Smuga i głos |Tom|
Stałem na dachu przyglądając się załadunkowi drogich leków z góry. Na dole przy samym wozie stały Mary z Zoe i Aquaboy’em , Kid Flash stał na przeciwległym dachu ,Superboy unosił się nad nami w bio-rakiecie a Sofia zajęła już swoje miejsce w środku ciężarówki.
-jeszcze kilka skrzyń i możemy zaczynać - zakomunikowała Little Martian
-kilka to znaczy ?- zapytał jej brat na co ta spojrzała lekko w górę co od razu zauważyłem
-zmieści się tu jeszcze około czterech - odpowiedziała za nią Sofia.
Nie zostało nic innego jak czekać. I to robiliśmy. Mieliśmy przypilnować załadunku drogich leków które mogą uratować miliony istnień, eskortować je ,a potem przypilnować wyładunku. Dziewczyny mają jechać obok samochodów razem z młodym atlantem , nad nami ma lecieć Superboy , a ja i Tony mamy zamykać i otwierać przejazd . Nic ekscytującego , ale liga stwierdziła że to zadanie idealne dla nas . Chcieliśmy to przedyskutować ,ale Wodnik spojrzał na nas tak ,że każde zrozumiało że to już postanowione. No i że z ligą się nie dyskutuje.
-Kid Flash możesz startować - oznajmiła Little Archer wsiadając na swój motor.
Po moim bracie została tylko żółta smuga i a kilka sekund później ruszył pierwszy samochód. Za nim pojechała ciężarówka załadowana zwykłymi lekami dla zmyłki . Potem Little Martian , nasza ciężarówka ,Sofia, i tylna obstawa w postaci Little Archer i Aquaboy’a . Odczekałem chwilę i pobiegłem za nimi.
Bieg przez miasto nie należał do najprzyjemniejszych. Samochody jadące po pasie obok zlewały się ze sobą w jeden ciąg ,światła samochodów jadących naprzeciwo i sygnalizacja świetlna raziły po oczach no i kilka razy potknąłem się o dziury w asfalcie . Ciągłe trąbienie , głośna muzyka , którą słychać przez otwarte lub uchylone okna samochodów i krzyki przechodniów wcale nie pomagały w skupieniu się. Jakości biegu też to nie polepszyło. Dlatego niemal zachciało mi się krzyczeć ze szczęścia gdy w końcu opuściliśmy miasto i wyjechaliśmy na otwartą przestrzeń . W każdym razie miałem taką ochotę przez pierwsze pięć minut ,bo potem zaczął padać deszcz.
Po trzech godzinach biegu byłem już głodny ,zmęczony i przemoknięty. A najgorsze chyba było to że mi się nudziło. Biegłem sam osłaniając tyły, przez co nie miałem się nawet do kogo odezwać. W sumie i tak bym nie mógł żeby przez przypadek nie połknąć jakiegoś robala ,ale nie o to chodzi. Próbowałem też porozmawiać z towarzyszami telepatycznie ,ale. Od razu zostałem zganiony przez Sofię ,która kazała mi się zamknąć i nikogo nie rozpraszać.
Nagle przede mną pojawiła się czerwona smuga która zniknęła po kilku sekundach. Niestety byłem bym tak zaskoczony ,że potknąłem się o własne nogi i upadłem jak długi na ziemię . Oszołomiony przez kilka sekund wpatrywałem się w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu widziałem smugę, po czym się podniosłem i ruszyłem za transportem leków przy okazji klnąc na głupotę mojego brata
-Tony do cholery po co zmieniasz pozycję ? Przez ciebie się potknąłem
-O czym ty gadasz stary ?cały czas biegnę na przodzie po cholerę mam zmieniać pozycję ? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie całkiem zirytowany
-jak nie ty to niby po kim została ta smuga ?
-na pewno nie po mnie !
-co wy za cyrki odstwawiacie ? Tony cały czas biegnie na przodzie i ja do tej pory nie zmienił pozycji, a innego sprintera nie widziałem - próbował załagodzić sytuację Superboy ,jednak nie bardzo mu wyszło
-i co pewnie sam przed sobą zostawiłem smugę ?
-o matulu Tom weź ty się ogarnij , pewnie ci się przywidziało ,skończ już tę bezsensowną kłótnię - znowu uciszyła mnie Sofia
Zacisnąłem mocno zęby z irytacji ,omal nie przygryzając sobie języka.przecież wiem co widziałem . Jeszcze kilkanaście sekund przed tym jak się odezwałem wyraźnie widziałem czerwoną smugę. Pojawiła centralnie przede mną. Omal w nią nie wbiegłem. Przecież sobie tego nie uroiłem.
Mimo idiotycznych wygłupów mojego brata biegłem dalej ,bo zrozumiałem że wykłócanie się z nim w tej chwili do niczego nie doprowadzi. W każdym razie do niczego poza zdenerwowaniem Sofii ,a j na tą chwilę mam serdecznie dość jej humoru . Kate by mi na pewno uwierzyła…
-Tommy … - moje rozmyślania przerwał szept , tak cichy , że przy prędkości z jaką się poruszałem ledwie słyszalny , a jednak do mnie dotarł. Przystanąłem gwałtownie rozglądając się na wszystkie strony ,jednak nic nie zwróciło mojej uwagi. To wszystko przez zmęczenie , tłumaczyłem sobie ; jednak gdy miałem biec dalej znowu usłyszałem ten dziwny szept - Tommy pomóż…
Tym razem był jeszcze cichszy . I zdawał się odleglejszy. Znowu rozejrzałem się na wszystkie strony ,jednak w zasięgu wzroku nie było żywej duszy. Podrapałem się niepewnie po głowie . Mam omamy czy co ?
-Red Kid wszystko w porządku ? Zatrzymałeś się - usłyszałem w głowie zaniepokojony głos kuzynki
-tiaa wszystko ok, potknąłem się ,ale już jest ok zaraz was dogonię -odpowiedziałem i jeszcze raz się rozejrzałem . Nic nie dostrzegając ruszyłem w dalszą drogę . Po prostu wariuję, powiedziałem sam do siebie.
***
Stałem w kuchni, w jaskini , wyżerając Evanowi masę na ciasto ,za co co chwila dostawałem drewnianą łyżką. Nie zwracałem jednak na to zbytnio uwagi .
-jeszcze raz stary, jak to było ? I skończy wyżerać masę ,bo nici z ciasta !
-jak było ? Normalnie było dopóki mój genialny brat nie postanowił sobie że zmieni pozycję !
-Tom leciałem tuż nad wami i mogę cię zapewnić że nikt nie zmienił pozycji …
-i co niby sam zostawiłem przed sobą tę smugę?
-nie ,ale sam przecież mówiłeś że byłeś zmęczony , głodny i co tam jeszcze …
-A teraz sugerujesz że zwariowałem świetnie… - za te słowa ponownie dostałem drewnianą łyżką ,tyle że po głowie -Ał
-zamkniesz się wreszcie ? Nie sugeruje że zwariowałeś ,ale czasem się tak zdarza że kiedy jesteśmy zmęczeni nasz mózg wyobraża sobie rzeczy których tak naprawdę nie ma , ty widzisz smugę , a ja ostatnio wpadłem na słup w środku mojego pokoju
-dobra pamie mądry … - zacząłem po krótkim zastanowieniu się nad jego słowami. Ten argument byłem w stanie przyjąć do wiadomości i bez przykładu ,ale jedna sprawa nie dawała mi spokoju - w takim razie jak wytłumaczysz ten szept ?
Przed odpowiedzią mój kumpel zastanowił się chwilę przerywając gotowanie. Powstrzymałem się od wyjadania z miski tylko dlatego , że nadal mogłem dostać tą łyżką . Leżała niebezpiecznie blisko jego ręki. Postanowiłem więc ruszyć swoje szanowne cztery litery do lodówki. Wybór może nie był największy, ale znalazłem tam puszkę Sprite .
-może … dobra załóżmy czysto teoretycznie, że się przesłyszałeś…
-czyli jednak psychiatryk ?
-znowu mam ci przywalić ? - w odpowiedzi jedynie potrząsnąłem głową -może … bo ja wiem twoja podświadomość chce ci przekazać że ktoś kogo znasz potrzebuje pomocy ?
-tylko kto ? Nikt kogo znam nie mówi do mnie Tommy … - mruknąłem znowu opierając się o blat
-Serio ? A Mary ? Kate ? Twoja mama ?
-nie o nich nie mówię… wiesz o co mi chodzi , nikt kogo znam tak spoza rodziny … - umilkłem gdyż przed oczami pojawiła mi się uśmiechnięta dziewczęca twarz -... a może
Zerwałem się ze swojego miejsca , i ruszyłem w stronę portalu Z.E.T.A .
-a ty dokąd ?!
-do domu, chyba już wiem o co chodzi ,dzięki stary !
***
W całym pomieszczeniu królowała ciemność niemal idealna ciemność. Wyjątkiem był jasny kształt wielkiego okna zaokrąglonego u góry okna . W środku tego ,jasnego kształu stała kobieta wpatrzona w widok za oknem . Nagle przed podwyższeniem na którym stała pojawiła się druga postać. Jak gdyby wyłoniła się z ciemności .
-nadal nie rozumiem po co to robimy - oznajmiła nastolatka wspinając się po schodach i stojąc u ich szczytu
-z czasem wszystko zrozumiesz Shadow , podejdź bliżej… chcę ci coś pokazać…
Nastolaka pewnym krokiem ruszyła do swej nauczycielki ,mimo to zatrzymała się na granicy światła i cienia. Nie odważyła się wejść w jego blask ,zupełnie jakby ten blask mógł ją poparzyć. Mimo to blask delikatnie oświetlał jej ciemną skórę. Najważniejsze było to że widziała widok za oknem . Nauczycielka wiedząc że na więcej nie może liczyć uśmiechnęła się do niej lekko.
-widzisz to wszystko nadole ? Tych wszystkich ludzi ? Oni są tacy … szczęśliwi …
-widzę ,widzę pokazujesz mi to co wieczór
-kiedyś i my takie będziemy ,ale musisz zrozumieć że aby być szczęśliwym ktoś inny musi cierpieć, dlatego zanim zaczniemy realizować główny plan kid ,czerwona strzała i cała ich rodzina musi cierpieć
-uziemienie Speedy nie wystarczy ? Chyba był to dla nich dostateczny cios ?
-może na chwilę, ale jak sama zauważyłaś już szukają sposobu żeby jej pomóc , a sama Speedy powoli akceptuje całą sytuację…
-i tak ich to zabolało
-Nic nie rozumiesz , młoda damo ! Jak zwykle… Wera West ma cierpieć ! Tak jak nikt inny nigdy nie cierpiał … dopiero wtedy będziemy mogły być szczęśliwe … wierz mi ...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro