poranki bywają ciężkie|Kate|
Rampa bio rakiety bliźniaków opadła w dół i mogliśmy spokojnie zejść. Nie było to łatwe w szczegulności że przy karzdym kroku kleliliśmy się do podłogi.
Wszyscy bez wyjątku zostaliśmy obklejeni świecącą , zieloną mazią , która utrudniała poruszanie się. Miałam to nawet we włosach.
- matko maź mam nawet tam gdzie mazi być nie powinno ...
- TOM ! - jęknełyśmy wszystkie na raz ...
- Nie musisz nas informować o takich rzeczach ... to obrzydliwe - stwierdziła Sophia strącając trochę mazi z włosów
- taaa ale i tak mnie uwielbiasz - wyszczerzył się jak kretyn
- wiesz co idź się leczyć - stwierdziła kierując się do sali odpraw. Resztą ekipy ruszyliśmy za nią.
- jesteś pewna że Tom to mój brat a nie twój ? - zapytałam Mary
Kuzynka pokręciła z rozbawieniem głową i wyprzedziła mnie prubując zrzucić maź z palcy na podłogę.
W sali głównej stał już Wodnik. Sprawdzał coś na ekranach ale kiedy usłyszał nas i nasze jęki odwrucił się w naszą stronę. Po jego minie wywnioskowałam że z trudem chamuje uśmiech. Miałam ochotę mruknąć że to nie jest zabawne ale się powstrzymałam.
Mary zdała kródki raport odnośnie naszej misji. Jak narazie nie wiemy jeszcze kto ma zostać liderem drużyny ,ale Mary tymczasowo objeła tą pozycję jako najstarsza . I niebardzo jej to idzie, co sama sobie wyrzuca w wolnych chwilach.
Wodnik słuchał jej w milczeniu . A gdy skończyła podrapał się w zamyśleniu po brodzie.
- no dobrze przyjąłem , idźcie doprowadźcie się do porządku i wracajcie do domów - powiedział odwracając się do komputerów
- no w końcu ! Chodźcie idziemy zmyć to coś ! -zawołałam kierując się do damskiej szatni.
-kłucić się nie będę - mrukneła Zoe a reszta mrukneła twierdząco.
Domycie się z tej zuelonej substancji zajełovmi dobre dwadzieścia minut jak nie więcej. Gdy wyszłam z wody ubrałam się w normalne ciuchy i wysuszyłam włosy. Ziewnełam sprawdzając zawartość torby i żegnając się z dziewczynami wyszłam z szatni.
Powoli skierowałam się w strone platworm Z.E.T.A ziewając co chwilę . Stanełam pod platwormą czekając na braci. Zawsze nażekają to ja i Lian długo siedzimy w łazience ,a to tym razem oni się grzebią .
Wygrzebałam z torby telefon z torby i spojżałam na wyświetlacz . Na ekranie blokady (która jest konieczna przy takiej ilości rodzeństwa ) pokazywała się godzina 3:34 . Jęknełam z niezadowolenia . Na pewno już się nie wyśpię . A jak sobie pomyślę że muszę wstać o szustej by zdążyć do szkoły to aż mi niedobrze .
Jeszcze raz spojżałam na ekran blokady. Miałam na nim ustawione zdjęcie gdy mieliśmy po dwanaście lat (Lian czternaście) . Mama zrobiła nam to zdjęcie podczas wakacji , gdy pojechaliśmy na biwak. Stałam pośrodku ,z ramionami opartymi o ramiona chłopaków . Miałam wtedy krótkie włosy , w które były wplątane listki i gałązki . No i brakowało mi jednego zęba który wybił mi Tom (do tej pory mnie nie przeprosił) . Ubrana byłam w czarną kuszulkę z napisem "Green Arrow Rządzi" otoczoną strzałkami ,i białe sorty na których było widać zielone i brązowe plamy błota i trawy.
Chłopaki byli ubrani identycznie w niebieski koszuli brudne od błota , i czarne spodenki (też brudne od błota). Tom straszył stojącą za nami w czarnej koszulce " Fanka Batman'a" i w tym samym kolorze spodenkach Lian , zdechłym wróblem , a Tony wywracał oczami z wiellkim uśmiechem .
Wszyscy powtarzają że trudno nam zrobić dobre zdjęcie .Zawsze albo za bardzo się śmiejemy , albo kłucimy się tak bardzo że zrobienie zdjęcia jest niemożliwe. Większość fotografów w mieście odpada gdy tylko słyszy nasze nazwisko.
Pierwszy pojawił się Tom , stając obok mnie i ziewając . Beszczelnie oparł się o moje ramię i oparł podbrudek o moją głowę. Zwalczyłam odruch by uderzyć go głową w szczenkę .
- nie za wygodnie ? - zapytałam podnosząc wzrok do góry
- Nie w sam raz - westchnełam tylko i powstrzymałam się od komentarza.
Po dwuch minutach pojawił się Tony . Spojżał na nas zamglonym wzrokiem po pym podszedł do platwormy i ustawił lokalizację.
- jesteś pewny że nie wylądujemu na jakimś zadupiu ? - zapytałam ziewając
- taa , chodźcie - odparł zadowolony
Po chwili staliśmy przed budką telefoniczną. Rozejżeliśmy się czy nikt nas nie zauwarzył i powoli ruszyliśmy w stronę domu.
Znaczy miałam zamiar iść powoli ,ale zanim wyszłam z uliczki Tony porwał mnie na ręce i pobiegli do domu.
Brat postawił mnie na ziemi dopiero pod domem. Byłam tak zmęczona że nawet nie nakrzyczałam .
Tom otworzył drzwi i wszedł do domu ziewając . Tony póścił mnie w drzwiach. Machinalnie zsunełam torbę z ramienia i zdjełam buty .
Gdy zciągałam bluzę by ją powiesić na wieszaku, z salonu wyszła Lian w piżamie w misie koala. Uśmiechneła się do mnie z satyswakcją i oparła się o framugę drzwi .
- i co ? Zmęczona ? - ziewnełam w odpowiedzi . Czarnowłosa uśmiechneła się do mnie wrednie - nie martw się , osobiście się jutro do szkoły obudzę
- nie ide do szkoły... TOM !!! TONY !!! Który już siedzi w łazience ?!! - krzyknełam idąc do pokoju po piżamę.
- Rodzice śpią !!- krzykneła jeszcze za mną siostra.
Zignorowałam ją i poszłam do pokoju. Zabrałam z pod poduszki różową piżamę , z czarnym kotem na koszulce i zeszłam do łazienki. Na szczęście siedzący w łazience brat już ją opuścił, dlatego szybko przebrałam się w piżamę i wruciłam do pokoju.
Torbę położyłam obok łóżka i otworzyłam okno , wiedząc że za chwilę będzie mi gorąco. Usiadłam na łóżku i wyciągnełam telefon z torby ,a następnie położyłam go na szafce nocnej. Ziewnełam i położyłam się na łóżku jednocześnie przykrywając kołdrą.
Leżąc tak na łóżku prubowałam nie myśleś , o worach pod oczami i zakwasach które będe miała jutro. Zignorowałam też myśl o tym że jutro raczej sobie nie poradzę na lekcji wychania fizycznego i po prostu zamknełam oczy , niemal odrazu zasypiając.
- Katie wstawaj ! No dawaj czas do szkoły - mówił dziewczęsy głos jednocześnie potrząsając moim ramieniem - Młoda... wstawaj...
- mamo ja nie idę do szkoły ... - wymruczałam nieprzytomna zakrywając głowę kołdrą
- żebym faktycznie zaraz po mamę nie poszła wstawaj ale już ! - krzykneła chwytając mnie za stopę i podnosząc ją do góry.
- Lian spadaj no... ja chcę spać... -warknełam prubując wyrwać nogę z żelaznego uścisku starszej siostry - LIAN !!!!
- nie wstajesz ale już ... i to nie podlega dyskusji - westrznełam zirytowana i spojżałam już prawie całkiem rozbudzona na siostrę.
- jak mam wstać skoro mnie trzymasz ? - siostra wzruszyła ramionami i póściła moją stopę - nie chce iść do szkoły ... pewnie i tak wyglądam jak zombie
- za dużej różnicy nie ma , z resztą dziś nikt nie będzie się o to czepiał , jest Hallowen ! -powiedziała z uśmiechem kierując się w stronę drzwi
- jedyne święto którego nie nawidzę ... -mruknełam złarząc z łóżka
- jesteś tego samego zdania co mama ?- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie ,ale totalnie to olałam
- co to za święto bez jedzenia ?! - rzuciłam retorycznie
- Kate rozdają cukierki za darmo ...
- ta a jakiś zboczuch da mi pigułkę gwałtu w postaci cukierka i coś mi zrobi ? Nie dziękuje - oznajmiłam otwierając szafę .
Lian zaśmiała się jeszcze i wyszła zamykając drzwi. Ziewnełam sobie potężnie ,przeciągając się przy tym i zaczełam grzebać w szafie.
Ze spodniami nie było większego problemu. Wyciągnełam moje ulubione szare jeansy i położyłam je na krześle obok. Problem był natomiast z wyborem koszulki. Na szczęście ( i przez mój głupi kaprys) wszystkie koszulki mam poukładane kolorystycznie więc przynajmniej z wyborem koloru nie ma problemu. Po kilku minutach wyciągnełam białą koszulkę z komarem .
W miarę szybko się przebrałam i spakowałam książki. Następnie chwyciłam żółtą bluzę z logo Kid Flasha i zbiegłam na dół .
W miarę szybko zajełam swoje miejsce przy stole i zabrałam się za jedzenie. Mama tylko kiwała przecząco głową chcąc ztłumić śmiech.
Przez chwilę zastanawiałam się nad przyczyną ,aż dotarło do mnie że : po pierwsze , chłopaków jeszcze nie ma , po drugie , już zdążyłam zjeść pół tego co było na stole.
- misje wyostrzają apetyt co ? - zapytała retorycznie ,ale zanim to do mnie dotarło potaknełam głową.
Po kilku minutach do stołu dotarło też moje pozostałe rodzeństwo. Lian usiadła po mojej prawej , Tom po mojej lewej , Tony zaraz obok niego , a po nim siedziała mama. Jedyne puste krzesło należało do taty
- gdzie tata ? - zapytalimy wszyscy razem mniej lub bardziej zaspani
- musiał wcześniej pojawić się w pracy - odpowiedziała mama uśmiechając się do nas lekko.
- o Katie ...
- nie mów tak do mnie- przerwałam bratu , na co machnął ręką
- dziś w szkole jest impreza Halloween'owa u nas w szkole - powiedział najwyraźniej zadowolony
- no i ? Nie idę na żadną imprezę
- idziesz , a i zaprosiliśmy już resztę zespołu więdz nie masz wyboru - dodał za Toma , Tony i uśmiechnął się do mnie wrednie
- yyyy - jęknełam z irytacji uderzając głową o blat stołu - czy ten ranek może być jeszcze gorszy ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro