Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nie traktujecie nas powarznie

- myślicie że jak pobawię się z nimi laserkiem to dadzą sobie spokój ? - zapytał Tom zbyt wysokim głosem jak na niego

- obawiam sie że to nie są domowe kiciusie - mruknąłem przykladając się jednemu z kotów i szczerze ? Moim zdaniem przypomiają bardziej pumy

- Skarpeta to olbrzymia zmutowana mrówka i na to reagóje - burkneła Kate nakładając strzałę na cięciwe

- co ty robisz ? - zapytał zdenerwowany Tom -chcesz być żywą karmą dla kota ?

- spokojnie - próbowała uspokoić chyba bardziej siebie niż nas - na mój znak biegniecie jak najdalej od tego miejsca

Po jej słowach wszystko stało się bardzo szybko . Nawet jak na mnie . To znaczy ... szybciej niż bym się spodziewał . Speedy napieła cięciwe w jednej chwili ,a zaraz po tem ją puściła. Strzała wbiła się tóż przed łapą galaretowatego kota a ze strzały zaczął ulatniać się dym

- już ! - krzykneła gdy dym był już na tyle wysoko by przesłonić widok stojcym na czterech łapach stworzenią.

Chwyciłem Kate na ręce i razem z Tomem ruszyliśmy do przodu , tak jak powiedziała siostra ... nie mam zamiaru się zatrzymywać dopuki nie będziemy dość daleko .

Obruciłem się za siebie i stwierdziłem że nic nas nie goni, mimo to przebiegliśmy jeszcze przez kilka korytarzy skręcając kolejno w Lewo, Lewo , prawo, lewo ,prawo, prawo , prawo ,lewo i znowu w prawo .

Zatrzymaliśmy się dopiero w jakimś korytarzu. Postawiłem Speedy na ziemi. Siostra skineła głową w podzięce i przeszła w zdłuż korytarza rozglądając się. Tom poszedł w drugą stronę robiąc to samo tylko poszedł w przeciwną stronę.

-dobra co to było ? - zapytała gdy oboje już stali obok

- jak dla mnie zmutowany kot - mruknąłem bez przekonania

- mniejsza co to było, gdzie idzieny ? - zapytał Tom

- rozdzielamy się ? - zaproponowała bez przekonania Kate

- nie ma mowy , tak łatwiej się zgubić .. chodzimy grupą ...

- dobrze szefie - przerwali mi w tym samym czasie

- idioci..

-to wiemy

- proponuję iść w prawo .. znajdują się tam dziwnie oznaczone drzwi nie dam sobie ręki uciąć ale chyba to jakieś pierwiastki

- więc na co czekamy ? - zapytałem retorycznie i powoli ruszyłem w tamtą stronę.

Faktycznie na końcu korytarza po prawej stały duże pancerne drzwi . I faktycznie miały na sobie jakieś symbole , ale nie chemiczne. Stwierdziłem że później pomyślę nad tym co to za znaki.

Speedy podeszła do panelu sterowania i chwilę przy nim grzebała . Tom w tym czasie , wpatrywał się w znaki na drzwiach .

Potwierdzeniem tego że Speedy skończyła ,był syk po którym drzwi zaczeły się otwierać. Tom podskoczył zdezoriętowany i odsunął się o krok

W środku znajdowało się labolatorium z prawdziwego zdarzenia . Długie do sufitu przeźroczyste rury , napełnione różnokolorowymi płynami , stoły na których stały klatki i akwaria z naprawdę dziwnymi stworzeniami i jakiejś dziwne kapsuły . W pierwszej chwili chciałem do jednej podejść ale się powstrzymałem . Kto wie co może być w środku.

Speedy wyrwała się jak strzała , gdy tylko żucił jej się w oczy komputer . Okazało się że jest włączony więc tylko wpieła do niego pendrive i zaczeła coś szybko pisać na klawiaturze. Podeszliśmy bliżej i okazało się że siostra łamie zabezpieczenia by móc skopiować i przenieść pliki.

Ja i Tom staneliśmy na czatach i pilnowaliśmy by mieć pewność że nikt nas nie zaskoczy . Kilka razy przez korytarz przeszły galaretowate stwory przypominające zwierzęta. Króliki , wiewiórki i psy.  Gdy jeden z nich podniusł łeb i zaczął węszyć myślałem że zwrucił na nas uwagę .  Na szczęście jednak przeszedł obok.

- dobra chłopaki ... mam to  możemy wracać ! - cicho krzykneła Kate .

Rozejżeliśmy się po korytarzu i a następnie ruszyliśmy w drogę powrotną. Staraliśmy się iść szybko i w miarę możliwości cicho . Jak narazie nikt nas nie zauważył i nie wiem jak reszta ,ale na wolę żeby tak zostało.

Poruszaliśmy się tą samą drogą co ostatnio . Skręciliśmy w prawo , lewo, prawo ,prawo ,prawo ,lewo ,prawo ,lewo i lewo aż doszlismy do sali gdzie zaatakowały nas kiciusie .

Na szczęście nie było tam już zabójczych zwierzaków. Kate podeszła do panelu sterowania i otworzyła drzwi ,prowadzące na schody .

Szybko wspieliśmy się na samą górę schodów  i znaleźliśmy się na korytarzach stadionu . Widziałem że Tom ma zamiar krzyknąć z zadowolenia ,ale wydał jedynie jęk bólu.   Katie zdążyła go uderzyć  łukiem w brzuch ,przez co nasz brst się skulił.

- nie jesteś zbytnio brutalna ? - uniosłem do góry jedną brew na co ta wzruszyła ramionami

- z wami inaczej się nie da

Postanowiłem nie ciągnąć tego tematu dalej bo jeszcze ja bym odebrał. A jest to bardzo możliwe z naszymi zdolnościami wkurzania obu sióstr.

Gdy wyszliśmy po za teren stadionu na nasze komurki zaczeły przychodzić powiadomienia. Przełknąłem ciężko ślinę patrząc na rodzeństwo . Wyciągnąłem telefon z kieszeni.

- 28 nieodebranych połączeń od mamy , 18 od  taty , Lian z dziadkiem Ollie'm dzwonili po 16 razy a babcia Dinah wysłała  14 SMS ... chyba mamy przerąbane ... - stwierdził niezadowolony  Tom

- A i owszem - w tym momencie głos za na mi był najstraszniejszą rzeczą w życiu .

I nie chodzi w cale o to że boimy się byle kogo . Jednak ton głosu był równie straszny jak osoba do której należał.  I ja naprawdę wolałbym by to jednak Lian nas tu teraz znalazła...

***

Powoli szliśmy jak na skazanie.  Przepraszam ... jak można pominąć . My właśnie szliśmy na skazanie . Przecież rodzice nas zabiją .

Gdy doszliśmy pod dom staneliśmy w niewielkiej odległości od drzwi .  Babcia staneła pod drzwiami i w nie zapukała. Kate głośniej zaciągneła na głowę kapur swojej kurtki  zakrywając oczy .  Sam wcisnąłem ręce do kieszeni jeansów , a Tom prubował się dyskretnie wycofać

- sprubuj gdzieś zniknąć a znajdę cię i przywlokę sięłą jeśli będzie trzeba  - zagroził babcia

Westchnąłem i chwyciłem go za kołnierz zmuszając do zostania w miejscu

- zdrajca - warknął pod nosem

- wybieram mniejsze zło - westchnąłem .

Ledwo zdążyłem wypowiedzieć te słowa a drzwi otworzyły sie i staneła w nich mama . Dlaczego my zawsze mamy takiego pecha ?

- Dinah ?co ty tu... Dzieci !!!   MOŻECIE MI WYTŁUMACZYĆ GDZIEŚCIE BYLI ?!- wydarła sie gdy tylko nas zobaczyła  - nie wiem jak mam ci dziękować ... gdzie byli ?  - niesamowite jak szybko mama potrafi znieniać nastrój . Jeszcze przed chwilą wydarł się na nas jakbyśmy ją najpierw okradli a potem zwiali z domu , a teraz zwracając się do babci była całkowicie spokojna

- och ... lepiej niech sami ci się wytłumaczą , najważniejsze że nic im nie jest tak ?

- owszem ... ale najpierw chyba należą nam się jakiejś wyjaśnienia ? - zapytała już ostrzej , przez co było wiadome że skierowała tą część zdania w naszym kierunku

- napwno wszystko ci wyjaśnią , a tymczasem ... muszę chyba wracać do domu ... - wzruszyła ramionami blondynka

- och no tak , jeszcze raz dziękuje -  powiedziała mama gdy babcia zaczeła się oddalać

- dobranoc - mrukneliśmy gdy nas mijała .

- do środka ... zaraz sobie wszystko wyjaśnimy ... - warkneła zdenerwowana mama

- ale mogę wyjaśnić odrazu ! - odezwał się Tom nagle wyrywając mi się - oczywiście że byśmy zadzwonili informując o naszej nieobecności ,albo chodziacaż odebrali ,ale ponad 100 metrów pod ziemią nie ma zasięgu ...

- ŻE SŁUCHAM ?!!- zakryłem oczy
ręką 

- to może lepiej ja wszystko wytłumaczę ... - westchneła Speedy ciądnąc nas za ręce do domu.

Gdy mijała mamę w drzwiach schyliła głowę jeszcze bardziej. Zdjeliśmy buty w korytarzu i weszliśmy do salonu gdzie stał zdenerwowany tata.

- możec....

- ja już wszystko tlumaczę - przerwała mu Kate . Mama staneła obok taty a siostra wieła głęboki wdech.

Nadtępnie wytłumaczyła i wyjaśniła po kolei wszystko co się działo . Mama kilka razy chyba miała w planach przerwać jej wypowiedż ,ale tata jakoś jej to uniemożliwiał.  Cały czas trzymał ją za rękę i chyba mocniej ściskał gdy miał zamiar się wtrącić.  Już w czwartej klasie zauważyłem że tak robi.

Gdzieś w połowie opowiadania do salonu wpadła Lian ,bełkocząc coś do rodziców . Szczerze nie zrozumiałem nic poza tym że nas szukała i że jej się nie udało nas znaleść . Potem oparła się o framugę drzwi i słuchała jak nasza młodsza siostra kończy opowiadać.

-   CZY WAM JEST ŻYCIE NIEMIŁE ?! - wiedziałem że mama nie wytrzyma

- NIE ROZUMIEM CZEMU SIĘ JESZCZE WŚCIEKASZ NIC NAM SIĘ W KOŃCU NIE STAŁO ! - wydarła się Kate

- ALE MOGŁO !  POMYŚLAŁAŚ O TYM ?!

- OCZYWIŚCIE ŻE TAK ALE ZOBACZ !!! UDAŁO NAM SIĘ ,PRZYNIEŚLIŚMY TE INFORMACJE ŻYJEMY !

- NIE MAM POJĘCIA PO KIM TY JESTEŚ TAK NIEODPOWIEDZIALNA I LEKKOMYŚLNA !

- po tobie - wtrącił tata za co obie zaczeły mordować go wzrokiem .  Spojżałem na tatę pytająco jednak pokręcił przecząco głową .

Komunikat był prosty ... nie ma sęsu się wtrącać.

- KATE WIESZ CO ZROBIŁAŚ ?! WŁAMAŁAŚ SIĘ DO BAZY FLASH'A , NARAZIŁAŚ ŻYCIE NIE TYLKO SWOJE ALE I SWOICH BRACI !!

- WIESZ CO MAMO ?! CZASEM MAM WRAŻENIE ŻE TY W CALE NIE TRAKTUJESZ NAS POWARZNIE ! NIE JESTEŚMY JUŻ MAŁYMI DZIEĆMY ! CHCEMY COŚ ROBIĆ , CHCEMY WAM POMÓC ! CHCEMY ...'

- DOSYĆ ! DO POKOI CAŁA TRÓJKA ! MACIE SZLABAN DO ODWOŁANIA ! - i na tym dyskusja się zakończyła.

Kate mrukneł jeszcze kilka komentarzy pod nosem , ale ruszyła w stronę schodów ciągnąc za sobą Tommy'ego .  Również ruszyłem w stronę pokoju. Teraz i tak jesteśmy na przegranej pozycji . Nie ma sęsu się dalej spierać. Jedyne co by nam się w tej sytuacji udało to heszcze gorszy szlaban. A Tom mówił że to słaby pomysł...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro