Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

kieszonkowe ABC, czyli jak rozbroić bombę cz.1

- Wasze zadanie jest dziecinnie proste - zaczął flash - macie znaleść i rozbroić bombę ukrytą w puszczy amazońskiej .  Bomba ma być chroniona przez  wojsko ,więc radzę uwarzać - to chyba było  kierowane do mnie -   start za 20 minut  - powiedział odchodząc. Świetnie mam 20 minut a gotowa będę w kilka sekund to co mam robić orzez następne ok 19 minut ?  Dobra spakuje ten plecak . Włożyłam tam 8 butelek wody , ok 20 kanapek  i batoniki proteinowe . Czyli standard. Jak to wszystko zmieściłam ? Odpowiedź jest prosta mam pojemny plecak.

Gdy byłam gotowa stanełam pod bio rakietą i czekałam na resztę towarzystwa. Wally zjawił się parę sekund po mnie więc zaczeliśmy jakrze intrygójącąbrozmowę o kastracji świń. Mieliśmy to na biologi przed  wakacjami i napeawdę mnie to rozwaliło .  Śmiałam się z tego pół dnia ,a Wally opłakiwał jak on to stwierdził " poległych towarzyszy ". Po chwili zjawiła się reszta naszej drużyny , weszliśmy do bio rakiety.  Lot ma trwać 4 godziny.  Długo....  Jak nie zasnę to będę marudzić.   Dotego jeszcze nie możemy się pojawić za blisko ba nas namieżą więc wylądujemy 2 km dalej.   Deznadzieja.  Ułożwyłam się  się wygodnie na fotelu i zamknęłam oczy.  Może uda mi się przespać...

Wiercę się na fotelu bio rakiety od 15 minut i niemogę zasnąć.  Większość w sumie już to zrobiła.  Nie spsał tylko Conner  i Wodnik.  Zdenerwowana wstałam i podeszłam do plecaka.  Wodnik obserwował to co robię tak samo jak Superboy.  Włorzyłam rękę do plecaka i zaczełam w nim grzebać.

- już jesteś głodna?  - zapytał cicho Superboy.

- nie - powiedziałam dalej przekopując plecak.-  OOo mam - powiedziałam wyjmując bluzę z długim rękawem z plecaka.  Chłopaki patrzyli na mnie dziwnie.  Mniejsza.  Wziełam bluzę,  złożyłam ją w kostkę i położyłam się na podłodze z moją prowizoryczną poduszką, poczym zamjnełam oczy i zasnełam.

Poczułam jak ktoś szturcha mnie w bok.  Automatycznie poderwałam się do pozycji skojącej otwierając oczy.  Miałam już się rozpędzić i udeżyć w przeciwnika ale ktoś złapał mnie za ramię.   Obruciłam się w tamtą stronę.  Wally,  no bo kto inny. 

- nienawidzę jak mnie tak buszisz - powiedziałam wyrywając moją rękę z jego uścisku.

- wiem dlatego ...

- Mały przestań to nie czas i miejsce, zaraz lądujemy - przerwał mu Wodnik.  Wziełam z podłogi bluzę i włożyłam ją do plecaka.   Czemu tak reaguję jak szturcha się mnie w bok?  Nie wiem taki dziwny nawyk, nawet nie wiem skąd się wziął  . Megan kazała mi usiąść w fotelu co też zrobiłam.  Jeszcze pół godziny ,dwa kilometry  , ok.  30 minut na zorzbojrnie bomby i wracamy do domu na pierwszy dzień w szkole.  Nie żebym się cieszyła z tego że muszę iść do szkoły ,ale Wally'ego to denerwuje.   Tak lubimy się dręczyć.  Jak to rodzeństwo.  EJ a propo rodzeństwa

-  macie rodzeństwo?  - zapytałam z ciekawością w głosie

- co?  - zapytali wszyscy naraz  .

- no pytałam czy macie jakieś rodzeństwo?  - powtórzyłam, czego nie lubię  .

- nie - powiedział krótko  Robin odwrscając się w stronę szyby

- jestem klonem supermana  więc raczej nie - powiedział Superboy.

-ja mam siostry na Marsie - powjedzjała marsjanka.  Fajnie zna mój ból z Wallym.  Odwruciłam się w stronę wodnika. 

- nie  ,ale może powiesz co cię natchneło na to pytanie? - odpowiedział pytaniem na pytanie,  cwaniaczek

- nie wiem czasem moje pytania bywają dziwne - odparłam wzruszając ramionami.  Potem wymieniliśmy wszyscy ze dwa zdania i spowrotem wszyscy powarzni.    Eee za jakie grzechy.  Nie lubię ciszy, a fotele bio rakiecie nawet nie skrzypią, więc nie ma jak drażnić resztę drużyny.

Time skip

Jesteśmy już w puszczy.  Mamy wolno chodzić,  a mnie i małemu zabronili biegać.  Więc co,  idziem pieszo już 2 godzinę a to dopiero połowa drogi.  Muszę przyznać że ładnie tu.  Dużo drzew,  krzewów, innych roślin,  gdzie nie gdzie  jakaś rzeka....  Mogła bym tu zamieszkać.  Marsjanka już nas połączyła i muszę przyznać że to dziwne uczucie.   Mniej więcej tak jakyś był chory psychicznie, niebędąc chorym psychicznie.   Taaa masło maślane.  A tak na marginiesie to coś nietak z Megan,  chyba tylko ja to widzę, ale wygląda słabo.  Ciekawe czy to spowodowane innym klimatem, czy zmianą ciśnienia?  A może jest chora?
~ to co postój? ~  usłyszałam w głowie głos wodnika.  Odrazu się zatrzymałam i na niego spojżałam.  Megan to dobrze zrobi .~ jestem za ~ powiedziałam jako pierwsza.  Zaraz po mnie przytakneli wszyscy inni.   Podzieliliśmy się zadaniami.  Ja, mały i wodnik idziemy po wodę, a reszta prubuje rozpalić ognisko.  Wodnik szedł przodem, a ja i mały zaraz za nim rozmawiając cicho na kolejny genialny temat,  a jest nim  jak powstaje czerwony barwnik.  Nie chcecie znać przebiegu tej rozmowy,  wierzcie na słowo.  Po ok 20 minutach znaleźliśmy wodę.  Napełniliśmy nimi butelki które dał nam wodnik i wruciliśmy na miejsce w którym się rozdzieliliśmy.   Wszyscy siedzieli już na powalonych pniach wokój ogniska.  Podaliśmy wszystkim wodę.  Megan chyba najszybciej (po nas oczywiście)  oprużniła butelkę.  A ja dopiero teraz sobie przypomniałam  że marsjanie nie lubią wysokich temperatur, a tu jest 35 stopni.  No pewnie temu jest słaba.  Po niedługiej ciszy zaczeliśmy rozmowę,  wiecie taką luźną.   Zjedliśmy coś, wypiliśmy wodę,  zgasiliśmy ognisko i poszliśmy dalej.   W pewnym momencie usłyszaliśmy cichy huk, jakby przeskok jakiegoś mechanizmu.  Stanęliśmy w miejscu i popatrzeliśmy na siebie.  Robin był cały blady.  Podeszłam bliżej i zamarłam.  Robinek stał na minie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro