląda na silnego.

- słuchaj zejdź gdzieś gdzie będziesz  widziała wszystko i jednocześnie nikt cię nie widział. 

- ok- odpisałam i zaczełam się rozglądać.  Dość szybko znalazłam takie miejsce  między dwiema uliczkami. Podeszłam  tam i stanęłam za śmietnikiem.  Ten facet naprawde jest coś nieteges.   Nagle facet wyciągnoł pistolet.  Nikt tego nie widzi,  seio?  Co z tymi ludźmi?  Szybko przebrałam się w mój strój i stanęłam gotowa do biegu.  Napisałam tylko bratu że koleś ma pistolet i napewno nie jest z ochrony.

Nagle koleś wystawił pistolet przed siebie i wystrzelił.  Usłyszałam tylko piski kobiet.  Szybko tam pobiegłam i kilka centymetrów  przed gliwa sekretarza udało mi się ją złapać. Zrobiła się straszna panika. W uchu usłyszałm brata

- ja i robin zabiezpueczamy osobistości, reszta zajmuje się zamachowcem  ty sprawdź czy - i tu urawał bo pojawił się obok- czy nie ma innych  - i wbtym momencie coś wybuchło . Mały spojżał na mnie i zrozumiałam że mam sprawdzić. 

Szybko tam pobiegłam ,a na miejscu zastałam kilku zamachowców.  Szybko odebrałam im broń i związałam.  Pobiegłam szukać innych, pomagając bohaterom i mojemu bratu.

Szybko nam poszło a gdy pokonaliśmy  uniosłam triumfalnie ręce do góry.  Wally był przyzwyczajony, ale reszta chyba nie bo oberwałam w nogę...  No zgadnijcie czym?  Batarangiem syknełam z bulu i automatycznie pobeciałam w dół za bolącą nogą.

- stary powaliło cię?!  - wygarł się mały na Robina.  Nie chcę być w jego skurze.  Za to ja już wyciągnęłam upaćkany krwią sprzęt z nogi.  Strasznie boli

- może powiesz kto to i czemu cały czas się tu pląta?!

- Mały zluzuj majty - powiedziałam dalej siedząc na ziemi.  Prubowałam prowizorycznie opatrzyć nogę.

- Kid zycie ci niemiłe?  A jakbyś trafił w serce?! - zwrucił się do Robina.

- celowałem w nogi!  - wszyscy się orzyglądali ich kłutni.  Karzdy widział to trochę inaczej a w szczególności ja. Noga się już goi, wiem bo krew nie leci,  a kłutnia chłopaków staje się ciut bardziej niebezpieczna.   Z lekkim trudem i ogromnym bólem wstałam.  Podeszłam do chłopaków i stanęłam pomiędzy bo zaraz się pobiją

- EJ koniec!   Nie będę słuchać jak się kłucicie!  Ma być spokój!  Jesteście najlepszymi kumplami!

- Ale.... - zaczął Wally ale mu przezwałam

- Żadnych ale bo przysięgam że ci dzisiaj krzywdę zrobię!  - chyba wszyscy się mnie trochę przestraszyli.   Nikt się nie odezwał.   Wszyscy się na mnie patrzyli.   Miny chłopaków wskazywały na to że oboje są skruszeni, a reszta zdezoriętowana.

- idę do flasha się połatać- powiedziałam pocierając twarz.

- nie możesz biegać z  taką nogą - powiedział zbulwersowany Wally

- Mam w dupie BHP!  - krzyknęłam na odchodne i pobiegłam do bazy.  Flasha nie było.  Przeprałam się w normalne ciuchy i opatrzyłam nogę . W tym momencie wpadł Flash.   Spojżał na mnie, potem na zabandażowaną nogę i założył ręce na klatkę piersiową

- luzik Barry  - prubował mnie naśladować głosem

- no co?  To już po walce się stało.  Pozatym to nie jest głęboka rana - powiedziałam szybko.   Spojżał na mnie miną " myślisz że to kupię? "

- spytaj się waszych młodych pomocników co się stało  - Barry momentalnie pobladł.

- nasz ci to zrobił?  - spytał z niedowierzaniem.  Pokiwałam tylko głową i poleciałam się przebrać.  Wróciłam ubrana w strój kid.  Stanęłam przed flashem

- to idziemy?  - Barry tylko pokiwał głową z niedowierzaniem.  Ruszyliśmy w kierunku teleportu.   Przeszliśmy przez niego i pochwili byliśmy w górze sprawiedliwości.   Przed nami stała ekipa która dostawała ochrzan od Batmana i Black Canary.  Gdy tylko mnie zobaczyli  pokazali gestem głowy na flasha by podszedł.  Ja stałam w miejscu.  Spojżałam na minę brata i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.

- drużyno to jest Kid.  Od dzisiaj należy do zespołu,  kid podejdź - powiedział flash.  W sekundzie byłam obok - podejdź nie podbiegnij  - wzruszyłam tylko ramionami - a i jeszcze jedno nie chcę by takie sytuacje - powiedział pokazując moją nogę - się powtużyły

Młodzi kiwneli głowami.  Członkowie ligi natomiast ruszyli w stronę teleportów.

-  Ta....  Niema to jak kępująca cisza - mruknęłam.  Wszyscy na mnie spojżeli.  UPS. Powiedziałam to na głos wtopa.  

- a tak wogóle to jestem Wera ...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro