Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nadzieja i Zapowiedź Zmian |Wera|

Nie do końca wiedziała jak to wszystko się stało. Jak zwykle wszystko wydarzyło się w przeciągu kilku sekund.

Była podekscytowana. Znaleźli sposób , by jej córka w końcu zaczęła chodzić. Co prawda było dużo przeciw , nie wszystkie obliczenia były takie jakby chciała ale w jej sercu rozkwitła nadzieja.

Nie mogła już dłużej patrzeć na symulacje i przewijające się na ekranie komputera liczby . Postanowiła się przewietrzyć . Na początku był to zwykły spacer , szybko jednak zamienił się w trucht , a potem w bieg z niesamowitą prędkością . Mimo tego myślami cały czas była przy Kate i rozwiązaniu problemu , a pęd cały czas pchał ją do przodu . Nie wiedziała nawet kiedy wbiegła w Speedforce .

A kiedy się zatrzymała była w Bludhaven . Stała tak w jednej z ciemnych uliczek z rękami w kieszeni i spalonymi podeszwami trampek , nie bardzo wiedząc co się stało . To znaczy domyślała się ,bo sądząc po stanie budynków cofnęła się w czasie . I to o sporo . Zaklęła szpetnie jak to tylko ona potrafi i wyszła w kierunku wyjścia z zaułka .

Jej uwagę przyciągnęły krzyki z ulicy naprzeciwko. Niewiele widziała w mroku . Jedynie plecy wielkiego mężczyzny. Drugi nieco niższy ,a przynajmniej tak jej się wydawało , stał niego głębiej a jego ochydny śmiech roznosił się po całej prawie całkowicie pustej ulicy . Przeszłość , czy nie ,nie mogła ,nie zareagować gdy usłyszała rozpaczliwy krzyk nastolatki .

Szybko przemieściła się na drugą stronę ulicy . Tak jak jej się wydawało drugi mężczyzna był niższy , jednak równie mocno zbudowany . Trzeci łysy , trzymał mocno za ramię piaskowowłosą nastolatkę .

Werę coś zmroziło na ten widok . Dziewczyna była może niewiele starsza od Kate . Włosy miała jak piasek , a lekko opalona skóra pokryta była tatuażami ,ale nadal była dzieckiem . Mocno przeklinającym po hiszańsku nadal jednak dzieckiem .

-...i co maleńka może jednak się zabawimy ?- zapytał łysy przy akopaniamęcie śmiechu swoich kolegów .

Nastolatka wierzgała się chcąc uwolnić rękę z jego uścisku . Włosy opadały jej na twarz .

-zamknij się w końcu nie mogę myśleć ! A ty zostaw mnie w spokoju idiota!

-EJ ! Zostawcie ją ! - krzyknęła zwracając na siebie uwagę całej czwórki . Twarz nastolatki była cała czerwona ze złości .

Nie mogła zdradzić ,że ma moce . Jeśli miała rację co do czasu nie powinno jej tam nawet być . Dlatego gdy i na nią się rzucili nie użyła swojej mocy . Postanowiła ich pokonać w stary sprawdzony sposób . Udało jej się położyć na kolana niższego z trzech idiotów - jak nazwała ich nastolatka , która stała kawałek dalej trzymając się mocno za głowę . Wyglądała jakby walczyła sama ze sobą .

Wera była narwana . Nie zawsze myślała o konsekwencjach swoich czynów , jednak tym razem ktoś mógł za to przypłacić życiem . Nie widziała pistoletu w dłoni wyższego osiłka i podczas gdy ona zajęta była tym łysym , on postanowił strzelić . Celował najprawdopodobniej w Werę jednak niestety chybił . Wera poczuła jak kula przemieszcza się za jej plecami lecąc prosto w kierunku dziewczyny nadal niezdolnej do wykonania ruchu .

-Nie !

Jednak nim kula trafiła w dziewczynę , przed nią z nikąd pojawiła się świecąca prostokątna tarcza. Kula odbiła się od niej. Przestępcy którzy jeszcze chwilę temu próbowali (w najlepszym wypadku ) okraść nastolatkę spojrzeli za siebie cofając się w popłochu .

Pierwszym co Wera zauważyła były królicze uszy wystające z cylindra .Maska zasłaniająca usta i nos była następna ,a dopiero potem długi płaszcz i świecące białe oczy. Wydawało jej się ,że widzi niebieski materiał wystający spod materiału płaszcza .

-Sol wynoście się - jej głos brzmiał zaskakująco młodo . Zdziwiło ją ,że użyła liczby mnogiej , pomyślała ,że się przejęzyczyła .

Gdy mężczyźni się otrząsnęli z szoku , po raz kolejny postanowili zaatakować . Wera kilkoma szybkimi i celnymi ciosami położyła mężczyznę na ziemię. Dziewczyna w cylindrze , cierpliwie zaczekała ,aż wyższemu osiłkowi skończą się naboje , które odbijały się od świecącej tarczy . Dopiero potem równie szybko rozłożyła go na łopatki . Patrząc na nią Wera miała wrażenie ,że obserwuje walczącą Black Canary .

Trzej pobici mężczyźni nie wydali z siebie nawet dźwięku , gdy kobieta w cylindrze sprawdzała stan przytomności każdego z nich mocnym kopniakiem w brzuch . Dość brutalna metoda, dziewczyna zdawała się jednak nie przejmować.

Spojrzała na Werę . Jej oczy z całkowicie białych zaczęły nabierać koloru . Intensywna zieleń . Wera dałaby wszystko by wiedzieć o czym pomyślała w tamtej chwili ,była jednak zbyt zajęta zastanawianiem się kim jest młoda kobieta w cylindrze i dlaczego jej oczy zdają się tak znajome.

-Samej rzucać się na trzech takich mężczyzn można by uważać za odważne - powiedziała ,podczas gdy Wera podparła się pod boki ,domyślając się dalszej części odpowiedzi - albo głupie

-poradziłabym sobie - odpowiedziała , uśmiechając się najsztuczniej jak tylko potrafiła

Kobieta w cylindrze nie powiedziała nic więcej . Minęła ją bez słowa oddalając się w głąb uliczki . Jej ciężkie buty odbijały się miarowo przy każdym kroku . Wera jednak zmarszczyła brwi nie mogąc przypomnieć sobie nikogo o takim wyglądzie , odwróciła się za nią.

-Kim jesteś ? - zapytała ,a dziewczyna zatrzymała się tuż przed ścianą . Nie było dalej drogi . Czyżby dopiero teraz ta dziwna dziewczyna zdała sobie z tego sprawę . Odwróciła się powoli w jej stronę .

-dobre pytanie, ale to chyba ja powinnam zapytać cię kim jesteś ?

Przez bardzo krótką chwilę przeszło jej przez myśl by przedstawić jej się jako Berenika Hyde. W tym czasie właśnie tak się przecież nazywała . Jej prawdziwe życie nie istniało. Wera była przecież martwa .

-Wera West - mimo to podała swoje prawdziwe imię . Nie zdradziła się przecież w żaden sposób swoją tożsamością, a osób o takim imieniu i nazwisku mogło być tysiące .

Mimo to brwi dziewczyny niemal się ze sobą złączyły gdy przyglądała jej się mrużąc oczy . Przeskanowała jej sylwetkę od samej góry aż do dołu i ponownie od podeszw butów aż po rude włosy na czubku głowy . Zrobiła kilka kroków do przodu . Tyle wystarczyło. Wera nie była pewna co stało się chwilę potem . Miała wrażenie ,że wyciągnięta w jej stronę ręka zaczyna świecić , a następnie oślepił ją nagły rozbłysk światła. Gdy odzyskała wzrok były na dachu . A dziewczyna znowu nabrała dystansu stojąc kilka kroków od niej .

Na twarzy jednak nie było już maski. Mogła się swobodnie przeglądać delikatnym rysom młodej kobiety która... wyglądała niemal identycznie. Jej skóra wydawała się odrobinę bledsza , i miała jakby nieco więcej piegów . Włosy jak i brwi miały biały kolor , ale poza tym ta kobieta ...

I wtedy w głowie Wery pojawiła się szalona myśl . Zbyt dziwna i nieprawdopodobna by mogła być prawdziwa. Przecież nie mogła biec aż tak szybko .

-jak ... kim ty...

-Nova West-Milan - powiedziała a wiatr rozwiał włosy ich obu. To imię coś jej mówiło . Kobieta jednak ponownie nie powiedziała nic więcej . Jedynie założyła ręce pod biustem obserwując uważnie każdy ruch Wery .

-który mamy rok ? -zapytała rozglądając się dookoła

-domyślam się ,że nie żartujesz ,dlatego na nie nie odpowiem . - Ostre spojrzenie Wery sprawiło że dodała po chwili - nie chcę żebyś zrujnowała strumień czasu , niezależnie od tego z których czasów jesteś . Już mamy takiego jednego i on gada trochę za dużo - Bart , przyszeszło Werze przez myśl. Drugą myślą było za to ,że dziewczyna mówi trochę za mało .

-Owszem nie powinno mnie to być - przyznała kiwając głową - chyba nie tylko czasowo bo co prawda nie było mnie w tym czasie w Ameryce ale ciebie wcale nie pamiętam a sądząc po nazwisku chyba powinnam chociaż ...

Sama nie wiedziała co tak właściwie chciała powiedzieć . Kobieta po raz kolejny przekrzywiła głowę ,przyglądając jej się przez chwilę , jednak jej spojrzenie jakby złagodniało . Wera westchnęła bo jeszcze chyba nigdy nie trafiła na tak dziwnego rozmówcę . W końcu sięgnęła ręką za poły swojego płaszcza . Wera mimowolnie się spięła , gotowa odeprzeć ewentualny atak .

Dziewczyna wyciągnęła jednak płaskie urządzenie wielkości dłoni. Gdy otworzyła dłoń nad nią pojawił się holograficzny ekran . Dziewczyna wpisywała tam coś przez chwilę aż w końcu zatrzymała się przez chwilę .

-Sprawdzam właśnie drzewo genealogiczne Westów , ale ciebie tu nie ma - powiedziała. Wera znalazła się obok jej lewego ramienia ze swoją nadludzką szybkością . Rozwiała przy tym białe włosy ,które wpadły dziewczynie do ust . Wypluwa je patrząc na Werę karcąco .

-To niemożliwe . - Nova nie kłamała . Powinna tam przecież być . I wtedy po raz kolejny pojawiła się ta szalona myśl . - to niemożliwe ...przecież Wally to mój bliźniak

-to niemożliwe , bo wychowuję się z nim od dziesiątego roku życia.

Dopiero w tedy ta szalona ,nie mająca prawa bytu myśl stała się prawdziwa. Wera złapała się za głowę robiąc krok do tyłu . Nova obejrzała się za nią ponownie marszcząc brwi . Głowa zaczęła ją niesamowicie boleć . Nie mogła przecież przenieść się nie tylko w czasie ,ale i w innym wymiarze . Nie mogła . Po prostu nie . Miała przecież rodzinę . Nie mogła tak po prostu zniknąć . Nie mogła ich zostawić !

Łzy zaczęły zbierać się w jej oczach . Musiała wracać tylko nie miała pojęcia jak to zrobić . Poczuła dłoń na ramieniu . Ból głowy zaczął powoli ustępować . Gonitwa myśli się nie uspokoiła , jednak nie powodowała już bólu . Spojrzała na dłoń Novy . Świeciła delikatnie .

-nie mogłam skoczyć między wymiarami ...- wyszeptała ocierając łzy

-w teorii...

-Nie obchodzi mnie teoria ! Zostawiłam czwórkę dzieci i męża ! A nawet nie wiem jak wrócić !

-uspokój się ! Krzyki do niczego nie doprowadzą - była zaskoczona jak otrzeźwiająco zadziałał spokojny ton głosu Novy . - Najpierw muszę upewnić się kim jesteś ,ale na razie zabieram cię do mojego mieszkania .

Ponownie chwyciła ją świecącą ręką . Znów na kilka sekund Wera straciła wzrok . A potem była w zupełnie innym miejscu . Stała przed kanapą w dość dużym mieszkanku . Nova stała kawałek dalej a na jej głowie nie było już cylindra . Obok niej stał niebieski pies , z wyglądu przypominający labradora.

-Rozgość się , ja muszę się przebrać . Łazienka jest po lewej.

-a pies ?- zapytała zauważając ,że skośne jak u kozy oczy śledzą każdy jej ruch

-nieszkodliwy , dopóki nie zrobisz nic głupiego -mówiąc to zniknęła za drzwiami po prawej stronie.

Wera rozejrzała się po pomieszczeniu ,myślami jednak cały czas będąc przy swojej obecnej sytuacji . To było wręcz abstrakcyjne . Była w innym wymiarze . I była tam sama . Bez żadnych planów na powrót. Nawet nie wiedziała jak się tam dostała. Tak przynajmniej miałaby jakiś punkt zaczepienia.

Bo musiała wrócić . Przecież musiała dożyć starości u boku Roy'a , zobaczyć jak cała czwórka jej dzieci wychodzi za mąż ,bądź się żeni . Miała zobaczyć pierwsze kroki Kate ! I to po raz drugi .Przecież chciała bawić wnuki , oczywiste ,że jeszcze nie teraz ,ale za parę lat. Co jeśli utknęła w tym wymiarze ?

Niebieski labrador , który od kilku chwil zbliżał się coraz bardziej , w końcu siedział tuż przed jej nogami . Jednak nie wydał z siebie typowego dla psa szczekania . On miauknął

A potem na stoliku przed kanapą wylądował kubek z herbatą . Uniosła wzrok na białowłosą . Nie miała już na sobie tego dziwnego kostiumu . Pierwsze zauważyła czarne przetarte spodnie , potem luźną szarą koszulkę na ramiączkach i ... poparzenie . Bliznę ciągnącą się przez całą rękę aż do szyji . Omijała jedynie część dłoni i nadgarstek .

-Reg nie wolno - skarciła psa ,odsuwając go nogą . Posłusznie się cofnął wskakując na fotel . Tam zwinął się w kłębek mlaskając .

-czy on...

-tak - Odpowiedziała ,domyślając się jakie pytanie chciała zadać Wera .

Usiadła na oparciu odrzucając niskiego kucyka do tyłu . Mimo to białe pasemka wypadały z przodu otaczając jej twarz. Przez chwilę obie milczały , a Wera bez zastanowienia chwyciła za kubek z herbatą . Nadal była w lekkim szoku .

-dobra ustalmy fakty -Nova klasnęła w ręce usadawiając się możliwe jak najwygodniej. -kiedy mnie nie było zadzwoniłam do cioci i dokładnie ją o wszystko wypytałam . Nigdy nie była w ciąży bliźniaczej więc nie ma opcji by cię porwano, bądź uznano za zmarłą więc twoja teoria o tym że jesteś z innego wymiaru równoległego z moim jest jak najbardziej prawdopodobna ,ale chcę próbkę twojego DNA do testów .

-powiedziałaś jej wszystko ? -zapytała już nieco zmęczona Wera. Nova poleciła głową .

-nie, wymyśliłam jakąś głupotę na poczekaniu. -podrapała się po karku odwracając wzrok .

Na zewnątrz już dawno było ciemno . Mimo to na ulicach ciągle panował gwar mało który przypominał jej o tym ,że o tej porze zapewne zaganiałaby swoje dzieciaki do snu ,albo byliby w trakcie jakiejś misji a ona martwiłaby się siedzac w domu .

Pewnie tak samo oni martwią się o to gdzie ona jest.

-to dlaczego twój pies miauczy ? -zapytała Wera chcąc zabić tą okropną ciszę która dzwoniła jej w uszach. Nova spojrzała to na nią , to na niebieskiego labradora . Pogłaskała go po łbie . Właściwie nie wiedziała dlaczego tak bardzo ją to zaskoczyło . W domu miała przecież zmodyfikowaną genetycznie mrówkę .

-widzisz to nie jest pies - powiedziała spokojnie ,drapiąc go za uchem -Reg to taki... kosmiczny gołąb . Jest ich pełno w przestrzeni kosmicznej i wszyscy przeganiają je z kąta w kąt ,ale jak już się przywiążą to nie da się ich pozbyć .

- i wyglądają jak niebieskie labradory

-nie - spokój Novy ją zadziwiał . Ona już dawno straciłaby cierpliwość - Umieją się adaptować , zmieniać formę , z większym lub mniejszym realizmem . Reg ma z tym problemy .  

-ja trzymam w domu mrówkę jego wzrostu - wyznała Wera a chwilę później z jej ust uciekło prychnięcie . Znowu poczuła pieczące pod powiekami łzy .Zamrugała mocno chcąc je odgonić .

Nova podniosła się i kucnęła przed Werą . Zauważyła ,że gdy białowłosa po raz kolejny tego dnia dotknęła jej kolana , jej dłoń świeciła .

-Wera ,jeśli mówisz prawdę , pomogę ci wrócić do domu , obiecuję - powiedziała patrząc prosto w oczy Wery . I Wera wiedziała ,że jej słowa są prawdziwe . Uśmiechnęła się wdzięcznie , jeszcze przez chwilę nie będąc w stanie wydobyć słowa.

Tego właśnie potrzebowała . Zapewnienia ,że wróci do swojej rodziny . Że nie jest w tym bagnie sama .

-to co ? Kiedy robimy ten test ? - zapytała zdeterminowana .

-jak zdobędę drugą próbkę do porównania , czyli najwcześniej jutro - białowłosa podniosła się przeciągając. - na razie proponuję się przekimać . Jutro mam wykłady i nie odstąpię ci łóżka . Za dużo razy spałam już na tej kanapie .

Wera obserwowała przez ramię jak dziewczyna powolnym krokiem odchodzi w tym samym kierunku co poprzednio . Pies zeskoczył z fotela i pognał za panią . Po kilku chwilach Nova przyniosła jej drugi komplet pościeli i życzyła dobrej nocy .

Wera nie miała serca jej mówić ,że ta noc nie będzie ani przyjemna , ani specjalnie krótka . Mimo ,że było bliżej do świtu , wiedziała ,że nie zaśnie za szybko . Mimo to przykryła się cienką kołdrą . Może i nie zaśnie ,ale chociaż spróbuje .


rozdziały z Werą i Novą zawsze pisane będą z perspektywy trzeciej osoby .Bez bicia przyznaje ,że jakoś ciężko było mi się za niego zabrać . Jak wam się podoba nowa koleżanka Wery z innego wymiaru ?  Jak myślicie na jak długo zniknie Wera ?  No i następnym rozdział o moim ukochanym cwaniaku. Mam nadzieję ,ze pojawi się wcześniej niż później .

ps. ja ciągle żyje . 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro